niedziela, lipca 01, 2018

Co z tą fotowoltaiką? Po dwóch dekadach marginalizowania nowa technologia energetyczna staje w Polsce przed swoją trzecią szansą


Publikacja 6-tej edycji raportu IEO „Rynek Fotowoltaiki w Polsce’ 2018” pojawiła się niemalże jednocześnie z uzgodnieniem przez instytucje unijne nowej dyrektywy o OZE, z 32 procentowym celem na energię z  OZE w nowej polityce klimatyczno-energetycznej UE w 2030 roku, w tym w uznaniu przez UE szczególnej roli fotowoltaiki „na dachach” prosumentów. Zbiegła się też terminowo z podpisaniem przez Prezydenta RP nowelizacji ustawy o OZE, która przewiduje szczególną rolę farm fotowoltaicznych w systemie aukcji na energie z OZE i w wypełnianiu przez Polskę zobowiązań międzynarodowych w zakresie energii z OZE w 2020 roku. Są to fakty obiecujące dla wzmocnienia dotychczas marginalnej roli fotowoltaiki w krajowej energetyce. Ale dobre perspektywy dla nowej technologii i stojących za nią nowych uczestników rynku mogą stać się pokusą do zablokowania rozwoju branży za pomocą polityki i prawa tworzonych na rzecz zasiedziałych na rynku graczy. Przepisami ustawy o OZE skutecznie powstrzymali oni rozwój prosumpcji, nie wzięli udziału w dotychczasowych aukcjach na energię z farm słonecznych, dalej inwestując w stare technologie energetyczne.

W procesie stopniowego, ale konsekwentnego odchodzenia od procesów spalania jako niewzruszonego fundamentu energetyki z poprzedniego wieku i stawiania na nowe technologie solarne, Polska jest o co najmniej jedną dekadę spóźniona w stosunku do UE. Tylko w niewielkiej części można to uzasadniać położeniem kraju, szerokością geograficzną, bo tu chodzi o konkurencyjność technologi wewnątrz krajowego miksu energetycznego i koszty energii. W najbliższych miesiącach będą w Polsce zapadały decyzje (zintegrowany plan energetyczno-klimatyczny) o kształcie nowej krajowej polityki energetycznej i roli w niej OZE i fotowoltaiki do 2030 roku. Wtedy się okaże czy krajowa polityka i prawo dalej będą blokować (i w jakim zakresie) niektóre nowe technologie i konserwować procesy spalania paliw kopalnych i model centralnej elektrowni cieplnej, nie bacząc na rosnące ceny energii i koszty środowiskowe. Może być też tak, że przy okazji nowej - już trzeciej  układanki energetycznej na kolejną dekadę obecności Polski w UE - w końcu nowa technologia i jej wystarczająco już niskie koszty wezmą górę nad krótkowzrocznym interesem politycznym. Wiele zależy od umiejętności dostrzegania megatrendów i wyobraźni, o co - przy konserwatywnym myśleniu o energetyce - wcale nie jest tak łatwo.

Podczas prac nad rządową „Strategią rozwoju energetyki odnawialnej” z 2000 roku (prowadzonych równolegle z pracami UE nad pierwszą dyrektywą o OZE z celem 7,5% na 2010 rok), ustalono że moc źródeł fotowoltaicznych w Polsce w 2010 roku wyniesie 2 MW, co okazało się i tak nie lada wyzwaniem, po tym jak w 2002 roku podjęto decyzję, że system wsparcia OZE będzie oparty na zielonych certyfikatach, a nie taryfach gwarantowanych. Warto zauważyć (por. analizy ekonomiczne EC BREC), że wówczas cena energii elektrycznej dla gospodarstw domowych wraz z pochodnymi wynosiła 0,26 zł/kWh, a koszt produkcji w Polsce energii z małych systemów fotowoltaicznych wynosił 8,9 zł/kWh (przy współczynniku wykorzystania mocy rzędu 670 kWh/kW). Przyznam, że pracując wówczas nad ww. „Strategią” nie znalazłem argumentów merytorycznych na poparcie śmielszego wsparcia i postawienia na fotowoltaikę jako nową technologię. W okresie niezwykle wówczas wysokiego bezrobocia na obszarach wiejskich, wyższych niż średnia cen paliw i energii dla rolnictwa oraz długich łańcuchów wartości w sektorze bioenergii (wtedy łatwiej było o wsparcie polityczne w tym sektorze), to właśnie biomasa do produkcji ciepła i rozwój biopaliw stały się argumentem, który umożliwił przyciągnięcie zainteresowania polityków i przyjęcie pierwszego krajowego dokumentu dotyczącego OZE przez rząd i Sejm (nb. nie bez problemów).

Przy pracy nad kolejną strategią na kolejną dekadę – „Krajowym planem działania w zakresie energii ze źródeł odnawialnych” (KPD), przyjętym przez rząd w 2010 roku, ww. ograniczeń już nie było, ale rząd nie docenił, że koszty energii z fotowoltaiki spadły ośmiokrotnie - z 8,9 zł/kWh do 1,1 zł/kWh (por. analizy ekonomiczne  IEO). Przeważyły argumenty na rzecz (nadmiernej) promocji energii elektrycznej z biomasy, ale też uznania, że energetyka  wiatrowa dojrzała technologicznie i politycznie (wystarczająca liczba interesariuszy). Prace nad KPD zakończyły się planem uzyskania 3 MW (!) mocy w fotowoltaice w 2020 roku. W tym przypadku  jest już znacznie trudniej uzasadnić pomyłkę (bagatela - o 2-3 rzędy wielkosci) niemal 40 milionowego kraju w ocenie technologii, kosztów wytwarzania energii, jak i inne pomyłki, w tym przeszacowanie potencjału rynkowego procesów spalania biomasy i współspalania z węglem (i samego węgla też, niestety) oraz niedocenieniu rzeczywistego potencjału fotowoltaiki. Stało się to wtedy, gdy UE wzmocniła swoją politykę klimatyczną, zapowiedziała kryteria zrównoważonego wykorzystania biomasy i zaczęła intensywnie właśnie wokół energetyki słonecznej szukać swoich przewag konkurencyjnych.To nie znaczy jednak, że wobec wykazanej nieskuteczności planowania można od niego odejść, trzeba tylko poprawić jego jakość, ograniczyć partykularyzmy i zacząć patrzeć na koszty w dłuższej perspektywie. 

Krótkowzroczność polityczna, folgowanie interesom „zasiedziałych” graczy w gospodarce, brak kompetencji w zakresie oceny kosztów i prognoz energii, wprowadziły Polskę na  ścieżkę inwestycji w źródła spalania o wysokich kosztach eksploatacyjnych (paliwa oraz koszty środowiskowe i opłaty klimatyczne) i w spiralę nadmiernego, ale obecnie już nieuniknionego wzrostu cen energii elektrycznej i podniosły ryzyko utraty konkurencyjności energetyki i całej gospodarki. Otwiera to co prawda szanse na rynkowe (bez dotacji) wdrażanie systemów fotowoltaicznych tam, gdzie koszty energii z małych instalacji autoproducenckich (0,5 zł/kWh) przekraczają składniki zmienne w taryfach za energię elektryczną (0,5-0,6 zł/kWh). Fotowoltaika przekroczyła już próg opłacalności jako uzupełniające źródło  energii w części MŚP korzystających z taryf  grupy C, ale jednocześnie swoimi sukcesami i perspektywami rozwoju aktywizuje monopol energetyczny do walki o wykluczanie tej szybko taniejącej technologii z systemów wsparcia. W tej sytuacji łatwiej przychodzi promowanie innych technologii OZE o wyższych kosztach, które na rynku energii nie stanowią zagrożenia dla tzw. biznesów zasiedziałych.

Czy tym razem, przygotowując wymagany rozporządzaniem UE o zarządzaniu tzw. "unią energetyczną" kolejny „Krajowy zintegrowany plan w zakresie energii i klimatu na okres 2021–2030",  Polska wyciągnie właściwe wnioski jeśli chodzi o rolę fotowoltaiki? Czy dostrzeże wielorakie szanse jakie przynieść może znacznie bardziej odważne niż do tej pory postawienie na tę technologię?

W raporcie „Rynek Fotowoltaiki w Polsce’ 2018” znajduje się szereg argumentów potwierdzających, że nie należy ignorować nowych technologii. Autorzy podkreślają, że technologia fotowoltaiczna dojrzała do wejścia na rynek energii jednocześnie w trzech segmentach (w oparciu o trzy modele sprzedaży energii elektrycznej do sieci), związanych z systemami wsparcia OZE lub z nimi już niezwiązanych i dzięki temu  pozbawionych ryzyka politycznego i prawnego. Są to systemy wsparcia: aukcyjny i prosumencki, które są oficjalnymi, państwowymi instrumentami i które mają pomóc Polsce zrealizować zobowiązania międzynarodowe związane z uzyskaniem 15% udziału energii z OZE w zużyciu energii w 2020 roku. Tworzy się też model autoproducenta biznesowego, który z uwagi na rosnące w Polsce ceny energii elektrycznej dla firm zaczyna się stopniowo rozwijać na zasadach rynkowych. Wiadomo jednak, że bez wsparcia politycznego nie wniesie jeszcze znaczącego wkładu w realizację ww. celów.

