Na końcu poprzedniego wpisu zapowiedziałem że powrócę do wyników raportu nt. porównania kosztów energii jądrowej i wiatrowej, w szerszym kontekście bazowania na znajomości kosztów w energetyce (zarówno trendów, stanu obecnego i prognoz) a przynajmniej staranności i badania i usiłowań w tym zakresie oraz otwartej dyskusji na ten temat i badania i uwzględniania ekonomicznych skutków decyzji. Uznałem ten problem za szczególnie ważny dla Polski gdzie już od dawna koszty przestałyby wyznacznikiem decyzji w energetyce, a to kryterium zastąpiono np. spekulatywnym, niezdefiniowanym i ponoć ważniejszym (bezcennym?) kryterium bezpieczeństwa energetycznego lub kryterium wyborczym ew. wobec braku danych – kryterium „kto lepiej lobbuje”.
W ostatnim czasie zaskoczyła mnie tylko (na zasadzie wyjątku?) ekonomiczna argumentacja Polski przeciw strategii budowy w UE gospodarki niskoemisyjnej do roku 2050, zgodnie z kontestowanym w Polsce projektem dokumentu "Energy Roadmap 2050 and investment needs in sustainable energy technologies”. Prof. Andrzej Kraszewski, minister środowiska, stwierdził bowiem, że „ambicje UE, w tym mapa drogowa 2050, nie jest poparta dogłębnymi analizami ekonomicznymi" i stawia pytanie w imieniu rządu polskiego: „Unio, czy policzyłaś koszty realizacji tych propozycji?”. Bardzo mi się taka postawa podoba, szkoda tylko że przyjmowana jest na wyjątkowe okazje i że społeczeństwo polskie nie dowiaduje się z ośrodków rządowych jakie są dokładne wyliczenia w tym zakresie i gdzie i jak się różnią od wyliczeń KE i jak blędne (nie po to aby krytykowac, ale sie uczyc) byly kalkulacje rządowe z 20087/2008 r. (negocjacje Pakietu 3 x 20).
A że to wyjątkowe -jak na standardy krajowe - oświadczenie wystarczy przeczytać wypowiedź posła Andrzeja Czerwińskiego, przewodniczącego p,odkomisji stałej do spraw energetyki Komisji Gospodarki, który w odpowiedzi na postanowienia dyrektywy 2009/72/WE, która mówi, że wdrożenie inteligentnych systemów pomiarowych może być uzależnione od ekonomicznej oceny wszystkich długoterminowych kosztów i korzyści dla rynku oraz indywidualnego konsumenta lub od oceny, która forma inteligentnego pomiaru jest uzasadniona z ekonomicznego punktu widzenia i najbardziej opłacalna, stwierdza, że „teraz wykonywanie samej analizy jest jakby musztardą po obiedzie, bo jesteśmy o ten krok do przodu , że wiemy , że to jest potrzebne i nie trzeba środków i czasu przeznaczać na tworzenie papierów, że to jest dobre”. Rozumiem Pana Posła, że chce aby ustawa o inteligentnych sieciach była jak najszybciej uchwalona (trzymam kciuki) ale dlaczego taka analiza (choćby wstępna) nie była wykona wcześniej ?
Moim zdaniem brak takich informacji, niechęć do poznawania i pogłębiania ekonomicznej oraz brak weryfikacji przyszłej konkurencyjności różnych technologii oraz brak poważniejszej i szerszej refleksji kosztowej nad zintegrowanym wdrażaniem Pakietu klimatycznego UE stały się przyczyną zagalopowania się polityków w sprawie energetyki jądrowej w Polsce i realizowanego „wbrew faktom/kosztom” programu PPEJ. Wyniki raportu „Morski wiatr konta atom”, do którego teraz chcę nawiązać miały się stać bazą do szerszej i pogłębionej dyskusji i dzisiaj planowałem odnieść się do najciekawszych wątków z różnych forów gdzie raport był dyskutowany. Przyznam, że troche mi brakowało szerszej reakcji środowisk reprezentujących energetykę jądrową (zazwyczaj aktywnie zwalczających inne poglądy, co jest zjawiskiem pozytywnym), ale w związku z tym, że dopiero niedawno pojawił się oficjalny materiał polemiczny wobec raportu w Gazecie Wyborczej, w którym jest też trochę zgryźliwości wobec blogu „odnawialnego” i jego autora :),a jednocześnie powijała się argumentacja „kosztowa”, pozwolę sobie właśnie na blogu na odpowiedź na polemiką”.
