sobota, grudnia 19, 2009

Kac po Kopenhadze: czy to się leczy?

W świetle dotychczasowych wypowiedzi różnych osób w mediach i przedstawicieli rządu można odnieść wrażenie że więcej niż połowa obywateli RP powinna dzisiaj szaleć ze szczęścia. Długi i meczący Szczyt Klimatyczny ONZ w Kopenhadze w zasadzie zakończył się fiaskiem, UE nie podniosła własnego celu redukcji emisji gazów cieplarnianych z 20% do 30%, a w zasadzie – po fiasku „Kopenhagi” można oczekiwać także „ odwrotowych dzialań" także w Brukseli, gdzie pewnie przeniesie się debata klimatyczna i gdzie trzeba będzie leczyć kaca moralnego. Nie można wykluczyć, że będzie to brutalne ”leczenie klinem”. Zgodnie z sugestiami naszych polityków tego formatu co prof. Buzek – np. wywiad dla Rzeczpospolitej - „Jak się nie dogadamy (w Kopenhadze) to powstaje pytanie, czy odejść od naszego pakietu klimatycznego, czy nie. Ja postuluję, żeby się nad tym zastanowić: albo trzymać się unijnych zobowiązań, albo jeszcze trochę złagodzić”….

Debata kopenhaska wyzwoliła demony niewiedzy (jakoś ciężko byłoby pisać – „ciemnoty”) i egoizmu branżowego i narodowego i dlatego po takim „sukcesie” pewnej (nie przeceniajac tez samej skali poparcia społecznego dla tego sukcesu) trudno się cieszyć nawet „zwycięzcom”, bo moralnie (pomijam skutki rzeczowe/materialne) wszyscy jesteśmy przegranymi. Egoizm i krótkowzroczność natury ludzkiej trzymają się dobrze, nie tylko -ale też -nad Wisłą. I czy to w ogóle się leczy i w jakich środowiskach to może być uleczalne ? Ważne aby to leczyć, bo temat zmian klimatycznych (tak jak i obecny kac morlany) nieprzeminie sam i niestety na dlugo pozostnie w orbicie zainteresowań calego swiata, dzieląc ludzi takze na madrych i glupich.

Może już parę przykładów demonów ujawnionych w ostatnich dniach debaty kopenhaskiej w mediach. Skoro zacząłem od Rzeczpospolitej, kilka przywołań z tego dziennika, który zresztą regularnie informował o Kopenhadze, ale też w dość specyficzny sposób dobierał komentarze lub artykuły mające związek z tematem. Przywołam parę tekstów aby zilustrować miałkość, ale też egoizmy partyjne czy branżowe wspierane wielce wątpliwej jakości argumentami. Zostawię na chwilę :) w spokoju rząd, którym się zajmowałem w poprzednim wpisie i który mam nadzieję, ma choćby małego kaca po tym, jak nie zrozumiał o co w tym do końca chodzi i jak nie wyczuł że z pewnością spora cześć obywateli chce być mimo wszystko „w porządku” wobec innych. Podam dla równowagi inny przykład z gatunku egoizmu partyjnego po stronie obecnej opozycji parlamentarnej, która teoretycznie powinna wywierać na rząd presję w kierunku mniej egoistycznych zachowań, w szczególności dbać o promowanie zasad chrześcijańskich. Zacznę może nazbyt koniunkturalnie od odwołania do znanego już noworocznego ekologicznego orędzia Benedykta XVI, w którym pisze: „ Czy możemy patrzeć obojętnie na problemy związane z takimi zjawiskami, jak: zmiany klimatyczne, pustynnienie, degradacja i utrata produktywności rozległych obszarów rolnych, zanikanie różnorodności biologicznej, wzrost katastrof naturalnych, deforestacja regionów równikowych i tropikalnych? Czy możemy zapomnieć o rosnącym zjawisku, jakim są tzw. uchodźcy ekologiczni - osoby, które ze względu na zniszczenie środowiska muszą je opuścić?". Wedle Papieża "każda decyzja ekonomiczna ma konsekwencje o charakterze moralnym - musi również bardziej szanować środowisko", a rządy poszczególnych państw powinny przeciwstawiać się "wykorzystywaniu środowiska w sposób, który jest dla niego szkodliwy”. Pomimo jasnego stanowiska Kosciola, prominentny członek PiS, były minister środowiska i w swoim czasie szef Konwencji Klimatycznej (!), prof. Jan Szyszko mówi że … „Klimat się zmienia bez człowieka”. Roszczeniowość w wypowiedzi Pana Ministra wobec środowiska - abyśmy jego kosztem mogli się "rozwijać" - też kosztem innych i na krótką metę, oczywiście - przekracza moim zdaniem przyjęte standardy w krajach cywilizowanych i przesiąkniętych duchem chrześcijaństwa. Jest to zgodne z rozpoznanym przez PIS (czy dobrze?) stanem świadomości elektoratu, nawet jak trudno to pogodzić z domaganiem się ze strony srrodowisk wspierających PiS dużych kwot od podatnikow (takze z UE) na geotermię. „Kali mieć, Kali chcieć”... Tu zamiast leczenia dobre skutki moze tez przyniesc edukacja.

