czwartek, lutego 28, 2019

Zwrot rządu w kwestii OZE


Niemal dokładnie w  4 lata od uchwalania ustawy o OZE (22 lutego 2015 r.) pojawiły się jednocześnie dwie naprawdę pozytywne inicjatywy legislacyjne, zwiastujące po raz pierwszy zmianę polityki wobec OZE na lepszą, nareszcie!

W zasadzie każda zmiana prawa od 4 lat powiększała chaos na rynku energii i pogarszała sytuacje inwestorów w OZE. Ten „dorobek” podsumował raport NIK „Rozwój sektora odnawialnych źródeł energii”. NIK stwierdził, że w wyniku ryzyka niezrealizowania do 2020r. obowiązkowego minimalnego udziału energii z OZE w całkowitym zużyciu energii brutto na poziomie 15%, Polska stanie przed koniecznością dokonania statystycznego transferu energii z OZE z państw członkowskich UE dysponujących nadwyżką tej energii, a koszty tego transferu mogą wynieść nawet 8 mld zł. Choć koszy te są zaniżone, to niezwykle krytyczny wobec Ministerstwa Energii (ME) raport NIK stał się przełomem.

Polityczne otwarcie do zmiany polityki wyszło od Premiera, który zarządzeniem z 6 lutego powołał  Międzyresortowy Zespołu ds. Ułatwienia Inwestycji w Prosumenckie Instalacje OZE Elektrycznej, na czele którego stanęła Minister Jadwiga Emilewicz (MPiT).  

28-go  lutego ME przekazało do konsultacji projekt nowelizacji ustawy o OZE, który po raz pierwszy ma zdecydowanie więcej zalet niż wad. Dwie zasadnicze wady lub ryzyka trzeba jednak podkreślić. Są to: kolejne majstrowanie przy opłacie zastępczej i doraźne sterowaniem wysokością obowiązku zakupu energii z OZE (ustalających ceny zielonych certyfikatów) oraz otwarcie możliwości ustalenia przez ME obowiązku dostarczania energii z aukcji w okresie krótszym niż 15 lat (stąd tylko krok do otwarcia możliwości współspalania biomasy z węglem na olbrzymia skalę, co tylko oddaliłoby Polski do realizacji celów OZE, zabierając biomasę z ciepłownictwa). Ale całość propozycji ME wreszcie można ocenić pozytywnie. Planowany  przyrost mocy OZE po ubiegłorocznej i planowanej na ten rok  aukcji brzmi imponująco – zwiastuje wzrost generacji energii elektrycznej z OZE z dotychczasowych 21TWh/rok do 35 TWh/rok, co ma być efektem nowych 14 GW zielonych mocy (tabela z OSR projektu ustawy):
To czego ME nie może nadrobić to straconego czasu. W uzasadnieniu ME pisze, że nowe 14 GW mocy "pozwoli na >>zabezpieczenie jeszcze w 2019 roku<<, docelowej sumarycznej produkcji rocznej na poziomie 35 TWh, co (…)  daje udział OZE na poziomie 19,23%, wobec wymaganego poziomu 19,1%". Tu jednak tkwi poważne niedopowiedzenie. Otóż owe „zabezpieczanie”, przy aukcji ogłoszonej w czerwcu br., może doprowadzić do wskazanych poziomów, ale dopiero w latach 2022-2023, gdyż nie ma tylu gotowych do szybkiej projektów aby wytworzyły energie z OZE w 2020 roku, ani takich zdolności wykonawczych, aby systemem aukcyjnym "juæ w 2020 r. wypełnić zobowiązania  choćby w zakresie energii elektrycznej z OZE (nie mówiąc o poważniejszych zobowiązaniach i zaległościach jeśli chodzi o ciepło z OZE i napędy z OZE w transporcie, co do których ME się nie wypowiedziało).

