sobota, stycznia 22, 2022

Jak z raportu Pekao o wpływie pakietu Fit for 55 na polską gospodarkę wyciągnąć wnioski sprzeczne z wynikami analiz

W połowie 2021 roku Komisja Europejska przedstawiła program „Fit for 55” i wyznaczyła nowe cele dotyczące ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku względem poziomu z 1990 r. Sprowadzają się do zwiększenia unijnego celu z 2014 roku redukcji emisji CO2 z 40% do 55%. Eksperci banku Pekao przygotowali raport „Wpływ pakietu Fit for 55 na polską gospodarkę” zestawiający  koszty, z jakimi w nadchodzących latach będą musiały się liczyć wszystkie sektory gospodarki Polski oraz korzyści. Niestety dyskusja wokół raportu, z udziałem  wicepremiera i wiceprezesa banku, dotyczy tylko kosztów, nie uwzględnia, że są one (zieloną) inwestycją i poważnie je zawyża. 

Rachunki Komisji

Wg Komisji Europejskiej - „Impact assessmnet” (IA), pakiet Fit-for-55 w stosunku do pakietu z 2014 roku (nazwanego „Fit for 40”), tylko nieznacznie podnosi koszty związane z wdrażaniem polityki klimatycznej w UE w latach 2021-2030 (z 11% do 11,5% PKB całej UE). Także nieznacznie podnosi udział wydatków gospodarstw domowych na energię z 24,1% do 25,1% (tu w stosunku do 2015r.).  IA wylicza też różne korzyści (które na poziomie UE per saldo przewyższaj koszty). Wśród korzyści IA wymienia też zmniejszanie kosztów ochrony zdrowia o 25-43 mld euro rocznie (efekt czystego powietrza), nowe inwestycje rzędu 2% rocznego PKB (UE ciągle wydaje niemal 0,5% PKB na subsydia do paliw kopalnych) i nowe miejsc pracy, zmniejszenie zależności całej UE (w tym Polski), od importu paliw (z 54% do 51-52%).

Policzenie kosztów i korzyści dla Polski ma sens i dlatego report Pekao to ważmy krok (i jak się wydaje dobra podstawa) aby rozpocząć poważną, merytoryczną  dyskusję nt. polskiej ścieżki dekarbonizacji całej gospodarki i transformacji energetycznej, w której niezwykle ważną role do spełnienia mają instytucje finansujące takie jak bank Pekao. Raport banku jest w tym przypadku znacznie bardziej wiarygodną podstawą do dyskusji o wpływie polityki na gospodarkę (OSR) i ew. decyzji niż np. raporty koncernów energetycznych czy ich stowarzyszeń i związanych z nimi lobbies.

Rachunki autorów raportu

Raport analityków Pekao jest naprawdę wysokiej jakości, oparty na przemyślanej metodyce, świadomości ograniczeń prowadzonych analiz (Fit-for-55 to pakiet bardzo złożonych 17 regulacji i sektorowych strategii klimatycznych i analiza Pekao nie obejmuje aspektów Fit55 dających np. korzyści finansowych z usług ekosystemowych dla rolnictwa i leśnictwa), starannie dobranych źródłach danych. Trudno się w nim doszukać większych błędów. Drobne, związane ze zbyt optymistycznym przedstawieniem roli OZE w polityce energetycznej PEP’2040, która jest wysoce niedopasowana do Fit for 55 (do  FiT for 40 też nie), nie mają wpływu na wyniki analiz.

Raport wskazuje że przejście z Fit40 na FiT55 może przynieść dodatkowe koszty 189 mld Euro, ale wylicza też korzyści, w tym zielone fundusze z UE, oszczędności dla gospodarki i nowe przychody dla budżetu państwa, jakie dać mogą zakładane inwestycje (realizowane w krótkim okresie jednej dekady). Różnica w wieloletnich przepływach finansowych wynosi 34 mld euro (ujemny bilans korzyści i kosztów). To niewiele jak na korzyści znaczących inwestycji w nowoczesne technologie i przemysły (a z inwestycjami, zwłaszcza z niską stopą inwestycji energetyce, Polska od wielu lat ma problemy). A ponadto  bilans nie uwzględniania wielu niezinternalizowanych kosztów zewnętrznych (społecznych) w stosunku do pozostawienia energetyki bez zmian (w dotychczasowej trajektorii), a w szczególności kosztów pozostania w status quo. Analitycy przedstawili ilościowo to co bankowcy mogą wiarygodnie policzyć.

W zasadzie nic dodać i należałoby tylko pogratulować Głównemu Ekonomiście i analitykom banku - Departament Analiz Makroekonomicznych solidnie przeprowadzonych  analiz, i odesłać do źródła - (link). Tym bardziej że, od publikacji raportu  (11 stycznia) samym źródłem media generalnie się nie zainteresowały. Warto jednak zauważyć czym, wokół wyników raportu, media żyły.

Przewodnicząca Komisji Ursula  von der Leyen, zapowiadając Fit for 55 stwierdziła, że gospodarka oparta na paliwach kopalnych osiągnęła swoje granice i że przyszedł czas na zeroemisyjne OZE (zgodnie z FiT55 w 2030 ma być 65% energii elektrycznej z OZE). Było jasne że takie postawienie sprawy będzie pożywką do ataku ze strony „tradycyjnie” usposobionych energetyków i polityków, którzy zazwyczaj bez czytania i analizy tysięcy stron od razu będą wiedzieli, że pakiet spowoduje np. wzrost cen energii i biedę, i jest efektem np. światowego spisku klimatycznego.

Dyskusja jest ważna tak jak raport tej wagi. Znany z historii  „Raport’2030” tworzony po przyjęciu w 2007 roku  pierwszego unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego „3x20%”  (link do komentarza) wystawia teraz rachunek do zapłaty.  Ówczesna dyskusja źle poszła, ale wtedy za zachowawczy raport zapłacili tradycyjni energetycy (PKEE), a polemizowali z nimi bez skutku eksperci od gospodarki (IBnGR) i finansów. Może teraz będzie inaczej? Dyskusja trwa, warto ją zacząć od najważniejszych i najbardziej opiniotwórczych głosów.

Rachunki wicepremiera

W efekcie publikacji raportu media skupiły się na  alarmistycznej wypowiedzi Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych: „Koszt pakietu klimatycznego jest nie do udźwignięcia przez Polaków, każdego obywatela obciąży to kwotą ok. 64 tys. zł” (DGP, 11/01/2022). Podany rachunek „dla obywatela” (64 tys. zł) nie dotyczy jednak kosztów podwyższenia celów redukcji emisji CO2 dla Polski z 40% na 55%, z uwzględnieniem jedynie finansowych przychodów  (jak mogłoby wynikać z kontekstu wypowiedzi w sprawie raportu pt. „Wpływ pakietu Fit for 55 na polską gospodarkę”), ale prostego podzielnia samych kosztów całkowitej redukcji emisji CO2 (527,5 mld euro) przez liczbę mieszkańców. Po podaniu wyników powyższego dzielenia premier Sasin stwierdził, że „unijni technokraci muszą zrozumieć, że forsowanie pakietu klimatycznego to katastrofalny błąd”.  Realnie policzone na podstawie raportu koszty finansowe netto wskazują, że koszt na obywatela będą 7-krotnie niższe i wyniosą 9 tys. zł  (bez korzyści społecznych takich jak miejsca pracy, czy poprawy bezpieczeństwa środowiskowego i energetycznego). Wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę ze znacznie większą podejrzliwością czyta wyniki raportu (i Fit for 55) niż analitycy bankowi.

Dziennikarze DGP w komentarzach zwracali uwagę, że przyczyny wzmożonej licytacji kosztami ochrony klimatu na szczeblu rządu wynikają z wewnętrznych walk frakcyjnych i ścigania się radykalizmem antyklimatycznym. Redaktorzy Osiecki i Żółciak dostrzegają, że rachunki premiera Sasina i tak niewiele oznaczą wobec „ziobrystów”, którzy wzywają do wyjścia Polski z mechanizmów unijnej polityki klimatycznej. Słusznie zauważają, że zobowiązania klimatyczne przyjmuje na siebie nie tylko Europa, lecz także USA i Chiny, a to rodzi obawę, czy wobec odklejenia od światowej rzeczywistości rząd będzie w stanie działać w tej sprawie skutecznie na zewnątrz.