Jeżeli chodzi o interesy branżowe to zwrócił moją uwagę artykuł pod tytułem „Ochrona przyrody źle wpływa na wycenę energetyki” . Chodzi tu de facto o "ochrone klimatu..." a dokladnie o prywatyzację i wartość giełdową naszych „championów” energetycznych. Nie chodzi tu bynajmniej o odpowiednią do wartości wycenę energetyki zielonej, naszych odnawialnych zasobów energetycznych i innych wielkich atutów - aktywów, jakie w tym zakresie mamy. Chodzi o korporacyjny i wybitnie krótkookresowy efekt i przerzucenie kosztów i ryzyka na społeczeństwo. Biorąc pod uwagę tylko te wewntrzkrajowe (wszak w świetle sukcesu „kopenhaskiego” innymi się nie interesujemy), do kosztów zaliczyć tu trzeba przyszłych odbiorców energii i udziałowców (tworzona jest spirala kredytow - bańka zadłużenia „emisyjności”) ale też mieszkańców naszego kraju żyjących ciągle w wielu strefach w których jakość powietrza stanowi zagrożenia dla ich zdrowia, tylko dlatego, że ... nie mogą oni jeszcze skorzystać z pelnej ochrony prawnej UE. Np., na prośbę rządu RP dyrektywa w sprawie jakości powietrza z 2008 r. (tzw. CAFE) umożliwiła Polsce przedłużenie okresu dostosowania do normy w zakresie pylu PM10) i do normy w zakresie NO2 i benzenu (najpóźniej do 2015 r.), pod określonymi warunkami. Komisja Europejska, zdaniem Prof. Szyszko działająca zdaniem wiekszosci politykow zazwyczaj wbrew interesom naszego narodu (tak jakby zasmrodzony naród nie chcial mieć czystego powietrza), podjęła właśnie decyzje dotycząca łącznie 97 stref lub aglomeracji w odniesieniu takze do Polski o przedłużenie terminów dostosowania do unijnych przepisów w tej dziedzinie. W decyzjach Komisji zatwierdzono przedłużenie terminów w odniesieniu do PM10 w pięciu strefach, w których dokonuje się oceny jakości powietrza w Polsce i odrzucono wszystkie pozostałe wnioski. Na chwilę (ale tylko na chwilę :) przyjmijmy ze antropogenicznego globalnego ocieplenia nie ma, ale też widać że mała grupa intresariuszy przerzuca ukryte koszty (leczenia naszych rodaków, utraty statystycznej kilku lat życia, zakwaszenia lasów, gleb itd.) na innych. Ten sam mechanizm dotyczyłby np. wylewania fekaliów i wyrzucania odpadów stałych z naszego gospodarstwa na posesję sąsiada. Faktem jest, że koszty po naszej stronie byłyby znacznie niższe niż regularne płacenie za utylizację odpadów, czasami tylko przy niekorzystnych wiatrach trochę by się nam oberwało rykoszetem (po 10 latach takich praktyk nie dało by się pewnie żyć, ale wtedy byśmy się starali gdzieś przeprowadzić). Analogia jest mało wyszukana, ale jak inaczej można walczyć z postawami egoistycznymi w sytuacjach gdzie egoizm przynosi wymierne ale tylko dla pewnej grupy i krótkotrwale zyski ? Sadze że tu edukacja nie pomoze, tu trzeba przebudowy podstaw spolecznych rozwoju przemyslu i ponownego okreslenia jego miejsca na wolnym, liberalnym rynku.

