Forum Obywatelskiego Rozwoju - FOR w swojej najnowszej publikacji wezwało rząd RP do zablokowania na
październikowym szczycie UE nowej polityki klimatycznej UE 2020-2030. Autorzy
publikacji stawiają tezę, że nową propozycje KE z celami redukcji emisji CO2
do 2030 roku (rok bazowy 1990) o 40% i wzrostu udziału energii z odnawialnych
źródeł energii (OZE) do 27% należy wręcz całkowicie odrzucić i nawołują aby zadania tego
dokonała Polska i kilka innych krajów UE, które zdaniem FOR przyłączą się do
polskiej krucjaty antyklimatycznej (Czechy, Węgry i Portugalia). Uzasadniają swoją
próbę dodatkowej mobilizacji rządu RP tym, że zdaniem FOR, proponowana przez KE
regulacja jest zła, bo zuboży firmy, zniekształci gospodarkę dotacjami i przez
to zaszkodzi rozwojowi gospodarczemu.
Sądziłem, że FOR zabierze głos wtedy gdy np. Sejm głosował
(niemalże jednomyślnie) nad nowelizacją przepisów o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego w latach 2008-2015, czyli nad udzieleniem dotacji na
odroczenie o dwa lata terminu spłaty zaległych zobowiązań pieniężnych Kompani
Węglowej wobec ZUS. W tę dziurę (kilkuset mln zł) bowiem
trafi prawdopodobnie część środków zabranych z OFE, o które FOR walczył wytrwale
i w sposób zarówno merytorycznie uzasadniony jak i umotywowany zasadami do
których odwołuje się twórca FOR – prof. Leszek Balcerowicz (wolności obywatelskie, wolny
rynek itp.). Zabranie głosu w sprawie kolejnej formy dotacji dla sektora węglowego wymagałoby w pójścia - w imię zasad - „pod prąd” (za nowelizacją przepisów
głosowali niemalże wszyscy posłowie), gdy tymczasem nawoływanie w Polsce do
blokowania polityki klimatycznej UE nie wymaga
żadnej odwagi ani już - co niestety staje się regułą - głębszych argumentów.
Chciałbym zwrócić
uwagę na podniesione przez FOR kwestie i podane przez zespół prof. Balcerowicza
uzasadnienie przyczyn sformułowania antyklimatycznej krucjaty. Uważam, że argumenty przytoczone na potwierdzenie zasadności tej
interwencji FOR nie dają podstaw do wzywania do aż tak radykalnych działań
rządu RP na szczycie UE, przede wszystkim od strony merytorycznej, ale także taktycznej (skuteczność podjęcia ew. działań). Problemem do dyskusji jest także fakt, że postulaty FOR nie są w pełni zgodne z ideą jakiej skądinąd dobrze służy i z usytuowaniem FOR na mapie myśli gospodarczej w Polsce.
W krytyce zasadności polityki klimatycznej FOR powołuje się
na jednego z nielicznych już naukowców i sceptyków tezy o antropologicznych przyczynach
zmian klimatu - prof. Roberta H. Essenhigh’a, który przez całe życie pracował dla sektora
węglowego (trudno o obiektywizm) i który nie prowadzi badań (trudno o wiedzę) i nawet nie publikuje od
5 lat. Jest w grupce marginesu (rzędu 1%) naukowców którzy dalej
nie uznają z zasady żadnych
najnowszych wyników badań
naukowych w obszarze zmian klimatu i nie przedstawiają żadnych nowych
argumentów naukowych, poza swoimi niezmiennymi przekonaniami. Drugie
przytoczone przez FOR źródło, które ma
potwierdzić rzekomy brak naukowego
uzasadnienia w naukach przyrodniczych zasadności działań dla ochrony klimatu
pochodzi z … 1973 roku. Szkoda, że FOR
stawia tezę, na której poparcie przytacza tak miałkie argumenty. Zwyczajnie takiemu
think-tank jak FOR
takich rzeczy nie wypada pisać.
W bliższych dla FOR kwestiach gospodarczych, przytoczone w
ww. stanowisku streszczenie dotychczasowych stanowisk KE i propozycji jako krzywdzących
takie kraje jak Polska jest bardzo
jednostronne. Nie uwzględnia np. faktu, że KE proponując w 2008 roku cele
klimatyczno-energetyczne na rok 2020 uwzględniała wysokość PKB krajów członkowskich UE i dodatków godziła się w tych
krajach na derogacje (odroczenia), dzięki czemu kraje te zarabiały dotychczas na nadwyżce uprawnień do emisji CO2. Także lista cytowanych przez FOR analiz krajowych (w tym
wpływowych grup lobbujących takie jak PKEE) jest wyjątkowo jednostronna i
skupia się tylko na kosztach (często wyolbrzymionych, bo takie łatwiej trafią
do mediów i do ucha decydentów) polityki energetycznej i klimatycznej UE. O
korzyściach społecznych i gospodarczych, nawet tak najprostszych do oszacowania jak tych wynikających z przyznanych
Polsce darmowych uprawnień do emisji - nb.
przeznaczonych de facto w Polsce na dofinansowanie sektora węglowego - w analizie FOR nie ma ani słowa.
