niedziela, października 27, 2013

Aukcje na energię z OZE - unikalny przykład gorliwości rządu we wdrażaniu prawa UE w obszarze środowiska i klimatu, niezrozumienie czy blef?

Zadziwiające jak szybko, po prezentacji  we wrześniu przez rząd tej koncepcji  wsparcia OZE weszliśmy w dyskusje  jak mają wyglądać aukcje na energię z OZE, nie pytając dlaczego akurat aukcje, tu i teraz.  Tzn. w kraju wychodzącym dopiero z trudem  - w sensie zielonej  energii  i nowoczesnej energetyki – nie przymierzając z epoki kamienia łupanego. W kraju który wdrażając poprzednią dyrektywę UE o promocji OZE nie stworzył zdywersyfikowanego rynku OZE i zamknął drogę do rynku wielu w innych krajach tanim technologiom, które do aukcji nie będą w stanie stanąć?  Aukcje mogą być ew. zwieńczeniem dzieła, "dobiciem"  do celu, ale nie jego początkiem - kontynuuję tym samym  poprzedni  wątek
Niedopowiedzenia czy świadome przemilczenia rządu w tym zakresie nie służą przejrzystości i jakości aktualnych prac nad projektem ustawy o OZE. Tych niedopowiedzeń jest wiele. Dotyczą one w szczególności celu i przebiegu prac nad projektem regulacji w okresie od marca do września br. Wtedy zabrakło nie tylko przejrzystości, ale wiele wskazuje że też porządnej diagnozy i być może także wiedzy, wyobraźni  i dobrej woli autentycznego rozpoznania i dopiero potem rozwiązania problemu.  Czy rzeczywiście ktoś uwierzył, że nie trzeba ciężkiej pracy przygotowawczej i pokory wobec problemu, bo od razu wie lepiej?

Oficjalna teza jest taka, że nowa, zaskakująca  propozycja legislacyjna to proste następstwo refleksu, przezorności, planowania i wręcz przejaw krajowego kunsztu w zakresie podejścia do "rynkowego" wdrażania prawa UE. Na dzisiaj bardzo trudno jest to potwierdzić. Pierwsza z tez przeciwnych mówi o tym, że kilku wielkim korporacjom nie podobał się projekt ustawy OZE. Zamówiły u osób którym nie są bliskie problemy  OZE opracowanie, które wesprze  zainicjowanie regulacji  korzystnej dla nich. W efekcie  taki pomysł pod sztandarami tworzenia (pozornego) rynku i wątpliwej liberalizacji oraz pozornych oszczędności został podrzucony do Kancelarii Prezesa Rady  Ministrów (KPRM), która niezbyt świadoma powagi  zadania ale przekonana do jakiejś swojej szerszej idei, podjęła się „uzdrowienia” chorej sytuacji w sektorze OZE. Przy obecnym stanie rozwoju ryku OZE w Polsce aukcje rzeczywiście mogą „wyleczyć” sektor OZE, ale z konkurencji i po szybkim "oczyszczeniu" przedpola z mniejszych podmiotów oddać go niemalże w całości  w ręce korporacji. Druga teza mówi o tym że do KPRM dotarła informacja że Komisja Europejska (KE) pracuje nad nowymi wytycznymi dotyczącymi pomocy środowiskowej i energetycznej na lata 2014-2020 („Nowe Wytyczne Środowiskowe”- NWŚ), gdzie w pierwszej wersji  dokumentu pojawiły się aukcje jako jeden z preferowanych systemów wsparcia OZE. Jest jeszcze teza o blefie polegającym na znalezieniu przez rząd pretekstu (np. obserwowanie wyników pojedynczych aukcji dla wybranych technologii OZE na Dalekim Wschodzie, Afryce i Ameryce Łacińskiej jako "taniego" modelu dla Polski)  do przerwania prac nad poprzednią wersją ustawy o OZE, aby spowolnić rozwój OZE (do tego biurokratyczny system aukcyjny się nadaje) i przenoszone w taryfy koszty w okresie najbliższych 2 latach, tzn. do wyborów. Wtedy zostałoby po staremu, tzn. zarabialiby ci co dotychczas (dosłownie „garstka” podmiotów czerpiąca garściami z systemu wparcia), a płaciła cała reszta. Tak odczuwana niesprawiedliwość jeszcze bardziej zdyskredytuje branżę w oczach społeczeństwa, która bez poparcia społecznego nie będzie mogła się rozwijać także w dalszej perspektywie. 
Brak odpowiedzi na pytanie "dlaczego aukcje" nie służy konstruktywnej debacie i odpowiedzialnej krytyce.

Nie warto teraz zanurzać się w spiskowych teoriach (to zadanie dla NIK i ew. innych państwowych służb o znanych trzyliterowych skrótach). Oczywistym wydaje się tylko, że w tej sytuacji potrzeba  poszerzenia perspektywy, a złożoność i waga problemu (wszak chodzi też o duże pieniądze) oraz dynamika zmian otoczenia uzasadniałyby na okoliczność diagnozy, monitorowania i korekt w systemie wsparcia OZE powołanie np. stałej rady lub interdyscyplinarnego zespołu ds. aktualizacji kosztów OZE i weryfikacji niezbędnego poziomu wsparcia.  
Wobec braku pełnej informacji o kulisach i przesłankach prac rządowych można skupić się jedynie  społecznej ocenie jakości  i wyników prac, ale ze znacznie szerszej perspektywy. 
Z pewnością wcześniej warto przyjrzeć się znacznie bardziej przejrzystym, choć nie mniej kontrowersyjnym pracom UE nad NWŚ oraz ew. uznaniem systemu aukcyjnego, który może się okazać jednym z preferowanych systemów wsparcia OZE po 2014, roku jako ważnym czynniku, który powinien być brany pod uwagę i twórczo wykorzystany w polskich regulacjach rynku energii (nie tylko rynku OZE).
Dążenie do np. do ujednolicenia (harmonizacji)  polityk oraz systemów wsparcia OZE w UE jest  dobrym założeniem (być może podobnie jak systemy aukcyjne). Ale jednocześnie jest możliwym do wprowadzenia tylko wtedy gdy państwa członkowskie dobrze odrabiały swoje lekcje od 2001 roku (przyjcie pierwszej dyrektywy  2001/77 o promocji OZE) i mają swoje sektory OZE na podobnym etapie rozwoju i komercjalizacji rynków zielonej energii.

Wróćmy zatem do krótkiej historii idei aukcjoningu w promocji OZE i jej przedziwnej i błyskawicznej kariery w Polsce
W ub. roku Dyrektoriat ds. Konkurencyjność  ( DG Comp.) zaczął prace nad NWŚ. Jak zwykle pierwszym etapem  były  konsultacje z państwami członkowskimi. Przesłany do KE w październiku 2012 przez UOKiK dokument , jeśli chodzi o OZE, w zasadzie dobrze opisał sytuacje w Polskę, poza jednym elementem. Odpowiadając na pytanie dot. p. 109C obecnych „wytycznych” UE - czy  biomasa w Polsce rzeczywiście potrzebuje wsparcia  – przemilczał pomoc dla współspalania, a odniósł się tylko do „drogich” instalacji dedykowanych które zdaniem urzędu wymagają wysokiego wsparcia. 
W ramach dalszych konsultacji w pierwszej połowie 2013 roku, Polskę dalej reprezentował UOKIK, a spośród uczestników rynku Polski Komitet Energii Elektrycznej (PKEE) czyli w praktyce państwowe koncerny energetyczne. Źle się stało, ze w konsultacjach nie wzięły udziału organizacje OZE, ale źle się stało że nie zostały powiadomione.
Opinia OUKIK z kwietnia 2013roku ma już wyraźnie  wskazuje na olbrzymią ewolucje poglądów rządu na pomoc publiczną w energetyce i OZE.  Rząd (UOKiK uzgadniał ten dokument) w zasadzie dyskredytuje OZE w stosunku do innych technologii "nisko-emisyjnych" , wskazuje jedynie wybrane do ew. pomocy (biogaz, geotermia), ale przede wszystkim zachęca do wsparcia do energetyki jądrowej, czystego węgla, dużych firm elektroenergetycznych i ciepłowniczych oraz wielkoskalowej infrastruktury energetycznej.
W efekcie konsultacji w których generalnie głos środowisk OZE mało się liczył, DG Comp.  zaproponował dokument roboczy do dalszych konsultacji. I tu (art. 34) pojawiała się alternatywnie propozycja zapisu o „neutralności technologicznej systemu wsparcia”: The aid shall be granted in a genuinely competitive, technology-neutral bidding procesoraz o możliwym systemie aukcyjnym wyboru inwestycji :  A cap may be imposed for each stage of the auction proces….  
Pojawił się też jako zalecany znany i stosowany np. od 6 lat w Hiszpanii system wsparcia Feed in PremiumFiP (dopłat do bieżącej, godzina po godzinie, ceny rynkowej). 