W tym kontekście wiarygodniej wypowiada się MPIT, które w kontekście realizacji przez Polskę zobowiązań międzynarodowych, walki z podwyżkami prądu i niską emisją rozważa wsparcie dla energetyki prosumenckiej o najkrótszych cyklach inwestycyjnych, w tym zwłaszcza inwestycji realizowanych przez MŚP.  Instytut Energetyki Odnawialnej (IEO) na zlecenie MPiT pojął się zadania opracowania scenariusz ograniczania kosztów transferu statystycznego w efekcie alternatywnej alokacji środków na inwestycje OZE. Poza wsparciem dla prosumentów, analizowana jest możliwość zorganizowania aukcji interwencyjnej i dodatkowych zachęt dla tych inwestorów, którzy zdąża z wytworzeniem energii w 2020 roku. Zachęcam inwestorów do wypełnienia kwestionariusza - link do strony IEO -  dot. istniejącego i możliwego do szybkiego uruchomienia krajowego potencjału inwestycyjnego OZE.

Działania Międzyresortowego Zespołu i MPiT są niezbędnym uzupełnieniem propozycji ME, która przyszła o trzy lata za późno, nie odnosi się do całego sektora OZE, nie jest oparta na pogłębionej analizie możliwości inwestycyjnych, produkcyjnych i instalacyjnych, i niestety - wychodzi z resortu o nadszarpniętej wiarygodności. Tylko wspólne i skoordynowane przez  Premiera działania MPiT i ME  stwarzają  jednak unikalną szanse na odbudowę zaufania sektora energetyki odnawialnej, inwestorów i banków do całego rządu, jeśli chodzi o politykę gospodarczą. To co rząd wiosną tego roku zdoła zrobić  w sprawie OZE może być dla przyszłości i konkurencyjności kraju, i dobrobytu jego mieszkańców o wiele ważniejsze niż złożone tydzień temu pięć słynnych już deklaracji wyborczych o charakterze socjalnym.

niedziela, lutego 17, 2019

Czas działa na korzyść OZE, a zwłaszcza fotowoltaiki, na niekorzyść polityków działa dualizm w komunikacji nt. OZE


Specjaliści od zarządzania i komunikacji w sprawach ważnych, trudnych i kontrowersyjnych radzą odczekanie z reakcją. Taka strategia będzie działała na naszą korzyść, a dodatkowo da czas na przemyślenie sprawy i przynajmniej częściowe zweryfikowanie własnych tez. „Parcie na szkło polityków”, zwłaszcza w roku wyborczym, pozbawia ich takiej możliwości, podobnie jak goniących za sensacyjnym newsem mediów. Branżowy, ale prestiżowy miesięcznik pv magazine odczekał z szybką oceną grudniowej konferencji klimatycznej COP-24 w Katowicach.  Może właśnie dlatego warto zapoznać się z artykułem leadem, który dopiero w tym tygodniu, 2 miesiące po COP-24, przedstawił swoim czytelnikom.

Prawdą jest, że COP-24 przyniósł nieco inne efekty niż zakładali organizatorzy i rząd (promocja „czystego” węgla) i sponsorzy (państwowe firmy energetyczne, korzystające z węgla). Konferencja katowicka przyniosła pewne pozytywne efekty w wymiarze globalnym i wzrost świadomości klimatycznej polskiego społeczeństwa. Oczywiście przyniosła też doraźne  korzyści polityczne, ale niestety kosztem energetyki. Bardzo sugestywnie te krajowe dylematy, które niechcący ujawnił COP-24, podsumował red. Wojciech Jakubik w Biznes Alert tekstem „Strategia energetyczna klęka przed polityką