W sprawie OZE, przestrzegając przed ich kosztami (mowa jest
tylko o inwestycyjnych, a nie o niskich kosztach eksploatacyjnych czy LCOE dla nowych źródeł), FOR był w stanie tylko napisać, że „Polska nie ma
warunków do rozwoju niektórych źródeł energii odnawialnej np. hydroelektrowni”,
nie podając, że akurat to źródło jest i tak w UE najdroższe inwestycyjnie i że
w Polsce mamy olbrzymie, niewykorzystane i niezwykle korzystnie
zdywersyfikowane wszystkie inne odnawialne zasoby energetycznie (energii
wiatru, słońca, geotermii i biomasy), co potwierdzają różne, przez FOR
przemilczane analizy, choćby ostatnie analizy IEO dla MRR. Nie oberwało się tylko celowi jaki KE proponuje dla efektywności energetycznej (-30%) i to mnie nawet dziwi, bo skoro FOR popiera efektywność i (krótkookresowo) niskie (zniechęcające dzisiaj do inwestycji) ceny energii to być może uważa wysokie dotacje w tej dziedzinie za uzasadnione?
Nawet jak nie zawsze się zgadzam z analizami FOR, to
niezwykle je cenię za krytycyzm, pilnowanie polityków i utrzymywanie racjonalnego
kierunku polityki gospodarczej państwa. Ale właśnie dlatego nie można przemilczeć niskiej jakości ostatniego stanowiska FOR. Dziwię się też, że tak łatwo
kwestie klimatyczne udało się FOR „zaszufladkować” politycznie, zapewne także z
przyczyn ideologicznych. Ale czy hasła wolnorynkowe muszą nieuchronnie prowadzić do nomen omen etatystycznej dla energetyki konkluzji? Wszak rozwój OZE to obszar innowacji i wypychania
państwa oraz zjawiska nieefektywności z
energetyki. To obszar gdzie jest duża przejrzystość kosztów o
którą FOR zabiega i w istocie tworzenie reguł gospodarowania w których nie ma przerzucania
ukrytych kosztów na „innych” (termin prof. Balcerowicza).
W naprawdę ciekawej (polecam), a dla FOR wręcz kultowej książce „Odkrywając wolność” prof. Balcerowicz we wstępie postawił pytanie jak
rygorystyczne mają być zakazy dotyczące ochrony środowiska (np. opłaty
ekologiczne), które ograniczają wolność działań mających skutki materialne. Ale
jednocześnie, krytykując pazerność państwa w gospodarce, dokonał wyboru do swojej
publikacji szeregu świetnych,
oryginalnych tekstów ekonomicznych (czasami wręcz ultraliberalnych autorów, np. Batistat, Korwin-Mikke), które kształtowały teorię neoliberalnej gospodarki
i które jednak wskazują na zasadność łączenia polityki pro-środowiskowej z
rynkiem, który trudno na gruncie tej teorii pogodzić np. z monopolami energetycznymi i nie kończącymi się subwencjami. Dla przykładu wystarczy
przywołać choćby umieszczony w książce Balcerowicza tekst Andreja Shlejfera,
który pisząc o postkomunistycznej Rosji zwraca np. uwagę na to, że
sfera władzy
państwowej żeruje na subsydiowaniu przez państwo nieefektywnych przedsiębiorstw
i jest nieporównywalnie lepiej zorganizowaną grupą interesów niż reszta
ludności (wydzierając pozostałym znaczne zasoby kosztem nieefektywności
gospodarczej)
Shlejfer pisze też o tym, że
przewaga własności prywatnej we
wszystkich dziedzinach gospodarki (bez wyłączenia energetyki, przyp. GW) polega
na zdolności do innowacji i redukcji kosztów (w mniejszym zakresie decyduje tu np.
możliwości wyboru konsumenckiego, która w energetyce nie jest też oczywista przyp. GW).
Cytując klasyka na poparcie tezy o tym jak marnym innowatorem jest państwo
przytacza anegdotę: "państwo może
wydrukować piękną edycje dzieł Szekspira, ale nie może spowodować ich
napisania".