Rachunki wiceprezesa banku

To niestety to nie jedyny przypadek wykorzystywania raportu do głoszenia tez nie w pełni zbieżnych z wynikami analiz. Paweł Strączyński, wiceprezes Pekao, w którym raport powstał, w wypowiedzi z 20 stycznia (DGP) zgodził się ze słowami premiera Sasina, a nawet poszedł  dalej w stawianiu tez nie mających pełnego odbicia w raporcie i, co do zasady, nie stawianych w świecie coraz bardziej zielonych finansów. Wymienia wprawdzie kilka działań podjętych przez sam bank, które de facto wpisują się w Fit55, ale atakuje jego założenia z pozycji pozafinansowych jeszcze ostrzej niż wicepremier.

W tym przypadku ważny przedstawiciel świata finansów, który zdobył też doświadczenie w energetyce, stwierdził, że „przyspieszenie transformacji zwiększy popyt na usługi budowy odnawialnych źródeł energii, nisko- i zeroemisyjnych, zadziała podstawowe prawo popytu i podaży, inwestycje będą coraz bardziej kosztowne i to odbije się na ich rentowności, co dotyka banków”. To  oryginalna teza. Do tej pory nietrafne inwestycje bankowe dotyczyły raczej przeinwestowania w "czarne" aktywa. Fakty są też takie, że od 20 lat transformacja energetyczna przyspiesza, a koszty zeroemisyjnych OZE (zwłaszcza koszty energii) konsekwentnie spadają, podczas gdy zdecydowanie rosną koszty źródeł opartych na paliwach kopalnych, łącznie z atomem.

Prezes Strączyński dodał, że pieniądze na Fit55 będą pochodzić z kieszeni konsumentów, bo wdrożenie pakietu przyniesie wzrost cen energii, a rosnące ceny energii sprawią, że przestaniemy być konkurencyjni. To prawda, ale winą obarczył koszty uprawnień do emisji: „prognozy oparte na Fit for 55 pokazują, że ceny przebiją najpierw 100 euro, potem nawet 170”. Autorzy raportu posługiwali się symulacjami KOBIZE, zakładając, że  „Fit for 55 podbija ceny uprawnień EUA  do 76 euro na koniec 2030, a najbardziej agresywne, analizowane w raporcie  prognozy (można je uznać za doraźne wzmożenie wywołane obecną sytuacja nie podziale przez KE)  nie przekraczają 130 Euro. Czyli osoba odpowiadająca za finanse banku znacznie bardziej sceptycznie patrzy na politykę klimatyczną niż analitycy makrogospodarczy.

Rachunki odbiorcy energii

Prezes przestrzegł przed „greenflacją”, powiązaną z drożejącą energią. Zdaniem prezesa Strączyńskiego szybkie odejście od węgla jest niewykonalne, stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski i jedyną dzisiaj alternatywą dla węgla jest gaz ze Stanów Zjednoczonych, Norwegii itp. Kończy opinią, że pakiet Fit for 55 należałoby po prostu wyrzucić do kosza, choćby z obawy o zagrożenie obywateli ubóstwem energetycznym. Tymczasem Komisja Europejska wskazuje na inne główne przyczyny wzrostu cen energii, nawet w ekstraordynaryjnym 2021 roku „(…) wpływ wzrostu ceny gazu na wzrost ceny energii elektrycznej dziewięciokrotnie przewyższa wpływ wzrostu ceny emisji dwutlenku węgla”. Potwierdza to też tarcza antyinflacyjna, która z inicjatywy samego wicepremiera  Sasina, która daje dopłaty do cen (importowanego) gazu jako że te obecnie najbardziej uderzają sytuację ekonomiczna gospodarstw domowych i małych firm.

