Odpowiedź na tytułowe pytania nie
jest oczywista. Z przełożeniem na zasady i praktykę działania
najnowszej klimatycznej encykliki papieża Franciszka „Laudato si” („Pochwalony bądź”) jest
niemalże tak samo jak z wdrożeniem dyrektyw
klimatyczno-energetycznych UE. Papież wzywając do stopniowego, ale stanowczego
wycofania się ze spalania węgla i jednocześnie do wszechstronnego rozwoju OZE, który
„powinien już się zacząć”,
powtarza to
co jest preambułą
unijnej dyrektywy o
promocji OZE, ale głębiej uzasadnia cel działania od strony etycznej i religijnej
Podobnie jak państwa członkowskie
z polityki unijnej, także wierni nie mogą wybierać sobie całkiem dowolnie z
nauczania kościoła katolickiego tego co im akurat w danym momencie pasuje. Papież jest dobry kiedy wspiera producentów
kremówek, ale w momencie, w którym czegoś naprawdę od nas wymaga, to nie ma
racji. Analogicznie, gdy UE daje nam miliardy Euro to ma rację, a jak w zamian coś chce co
jest dobre dla całej UE – to oczywiście
jest to zamach na Polskę. Jedno i drugie to moralność Kalego.
O tym czy dyrektywy unijne są
wdrażane jako zło konieczne lub nie są wdrażane decydują głównie politycy, korporacje
i wielki biznes energetyczny. Tu niestety poza coraz bardziej oszukańczym PR i
naciąganym CSR coraz trudniej o etykę. Dyrektywa Franciszka wspiera w
całej rozciągłości politykę klimatyczno-energetyczną UE, ale do uzasadnienia
gospodarczego, ekonomicznego i społecznego dokłada imperatyw etyczny i
religijny. Encyklikę można zignorować, przemilczeć z zawstydzenia,
zaatakować autora jako głosiciela „herezji klimatycznej” lub poddać problem debacie,
szerszej refleksji i - jak chce papież – dokonać ekologicznego nawrócenia. Encyklika nie jest wygodna dla żadnej z partii zasiadających w
parlamencie. Norbert Obrycki, Senator PO na międzynarodowej konferencji w
Szczecinie poświęconej OZE przyznał, że
papież Franciszek podejmując sprawy globalne i etyczne włożył przy
okazji kij w polskie mrowisko.
Problem ten obrazowo
przedstawił unijny tygodnik Politico: „Węgiel i Kościół katolicki to dwie najsilniejsze instytucje w Polsce. Teraz
za sprawą papieża znalazły się w konflikcie między sobą (...)". Na Polskę patrzy cała Europa, bo "dysponujemy największym sektorem węglowym, a
jednocześnie jesteśmy jednym z najbardziej religijnych społeczeństw.” Niektórzy
twierdzą, że papież tymi słowami atakuje Polaków.
Znacznie bardziej rozsądnie i prawdziwie brzmi jednak teza, że papież
nam tylko pomaga wypowiedzieć głośno to, do czego najbardziej opiniotwórczym
środowiskom zabrakło odwagi i umiejętności zaprezentowania niewątpliwe
niewygodnej prawdy.
Pod koniec lat 90-tych byłem
gościem gminnego spotkania w województwie lubuskim. Jeden z wójtów chciał zachęcić mieszkańców do energetycznego
wykorzystanie biomasy z lokalnych upraw energetycznych. Chciał promować automatyczne
kotły na zrębki z wierzby energetycznej i doszedł do wniosku, że warto
podeprzeć się przykładem i autorytetem kościoła- lokalnego proboszcza. Zaproponował
aby w kościele parafialnym zastosować ogrzewanie lokalnie produkowaną biomasą.
Proboszcz był sceptyczny, bo biomasa wymaga większego zaangażowania w sprawy
doczesne i narażenia się na ryzyko techniczne i niepewność regulacyjną. Tymczasem już wtedy gaz, olej
opałowy i energia elektryczna z gniazdka,
a nawet węgiel wydawały się wygodniejsze lub tańsze. Dlatego proboszcz był sceptyczny i nie chciał
dodatkowych obowiązków. Na spotkaniu zdeterminowany wójt użył jednak argumentu,
który zapamiętałem. Powiedział: jeżeli ksiądz proboszcz zainstaluje kocioł
gazowy, to nasza parafia wesprze prawosławie, jeżeli wybór padnie na kocioł
olejowy, to wesprzemy islam, jeżeli będzie to energia elektryczna użyta w
celach grzewczych zatrujemy węglowymi spalinami cały region, a jeżeli będzie to
kocioł na węgiel, to zatrujemy lokalne
środowisko. Jeżeli natomiast
ksiądz ogrzeje kościół i plebanię zrębkami lokalnie produkowanej wierzby
energetycznej to wesprzemy i Polskę i kościół
katolicki i naszych wiernych – lokalnych
rolników.