Inny promowany w książce Balcerowicza
autor Vito Tanzi zauważa, że
w dłuższym
horyzoncie czasowym kraje które będą się opóźniać we wprowadzaniu innowacji
(w tym w energetyce opartej na węglu i w koncernach nastawionych niemalże wyłącznie
na doraźne utrzymanie klienta, przyp. GW.) zapłacą koszty o wiele wyższe od
tych które działają w sposób bardziej zdecydowany
Tanzi dodaje tamże, że
tworzone przez
państwo monopole w energetyce nie pozwoliły w wielu krajach na to aby sektor
prywatny zbudował skuteczne alternatywy, a (...) kampanie polityczne wspierane przez ludzi pracujących w administracji
państwowej i publicznych monopolach często skutecznie osłabiały dążenie do reform ograniczających rolę państwa
Czy tu FOR nie umie dostrzec
analogii do - co do zasady - będącego w rękach prywatnych sektora OZE (niestety,
w efekcie prowadzonej antyunijnej polityki w Polsce nawet OZE należą coraz bardziej do państwowych
koncernów) i całkowicie państwowego sektora węglowego oraz do sprzeczności w propagowanej przez siebie
idei i wymowie ostatniego stanowiska?
I jeszcze jeden przykład. Promowany przez prof. Balcerowicza słynny
ekonomista- libertarianin z Cato Institute - Tom Palmer rozprawiając się w tekście na gościnnych łamach książki „Odkrawając
wolność” z „dwudziestoma mitami na temat rynków” pisze:
trzeba pamiętać, że
prywatna własność i wymiana rynkowa nie są w stanie rozwiązać wszystkich
problemów, na przykład globalne ocieplenie czy redukcja warstwy ozonowej mogą
być zagrożeniem dla życia dla całej planecie (a gdyby tak było-GW) niebezpieczeństwu
mogłoby zaradzić tylko skoordynowane działania wielu państw (dodaje też, że na
rynkach można polegać tylko wtedy gdy dają efektywne i sprawiedliwe korzyści)
Czy
nie to właśnie - skoordynowane działanie na podstawie szeroko udokumentowanej wiedzy naukowej - proponuje UE w przypadku podjęcia dyskusji o zasadności
ustalenia celów klimatycznych na 2030 rok? Czy autorzy ostatniej interwencji
FOR nie czytali rozdziałów kluczowej książki wydanej przez swoją
organizację napisanych przez myślicieli-ekonomistów rekomendowanych przez założyciela FOR?
Profesor Balcerowicz i FOR są potrzebni Polsce do wyjścia ze
spirali zakłamania ekonomicznego, skrywanej nieefektywności, braku innowacyjności w energetyce,
a nie do politycznego wpisywania się w stadne, populistyczne gęganie. Potrzeba nam też tej miary
ekonomistów do prowadzenia solidnych analiz ekonomicznych w których nie będą
porównywanie ze sobą koszty energii LCOE ze zamortyzowanego, mającego policzone lata i zbudowanego za
państwowe pieniądze starego systemu energetycznego z kosztami energii z nowych źródeł budowanych
lub planowanych obecnie do budowy. Potrzebni są też do tego aby potwierdzić (tego faktu się nie da zaprzeczyć),
że polityka klimatyczna UE, w tym rozwój OZE prowadzi (wbrew sloganom) do obniżania cen hurtowych
energii elektrycznej na czym akurat przemysł - o którego kondycje słusznie zabiega FOR- zyskuje. Także do potwierdzenia tezy (ew. uzasadnionego zaalarmowania
decydentów), że kontynuując rozwój energetyki w obecnym starym stylu, bardziej
socjalistycznym czy euroazjatyckim niż europejskim, będziemy zmuszeni kupować nie tylko zielonych
technologie, które nie mogą się rozwinąć rynku i z nim nierozłącznie zawiązanych
innowacji, ale także tańszą (nawet bez opłat za CO2)
zieloną energię i że znaleźliśmy się na drodze do utraty nie tylko
konkurencyjności ale i wolności. Wydaje się, że w kontekście publikacji FOR obecnie znacznie
lepiej i szerzej rozumie powyższe wyzwania prof. Jerzy Hausner który w mądrym i niekoniunkturalnym wywiadzie dla Gazety Wyborczej pisze, że
zgubnie dla siebie staramy się konkurować za pomocą niskich kosztów (kontekst: niepewna, przejściowa, przemijająca w globalnej
gospodarce i złudna przewaga, kom. GW), a nie
nowych pomysłów
Tymczasem, aby wykorzystać
potencjał intelektualny polskich ekonomistów wyjść z błędnego koła zaściankowej
krajowej polityki energetycznej i klimatycznej potrzeba nam tak samo Hausnera
jak i Balcerowicza, i nakierowania ich myśli na rozwiązywane problemów trudnych, niekoniunkturalnych. Inaczej OZE, innowacje i ochrona środowiska pozostaną sierotami w coraz bardziej jednostronnej i brutalnej debacie gospodarczej.