niedziela, stycznia 26, 2020
Przekuć sukces z Funduszem Sprawiedliwej Transformacji w nową strategię i ambitny plan na rzecz energii i klimatu
W końcu
mamy sukces i jest to fakt bezsporny! “Polskie regiony z największą alokacją
środków wg propozycji Komisji Europejskiej dla Funduszu Sprawiedliwej
Transformacji (FST) – nawet 100 mld zł środków na inwestycje!” – napisał 15
stycznia na Twitterze Minister Michał Kurtyka, zwracając uwagę, że Komisja
pomyślnie dla Polski przekuła w konkretne ramy prawne konkluzje Rady
Europejskiej w sprawie Europejskiego Zielone Ładu (EZŁ) z 12 grudnia ub. roku. Są konkurenci, ale
Polska ma dostać aż 27% z 7,5 mld Euro jakimi ogółem ma być zasilony FST. Brakuje
tylko stosownego rozporządzenia.
I tu
pojawia się problem Napoleona Bonaparte- „Samo zwycięstwo nie wystarczy, trzeba
umieć je wykorzystać”. W ważnym
wywiadzie dla Rzeczpospolitej (link)
z Premierem Jerzym Buzkiem, pomysłodawcą JTS, pojawiło się wezwanie do
przyspieszenia transformacji naszej energetyki i pilnego potwierdzenia woli dojścia do
neutralności klimatycznej. Zdaniem prof. Buzka bezczynność w tej sprawie spowoduje brak
możliwości uzyskania odpowiedniego wsparcia finansowego na transformację całej
gospodarki. Premier Buzek uzasadnia to treścią projektu rozporządzenia o FST,
który zawęża pomoc do tych regionów w UE, które „mają szczególne trudności na
drodze do osiągnięcia neutralności klimatycznej UE w 2050 r.”, przez co w
obecnej sytuacji faktycznie ten fundusz na razie Polski nie dotyczy. Premier
Buzek wskazuje, że polski rząd powinien natychmiast zadeklarować nasz wkład w
unijny cel neutralności klimatycznej i „nie czekać do czerwca, kiedy odbędzie
się szczyt UE w tej sprawie”. Wtedy będzie to już musztarda po obiedzie.
Powstaje
pytanie co w obecnej sytuacji znaczy "zadeklarować neutralność klimatyczną"? Sprawy
związane z neutralnością klimatyczną w UE weszły już w fazę operacyjną, a nie deklaratywną.
Praktyczną formą potwierdzenia przez kraje członkowskie UE woli realizacji
strategii unijnej w sprawie neutralności klimatyczne są Krajowe Planu Działań w
Zakresie Energii i Klimatu (KPEiK). Polski KPEiK, przesłany do Komisji 30
grudnia ub.r., nie jest wystarczająco ambitny w sferze redukcji emisji CO2
i udziałów OZE aby stanowił on już teraz potwierdzenie włączenia się
Polski w dążenie UE do neutralności klimatycznej. Zestawienie odpowiednich celów
UE i Polski podaje tabela.
* wg IEO w 2020 roku Polska osiągnie 12%
udziału energii z OZE w zużyciu energii finalnej
brutto
** zalecanie
Komisji z czerwca 2019 roku, które jej zdaniem pozwoliłby na włączenie się w
Polski w realizacje celu UE na OZE na 2030 rok (32%)
Polska
wyraźnie nie realizuje celów klimatyczno-energetycznych UE i coraz bardziej
odchyla się od obecnych trendów unijnych. A kierunkowo, zgodnie z założeniami EZŁ,
już w połowie br. ambicje krajów członkowskich mają być podniesione tak aby
ogólny cel klimatyczny UE na 2030 rok mógł być zwiększony z 50 do 55%. Jednocześnie w polskim KPEiK jest
wzmianka (warunkowość) dotycząca możliwości zwiększenia udziału energii z OZE - „podniesienie udziałów OZE z 21% do 23% [nie
do 25% jak zaleca Komisja -przyp. aut.] będzie możliwe w sytuacji
przyznania Polsce dodatkowych środków unijnych, w tym przeznaczonych na
sprawiedliwą transformację”. Czy można uznać, że zaoferowane przez Komisje 100
mld zł jest wystarczającą dla kwotą aby zrewidować KPEiK (lub odwrotnie; ich
brak jest stratą dotkliwą, pogłębiająca globalne zacofanie technologiczne i nie dającą Polsce żadnych strategicznych korzyści gospodarczych w zamian)?
Tu nie chodzi
już o niewiążącą deklarację, chodzi o formalną zmianę KPEiK, a wraz z tym
zmianę podejścia (dalej udawać się nie da, a gra pozorów do niczego dobrego nie
doprowadzi). Obecnie KPEiK obejmuje perspektywę 2020-2040 (kolejny KPEiK będzie
sięgał 2050 roku), ale pierwszym punktem kontrolnym, który na dzisiaj
ostatecznie weryfikuje ścieżkę członka UE do neutralności klimatycznej jest 2030r.
Formalnie KPEiK ma być żywym dokumentem i członkowskie powinny dokonać jego aktualizacji
najpóźniej do dnia 30 czerwca 2024r. Powstaje pytanie czy można aktualizować
dokument już teraz, aby wykazać że dołączamy do UE. Formalnie, zgodnie z
harmonogramem wdrażania EZŁ, Komisja ma czas na ocenę przesłanych z końcem ub.
roku KPEiK do czerwiec 2020r. (wysoce negatywna ocena grozić będzie ryzykiem kolejnych uszczupleń finansowych, już poza FST), ale nic nie stoi na przeszkodzie aby kraj
członkowski dokonał autokorekty swojego KPEiK wcześniej.
Od strony
technicznej sprawa nie wydaje się wyjątkowo trudna. Stosunkowo łatwo dokonać
korekty i usnąć oczywiste wady formalne oraz
merytoryczne. Wadami formalnymi
KPEiK są z pewnością brak (przed przesłaniem finalnej wersja KPEiK do Brukseli) konsultacji społecznych co będzie z
pewnością podniesione przez Komisję już w czerwcu oraz brak odniesienie się do
wszystkim wymogów formalnych takich jak np. brak uwzględniania propozycji promocji
korporacyjnych umów sprzedaży energii elektrycznej z OZE (tzw. cPPA) itp.
Kwestie te podniosło PSEW w swoim najnowszymi stanowisku w sprawie KPEiK (link)
wskazując jednocześnie na potencjał energetyki wiatrowej do podwyższenia celów
KPEIK na lata 2030 i 2040. Niedawno IEO badał (link)
skutki podniesienia celu OZE z 21% do 25% poprzez dodatkowe (zgodne z
zaleceniami Komisji z czerwca ub.r.) inwestycje w zeroemisyjne OZE. Dostosowanie
się Polski do skromnych zaleceń Komisji (w części elektroenergetycznej)
spowoduje, że ceny energii (bez inflacji) o 3,7% w 2030 roku oraz o 4,6% w 2040
roku. Jest to zatem ewidentna i policzalna korzyść dla polskich odbiorców
energii elektrycznej. Oczywiście wprowadzanie tanich i zeroemisyjnych OZE do
systemu energetycznego wnosi równocześnie wyraźny wkład w obniżenie emisji, w
tym emisji CO2 i jednocześnie wprowadziłoby nasz kraj na drogę do
neutralności klimatycznej, i umożliwiłoby korzystanie z funduszy zaszytych w strukturze ZEŁ, takich jak FST. Dlaczego bagatelizuje się lub wręcz bojkotuje się zatem rozwiązania strategicznie dobre dla Polski, ale także ogranicza szanse jakościowej zmiany dla regionów pogórniczych i ich mieszkańców
zmęczonych smogiem, niepewnością (graniczącą z pewnością końca epoki), ciężką
pracą dającą coraz mniej powodów do dumy i satysfakcji z wysiłku i poświęcenia?