Chodzi artykuł p. Jerzego Pirsztela ze Stowarzyszenia Elektryków Polskich wydaniu Gazety Wyborczej-Trójmiasto z dn. 8 sierpnia pod tym samym tytułem co sam raport "Morski wiatr kontra atom" (artykul nie jest dostepny w sieci, dlatego publikuje go na blogu wyżej "jako dowód" w postaci obrazu). Treść artykułu wskazuje, że jego autor raportu nie zna i kosztów nie liczy, ale nie przeszkadza mu to w sążnistej jego krytyce.
Pozamerytoryczne wątki, których nie brakuje w artykule Pana Jerzego Pirsztela, w tym jarmarczne dyskredytowanie autorów raportu i mało eleganckie, nie poparte ani jednym faktem zarzucanie im (nam) stronniczości, zostały pominięte w niniejszym wpisie. Ale fakt, że autor artykułu przywołuje selektywnie (zresztą niestarannie) dane i opracowania zwolenników EJ, które są ewidentnie stronnicze i wprowadzają decydentów i opinię publiczną w błąd, zwłaszcza jeśli chodzi o koszty, wymaga przynajmniej komenatrza i sprostowania.
Wobec pominięcia przez Pana Jerzego Pirsztela spraw merytorycznych, do których w swoim eseju się odnosi, wypada przypomnieć, że jednym z ważniejszych wniosków z raportu „Morski wiatr kontra atom” jest stwierdzenie, że klaster MFW pozwala na uzyskanie energii elektrycznej o koszcie równym 104 EUR/MWh (w EUR z 2011 r.), czyli o kilka procent niższym w stosunku do energii z EJ. Po stronie EJ istnieje dodatkowo bardzo duże ryzyko dalszego wzrostu kosztów, natomiast po stronie MFW silne przesłanki, że cena energii będzie niższa od obliczonej. Dyskusja uzyskanych wyników i ich zestawienie z danymi literaturowymi potwierdzają obliczony poziom kosztów energii z MFW, oraz wskazują na znaczne, niemalże dwukrotne, zaniżenie kosztów produkcji energii z EJ podanych w Polskim Programie Energetyki Jądrowej ( PPEJ), czyli 57 EUR/MWh.
Autor artykułu stawia następujące zarzuty:
•Wykorzystanie w analizach porównawczych modelu ekonomicznego opracowanego w amerykańskim MIT, „którego opracowania nie mogą być brane pod uwagę dla polskich warunków”. Dziwny to zarzut bo wyniki z tego modelu (co prawda wybiórczo) są przywoływane w oficjalnym dokumencie rządowym Prognoza Oddziaływania na Środowisko PPEJ, jak również przez prof. Andrzeja Strupczewskiego w rozdziale poświęconym ekonomice (unikalne w literaturze krajowej podjęcie tego zagadnienia przez zwolennika energetyki jądrowej) w jego najnowszej książce „Nie bójmy się energetyki jądrowej”, Warszawa, 2010. Powstaje też pytanie z jakiego modelu można w Polsce skorzystać, skoro nikt tak zaawansowanych analiz ekonomicznych jak MIT dla EJ nie robi, ani tym bardziej nikt, co podkreśla też prof. Strupczewski, nie potrafił pokonać do tej pory problemów merytorycznych przy porównaniu ekonomiki EJ i innych technologii energetycznych. Autor artykułu nie wyjaśnia skąd, jak nie z doświadczeń zagranicznych i prognoz pozyskać informacje o kosztach budowy EJ i ich strukturze.