Rozterki klienta banku

Obydwaj komentatorzy raportu Pekao  dość daleko odeszli od wyników samego raportu i zabrnęli w rozważania odbiegające też od dostępnej wiedzy w innych źródłach. Prezes Strączyński, który znając doskonale raport, w komunikacji społecznej samego problemu spłycił jego treść i tym samym mimochodem poddał w wątpliwość także promowaną przez siebie zieloną strategię banku. Zarządy banków, w tym Pekao wiedzą, że jeżeli zlekceważą reguły polityki klimatycznej narażają swoje aktywa na ryzyko, a wraz z tym swoich klientów, w tym tych najmniejszych, takich jak ja, który ufnie powierzam Pekao od ponad 30 lat swoje oszczędności. Pisząc pozytywną recenzję samego raportu nie miałem wątpliwości, że bankowcy mają świadomość, że Fit55 wyznacza ramy zrównoważonego i zarazem bezpiecznego też dla banków finansowania gospodarki i energetyki. Po zapoznaniu się z dyskusja i komentarzami do raportu naprawdę ważnych osób, zacząłem się zastanawiać nad mechanizmami pogłębiania  lekceważenia wiedzy eksperckiej (Rada medyczna to jeden z przypadków) niewygodnej dla bieżących interesów politycznych oraz nad ryzykiem w dłuższym okresie, jakie dla sektora bankowego i gospodarki niesie zignorowanie Fit for 55. 

Jaką strategię ma Polska

UE  w postaci Zielonego ładu i Fit for 55 ma swój plan na energetykę i ochronę klimatu, i go konsekwentnie realizuje. Kraje UE wdrażają go na swój sposób wpisując się w megatrendy, których osią jest strategia UE, która jest trudną, ale jedyną drogą do zwycięstwa technologicznego i gospodarczego. Zaskakujący początek dyskusji wokół raportu Pekao pokazuje, że Polska nie ma jasnego planu (planem nie jest powiedzenie "Niet"). Nie można jednak powiedzieć, że działamy całkiem bez planu. Widoczny już chaos w działaniach wynika z tego, że rząd próbuje realizować doraźne (często ryzykowne i w szczególności w energetyce zawodne), ogłaszane doraźnie plany biznesowe poszczególnych spółek skarbu państwa i wpisane w nie kolejne plany monopolu energetycznego, co nie jest dobrą wiadomością dla odbiorców energii. Widać, że w sprawie Fit for 55 analitycy gospodarczy są bardziej optymistami niż ważni decydenci. Dlatego do dyskusji nad raportem Pekao, która może doprowadzić do dobrych rozwiązań, warto wrócić z myśleniem strategicznym, nieobciążonym dogmatem obrony kolein w jakie coraz głębiej się zapadamy (z których, zwłaszcza w energetyce coraz trudniej nam się wyrwać) i z realnym pomysłem na '2030.

sobota, stycznia 08, 2022

Polska osiągnie neutralność klimatyczną w 2130 roku? Podsumowanie roku 2021 w energetyce

Grudzień 2021 roku w Polsce przyniósł spektakularny wzrost zapotrzebowanie na energię elektryczną z 14,9 TWh w listopadzie do 16,2 TWh. Było to najwyższe miesięczne zużycie energii odnotowane w statystykach ENTEO-E. Ma to swoje skutki ekonomiczne i środowiskowe, które stają się bardziej oczywiste gdy na trendy miesięczne popatrzymy z perspektywy  całego roku, a nawet z szerszej perspektywy ostatnich trzech lat zakłócanych przez pandemię.

Biorąc po uwagę cały rok 2021 krajowe zapotrzebowanie na energie elektryczną wzrosło o 5,7% względem roku ubiegłego. Dominujący udział w produkcji energii w grudniu miały elektrownie na węgiel (76%), w tym brunatny (28,3%) i kamienny (47,7%), przy czym węgiel brunatny zanotował wzrost o 3,8 pp., a kamienny spadek o 2,8 pp. Trzecim źródłem energii były elektrownie wiatrowe odpowiadające za 11,6% (spadek o 0,2 pp., pomimo wzrostu generacji m/m o niemal 100 GWh).