Ale cała dotychczasowa praca KPRM i MG poszły w kierunku samych aukcji na tzw. stałą taryfę, oderwaną od rynku energii, a nie nad zrozumieniem istoty FiP i wskazuje na brak refleksji nad istotą NWŚ.  
Brak tu też refleksji nad tym, że droga do przyjęcia tego dokumentu przez KE jest daleka i nie ma żadnych podstaw  aby się na niego można było wcześniej i obecnie powoływać, a już z pewnością aby go próbować mechanicznie stosować bez analizy sytuacji w danym kraju.

Dokument ten wywołał konsternację w krajach członkowskich.  W szczególności Niemcy wyraziły   olbrzymie niezadowolenie że dokument ten miałby dopuścić w jakiejkolwiek formie do pomocy publicznej dla energetyki jądrowej.  Komisarz Almunia z DG Comp. osobiście się z tego tłumaczył i już zrewidował  swoje stanowisko. Dokument  wywołał też olbrzymie kontrowersje wewnątrz KE, gdyż uderza w fundamenty UE: zasadę zrównoważonego rozwoju, pomocniczości itd.  i – zdaniem brukselskich prawników -  wychodzi poza zakres w jakim w ramach traktatu lizbońskiego KE może się poruszać.
Ostanie (16/10/2013) posiedzenie KE poświęcone m.in. tej sprawie skończyło  się ostrą (nawet w w oficjalnym protokole) wymianą zdań  pomiędzy komisarzem Almunia  oraz komisarzem Oetingerem (DG Energy). Oetinger  ostrzega i argumentuje m.in. przeciw pochopności zmian: making any hasty change to the rules on state aid for renewable energies which needed such support in order to reach maturity, so as not to undermine investors' confidence....
Dodał też, że nie jest wskazane krótkoterminowe i jednowymiarowe  patrzenie na problem:
Commission (KE)  should place much greater emphasis on the economic and strategic benefits of taking action at European level.
Szef KE Barroso zapowiedział dłuższe wewnętrzne konsultacje (NWŚ wejdzie w życie później niż, jak planowano, w styczniu 2014, ale od razu wypowiedział się za ewolucyjnym podejściem do zmian w systemie wsparcia oraz zdecydowanie  przeciw dopuszczeniu wsparcia dla energetyki jądrowej w tym dokumencie.

Mamy zatem w Polsce  sytuację taką, że z wielkim zapałem i mechanicznie wdrażamy jeszcze nieistniejący dokument stosukowo niskiej rangi, który nie wiadomo jakie ostatecznie będzie zawierał wytyczne dot. wsparcia OZE, podczas gdy od 3 lat nie wdrożyliśmy zasadniczej dyrektywy o promocji OZE, obowiązującej od 4 lat (nie mówiąc o innych dyrektywach dot. środowiska i rynku). Wtedy  gdy przyjmowana była dyrektywa UE zalecała i jeszcze zaleca zupełnie inne  podejście do pomocy publicznej dla OZE. Chcemy tym razem przeskoczyć pewne etapy, które nie są do przeskoczenia dla tych którzy solidnie nie pracują.
Jako państwo,  z całym aparatem,  nie rozumiemy co czytamy nawet w projektach dokumentów KE albo nie chcemy rozumieć. Nie mamy za to żadnych  wątpliwości co do tego czy najwyższe na świecie wsparcie dla współspalania biomasy z węglem nie jest nadmierną pomocą publiczną.
Przerywając z początkiem roku prace nad poprzednim, znacznie lepiej przemyślanym i łatwym do poprawienia/doskonalenia i wdrożenia projektem ustawy  OZE, i wyciągając jak z kapelusza całkiem nową koncepcję, wydłużamy rok za rokiem okres obowiązywania obecnego prawa z poprzedniej dekady i nadmiernej pomocy publicznej  dla wielu dużych zamortyzowanych obiektów i współspalania (tu nawet jest już mowa o kolejnych 15 latach) nie realizujemy celu dyrektywy na 2020 rok, ale poprzednią, która nie obowiązuje już od 2011 roku. 
Nie bierzemy też pod uwagę, że NWŚ będą tylko wytycznymi, a nie obowiązkiem i każdy narodowy, uzasadniany zrównoważonym rozwojem OZE system wsparcia możemy notyfikować w KE. Aukcjoning w OZE generalnie sprzyja spowolnieniu rynku i uprzywilejowaniu wielkich, korporacyjnych inwestorów, kosztem inwestujących w małe, rozproszone źródła. Tylko niektóre kraje z naprawdę "mocnymi", zdywersyfikowanymi i  stabilnymi rynkami rozwiniętymi innymi instrumentami (FiT, TGC, FiP) będą mogły sobie na to ew. pozwolić. Jest wątpliwym aby ktokolwiek inny mógłby się zdecydować na  "ortodoksyjną" wersję  proponowaną obecnie przez polski rząd (aukcjoning "totalny", z jednym/dwoma koszykami), w istocie doktrynerską.
 
Skupiając się w pracy i debacie na „aukcjach” a nie na rzetelnej  ocenie sytuacji w  sektorze OZE w kraju i wybiórczo czytając dokumenty tworzone w Brukseli, proponujemy „pisany na kolanie” system wsparcia, który będzie drogim, zawęzi konkurencję na rynku OZE i uniemożliwi wejście na rynek taniejących technologii innowacyjnych,  oderwie ten sektor od rynku energii oraz paradoksalnie, jeszcze bardziej oddali kraj od realizacji zasadniczych unijnych celów zarówno jeśli chodzi o OZE jak i budowę rynku energii i ochronę klimatu.
Więcej w kolejnym wpisie na odnawialnym

niedziela, października 20, 2013

Czy można jeszcze zapobiec wypaczeniu przez rząd idei OZE jako społecznie i gospodarczo atrakcyjnej koncepcji rozwojowej?

Marcowa zapowiedź premiera Tuska z marca br. aby „przyciąć OZE” jest realizowana coraz konsekwentnej i z dużą gorliwością przez rząd i staje się faktem. Mam tu na myśli puste i permanentnie niedotrzymywane obietnice, zwodzenie „genialnymi” pomysłami oraz prawną blokadę rozwoju branży pozostawionej w przestarzałym (repezentującym nieaktualne zobowiązania) systemie wsparcia. Elementem tego jest w szczególności  brak dopuszczenia do uczestnictwa w rynku całej rzeszy niezależnych producentów energii, w szczególności tych jeszcze „nienarodzonych”, którzy mogliby otworzyć nowe perspektywy dla polskiego rynku OZE.  Ostatnio proponowanym negatywnym mechanizmem selekcji  mają być aukcje. Przetrwanie w tym systemie może się udać tylko największym i najzamożniejszym i to im w rezultacie zapłaci podatnik, zresztą podobnie jak to ma miejsce obecnie.   Nadal nie będzie się liczyło, czy inwestor przyczynia się do rozwoju  gospodarki, jaki jest potencjał replikacyjny tego co proponuje, wartość dodana. Za to ci wybrani dostać mają więcej niż obecnie, bo ceny energii z OZE w nowym systemie muszą być wyższe, aby  pokryć całość podnoszonego ryzyka i niepewności.

W efekcie może dojść do długookresowego zatrzymania rozwoju rynku OZE. Nawet nie na kilka lat, jak być może planował  Premier (temu generalnie służy system aukcji), ale na całą dekadę lub więcej. Rozpoczyna się walka całej branży o przeżycie. W tak dramatycznej sytuacji działają typowe mechanizmy obronne jak ucieczka deweloperów  i mniejszych inwestorów do możnych protektorów (państwowe korporacje za niższą cenę przejmują lepsze projekty) lub ustawianie się bardziej sfrustrowanych w kolejce do niedoszłych aukcji, które niektórym wydają się szansą na ratunek dla sektora. Nie wiedzą tylko kiedy do tej selekcji dojdzie, ale woleliby wcześniej niż później.

Trudno winić aparat państwowy, który realizuje bez zbędnego wahania zalecenia premiera, nawet jeżeli czasami ma wewnętrzne wątpliwości. Trudno winić będących przedmiotem regulacji (lub braku regulacji). Stali się przedmiotem , a nie beneficjentem jak do tej pory myśleli i w systemie represji podporządkowują się. Trudno od razu potępiać tych większych, którzy zobaczyli że mają wiecej niż 1 MW (ostatnio mowa jest to 2,5 MW) i mają nieco większe szanse na przeżycie. Wśród tych małych (poniżej 1-2 MW) też komuś się może udać. Nawet nie można czynić zarzutu tym co najlepiej zarobili na obecnym systemie zielonych certyfikatów  (współspalanie biomasy)  i mają w nim pozostać na korzystnych zasadach, pozbywając się konkurencji wyrzuconej za burtę do oceanu aukcji pełnego rekinów. Wszak działają w oparciu o kodeks spółek handlowych, który mówi, że trzeba zwalczać konkurencję i mieć zyski.

Ale wszystkim razem wypada się dziwić.
Uczestniczyłem w pracach nad stanowiskiem ZPFEO.  Czytałem  mniej lub bardziej krytyczne stanowiska kilku  organizacji OZE (FNEZ, SPIUG), które razem z ZP FEO odwołują się do prosumenckiego projektu ustawy o OZE z października 2012 roku, jako znacznie lepszego rozwiązania niż aukcje. Mniejsze organizacje OZE w sprawie tej nagłej wolty rządu w kierunku aukcji raczej milczą. Oficjalnie milczą też te  największe, ale większość z nich w tym PIGEO, PSEW  oraz największe  grupy jak Lewiatan, Związek Pracodawców RP szukają w systemie aukcyjnym szansy, przynajmniej dla części swoich członków. Może to prowadzić do rozłamów i naturalnego wykluczania mniejszych członków tych organizacji, którzy już teraz mają problemy ekonomiczne, a w przypadku pójścia w kierunku aukcji z pewnością nie będą mogli pozwolić sobie na składki członkowskie.
 
IEO, któremu z uwagi na misję najtrudniej zaakceptować kierunek w jakim mają podążyć regulacje obecnie odciął się tylko od sugestii nt. jego udziału w przygotowaniu propozycji rządowej ustawy  z systemem aukcyjnym. Trudno jest IEO zabierać głos w tej sprawie także z przyczyn formalnych. W systemie państwa prawa IEO może zabrać głos i wpływać na regulacje tylko w ramach ustawy o zamówieniach publicznych (udział w formalnym przetargu na doradztwo) lub w ramach ustawy lobbingowej, wtedy gdy konsultuje formalne propozycje legislacyjne w postaci projektu założeń do ustawy lub projektu ustawy.
Prezentacja, którą pokazano w Ministerstwie Gospodarki w dniu 17 września nie jest ani jednym ani drugim. Nieprzejrzyste oraz poza kontrolą społeczną  było dochodzenie do koncepcji zaprezentowanych jako „schemat wsparcia”, w którym to procesie niejasną rolę odgrywała Kancelaria  Prezesa Rady Ministrów. Po okresie długiego załamania rynku (spadku cen) oraz licznych (acz często sprzecznych i chaotycznych) deklaracji ze strony rządu na temat zmian, tudzież zamętu niepotwierdzonych plotek, na zasadzie deus ex machina pojawiła się idea kompletnie nowa. Celowo piszę tu o „idei” lub „koncepcji”, ponieważ temu co dotąd oficjalnie znamy, bardzo wiele brakuje do jakiegokolwiek spójnego systemu, który mógłby przełożyć się na przejrzyste regulacje prawne. W szczególności kompletnie brak precyzyjnej warstwy definicyjnej, której wykształcenie i uzgodnienie, co pokazuje dotychczasowy rozwój legislacji w zakresie OZE, zajmuje z reguły bardzo dużo czasu i wymaga wielu dyskusji. Pod tym konceptem, opartym w dużej mierze na myśleniu życzeniowym i zdradzającym słabą znajomość rynku OZE, jak dotąd, nikt oficjalnie nie podpisał się z imienia i nazwiska…
Starałem się do tej pory nie zabierać głosu, bo w takiej sytuacji trzeba być bardzo oszczędnym w słowach. Nie chodzi tylko o to, że administracja wyjątkowo źle reaguje w tym przypadku na krytykę i w swoim doktrynerskim zapale,  pod hasłami „dzikiego neoliberalizmu”, może się jeszcze bardziej zamknąć na racjonalne argumenty. Chodzi też o to, że nie można winić całej branży OZE za to, że chce się jakoś ratować  z opresji. Nie jest też tak, że branża nie popełniła wcześniej żadnych błędów, sprowokowanych w części przez system, w jakim przyszło jej działać. Przez to nie ma wystarczającej siły moralnej i poparcia społecznego, aby spróbować aktywnie wpływać na wielce ryzykowny dla wszystkich, także dla państwa, kierunek w jakim mają skręcić już dawno zapowiedziane i w zaawansowanym stopniu już wynegocjowane regulacje ustawowe .  W tej sytuacji może dojść do autodestrukcji sektora OZE.

Moje pytanie, dlaczego w takim momencie rozwoju rynku  decydujemy się na totalny system aukcji (praktycznie dla wszystkich nowych technologii) pozostaje bez odpowiedzi. Mętne kluczenie rządu w tej sprawie i podawane argumenty, że: a) jest to efekt konsultacji społecznych projektu ustawy o OZE z 2012 roku, b) wymóg UE wynikający z wytycznych o pomocy publicznej, nie są prawdziwe. Chodzi o to, aby pod hasłami „rynkowości” wprowadzić rozwiązania na wskroś nierynkowe, w ramach których administracyjnie można spowolnić rozwój OZE.  Nie jestem zupełnym przeciwnikiem aukcji jako opcji do rozważenia, ale  w obecnej totalnej i ortodoksyjnej koncepcji , nie liczącej się z realiami i pozbawionej rozwojowej myśli przewodniej, jest to instrument niszczenia rynku (zawężenia go wyłącznie do największych graczy), różnorodności technologicznej, innowacji oraz dywersyfikacji i decentralizacji. Jest to też instrument wzmacniający (i tak silne i prowadzące do patologii) związki administracji państwowej z koncernami energetycznymi oraz instrument który daje olbrzymi wpływy politykom  i zwiększa możliwości zachowań korupcjogennych. Po osłabieniu ekonomicznym nastąpi dalszy upadek „moralny” sektora OZE i trudno będzie po czymś takim go podźwignąć, w sensie budowy poparcia społecznego, bez którego  będzie poparcia  politycznego i błędne koło OZE w Polsce będzie kręciło się w najlepsze.
Decydują się losy przyszłego   modelu energetyki odnawialnej i miejsca w nim na energetykę prosumencką, a także szanse na poszerzenie kręgu beneficjentów państwowej polityki OZE.  Czy pójdziemy w kierunku modelu właściwego dla Białorusi i Rosji, a co najwyżej Bułgarii, gdzie niepodzielnie rządzą monopole i korupcja i nie ma rozwoju OZE, czy też  pójdziemy w kierunku innowacyjnej i obywatelskiej polityki Danii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii.  Brytyjczycy, którzy posmakowali aukcji zdołali się w porę opamiętać i wyciągnąć wnioski z błędnej polityki. 4 lata temu uchwalili ustawę o OZE podobną do projektu Ministerstwa Gospodarki z ub. roku. Greg Baker, minister ds. energii i klimatu na ostatnim zjeździe brytyjskich konserwatystów stwierdził, że jedyna droga dla energetyki to prosumenci, małe firmy energetyczne a nie kolosy na glinianych nogach notowane na giełdzie.  Dokładniej tak to określił: rewolucja energetyczna -  zdecentralizowane wytwarzanie energii, nie może się skończyć na kilku jej producentach. Tzw. „BIG six” (6 największych korporacji energetycznych w Wielkiej Brytanii) musi być zastąpione „BIG 60 000” (wielkimi sześćdziesięcioma tysiącami),  bo tak będzie i taniej i bezpieczniej.

Uważam, że jest jeszcze szansa, także na refleksję po stronie rządu aby zapobiec  katastrofie i po stronie branży aby uniknąć grzechu zaniechania. Konieczne jest do tego, aby te organizacje OZE, którym bliska jest  energetyka odnawialna „z ludzką twarzą”, razem, we współpracy z samorządami i organizacji ekologicznymi zwróciły się do rządu ze stanowczym wnioskiem o opamiętanie się i rewizję koncepcji podrzuconej do Ministerstwa Gospodarki, która nie ma swojego autora, ale będzie miała olbrzymie negatywne konsekwencje.