Być może Beniamin Franklin miał rację
twierdząc czas to pieniądz, ale dla
energetyki w Polsce rok 2013 oznaczał tylko
tony papierów, bynajmniej nie wartościowych. Dla energetyki odnawialnej to czas znaczony
kolejnymi, coraz bardziej agresywnymi i
absurdalnymi atakami rządzących,
zwłaszcza jeśli chodzi o sens i znaczenie rozwoju OZE, i przypisywane im
koszty. Głowy kluczowych decydentów (o
nich za chwilę) zaatakował wirus, przenoszący się na środowiska niechętne
zmianom w energetyce. Prace nad ustawą OZE wróciły do punktu wyjścia
sprzed dwóch lat, stan świadomości i gotowości do rozwoju sektora spadł do
poziomu sprzed ponad dekady.
Zastanawia samozadowolenie z tego „unikalnego” myślenia, a nawet pewna doza arogancji w tym zakresie obu premierów oraz tego trzeciego - Jana Krzysztofa Bieleckiego, który też jest z nieznanych przyczyn przekonany, że zna się na OZE lepiej niż specjaliści i politycy krajów, które mają w tym względzie większe doświadczenie. Premier Bielecki, który obecnie jako szef Rady Gospodarczej wpływa na Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (KPRM - tu powstał ww. ”optymalny miks energetyczny” i założenia do mającego powstrzymać rozwój OZE projektu ustawy o OZE), uzasadnia pragmatyzmem takie oportunistyczne podejście. Mówi generalnie i z wyższością o nieskutecznych „kawiarnianych reformatorach” i o „wizji bez implementacji jako o halucynacji”. Oczywiście nie wszystkie wizje udaje się wprowadzić na poziom implementacji i część z nich nigdy nie wyjdzie poza poziom kawiarnianego stolika, z tym, że to akurat jest mało destrukcyjne. Natomiast tu mamy do czynienia z samą implementacją życzeniowego myślenia, bez wizji, strategii i niezbędnej wiedzy leżącej u jej podstaw, ale przez polityków mających akurat realną władzę i przekonanie, że wiedzą lepiej. Jak to ładnie określono w rządowym „Modelu energetycznego miksu ... z punktu widzenia centralnego planisty. A można wskazać konstruktywne, odważne ale zakończone wdrożeniem, przykłady działania na rzecz rozwoju rynku przywołując choćby wizję rozwoju sektora energetyki słonecznej cieplnej, sformułowaną w 2009 roku w oparciu o solidne podstawy teoretyczne i znajomość funkcjonowania rynku w tym zakresie. Jej wdrożenie przez NFOŚiGW zaowocowało w ciągu zaledwie czterech lat awansem Polski z 9-go na 2-gie miejsce pod względem nowo-instalowanych kolektorów słonecznych w Europie i adekwatnym rozwojem sektora produkcji i eksportu kolektorów. Lepiej wspierać trudniejsze ale nośne idee niż skutecznie wdrażać te wątpliwe.
Inwestowanie w technologie, których koszty rosną, a nie spadają to oczywiste marnowanie pieniędzy. Ogłoszony ostatnio przez poddany rekonstrukcji rząd plan nie robienia niczego poza wydawaniem pieniędzy unijnych i brak atrakcyjnego celu spowoduje niezdolność kraju do przeprowadzenia gruntownych zmian w energetyce, o rewolucji energetycznej na wzór Niemiec czy Danii nie mówiąc.
Faktów takich jak rozwój technologii czy światowe trendy gospodarcze żaden polityk nie zmieni (choć ww. Panowie - premierzy ewidentnie i usilnie próbują), ale mając niezwykle silną władzę może wykreować takie warunki, że wbrew logice gospodarowania krajowymi zasobami energetycznymi i podstawom ekonomii przez kolejne lata OZE nie będą dopuszczone do krajowego rynku. Rząd ma w ręku instrumenty odziaływania zarówno na opinię publiczną (np. mówiąc nieprawdę lub półprawdę, co przy słabej świadomości społecznej w zakresie OZE jest bardzo łatwe) i na inwestorów w energetyce. Jeżeli kolejne rządy trwałyby zwrócone w kierunku przeszłości i obywatele akceptowali wstecznictwo i oportunizm, czekanie na nadejście rynku na OZE w Polsce może się znacznie wydłużyć w stosunku do moich oczekiwań sprzed ćwierć wieku. Zdaje się, że osobisty cel musze przesunąć o parę dekad, ale jako uparty i praktykujący maratończyk dam radę :), bo cel jest tego wart.
Premier Tusk zapowiedział, że jako polityk jest też maratończykiem i jest gotów do następnej rundy (2014-2018) , i że chce przebiec prawdziwy maraton. Panie Premierze, życzę Panu oczywiście powodzenia w obu maratonach, ale przy takiej wizji energetyki szkoda Pańskiego wysiłku, bo pójdzie na marne. Wizja jaką Pan i rząd macie zasługuje nie na maraton ale raczej na człapanie w kondukcie pogrzebowym. Czy to, co obecnie proponuje się w zakresie OZE to jest wizja? Czy tak ma wyglądać pragmatyzm? Czy to co rząd robi w OZE ma porwać ludzi, wywołać efekt domina (reinwestycji) w gospodarce i zapewnić Panu sukces wyborczy i miejsce w historii? Maraton ma to do siebie, że wymaga systematycznego treningu i wytrwałości, a nie tylko zrywów raz na cztery lata, albo kiedy sponsor sypnie groszem. Po co się męczyć bieganiem maratonów jak się widzi tylko najbliższy punkt żywieniowy? Warto mierzyć dalej i wyżej, zwłaszcza w Nowy Rok.