Oficjalna teza jest taka, że nowa, zaskakująca propozycja legislacyjna to proste następstwo refleksu, przezorności, planowania i wręcz przejaw krajowego kunsztu w zakresie podejścia do "rynkowego" wdrażania prawa UE. Na dzisiaj bardzo trudno jest to potwierdzić. Pierwsza z tez przeciwnych mówi o tym, że kilku wielkim korporacjom nie podobał się projekt ustawy OZE. Zamówiły u osób którym nie są bliskie problemy OZE opracowanie, które wesprze zainicjowanie regulacji korzystnej dla nich. W efekcie taki pomysł pod sztandarami tworzenia (pozornego) rynku i wątpliwej liberalizacji oraz pozornych oszczędności został podrzucony do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM), która niezbyt świadoma powagi zadania ale przekonana do jakiejś swojej szerszej idei, podjęła się „uzdrowienia” chorej sytuacji w sektorze OZE. Przy obecnym stanie rozwoju ryku OZE w Polsce aukcje rzeczywiście mogą „wyleczyć” sektor OZE, ale z konkurencji i po szybkim "oczyszczeniu" przedpola z mniejszych podmiotów oddać go niemalże w całości w ręce korporacji. Druga teza mówi o tym że do KPRM dotarła informacja że Komisja Europejska (KE) pracuje nad nowymi wytycznymi dotyczącymi pomocy środowiskowej i energetycznej na lata 2014-2020 („Nowe Wytyczne Środowiskowe”- NWŚ), gdzie w pierwszej wersji dokumentu pojawiły się aukcje jako jeden z preferowanych systemów wsparcia OZE. Jest jeszcze teza o blefie polegającym na znalezieniu przez rząd pretekstu (np. obserwowanie wyników pojedynczych aukcji dla wybranych technologii OZE na Dalekim Wschodzie, Afryce i Ameryce Łacińskiej jako "taniego" modelu dla Polski) do przerwania prac nad poprzednią wersją ustawy o OZE, aby spowolnić rozwój OZE (do tego biurokratyczny system aukcyjny się nadaje) i przenoszone w taryfy koszty w okresie najbliższych 2 latach, tzn. do wyborów. Wtedy zostałoby po staremu, tzn. zarabialiby ci co dotychczas (dosłownie „garstka” podmiotów czerpiąca garściami z systemu wparcia), a płaciła cała reszta. Tak odczuwana niesprawiedliwość jeszcze bardziej zdyskredytuje branżę w oczach społeczeństwa, która bez poparcia społecznego nie będzie mogła się rozwijać także w dalszej perspektywie.
Brak odpowiedzi na pytanie "dlaczego aukcje" nie służy konstruktywnej debacie i odpowiedzialnej krytyce.
Nie warto teraz zanurzać się w spiskowych teoriach (to zadanie dla NIK i ew. innych państwowych służb o znanych trzyliterowych skrótach). Oczywistym wydaje się tylko, że w tej sytuacji potrzeba poszerzenia perspektywy, a złożoność i waga problemu (wszak chodzi też o duże pieniądze) oraz dynamika zmian otoczenia uzasadniałyby na okoliczność diagnozy, monitorowania i korekt w systemie wsparcia OZE powołanie np. stałej rady lub interdyscyplinarnego zespołu ds. aktualizacji kosztów OZE i weryfikacji niezbędnego poziomu wsparcia.
Wobec braku pełnej informacji o kulisach i przesłankach prac rządowych można skupić się jedynie społecznej ocenie jakości i wyników prac, ale ze znacznie szerszej perspektywy.
Z pewnością wcześniej warto przyjrzeć się znacznie bardziej przejrzystym, choć nie mniej kontrowersyjnym pracom UE nad NWŚ oraz ew. uznaniem systemu aukcyjnego, który może się okazać jednym z preferowanych systemów wsparcia OZE po 2014, roku jako ważnym czynniku, który powinien być brany pod uwagę i twórczo wykorzystany w polskich regulacjach rynku energii (nie tylko rynku OZE).
Wróćmy zatem do krótkiej historii idei aukcjoningu w promocji OZE i jej przedziwnej i błyskawicznej kariery w Polsce.
W ub. roku Dyrektoriat ds. Konkurencyjność ( DG Comp.) zaczął prace nad NWŚ. Jak zwykle pierwszym etapem były konsultacje z państwami członkowskimi. Przesłany do KE w październiku 2012 przez UOKiK dokument , jeśli chodzi o OZE, w zasadzie dobrze opisał sytuacje w Polskę, poza jednym elementem. Odpowiadając na pytanie dot. p. 109C obecnych „wytycznych” UE - czy biomasa w Polsce rzeczywiście potrzebuje wsparcia – przemilczał pomoc dla współspalania, a odniósł się tylko do „drogich” instalacji dedykowanych które zdaniem urzędu wymagają wysokiego wsparcia.
Ale cała dotychczasowa praca KPRM i MG poszły w kierunku samych aukcji na tzw. stałą taryfę, oderwaną od rynku energii, a nie nad zrozumieniem istoty FiP i wskazuje na brak refleksji nad istotą NWŚ.
Dokument ten wywołał konsternację w krajach członkowskich. W szczególności Niemcy wyraziły olbrzymie niezadowolenie że dokument ten miałby dopuścić w jakiejkolwiek formie do pomocy publicznej dla energetyki jądrowej. Komisarz Almunia z DG Comp. osobiście się z tego tłumaczył i już zrewidował swoje stanowisko. Dokument wywołał też olbrzymie kontrowersje wewnątrz KE, gdyż uderza w fundamenty UE: zasadę zrównoważonego rozwoju, pomocniczości itd. i – zdaniem brukselskich prawników - wychodzi poza zakres w jakim w ramach traktatu lizbońskiego KE może się poruszać.
Mamy zatem w Polsce sytuację taką, że z wielkim zapałem i mechanicznie wdrażamy jeszcze nieistniejący dokument stosukowo niskiej rangi, który nie wiadomo jakie ostatecznie będzie zawierał wytyczne dot. wsparcia OZE, podczas gdy od 3 lat nie wdrożyliśmy zasadniczej dyrektywy o promocji OZE, obowiązującej od 4 lat (nie mówiąc o innych dyrektywach dot. środowiska i rynku). Wtedy gdy przyjmowana była dyrektywa UE zalecała i jeszcze zaleca zupełnie inne podejście do pomocy publicznej dla OZE. Chcemy tym razem przeskoczyć pewne etapy, które nie są do przeskoczenia dla tych którzy solidnie nie pracują.
Nie bierzemy też pod uwagę, że NWŚ będą tylko wytycznymi, a nie obowiązkiem i każdy narodowy, uzasadniany zrównoważonym rozwojem OZE system wsparcia możemy notyfikować w KE. Aukcjoning w OZE generalnie sprzyja spowolnieniu rynku i uprzywilejowaniu wielkich, korporacyjnych inwestorów, kosztem inwestujących w małe, rozproszone źródła. Tylko niektóre kraje z naprawdę "mocnymi", zdywersyfikowanymi i stabilnymi rynkami rozwiniętymi innymi instrumentami (FiT, TGC, FiP) będą mogły sobie na to ew. pozwolić. Jest wątpliwym aby ktokolwiek inny mógłby się zdecydować na "ortodoksyjną" wersję proponowaną obecnie przez polski rząd (aukcjoning "totalny", z jednym/dwoma koszykami), w istocie doktrynerską.
Skupiając się w pracy i debacie na „aukcjach” a nie na rzetelnej ocenie sytuacji w sektorze OZE w kraju i wybiórczo czytając dokumenty tworzone w Brukseli, proponujemy „pisany na kolanie” system wsparcia, który będzie drogim, zawęzi konkurencję na rynku OZE i uniemożliwi wejście na rynek taniejących technologii innowacyjnych, oderwie ten sektor od rynku energii oraz paradoksalnie, jeszcze bardziej oddali kraj od realizacji zasadniczych unijnych celów zarówno jeśli chodzi o OZE jak i budowę rynku energii i ochronę klimatu.
Więcej w kolejnym wpisie na odnawialnym.