•Brak założeń wyjściowych. Zarzut ten jest bezpodstawny, gdyż raport niemalże 20% tekstu poświęca prezentacji założeń, oraz zawiera precyzyjne odwołania bibliograficzne (w znacznej mierze jest to publicznie dostępny raport MIT).
•Na „dowód”, że autorzy raportu się mylą, przytaczane są arbitralnie pełne błędów i uproszczeń osobiste przemyślenia co do kosztów EJ i MFW. Choć raport wyraźnie wymienia koszty na 2020 r., autor przyjmując „lekko” nakłady na budowę EJ w wysokości 3 mln Euro, posługuje się danymi z ubiegłej dekady, nie zauważając co się działo z kosztami do czasu katastrofy w Fukushimie i co się dzieje po katastrofie. Nie zastanawia się nawet czy te koszty nie mogą wzrosnąć (choćby część tzw. owner’s cost) w kraju który obecnie, jako jedyny na świecie, po raz pierwszy taką elektrownię chce budować, nie mając w tym zakresie doświadczenia.
Nie wiadomo na jakiej podstawie autor „po swojemu” szacuje parametry kosztowe MFW. Przyjmuje np. współczynnik wykorzystania mocy 30%, podczas gdy dla wybudowanych MFW na Bałtyku wynosi on powyżej 40% i rośnie przy budowie kolejnych (wiele miejsca temu zagadnieniu poświęcono w samym raporcie). Planowana do realizacji w ciągu najbliższych 2 lat farma wiatrowa Baltic II zakłada współczynnik wykorzystania mocy na poziomie 48%. Podjęto także próbę odwołania się do wyobraźni czytelnika, epatując koniecznością posadowienia 5000 wiatraków. Cóż, jako że „znamy się na energetyce odnawialnej” (co był łaskaw zauważyć nasz oponent), wiemy także doskonale jaka jest moc pojedynczego wiatraka… Wiemy też, że do roku 2020 (a więc w założonym przez nas horyzoncie czasowym), zgodnie z przedłożonymi Komisji Europejskiej Krajowymi Planami Działania na rzecz OZE w Europie Północnej Wielka Brytania planuje instalację prawie 13 000 MW, Niemcy 10 000 MW, a Francja 6 000 MW. Realizacja tych ambitnych scenariuszy rozwoju morskiej energetyki wiatrowej będzie wymagała instalacji tysięcy turbin, co jest truizmem dla każdego specjalisty i ogromnym wyzwaniem dla europejskiego przemysłu energetyki wiatrowej. Przyjęte w raporcie koszty (zarówno inwestycyjne jak i eksploatacyjne) morskiej energetyki wiatrowej fakt ten uwzględniają. Z drugiej strony duża ilość turbin (co, w raporcie zostało to uwzględnione w rachunku kosztów, także przyłączenia do sieci) jest jedną z przyczyn, dla których należy spodziewać się intensywnego rozwoju rynku usług i dostaw dla morskiej energetyki wiatrowej oraz wzrostu zapotrzebowania na wykwalifikowany personel. Należy jednak wspomnieć, że turbin może być nieco mniej, niż wyobrażają to sobie laicy. Już obecnie standardem przy nowych projektach są turbiny o mocach powyżej 3 MW, a w ciągu 2 lat większość liczących się producentów zapowiada wprowadzenie do obrotu rynkowego maszyn o mocach 5-7 MW (takie turbiny są już obecnie instalowane na morzu lub znajdują się w fazie testów polowych). Z kronikarskiego obowiązku trzeba nadmienić, że trwają też prace nad turbinami o mocach powyżej 10 MW. Stąd, o ile nasza hipotetyczna inwestycja realizowana byłaby po 2015 roku, turbin byłoby zapewne około 1000. Jest to ilość, która w energetyce wiatrowej nikogo nie szokuje, a na naszych wodach, co potwierdza Instytut Morski w Gdańsku, znaleźć możemy miejsce na o wiele więcej (ponad 3500 km2). Nie wiadomo zresztą, dlaczego autor artykułu podaje oderwane od rzeczywistości koszty jednostkowe dla MFW budowanych 25 km od brzegu. W obecnej sytuacji prawnej i przy założeniu wykluczenia z rozwoju morskiej energetyki wiatrowej obszarów objętych ochroną obszarową, morskie farmy wiatrowe powstać mogą w Polsce w odległości ponad 40 km od brzegu i taki scenariusz rozważano w raporcie.