Obecnie
stosunkowo łatwo udowodnić, że powyższe (technicznie proste) rozwiązania nie
pogorszą sytuacji ekonomicznej w zakładach
produkcyjnych, w tym nawet w sektorach ETS gdzie liczą się koszty energii i które tworzą dobrze płatne miejsca pracy
w regionach powęglowych (jak mówił o tym dr Kurtyka). Tania, czysta energią i
sprzedaż energii formule PPA sprzyjać będą całemu polskiemu przemysłowi i
odbiorcom energii. Spełniony zostałby też innym postulat ministra Kurtyki, stawiany
od pewnego czasu także przez Prezydenta Andrzeja Dudę, wyrażający się w formule “Chcemy ewolucji
przemysłu, a nie jego likwidacji”. Problem nie ma zatem natury technicznej ani
ekonomicznej. -Ma niewątpliwie ciężki wymiar polityczny, edukacyjny (wieloletnie
zaniedbania) i komunikacyjny (zawirusowanie umysłów fałszywą, utopijną tezą), ale nie ma innego wyjścia - trzeba się z tym jak
najszybciej zmierzyć, nie czekając czerwca. Nowa strategia przechodzenia na źródła
energii zeroemisyjne i ambitny plan na rzecz energii i klimatu powinny być tworzone
i szeroko konsultowane dzisiaj, gdyż nawet najlepsza strategia za rok nie będzie już
miała znaczenia.
Problem
dotyczy nie tylko konkurencyjności naszej gospodarki, ale też naszego miejsca,
czy nawet obecności w UE. To premier -opuszczającej UE Wielkiej Brytanii - Johnson
staje na czele nowego komitetu rządowego
ds. zmian klimatu, który ma monitorować osiągniecie pełnej dekarbonizacji
Wielkiej Brytanii do 2050 roku. Wcześniej jednak Komitet ds. Zmian Klimatu
(CCC) przedstawił (link)
szeroką ocenę najlepszych sposobów dotarcia kraju do neutralności klimatycznej
(głównie dzięki rozwojowi zeroemisyjnych OZE, technologii wodorowych i budowanej
na tej podstawie taniej i czystej elektromobilności), argumentując, że jest to
możliwe przy ograniczonych lub żadnych dodatkowych kosztach dla gospodarki i przy
wykorzystaniu wielu niezbędnych technologii dostępnych już dzisiaj. W ślad za
tym ministerstwo skarbu JKM przeprowadziło szczegółową analizę kosztów i
sprawdzało czy transformacja do neutralności klimatycznie będzie sprawiedliwa.
Dlatego
podjęcie pilnych prac nad alternatywnym, śmiałym i otwartym na nowe technologie
KPEiK z przejrzystą analiza kosztów, jest obecnie polską racją stanu. Każdy
dzień zbędnej zwłoki pogarsza naszą i tak wystarczająco trudną sytuację. Polska nie może być dalej skazana na
doraźne inicjatywy i wyskoki. Czasami są to nawet w pełni uzasadnione pomysły proklimatyczne
(morska energetyka wiatrowa, prosumenci PV), czasami słabiej uzasadnione (geotermalne
ORC, klastry, wykorzystanie biomasy i biopaliw ponad dostępność zasobów i bez względu
na koszty), lub z gruntu wątpliwe ekonomicznie (elektrownie jądrowe, kaskada Dolnej
Wisły), a nawet uzasadnione, ale pod warunkiem dostatku tanich źródeł zeroemisyjnych
(elektromobilność). Ale nie można tych kierunków w energetyce widzieć w oderwaniu od siebie i kierunków w jaki podąża świat. Brak nowoczesnej strategii energetycznej i nieznośny (paraliżujący biznes) brak spójności
polskiej polityki z polityką UE i zgodności z wiedzą naukową o możliwościach nowoczesnych
technologii i systemów energetycznych powodują coraz większy chaos, stratę czasu i środków,
i utratę wiary ludzi w sens podejmowanych działań wybiegających w przyszłość.
Autor: Grzegorz Wiśniewski 3 komentarze
niedziela, stycznia 12, 2020
Jaki jest formalny status Krajowego Planu działań na rzecz Energii i Klimatu i co z niego wynika dla Polski?
W dniu 30 grudnia 2019 roku Ministerstwo Aktywów Państwowych przekazało
Komisji Europejskiej Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu (KPEiK) na lata
2021-2030. Dokument zawiera elementy wymagane unijnymi wytycznymi i został
przekazany i udostępniony w terminie wymaganymi przez unijne rozporządzenie o zarządzaniu Unią Energetyczną. Ale jego status nie jest jasny, a treść jest
kontrowersyjna i demobilizująca inwestorów.
Najczęstszym zarzutem stawianym dokumentowi
jest brak konsultacji społecznych. Zignorowany został wymagany unijnym prawem
wymóg zaangażowania społeczeństwa i obywateli oraz sam proces konsultacji
z udziałem parlamentu, władz lokalnych i
regionalnych oraz z partnerami społecznymi w drugim etapie pracy nad KPEiK. Odbyły
się tylko krótkie konsultacje pierwszego projektu KPEiK na przełomie stycznia i
lutego ub.r., który wobec zasadniczych uwag Komisji z czerwca ub.r. i pewnych
zmian w polityce energetycznej uległ zasadniczym zmianom. Pominięcie konsultacji stawia pytanie o ważność
dokumentu w świetle prawa UE i nie jest wykluczone, że Komisja problem ten podniesie odnosząc się do zignorowanego
zalecenia (the Member States must consult
citizens, businesses and regional authorities in the drafting and
finalisation process).
Komisja Europejska będzie też
zmuszona w jakiś sposób odnieść się do problem „braku należytego uwzględnienia
w KPEiK wszystkich zaleceń Komisji” (art.
8, p. 3 rozporządzenia) przekazanych przez nią Rządowi RP w czerwcu 2019.
Kluczowe zalecenie dotyczyło podniesienia celu na udział energii z OZE w 2030
roku z 21% do 25% (przy średniej dla całej UE wynoszącej 32%. MAP pisze że w
ramach realizacji ogólnounijnego celu na 2030 rok Polska deklaruje osiągniecie
do 2030 roku 21-23% udziału OZE w finalnym zużyciu energii brutto (warunkiem jest
przyznania Polsce dodatkowych środków unijnych) ale załączniki analityczne
utrzymują niezmiennie 21% udział OZE.
Tak więc zalecenie Komisji „w
całości” nie zostało uwzględnione ani odpowiednio uzasadnione (tym tematem
zajmę się w kolejnym artykule). W tym przypadku trudno jest jednak mówić o złamaniu prawa unijnego (cel OZE na
2030 rok nie jest wprost wyznaczony dla każdego kraju w dyrektywie), ale
oznacza narażenie Polski na różnorakie konsekwencje innego typu niż kara
traktatowa (wg TFUE), w tym konsekwencje finansowe, które są wbudowane w
rozporządzenie o zarzadzaniu unią energetyczną.
Zilustrowana ma rysunku prognoza
rozwoju OZE w KPEiK uwidacznia dwa inne, niezwykle istotne problemy. Zakładane jest
niezrealizowanie celu obecnej dyrektywy o OZE na 2020 rok. Udział energii z OZE przewidywany jest na
poziomie 13,8% zamiast wymaganych 15%. Zresztą zakładane 13,8% i tak wydaje się
nazbyt optymistycznym założeniem, w sytuacji gdy udział ten w 2018 roku w
Polsce wyniósł zaledwie 11,2%, a średnia z rocznych przyrostów w latach
2005-2018 wynosiła zaledwie o 0,3% rocznie i nie ma żadnych realnych przesłanek
aby w latach 2019-2020 było więcej. Oczywiście zdecydowanie niższe od
wymaganych udziały energii z OZE w 2020 roku także będą miały swoje
konsekwencje (także finansowe), ale związane z realizacją poprzedniego rządowego
planu działań (tzw. Krajowego Planu działań na rzecz OZE – tzw. „KPD” z 2010
roku).
Drugi problem związany jest z
procedurą przesłania KPEiK przez MAP, czyli jedno z nowych ministerstw, które przejęło
KPEiK od zlikwidowanego ME, ale które nie będzie odpowiadać za wdrożenie
dokumentu (będzie odpowiadać za to MK). Jeżeli
dokument nie był konsultowany i nie przyjmowała go Rada Ministrów to znaczy że
prognoza rozwoju OZE odpowiada strategii państwowych koncernów energetycznych,
będących w gestii nadzoru właścicielskim
MAP. Jednak np. realizacja
zachowawczego scenariusza w którym spółki te w 2030 roku mają mieć tylko
niecałe 30% energii elektrycznej z OZE (tj. połowę tego co planują w tym czasie
inne kraje UE i zagraniczne koncerny), a 2025 jedynie 21% (!) niekoniecznie będzie dobrze odebrana
przez mniejszościowych udziałowców i przez rynki finansowe, a polskie firmy w
ten sposób utraciłyby konkurencyjność. Może to być także niepokojący sygnał dla
konsumentów energii elektrycznej w Polsce – przy tak niskich udziałach OZE i
wysokiej emisyjności energia będzie droga.
Ale w powyższych okolicznościach
trzeba zadać jeszcze jedno pytanie; czy i jak KPEiK jest umocowany w polskim
systemie prawnym, kto faktycznie w Polsce za treść KPEiK odpowiada i kto
poniesie ew. konsekwencje niespełnienia wymogów formalnych lub błędnych
założeń, ew. braku wdrożenia. Pytanie to zadałem na pierwszym posiedzeniu Parlamentarnego
Zespołu Energii i Klimatu (link),
którego powstanie zostało zainicjowane przez Posła Ireneusza Zyskę - Sekretarza
Stanu w Ministerstwie Klimatu i obecnie Przewodniczącego Zespołu. Samo powstanie Zespołu to niezwykle cenna
inicjatywa. Zespół może stanowić szeroką, unikalną platformę do
podejmowania spraw ważnych i trudnych,
ale powyższe pytanie postawione ad hoc sprawiło trudność w jednoznacznej
odpowiedzi. Dlatego warto je doprecyzować, a jednocześnie pokazać jego szerszy
kontekst.
KPEiK, podobnie jak wcześniej KPD z
2010 roku, to dokument tak poważnej rangi, związany nie tylko z energią i
klimatem, ale także ustawą o finansach publicznych i olbrzymim wpływie na
gospodarkę, że powinien być przyjęty uchwałą Rady Ministrów, a nawet być
zatwierdzonym przez Sejm. Tak się tym razem nie stało. Z uwagi na rangę,
strategiczne cele oraz możliwe konsekwencje powinien być też umocowany w polskim prawie, a
tak nie jest. Inną procedurę przyjęły np. Niemcy, które najpierw (18 grudnia
‘2019) przyjęły ustawę o ochronie klimatu, zobowiązując się do osiągnięcia
unijnych celów klimatycznych, które są prawnie wiążące i wyznaczając
odpowiedziane ministerstwo (ds. środowiska). Nawet jeżeli ustawa została
zatrzymana w Bundesracie (niemiecki odpowiednik Senatu) z uwagi na zbyt mało ambitne cele (link),
co w konsekwencji opóźniło przesłanie przez Niemcy ich KPEiK do Komisji, to
jednak ostatecznie kompromis został osiągnięty. Bez umocowania ustawowego KPEiK
pozostaje świstkiem papieru, gdyż w Polsce nie było przypadku, aby ktokolwiek
odpowiadał za błędne dokumenty strategiczne, za brak ich korekty lub wdrożenia.
Zapewne rację ma Jan Rokita pisząc w grudniowym
tygodniku Wszystko Co Najważniejsze (link),
że państwo polskie jest niezdolne do planowania strategicznego dlatego, że w
samym rdzeniu władzy ma wadliwie zbudowane instytucje. I w efekcie nawet
najmądrzejsze strategie państwowe pozostają kawałkami papieru, a realna
polityka bywa wynikiem zbiegów okoliczności albo po prostu – chaosu i przypadku.
W tej sytuacji najważniejsze
pytanie brzmi: czy polscy inwestorzy w
energetyce, instytucje finansujące, Komisja Europejska, instytucje unijne mogą
polski KPEiK traktować poważanie. Niestety wiarę w KPEiK osłabia sam autor. MAP
w adnotacji w dokumencie samo wprowadza niepewność pisząc „w przypadku
modyfikacji celów lub strategicznych kierunków zawartych w krajowych politykach
rozwoju, jak również nowych przesądzeń unijnych dotyczących średnio- i
długoterminowej polityki klimatyczno-energetycznej KPEIK zostanie odpowiednio
dostosowany”, i raczej ministerstwo nie ma tu na myśli wymaganym rozporządzeniu
UE terminów obowiązkowej aktualizacji do 30 czerwca ‘2024, do dnia 1 stycznia ‘2034
itd.
Jeżeli inwestorzy potraktują KPEiK
jako „kawałek papieru” i pośrednio dowód na brak ambicji i szczerej woli rządu
w zakresie ochrony klimaty i OZE, Polska nie będzie w stanie zmobilizować
deweloperów do pracy nad dobrymi projektami inwestycyjnymi i na nic się zdadzą
zastrzeżenia MAP, że „warunkiem zwiększenia celu OZE dla Polski na 2030 ro jest
przyznania Polsce dodatkowych środków unijnych”. Środki i tak popłyną tam (np.
Niemcy) gdzie będą dobre projekty. Warto jeszcze raz przypomnieć historię (link)
zielonej części „Recovery Plan” z 2010 roku, z którego 59% ze 170 mld Euro
zostało przeznaczone na instalacje CCS (sekwestracja CO2), morską energetykę
wiatrową i rozwój sieci elektroenergetycznych (w tym pod morską energetykę
wiatrową) oraz gazowych. Wówczas polskie
firmy, pomimo zapowiedzi rządu, były w stanie przygotować i zgłosić na czas
jedynie projekty gazowe (a teraz już takich nie będzie można zgłaszać). Mało ambitne cele OZE i przewidywane w KPEiK dalsze inwestycje w paliwa kopalne (zwłaszcza w latach 2021-2025 i 2031-2035), kłócą się też z celem negocjacyjnym - walki o środki UE, które co do zasady w znacznej części nie popłyną na obszary wskazane w KPEiK.
Działając zachowawczo ale nieprzejrzyście
oraz grając ostro (używając KPEiK jako karty przetargowej), Rząd RP może - używając
żargonu piłkarskiego - „sam się zakiwać” zniechęcając przy okazji (zamiast mobilizować)
deweloperów i banki, i strzelić samobója
do własnej bramki, uderzając rykoszetem w polskich inwestorów, a może i podatników. KPEiK w obecnej wersji i formule prawnej nie zmniejsza ryzyka i nie daje tak oczekiwanej
przez rynek pewności co do kierunku i tempa w jakim polska energetyka ma się rozwijać.
Autor: Grzegorz Wiśniewski 2 komentarze
Subskrybuj:
Posty (Atom)