Polityczne i branżowe egoizmy i partykularyzmy, w tym praktyki monopolistyczne przerzucanie kosztów na innych i czerpania watpliwych moralnie zyskow powinny w szczególności być napiętnowane przez liberałów do których należy większość przedstawicieli biznesu. Trudno obecnie tego wymagać od tradycyjnych monopoli energetycznych, nie widać też cienia zrozumienia dla sytuacji wśród (liberalnych) ekpsertow i publicystów gospodarczych. Ale w związku z 20-leciem ogłoszenia pakietu reform „Balcerowicza” z ciekawością przejrzałem cykl ciekawych artykułów na ten temat, tym razem w Wyborczej, oraz wywiad z samych głównym bohaterem tamtych czasów – prof. Leszkiem Balcerowiczem, zwracając uwagę na te z jego tez które mają lub mogłyby mieć związek z polityką klimatyczną. Balcerowicz, jako sztandarowy reformator, który ze swoją reformą, prawie jak Al Gore z „niewygodną prawdą”, pojawił się w sytuacji zagrożenia, mówi teraz o taktyce dzialań: „Stopniowe albo fragmentaryczne zmiany nic by nie dały m.in. dlatego, że nie przełamałyby inercji starego systemu. Ludzie szybciej zmieniają swoje postawy, jeśli zderzą się ze zmianami, które uznają za nieodwracalne - "podoba mi się czy nie - muszę się dostosować". Gdyby reforma pełzała, ludzie machnęliby ręką: "co się będę zmieniał, jakoś przeżyję". To moim zdaniem pasuję także do kontekstu, jak dotychczas, nieskutecznych zmagań klimatycznych, gdzie chodzi o masę krytyczną i wnioski z tak sformułowanej tezy mogłyby by być uzasadnieniem do wsparcia dążeń na rzecz uwzględnienia kosztów klimatycznych w biznesie. Dalej mówi: „w polityce jest zawsze trochę demagogów grających na emocjach ludzi niezorientowanych. Rzucają nośne hasła, że to się sprzeda za tanio, tamto to nasze srebra rodowe, albo coś jest "strategiczne". Co to w ogóle znaczy? Dlaczego miedź czy węgiel mają być "strategiczne"? Są etatystyczne przesądy rodem z Ameryki Łacińskiej, albo też tu chodzi o polityczne interesy - o poparcie związków zawodowych, o możliwość obsadzania stanowisk swoimi kolegami i stronnikami”. Dodaje, że powinniśmy: mobilizować się nie tylko przed wyborami, ale i pomiędzy. A poza tym trzeba to robić w zorganizowany sposób...." i podaje przyklad założonego przez siebie w 2007 r. Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR).

Cenię odwagę i niezaleznosć myslenia Balcerowicza, na odnawialnym przywolywane byly parę razy niekótore jego wypowiedzi (czekam jak po 20 latach zaproponuje cos bardziej dostosowanego do obecnych wyzwań). Zerknąłem co też "jego" Forum pisze w sprawie zmian klimatycznych i polityki ochrony środowiska, aby przyjrzeć się czy jego podejście do gospodarki może stanowić punkt wyjścia do popatrzenia na zapobieganie emisjom zanieczyszczeń i zmianom klimatycznym jako słuszną społecznie i gospodarczo inwestycję. W dziale FOR „Pogromca mitów” przeczytałem jak FOR "rozprawia się" z mitem o „wpływie wzrosty gospodarczego na ochronę środowiska”. Wnioski ze zmagania się FOR z mitem są takie: „Państwo może korzystnie oddziaływać na środowisko naturalne prowadząc odpowiednie działania, takie jak stosowanie podatków od zanieczyszczeń (n.b. nawet się ucieszyłem ze nie znalazłem tu w pozytywnym kontekście przedstawionego handlu emisjami - kom. odnawialnego), promowanie rozwoju świadomości ekologicznej czy ochronę prawa własności do zasobów. Państwo może też powstrzymać się od stosowania niekorzystnych dla środowiska środków, takich jak wypaczające rynek subsydia lub różnego rodzaju bariery zniechęcające do rozwoju nowych technologii”.
To pozytywne i choć generalnie z wywodu pachnie że najpierw musimy nasmrodzić aby potem posprzątać (lub aby inni to musieli robić) ale być może niektórzy liberałowie już uznali, że wystarczająco dużo nasmrodziliśmy i też mają kaca?

Źle to świadczy o naszym stanie świadomości, jeżeli w Polsce, pośród rożnych środowisk, szukam wsparcie dla odpowiedzialnej polityki klimatycznej w Balcerowiczu, ale może w celu przekonania środowisk gospodarczych (moze tych mniej zatwardziałych) tak trzeba? Sądzę, że emisja w skali globu dziesiątków miliardów ton CO2 i setek milionów ton w skali naszego kraju, nie ujętej w kosztach księgowych, jest nie tylko nie do zaakceptowania przez środowisko naturalne, ale też przez naszą gospodarkę i zwykle poczucie przyzwoitości.
Jeżeli nie działają argumenty moralne (a odpowiedzialny biznes jest jedynie chwytem marketingowym), to teraz ja dodam - cyniczne (!), że powinnyśmy to zrobić także dla zdrowia i konkurencyjności naszej gospodarki, bo zostaniemy w tyle tak, jak przywoływane przez Balcerowicza Ukraina, Białoruś czy nawet Rumunia i Bułgaria, które 20 lat temu uznały że świat się nie zmieni, że nie będą ponosić kosztów i "pełzając zamiast biec" pozostały na długo skansenem. Czy w sprawach ochrony klimatu i nieuchronnej potrzeby budowy gospodarki niskowęglowej dalej będziemy rżnąć głupa i dziada, i być przy okazji rozbójnikiem klimatycznym i chamem ryzykującym odrzucenie ze strony innych. Czy też stając się o wiele bardziej niż dotychczas wrażliwymi na innych, sami damy sobie szanse na to aby stać się o wiele bogatszymi? Jak już inaczej nie można, bądźmy zatem nawet egoistami, byle nie głupcami.

Brak komentarzy: