sobota, sierpnia 16, 2014

Wątpliwe argumenty antyklimatyczne i nieuzasadniony atak na OZE w publikacji think-tanku prof. Balcerowicza



Forum Obywatelskiego Rozwoju - FOR w swojej najnowszej publikacji wezwało rząd RP do zablokowania na październikowym szczycie UE nowej polityki klimatycznej UE 2020-2030. Autorzy publikacji stawiają tezę, że nową propozycje KE z celami redukcji emisji CO2 do 2030 roku (rok bazowy 1990) o 40% i wzrostu udziału energii z odnawialnych źródeł energii (OZE) do 27% należy wręcz całkowicie odrzucić i nawołują aby zadania tego dokonała Polska i kilka innych krajów UE, które zdaniem FOR przyłączą się do polskiej krucjaty antyklimatycznej (Czechy, Węgry i Portugalia). Uzasadniają swoją próbę dodatkowej mobilizacji rządu RP tym, że zdaniem FOR, proponowana przez KE regulacja jest zła, bo zuboży firmy, zniekształci gospodarkę dotacjami i przez to zaszkodzi rozwojowi gospodarczemu.
Sądziłem, że FOR zabierze głos wtedy gdy np. Sejm głosował (niemalże jednomyślnie) nad nowelizacją przepisów o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego w latach 2008-2015, czyli nad udzieleniem dotacji na odroczenie o dwa lata terminu spłaty zaległych zobowiązań pieniężnych Kompani Węglowej wobec ZUS. W tę dziurę (kilkuset mln zł) bowiem trafi prawdopodobnie część środków zabranych z OFE, o które FOR walczył wytrwale i w sposób zarówno merytorycznie uzasadniony jak i umotywowany zasadami do których odwołuje się twórca FOR – prof. Leszek Balcerowicz (wolności obywatelskie, wolny rynek itp.). Zabranie głosu w sprawie kolejnej formy dotacji dla sektora węglowego wymagałoby w pójścia - w imię zasad - „pod prąd” (za nowelizacją przepisów głosowali niemalże wszyscy posłowie), gdy tymczasem nawoływanie w Polsce do blokowania polityki klimatycznej UE nie wymaga  żadnej odwagi ani już - co niestety staje się regułą - głębszych argumentów. 

Chciałbym zwrócić uwagę na podniesione przez FOR kwestie i podane przez zespół prof. Balcerowicza uzasadnienie przyczyn sformułowania antyklimatycznej krucjaty. Uważam, że argumenty przytoczone na potwierdzenie zasadności tej interwencji FOR nie dają podstaw do wzywania do aż tak radykalnych działań rządu RP na szczycie UE, przede wszystkim od strony merytorycznej, ale także  taktycznej (skuteczność podjęcia ew. działań). Problemem do dyskusji jest także fakt, że postulaty FOR nie są w pełni zgodne z ideą jakiej skądinąd dobrze służy i z usytuowaniem FOR na mapie myśli gospodarczej w Polsce. 

W krytyce zasadności polityki klimatycznej FOR powołuje się na jednego z nielicznych już naukowców i sceptyków tezy o antropologicznych przyczynach zmian klimatu - prof. Roberta H. Essenhigh’a, który  przez całe życie pracował dla sektora węglowego (trudno o obiektywizm) i który nie prowadzi badań (trudno o wiedzę) i nawet nie publikuje od 5 lat. Jest w grupce marginesu (rzędu 1%) naukowców którzy dalej nie uznają z zasady żadnych  najnowszych  wyników badań naukowych w obszarze zmian klimatu i nie przedstawiają żadnych nowych argumentów naukowych, poza swoimi niezmiennymi przekonaniami. Drugie przytoczone przez FOR  źródło, które ma potwierdzić rzekomy brak naukowego uzasadnienia w naukach przyrodniczych zasadności działań dla ochrony klimatu pochodzi z … 1973 roku.  Szkoda, że FOR stawia tezę, na której poparcie przytacza tak miałkie argumenty. Zwyczajnie takiemu think-tank jak FOR takich rzeczy nie wypada pisać.

W bliższych dla FOR kwestiach gospodarczych, przytoczone w ww. stanowisku streszczenie dotychczasowych stanowisk KE i propozycji jako krzywdzących takie kraje jak Polska jest bardzo jednostronne. Nie uwzględnia np. faktu, że KE proponując w 2008 roku cele klimatyczno-energetyczne na rok 2020  uwzględniała wysokość PKB krajów członkowskich UE i dodatków godziła się w tych krajach na derogacje (odroczenia), dzięki czemu kraje te zarabiały dotychczas na nadwyżce uprawnień do emisji CO2. Także lista cytowanych przez FOR analiz krajowych (w tym wpływowych grup lobbujących takie jak PKEE) jest wyjątkowo jednostronna i skupia się tylko na kosztach (często wyolbrzymionych, bo takie łatwiej trafią do mediów i do ucha decydentów) polityki energetycznej i klimatycznej UE. O korzyściach społecznych i gospodarczych, nawet tak najprostszych do oszacowania jak tych wynikających z przyznanych Polsce darmowych uprawnień do emisji  - nb. przeznaczonych de facto w Polsce na dofinansowanie sektora węglowego - w analizie FOR nie ma ani słowa.

W sprawie OZE, przestrzegając przed ich kosztami (mowa jest tylko o inwestycyjnych, a nie o niskich kosztach eksploatacyjnych czy LCOE dla nowych źródeł), FOR był w stanie tylko napisać, że „Polska nie ma warunków do rozwoju niektórych źródeł energii odnawialnej np. hydroelektrowni”, nie podając, że akurat to źródło jest i tak w UE najdroższe inwestycyjnie i że w Polsce mamy olbrzymie, niewykorzystane i niezwykle korzystnie zdywersyfikowane wszystkie inne odnawialne zasoby energetycznie (energii wiatru, słońca, geotermii i biomasy), co potwierdzają różne, przez FOR przemilczane analizy, choćby ostatnie analizy IEO dla MRR. Nie oberwało się tylko celowi jaki KE proponuje dla efektywności energetycznej (-30%) i to mnie nawet dziwi, bo skoro FOR popiera efektywność i (krótkookresowo) niskie (zniechęcające dzisiaj do inwestycji) ceny energii to być może uważa wysokie dotacje w tej dziedzinie za uzasadnione?

Nawet jak nie zawsze się zgadzam z analizami FOR, to niezwykle je cenię za krytycyzm, pilnowanie polityków i utrzymywanie racjonalnego kierunku polityki gospodarczej państwa. Ale właśnie dlatego  nie można przemilczeć niskiej jakości ostatniego stanowiska FOR. Dziwię się też, że tak łatwo  kwestie klimatyczne udało się FOR „zaszufladkować” politycznie, zapewne także z przyczyn ideologicznych. Ale czy hasła wolnorynkowe muszą nieuchronnie prowadzić do nomen omen etatystycznej dla energetyki konkluzji? Wszak rozwój OZE to obszar innowacji i wypychania państwa oraz zjawiska nieefektywności z energetyki. To obszar gdzie jest duża przejrzystość kosztów o którą FOR zabiega i w istocie tworzenie reguł gospodarowania w których nie ma przerzucania ukrytych kosztów na „innych” (termin prof. Balcerowicza).

W naprawdę ciekawej (polecam), a dla FOR wręcz kultowej książce „Odkrywając wolność” prof. Balcerowicz we wstępie postawił pytanie jak rygorystyczne mają być zakazy dotyczące ochrony środowiska (np. opłaty ekologiczne), które ograniczają wolność działań mających skutki materialne. Ale jednocześnie, krytykując pazerność państwa w gospodarce, dokonał wyboru do swojej publikacji szeregu świetnych, oryginalnych tekstów ekonomicznych (czasami wręcz ultraliberalnych autorów, np. Batistat, Korwin-Mikke), które kształtowały teorię neoliberalnej gospodarki i które jednak wskazują na zasadność łączenia polityki pro-środowiskowej z rynkiem, który trudno na gruncie tej teorii pogodzić np. z monopolami energetycznymi i nie kończącymi się subwencjami.  Dla przykładu wystarczy przywołać choćby umieszczony w książce Balcerowicza tekst Andreja Shlejfera, który pisząc o postkomunistycznej Rosji zwraca np. uwagę na to, że
sfera władzy państwowej żeruje na subsydiowaniu przez państwo nieefektywnych przedsiębiorstw i jest nieporównywalnie lepiej zorganizowaną grupą interesów niż reszta ludności (wydzierając pozostałym znaczne zasoby kosztem nieefektywności gospodarczej)

Shlejfer pisze też o tym, że
przewaga własności prywatnej we wszystkich dziedzinach gospodarki (bez wyłączenia energetyki, przyp. GW) polega na zdolności do innowacji i redukcji kosztów (w mniejszym zakresie decyduje tu np. możliwości wyboru konsumenckiego, która w energetyce nie jest też oczywista przyp. GW).
Cytując klasyka na poparcie tezy o tym jak marnym innowatorem jest państwo przytacza anegdotę:  "państwo może wydrukować piękną edycje dzieł Szekspira, ale nie może spowodować ich napisania".
   
Inny promowany w książce Balcerowicza autor Vito Tanzi  zauważa, że 
w dłuższym horyzoncie czasowym kraje które będą się opóźniać we wprowadzaniu innowacji (w tym  w energetyce opartej na  węglu i w koncernach nastawionych niemalże wyłącznie na doraźne utrzymanie klienta, przyp. GW.) zapłacą koszty o wiele wyższe od tych które działają w sposób bardziej zdecydowany
Tanzi dodaje tamże, że
tworzone przez państwo monopole w energetyce nie pozwoliły w wielu krajach na to aby sektor prywatny zbudował skuteczne alternatywy, a (...) kampanie polityczne wspierane przez ludzi pracujących w administracji państwowej i publicznych monopolach często skutecznie osłabiały dążenie do reform ograniczających rolę państwa
Czy tu FOR nie umie dostrzec analogii do - co do zasady - będącego w rękach prywatnych sektora OZE (niestety, w efekcie prowadzonej antyunijnej polityki  w Polsce nawet OZE należą coraz bardziej do państwowych koncernów) i całkowicie państwowego sektora węglowego oraz do sprzeczności w propagowanej przez siebie idei i wymowie  ostatniego stanowiska? 

I jeszcze jeden przykład. Promowany przez prof. Balcerowicza słynny ekonomista- libertarianin z Cato Institute -  Tom Palmer rozprawiając się w tekście na gościnnych łamach książki „Odkrawając wolność” z „dwudziestoma mitami na temat rynków” pisze: 
trzeba pamiętać, że prywatna własność i wymiana rynkowa nie są w stanie rozwiązać wszystkich problemów, na przykład globalne ocieplenie czy redukcja warstwy ozonowej mogą być zagrożeniem dla życia dla całej planecie (a gdyby tak było-GW) niebezpieczeństwu mogłoby zaradzić tylko skoordynowane działania wielu państw (dodaje też, że na rynkach można polegać tylko wtedy gdy dają efektywne i sprawiedliwe korzyści)
Czy nie to właśnie - skoordynowane działanie na podstawie szeroko udokumentowanej wiedzy naukowej - proponuje UE w przypadku podjęcia dyskusji o zasadności ustalenia celów klimatycznych na 2030 rok? Czy autorzy ostatniej interwencji FOR nie czytali rozdziałów kluczowej książki wydanej przez swoją organizację napisanych przez myślicieli-ekonomistów rekomendowanych przez założyciela FOR?

Profesor Balcerowicz i FOR są potrzebni Polsce do wyjścia ze spirali zakłamania ekonomicznego, skrywanej nieefektywności, braku innowacyjności w energetyce, a nie do politycznego wpisywania się w stadne, populistyczne  gęganie. Potrzeba nam też tej miary ekonomistów do prowadzenia solidnych analiz ekonomicznych w których nie będą porównywanie ze sobą koszty energii LCOE ze zamortyzowanego, mającego policzone lata i zbudowanego za państwowe pieniądze starego systemu energetycznego z kosztami energii z nowych źródeł budowanych lub planowanych obecnie do budowy. Potrzebni są też do tego aby potwierdzić (tego faktu się nie da zaprzeczyć), że polityka klimatyczna UE, w tym rozwój OZE prowadzi (wbrew sloganom) do obniżania cen hurtowych energii elektrycznej na czym akurat przemysł - o którego kondycje słusznie zabiega FOR-  zyskuje. Także do potwierdzenia tezy (ew. uzasadnionego zaalarmowania decydentów), że kontynuując rozwój energetyki w obecnym starym stylu, bardziej socjalistycznym czy euroazjatyckim niż europejskim, będziemy zmuszeni kupować nie tylko zielonych technologie, które nie mogą się rozwinąć rynku i z nim nierozłącznie zawiązanych innowacji, ale także tańszą (nawet bez opłat za CO2) zieloną energię i że znaleźliśmy się na drodze do utraty nie tylko konkurencyjności ale i wolności. Wydaje się, że  w kontekście publikacji FOR obecnie znacznie lepiej i szerzej rozumie powyższe wyzwania prof. Jerzy Hausner który w mądrym i niekoniunkturalnym wywiadzie dla Gazety Wyborczej pisze, że
zgubnie dla siebie staramy się konkurować za pomocą niskich kosztów (kontekst: niepewna, przejściowa, przemijająca w globalnej gospodarce  i złudna przewaga, kom. GW), a nie nowych pomysłów
Tymczasem, aby wykorzystać potencjał intelektualny polskich ekonomistów wyjść z błędnego koła zaściankowej krajowej polityki energetycznej i klimatycznej potrzeba nam tak samo Hausnera jak i Balcerowicza, i nakierowania ich myśli na rozwiązywane problemów trudnych, niekoniunkturalnych. Inaczej OZE, innowacje i ochrona środowiska pozostaną sierotami w coraz bardziej jednostronnej i brutalnej debacie gospodarczej.