Przy ogólnym wzroście produkcji energii, grudzień przyniósł spadki generacji trzech źródeł niskoemisyjnych: fotowoltaiki, elektrowni biomasowych i gazowych, a więc źródeł niskoemisyjnych. Wraz ze wzrostem generacji z najbardziej emisyjnych źródeł nastąpił jednocześnie, niespotykany wcześniej, wzrost cen energii. Przedłużył niekorzystne trendy w energetyce widoczne zasadniczo przez cały 2021 roku w Polsce, Niemczech i w niektórych innych krajach UE (o czym dalej).

Przyczyną regresu jest kilkuletni brak znaczących inwestycji w nowoczesne technologie (oszczędzanie na CAPEX) i przywiązanie do życia z renty zacofania, bez zwracania uwagi na kwestie środowiskowe i dobrostan społeczno-gospodarczy za 5-10 lat (doraźne „dosypywanie” paliw kopalnych do starych źródeł konwersji energii czyli „pompowanie” OPEX, bez baczenia na ceny energii). Transformacja energetyczna w kierunku OZE (nie wspominając nawet o klimatycznej) została spowolniona w wielu krajach i  nie  jest to tylko polska „specjalność”. Ale wystarczy popatrzeć na dane GUS (oczywiście niepełne); -nakłady inwestycyjne na wytwarzanie energii wynosiły 24,8 mld zł w 2019 roku, 23,3 mld zł w ‘2020 i tylko 12,2 mld zł z 2021. Przy rekordzie inwestycji w 2021 roku  w nowe mocy PV (nakłady rzędu 11 mld zł, choć PV wniosła tylko 0,6% energii w grudniu i 2,7% w całym 2021 roku), innych znaczących nowych inwestycji „CAPEX-owych” w nowoczesne technologie zasadzie nie było o dawna. Wpływ „nic-nie-robienia” odczuły pozytywnie biznesy zasiedziałe, a negatywnie odczują, pomijając kwestie środowiskowe (czyli problemy dotyczące nas wszystkich), odbiorcy energii.

W Polsce w 2021 roku sama struktura produkcji energii elektrycznej nie zmieniła się istotnie w porównaniu z rokiem ubiegłym. Spadek udziału węgla kamiennego wyniósł zaledwie 0,2 pp. natomiast udział węgla brunatnego wzrósł o 1,2 pp. Niewielki spadek nastąpił również w przypadku gazu ziemnego o 1,2 pp.

Po fotowoltaicznym boomie z 2020 roku, kolejny rok był również dobry pod względem przyrostu mocy zainstalowanej. Na koniec października 2021 roku moc zainstalowana w pV wynosiła 6687,5 MW, natomiast w roku 2020 wynosiła 3936 MW, czyli przybyło  2751,5 MW, a do koniec roku przewidywany jest dodatkowy wzrost. Udział energii z PV w wytwarzaniu energii  wzrosła z 1,5% do 2,9%. Na koniec listopada ‘2021 moc zainstalowana w elektrowniach wiatrowych wynosiła 7185 MW w porównaniu do 6350 MW na koniec 2020 roku. Pomimo wzrostu prawie o 1 GW mocy produkcja energii pozostała na podobnym poziomie, a w strukturze całego generacji udział energii z wiatru spadł z 10,8% do 9,4%.

Przyczyną regresu w OZE był nie tego fakt, że 2021 rok był gorszym pod względem wietrzności, ale przede wszystkim wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną spowodowany został reakcją na wychodzenie z III fali pandemii – wzrostem zapotrzebowania na energię (mianownik).

Patrząc w perspektywie trzech ostatnich trzech lat 2019-2021 można postawić tezę, że struktura energetyki została zakonserwowana, a sektor  sprawnie przerzuca koszty na odbiorców i na podatnika. Patrząc z tej perspektywy zmiany nie są znaczące. W strukturze miksu energetycznego nastąpił niewielki spadek udziału węgla brunatnego o 0,2 pp. i węgla kamiennego o 2,6 pp.. Gaz ziemny stanowił 7,6% udziału w porywaniu do 7,3%  roku 2019. Największą zmianą jest wzrost udziału energii z fotowoltaiki z 0,5% do prawie 3% (wzrost nowych mocy o ponad 5,2 GW). W ciągu 3 lat wzrost udziałów energii elektrycznej z OZE wynosił 0,8% rocznie i doszedł o poziomu 13.6%.