Kluczem do większej roli fotowoltaiki w latach 2021-2030 jest jej możliwa i niebagatelna rola w wypełnieniu zobowiązań w zakresie OZE, a w szczególności w części zobowiązania dotyczącego udziału energii elektrycznej z OZE, w 2020 roku.  Obecne moce zainstalowane w fotowoltaice to 300 MW (już teraz 100 razy  więcej niż zakładał rządowy plan na 2020 rok, ale ciągle niewiele). Zgodnie z symulacjami IEO (opartymi na tym co jest już niemal pewne), kontynuowanie obecnych trendów w segmencie prosumenckim stymulowanych dotacjami z funduszy regionalnych RPO  (okres wyborów samorządowych i tegoroczne konkursy RPO pomagają fotowoltaice) i z uwzględnieniem dodatkowych możliwości jakie daje system aukcyjny w znowelizowanej właśnie ustawie o OZE, realne jest to, że fotowoltaika może na koniec 2020 roku osiągnąć moc rzędu 1200 MW.

Nie ulega już wątpliwości, że celu OZE (wymaganych działów energii z OZE) na 2020 rok Polska obecnie nie jest w stanie osiągnąć własnymi siłami i w czasie jaki pozostał potrzebny będzie import biopaliw (tych kosztownych – II-giej generacji) i tzw. transfer statystyczny, w ramach umowy pomiędzy rządem polskim i rządem (rządami?) krajów UE, które swoje cele OZE przekroczą, co  obciąży budżet państwa (wbrew pozorom, koszty te nie obciążą energetyki). Wybór krajów do rozmów o transferze statystycznym jest coraz większy. Na dzień dzisiejszy większość członków UE właśnie przekroczyła swoje zobowiązania. Już na koniec 2016 roku było to 11 krajów, w tym  Bułgaria, Czechy, Dania, Estonia, Chorwacja, Włochy, Litwa, Węgry, Rumunia, Finlandia i Szwecja osiągnęło  swoje cele w zakresie OZE (por. Eurostat), teraz dołączyła Austria, Słowacja, Portugalia, a kilka innych się zbliżyło. W tym ważnym dla UE obszarze Europa dwóch prędkości obowiązuje już od pewnego czasu, przynajmniej  jeśli chodzi o OZE. Polski MSZ ma duży wybór krajów do przedstawienia im oferty, no może poza bogatym Luksemburgiem, który transferu  statystycznego po niskim koszcie już dokonał z Łotwą i Estonią. Ale czy o to chodzi?

IEO w swoim raporcie proponuje z wyprzedzeniem - zanim rząd po raz trzeci zaproponuje znacząco zaniżone udziały fotowoltaiki na 2030 rok - inne rozwiązanie. Chodzi o postawienie na nowe technologie, na rozwój kraju, konkurencyjność gospodarki i aby nie uszczuplać transferami statystycznymi (lub jeszcze wyższymi karami) stanu budżetu państwa, już i tak nadwerężonego niewątpliwe słusznymi transferami socjalnymi. Proponowane stosunkowo proste działania, dzięki krótkim cyklom inwestycyjnym w fotowoltaice, mogą wnieść wkład w realizację celu w zakresie OZE jeszcze w 2020 roku i doprowadzić do dużych oszczędności i ochrony budżetu państwa i podatników przed niepotrzebnymi i nadmiernymi kosztami. Autorzy raportu zaliczają do nich:
  • aukcje interwencyjne ogłoszone na początku 2019 roku dla wszystkich rodzajów OZE i tych inwestorów, którzy zagwarantują rozpoczęcie produkcji energii najpóźniej w I kwartale 2020 roku,
  • system taryf gwarantowanych na wszystkie rodzaje mikroinstalacji dla gospodarstw domowych i MŚP, wprowadzony najpóźniej w I kwartale 2019 roku, z gwarancją (dla tych którzy zdążą się przyłączyć do sieci w ww. terminie) utrzymania niezmiennej ceny przez15 lat.
W przyjaznym otoczeniu prawnym małą farmę fotowoltaiczna można zrealizować w ciągu roku, a instalacje prosumencką w ciągu zaledwie czterech miesięcy. IEO w raporcie potwierdza, że działania tego typu umożliwiłyby już na koniec 2020 roku zwiększenie potencjału wytwórczego technologii PV z oczekiwanych wg obecnego trendu 1,2 GW o 2 GW - do 3,2 GW, w tym 0,5 GW w segmencie prosumenckim i 1,5 GW w segmencie farm fotowoltaicznych, a tym samym zwiększenie roli fotowoltaiki w wypełnieniu celu OZE w zakresie energii elektrycznej z 6,5% do 12,5%.