Zaniżając niemalże dwukrotnie koszty budowy EJ prognozowane w raporcie i literaturze przedmiotu na 2020 oraz w niemalże podobnej proporcji zaniżając współczynniki wykorzystania mocy MFW planowanych do realizacji w 2020 roku, autor dochodzi po paru operacjach arytmetycznych do wniosku, że EJ są niemalże dwukrotnie tańsze inwestycyjnie od MFW. Taka sytuacja mogła mieć miejsce w ubiegłym stuleciu, jednakże już kilka lat temu nastąpiło przecięcie krzywych kosztów obu technologii, a więc wyniki, do jakich doszedł autor artykułu (na bazie błędnych założeń) są nie do wyobrażenia za 10 lat.
Autor artykułu nie szacuje kosztów energii z EJ i MFW, zaznacza tylko, że są zaniżone na rynku z powodu 250-300% dopłaty do ceny energii. Tym samym nawet w obecnie funkcjonującym systemie wsparcia zawyża dwukrotnie dopłaty w postaci tzw. świadectw pochodzenia zielonej energii. Najważniejsze jest jednak to, że raport w analizie kosztów nie uwzględniał ŻADNEGO systemu wsparcia ani dla MFW ani dla EJ i koszty MFW okazały się niższe. Warto jednak pamiętać, że ani obliczone w raporcie koszty energii z MFW oraz EJ nie są niskie, bo są tzw. kosztami „krańcowymi”, czyli z nowych (najdroższych) źródeł w systemie energetycznym.
Kontynuując wątek kosztów energii z nowych źródeł, autor zacytował jako najbardziej wiarygodne wyniki analiz „firmy Energomontaż” (takie opracowanie nie jest znane autorom raportu, choć domyślają się, że prawdopodobnie chodzi autorowi o opracowanie Energoprojekt Katowice sprzed 4 lat), z których wynika, że koszt energii z nowych EJ na 2020 będą wynosić 132 zł/MWh (ok. 33 euro/MWh), czyli znacznie mniej niż obecna cena energii na rynku (ze zamortyzowanych i nie obciążonych kosztami CO2 elektrowni węglowych). Jest to koszt niespotykany w całej światowej literaturze przedmiotu, a nawet w innych optymistycznych źródłach polskich (zaniżony minimum 2-4 krotnie) i tu już trudno o polemikę. Wypada tylko pogratulować autorowi bezstronności, wiedzy ekonomicznej i życiowego optymizmu. Ciekawe czy w tych trudnych czasach, z widmem kryzysu za oknem, banki też będą chcialy podzielic ten optymizm wokół konkurencyjnoci budowy EJ Żarnowiec, bo jesli chodzi o egzekwowanie wiedzy ekonomicznej niezbędnej do pokonania odpornosci rządu na niekorzystne wyniki analiz ekonomicznych dot. kosztów energii z EJ, to chyba tylko banki mogą powiedzieć "sprawdzam" i w końcu to nazbyt -jak na okolicznosci- dobre samopoczucie przerwać.
niedziela, sierpnia 21, 2011
Morski wiatr kontra atom [po 132 zł/MWh?]
Autor: Grzegorz Wiśniewski 7 komentarze
Subskrybuj:
Posty (Atom)