Takie tempo transformacji w kierunku zerowej emisji „net zero”, jak w ostatnich 3 latach oznacza, że cel neutralności klimatycznej osiągniemy w … 2130 roku (!), pokonując wszystkich innych w utrwalaniu status quo. Chiny, Indie, a nawet Kazachstan i Wenezuela wobec Polski okażą się oderwanymi od realiów „progresistami” (net-zero ok. 2060-2070). Z tym, że Indie na COP-26 w Glasgow zapowiedziały, że co prawda net-zero będzie w 2070 roku, ale już w 2030 roku będą miały już 50% udział energii z OZE (Polska wg obecnych trendów w 2030 roku dojdzie do zaledwie 20,8% udziału energii z OZE, co postawiłoby nas na poziome krajów trzeciego świata i wykluczyło z gospodarki światowej).

W 2021 roku w Polsce produkcja energii elektrycznej z węgla wzrosła, aż o 16 pp. w stosunku do roku ubiegłego. Energia z gazu ziemnego pozostała na podobnym poziomi, tak samo jak zielona energia z elektrowni wiatrowych, które w przeciągu roku wyprodukowały ponad 15,2 TWh i są głównym źródłem zielonej energii. Starując z niskich poziomów, w roku 2021 duży wzrost podobnie jak w 2020 wykazała fotowoltaika, bo aż o 125 %. produkując 4,6 TWh (w roku ubiegłym było to ponad połowę mniej -2,05 TWh). Ilość energii elektrycznej produkowanej w 2021 roku wg źródeł wytwarzania przedstawia wykres poniżej. 


Tak jak zaznaczono na początku, polska energetyka nie jest osamotniona w przekonaniu  aby robić jak najmniej i dryfować, trwać wytrwale w walce z postępem, wiedzą naukową  i zmianami, strasząc np. blackoutem lub "straszną" UE . Nawet „zielone” deklaracje narodowych monopoli energetycznych i paliwowych, że dalej tak "na czarno" się nie da, odbierane są jak „bajki z mchu i paproci” (na użytek coraz bardziej zielonych rynków finansowych, czy dla zmylenia "znienawidzonych"  biurokratów unijnych). Ale koncerny zagraniczne też poczuły, że ciągła transformacja energetyczna (ile można?) jest trochę męcząca i naciskają swoje rządy  mówiąc "langsam".

I tak w Niemczech w 2021 roku struktura miksu energetycznego też nieznacznie się zmieniła względem roku poprzedniego, ale na niekorzyść transformacji. Udział węgla, zarówno kamiennego jak i brunatnego, wzrósł w strukturze wytwórczej energii: kamiennego o 3,3 pp. i brunatnego 2,7 pp., natomiast jego zużycie do produkcji energii wzrosło dużo więcej - węgla kamiennego o 49% a brunatnego 17%  w stosunku do 2020 roku (z 34,9 TWh do 51,8 TWh dla kamiennego i z 83,4 TWh do 98,1 TWh brunatnego). Pomimo rocznego spadku produkcji energii z elektrowni wiatrowych o 12,7% i tak energia wiatru stanowiła największy udział 23% energii elektrycznej w roku 2021 (spadek z 26,8%). Drugim największym źródłem OZE była fotowoltaika, które odpowiadało podobnie jak rok temu za 9,5% energii elektrycznej. Zapotrzebowanie krajowe na energię w Niemczech wzrosło niewiele, jedynie o 1,8%.

Spowolnienie „Energiewende” to nie jedyny problem naszego zachodniego sąsiada. Już 1 stycznia tego roku można było zauważyć skutki wprowadzania w życie planu wyłączania elektrowni atomowych w Niemczech. Z końcem 2021 roku zostały wyłączone z systemu elektroenergetycznego trzy jednostki jądrowe o łącznej mocy ponad 4 GW. Odpowiadały one za około połowę mocy elektrowni jądrowych w Niemczech (do końca 2022 roku wszystkie niemieckie elektrownie jądrowe zostaną zamknięte). Ubytek takiej mocy należało w sposób odpowiedni uzupełnić. Obecnie (początkiem roku), ze względu na panujące warunki pogodowe (nieznaczna generacja PV), brakującą energię wytwarzają elektrownie wiatrowe. Porównując 4 grudnia 2019 i 2021 roku, oraz 4 stycznia 2021 można zauważyć, że w tych dniach w dużym stopniu do zbilansowania miksu przyczyniają się elektrownie wiatrowe. Porównując pojedyncze dzień z roku 2019 i 2022 widać, że podobnym udziale energii z wiatru i zmniejszeniu mocy elektrowni atomowych, jedynie uzupełnieniem brakujących mocy jest węgiel kamienny.