W ślad za tymi działaniami powinny zostać uruchomione instrumenty wsparcia rozwoju krajowego przemysłu fotowoltaiki, technologii inteligentnych sieci energetycznych i elektromobilności opartej na OZE (inna nie jest obecnie uzasadniona) oraz znacznie szersze niż w obecnej dekadzie uwzględnienie fotowoltaiki w nowej polityce energetycznej Polski do 2030 i do 2050 roku. Wszak minerału najlepszego dla fotowoltaiki - krzemu w Polsce nie brakuje, opracowaliśmy pionierską technologie wytwarzania z niego monokryształów, promieniowanie słoneczne jest wystarczające, a ceny energii mamy wyjątkowo wysokie. Tym razem niskie udziały fotowoltaiki w 2030 roku będą oznaczać ewidentne nieliczenie się z kosztami energii dla odbiorców najbardziej narażonych na wzrost cen energii.

Popełniliśmy wiele błędów nie rozliczając polityków za wpędzenie Polski w anachroniczne, XIX i XX -wieczne koncepcje energetyczne, w spiralę niepotrzebnych kosztów i ryzyko utraty konkurencyjności w energetyce (na początku to się politycznie opłaca). Ale jednocześnie jako kraj nie doceniliśmy tych wszystkich "sygnalistów", którzy już przed 2000 rokiem, a potem w okresie 2010-2012 zwracali uwagę na konieczność uwzględnienia w krajowej polityce energetycznej nowych, szybko taniejących technologi. Ciągle można z popełnionych błędów wyciągać konstruktywne wnioski, ale raczej po raz ostatni, bo za 10 lat dylemat będzie już znacznie prostszy – skąd zaimportować tańszą energię,  z OZE.

PS. Żeby było jasne, autor bynajmniej nie zalicza siebie do tych nieomylnych. W 2010 roku autor tego artykuł zbyt mało energicznie protestował przeciw ustanowieniu z kompromitującego 3 MW jako celu dla fotowoltaiki w 2020 roku, tłumacząc to sobie (z trudem) tzw. „realiami” ówczesnej polityki, gdy były to tylko niemądre życzenia polityków dążących do utrzymania jeszcze przez jedną kadencję  status quo. W 2015 roku, krytykując wprowadzenie systemu aukcyjnego, autor nie docenił, że wydzielenie odrębnych aukcji dla sztucznie wówczas określonego progu mocy poniżej 1 MW, może przynieść dobre efekty jeśli chodzi o rozwój fotowoltaiki i o pozycję ma rynku mniejszych graczy w coraz silniej monopolizowanej energetyce. Strategicznym błędem było pobłażanie politykom (wbrew przyjętemu programowi partii rządzącej i wcześniejszym jej głosowaniom w Sejmie) w rozmontowaniu systemu prosumenckich  taryfy gwarantowanych w 2016 roku. Autor nie protestował też wystarczająco energicznie (por. prezentacja z posiedzenia Narodowej Rady Rozwoju) przeciwko wyłączaniu (ustawa o ochronie gruntów rolnych) możliwości instalowania na gruntach rolnych np. wyniesionych w górę paneli fotowoltaicznych, co umożliwia wielofunkcyjne wykorzystanie ziemi rolnej i jej ochronę przed nadmiernym wysuszeniem w dobie zmiany klimatu i suszy glebowej. W tym czasie niemieccy rolnicy dofinansowali swoje gospodarstwa przychodami z fotowoltaiki, a Francja na terenach rolniczych na których przewiduje się suszę klimatyczną, planuje budowę pojedynczej instalacji o mocy 1200 MW. Z tego m.in. biorą się obecne problemy rządu związane realizacją zobowiązań w zakresie OZE na 2020 rok i kolejne wyzwania, które do świadomości rządzących być może jeszcze nie dotarły. Dlatego w sprawie znacznie większej roli fotowoltaiki w polskim miksie  energetycznym w latach 2020-2030, nie wolno już milczeć, gdyż tym razem błędu nie dałoby się już naprawić.