Chęć „politycznego” (wyborczego) wygrania COP-24 spowodowała, że media koncentrowały się na wypowiedziach krajowych polityków (nawet tych nieszczególnie mądrych)  i nagłaśniane były przede wszystkim wydarzenia z ich udziałem. Bezpośrednio po COP-24 opisywałem przykładową, wartościową i obiektywną  konferencję w ramach COP-24 zorganizowaną przez  Polską Izbę Ekologii – „Po węglowym COP24 w Katowicach - co z działaniami na rzecz energetyki odnawialnej?”, ale  media tzw. głównego nurtu były zajęte zgoła czymś innym.
pv mgazine odczekał i dopiero teraz przypominał niezwykle ważny panel „EU Energy Day at Katowice COP-24” zorganizowany w imieniu całej UE przez Komisję Europejską, który media krajowe także zmarginalizowały.  W artykule PV’s Polish cold turkey  , który przetłumaczyć można jako (pewnie można znacznie gorzej) „Zapowiedź przełomu na światowym rynku PV – nieoczekiwany optymizm w branży”, z podtyłem  „O czym polskie media po Katowicach nie pisały”. pv magazine nie tylko wyraził zdziwienie, że pomimo tego, że światowy sektor fotowoltaiki od czasu Szczytu Ziemi w Rio (sprzed trzech dekad) dokonał niezwykłych postępów, to ten niekwestionowany sukces światowej polityki klimatycznej w rozwoju nowych technologii (poza ww. „Dniem UE”) był praktycznie nieobecny na katowickim szczycie ONZ. Wypowiadający się ekspert przyznaje, że taki szczyt może skupiać się na jednym źródle energii a raczej na roli wszystkich OZE w ochronie klimatu, ale fakt niedoceniania najbardziej efektywnych technologii pro-klimatycznych jest znamienny.

Miesięcznik pisze że to Al Gore (przemawiając daleko od eksponowanych na wejściu „pawilonów >>czystego węgla<< i gazu ziemnego w kraju goszczącym” ) przyciągnął w Katowicach tłumy, mówiąc o postępach dokonanych właśnie przez technologię fotowoltaiczną. pv magazine zwracając  uwagę na przemilczane w Polsce panele zorganizowane przez KE, przytacza wypowiedź Dirka Vansintjana – prezesa Europejskiego Stowarzyszenia Spółdzielni (wspólnot) Energii Odnawialnej, organizacji która myśli szerzej niż w kategoriach „jednej technologii” i wpisuje się w pełni w nową dyrektywę o OZE (RED II) promującą „energy communites”, którą w ub. roku zaakceptował także polski rząd. Jej szef  podsumowując debatę katowicką stwierdził, że fotowoltaika otworzy drogę do szerokiej transformacji energetycznej, włączającej całe społeczeństwa i takiej, której się już nie da zatrzymać (dokładnie określił ją jako „gateway drug” -  substancja, która nawet jak sama w sobie nie uzależnia, ale prowadzi do wytworzenia pewnych nawyków, które potem mogą doprowadzić do uzależnień i sięgnięcia po silniejsze substancje uzależniające; np.  marihuana może być gateway drug dla twardych narkotyków). Jego zdaniem technologia PV jest już na tyle atrakcyjna, że niedługo świat się bez niej nie będzie mógł obejść. Uzależnienie od węgla nie jest już narkotyczne, mobilizujące, jest tylko szkodliwym dla zdrowia rytuałem.

To nie kto inny jak Barack Obama, kończąc swoją posługę prezydencką napisał w tygodniku „Science” artykuł „The irreversible momentum of clean energy”, podsumowujący 8-letnie działania jego administracji na rzecz energetyki odnawialnej, a skutki inkubacji technologii energetyki wiatrowej i słonecznej nazywając nieodwracalnymi. I to nie kto inny jak polski Minister Energii zaproponował miesiąc później  projekt Krajowego planu na rzecz energii i klimatu (KPEiK) do 2040 roku, w którym zaplanował spektakularny wzrost mocy fotowoltaicznych – rys.

Powstaje pytanie dlaczego mając sensowe plany, wpisujące się w światową politykę klimatyczną, rząd RP na COP-24 mówił zasadniczo tylko  o „czystym węglu”, którego moce, w tym do 2040 roku w KPEiK spadają trzykrotnie i dlaczego nie zaprosił na swoje stanowisko firm fotowoltaicznych (tak jak to miało miejsce już na COP-14 w Poznaniu)?

Redaktor Sawicki z Biznes Alert twierdził, że różne [od rzeczywistości?] postrzeganie i komunikowanie ws. węgla rodzi pytania o skoordynowanie polskiego stanowiska na szczyt oraz wewnętrzną rywalizację polityczną w  obozie rządzącym, ze szkodą dla polskiej strategii energetycznej omawianej na COP 24.

Redaktor Karolina Baca-Pogorzelska (DGP)  stawia tezę, że powołany przez Premiera Morawieckiego  kilka dni temu „Międzyresortowy zespół do spraw energetyki prosumenckiej” z minister technologii i przedsiębiorczości Jadwigą Emilewicz na czele oznacza przełom w tej rywalizacji. Dodaje, że nikt nie wyobraża sobie, że minister Tchórzewski powie, że zarżnięcie wiatraków [czy dotychczasowe marginalizowanie roli  fotowoltaiki] było błędem. Raczej powie jak ostatnio, że było realizacją obietnicy wyborczych przez PiS i dualizm energetyczny (przynajmniej w warstwie komunikacyjnej) będzie się pogłębiał.

Niestety głoszenie przez resort energii innej polityki na zewnątrz i innej na potrzeby kraju (i jeszcze innej dla różnych grup wyborców; wszak Polacy w znacznie większym odsetku popierają  energetykę wiatrową i słoneczną -80-90% niż np. węglową czy atomową – 50%) niczym dobrym się nie skończy ani dla polityków, ani dla energetyki, ani dla przedsiębiorców. Zdezorientowani gracze rynkowi, ale też zwykli prosumenci będą dalej czekać na ostateczne rozstrzygnięcie, a polska energetyka z każdym dniem będzie tracić rynek i swoją wartość rynkową.

Nie czeka tylko zagranica i to nie tylko kraje UE, Azji (lider w fotowoltaice) czy USA, gdzie też wbrew deklaracjom Donalda Trumpa (który w swoich nieodpowiedzialnych obietnicach oszukał wyborców nieświadomych blefu lub ignorancji)  kopalnie węgla są  zamykane (bankrutują) , a najszybciej rozwijają się energetyka słoneczna i wiatrowa (polecam dane EIA i komentarz Patrycji Rapackiej). W fotowoltaice dawno przegoniła nas Ukraina, która od 2016 roku dla instalacji prosumenckich wprowadziła taryfy gwarantowane w wysokości ok. 0,16 Euro/kWh (początkowe stawki nawet wyższe niż uchwalone przez sejm w 2015 roku, z których polski rząd w 2016 roku zrezygnował i wprowadził pozorne wsparcie) i śmiało rozwija duże instalacje w systemie aukcyjnym. Przykre jest też to, że wkrótce także Rosja będzie silniej promować fotowoltaikę niż Polska. Rosyjska Duma zatwierdzała system rozliczeń netto dla prosumentów korzystających z instalacji fotowoltaicznych o mocy do 15 kW, ze sprzedażą energii do sieci po cenie rynkowej (pomimo niższych cen w Rosji jest to bardziej uczciwe niż obecne polskie rozwiązania). Nawet takie kraje, mając widome interesy w energetyce paliw kopalnych, nie mataczą w sprawie OZE i komunikują z dumą jak sprawy się mają.

W sprawach klimatycznych i energetycznych nie mamy czasu na dualizm zarówno w polityce wewnętrznej (rolnikom biogazownie, przedsiębiorcom PV, górnikom "Ostrołęka, a w praktyce jedynie rynek mocy i derogacje na podtrzymanie status quo) jak i zewnętrznej (atom na uspokojenie obaw o realizację polityki klimatycznej, na zewnątrz "czysty węgiel", a na użytek wewnętrzny "węgiel" itd.). Wzrost roli Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii w promocji na forum rządowym energetyki prosumenckiej to szansa dla fotowoltaiki oraz szansa większą zgodności słów i czynów, przynajmniej w sprawach dotyczących tej branży OZE, ale to za mało, aby odbudować wiarygodność Polski w polityce energetycznej.