Pomimo wcześniejszej deklaracji rządu Angeli Merkel odchodzenia od węgla do 2038 roku (i skrócenia tego okresu do 2030 roku wg  najnowszej deklaracji rządu Olafa Scholza), rok 2021 pokazał, że póki co zapowiedzi nie do końca są realizowane. Widać jednak (wybrany w celach porównawczych 4-ty stycznia br. to ostatniej dzień objęty analizą został porównany z 4-tym grudnia ub.r.), że tania energetyka wiatrowa  przejmuje deficyt generacji  po  wycofywanej w trybie decyzji politycznej (bez szans na „repowering”) drożejącej energetyki jądrowej, pomimo "wypadnięcia" 4 GW niemiecki system energetyczny działa bez zarzutu. Niemcy spowolnili, ale idą dalej.

Także w Europie w 2021 roku udział węgla brunatnego i kamiennego w produkcji energii  w 2021 roku wzrósł o około 1,1 pp., natomiast samo jego zużycie wzrosło w przypadku węgla kamiennego o 28,5%, a brunatnego o 19%. Ogólnie węgiel w produkcji energii elektrycznej w 2021 roku stanowił 16,26%.  Energetyka wiatrowa z udziałem 14,8% była największym źródłem OZE w strukturze generacji energii w UE w całym roku 2021. Elektrownie wodne miały udział 12,9%, a fotowoltaika blisko 5,5%. Ogólnie, OZE w produkcji energii elektrycznej w 2021 roku stanowiły 37,6% -to dobry wynik, dwukrotnie lepszy od krajowego

W elektrowniach jądrowych wyprodukowano 28% energii, niewiele więcej niż rok wcześniej. Na relatywnie podobnym poziomie w 2021 roku pozostało zużycie gazu ziemnego – 19,2%, jedynie 2,7 pp. mniej niż w roku 2020. Strukturę produkcji energii elektrycznej UE-27 wg źródeł przedstawia poniższy wykres.


UE wg Eurostat  osiągnęła też swój cel udziału energii z OZE (wszystkie rodzaje OZE i wszystkie nośniki) w końcowym zużyciu energii 2020 roku na poziomie minimum 20% (przekroczyła go o 2pp.), a znaczący udział - 22,1% - w tym miała energią elektryczna (w Polsce o realizacji 15 procentowego celu zdecydowały dane o zużyciu drewna w celach grzewczych, a energią elektryczna z OZE miała tylko 3,1% udział). Mamy w Polsce ewidentny problem z energią elektryczną z OZE.

Zmiany roczne na przestrzeni ostatnich trzech lat (2019-2021) w produkcji energii elektrycznej w Polsce w Niemczech na tle UE zestawiono w tabeli poniżej.


Na koniec 2021 roku obraz transformacji energetycznej i ochrony klimatu w UE nie jest jednoznaczny ani tym bardziej pozytywny. W dobie pandemii Polska, Niemcy i inne kraje spowalniają transformację, co oczywiście można zrozumieć. Ale w końcu pandemia się skończy, gospodarka ruszy swoim tempem, a kraje zaczną się zastanawiać nad energetyką. To właśnie UE (17% światowego PKB) „Zielonym Ładem”, systemem ETS (dopiero zaczyna działać), zieloną taksonomią, granicznym podatkiem węglowym i pakietem „Fit-for-55” (dyskusja właśnie się rozpoczyna) wyznaczy światowe trendy w energetyce w najbliższych latach. Inni będą spowalniać, krytykować, robić ostatnie interesy na resztkach paliw kopalnych i tworzyć przypisy do historii, ale już nic nowego do energetyki nie wniosą.