Polak patriota, Polak katolik, Polak ekolog, czy trzy w jednym?
Ta niezwykle skuteczna argumentacja
przestała działać od połowy ubiegłej dekady, gdy zdecydowano się na tworzenie
państwowego monopolu w energetyce pod hasłem „konsolidacji” (
Program dla elektroenergetyki)
i swoiście rozumianego patriotyzmu gospodarczego. Od tego momentu obowiązkiem
patriotycznym Polaka stało się własnoręczne spalenie kilku ton węgla w kotle
lokalnym lub zakup energii elektrycznej z elektrowni węglowych, aby „obywatelom
żyło się lepiej”. Najlepiej żyło się co prawda członkom rad nadzorczych
państwowych monopoli, ale robili to niejako z patriotycznego obowiązku i w
przeświadczeniu chrześcijańskiej posługi wobec bliźniego. Pomagała w tym wąsko zdefiniowana i niezwykle kosztowna koncepcja "centralnego" bezpieczeństwa energetycznego, z której wyrugowano koncepcję lokalnego i regionalnego bezpieczeństwa. Polityka państwa pozwalała na
dobre samopoczucie autorów i beneficjentów polityki energetycznej i na praktyczną fruktywizację tworzonego na jej podstawie prawa przez państwowe koncerny (zagraniczne płaciły uczciwiej za ekologizację energetyki, co widać po ich wynikach finansowych, a to z kolei umacniało zasadność krótkowzrocznego myślenia). Oficjalny
przekaz medialny wzmacniany propagandą koncernową kształtował
kolejne kampanie wyborcze. Spalanie węgla
stało się obowiązującą religią państwową, a jaj krytyka była bluźnierstwem
karanym społecznym i politycznym wykluczeniem.
Zasiedziałe, egoistyczne
i coraz bardziej wpływowe biznesy
energetyczne w Polsce z wyższością i przekąsem nazywały troskę o ochronę
klimatu „religią klimatyczną” i przestrzegały przed „misyjnym” (emocjonalnym) podejściem
do OZE.
Do tej pory nie uznają naukowych
podstaw rozwoju OZE (nauk ekonomicznych i społecznych) ani dorobku klimatologii
i dowodów świadczących o globalnym ociepleniu.
W najnowszej
klimatycznej encyklice
Franciszka
zielona teologia daje silne
uzasadnienie zielonym technologiom i wspiera swoją prawdę syntezą wiedzy naukowej.
Papież nawiązuje w warstwie naukowej do
koncepcji zrównoważonego rozwoju
i do koncesji „dobra wspólnego”. Słusznie zatem
Koalicja Klimatyczna porównuje
encyklikę do Nasza Wspólna Przyszłość
z
1987. Podobnych inspiracji doszukać się można w dorobku z lat 90-tych polskich klasyków zrównoważonego rozwoju: profesorów Kozłowskiego i Nowickiego, ale także w polskich dokumentach rządowych, o czym dalej. Ale encyklika zarówno źródła naukowe jak i powszechnie uznane wartości społeczne przekłada po raz
pierwszy tak szeroko na język wiary i wartości chrześcijańskich. Papież skromnie
konstatuje, że „Kościół nie usiłuje zdefiniować zagadnień naukowych, ani też
zastępować polityki”, ale sam zachęca do uczciwej i przejrzystej debaty i liczy
na wdrożenie swojego przesłania. Pomimo skromności papieża, nigdy jeszcze OZE w
debacie w Polsce nie uzyskały tak szerokiego i bezpośredniego wsparcia ze
strony tej miary autorytetu.
W nałóg i grzech łatwo się wchodzi, trudno wychodzi
Odejście Polski od zasad
zrównoważonego rozwoju jest tak drastyczne, że wywołuje poważne napięcia
wewnątrz UE. Świadomość rozejścia się istoty biznesu państwowych koncernów z
głębszymi podstawami zielonej teologii odziera politykę energetyczną ze złudzeń
natury etycznej, religijnej i zmusza do zadania pytania o sens pracy i
odpowiedzialność. Pozorowane działania z
obszaru społecznej odpowiedzialności biznesu i granie na strunach
rzekomego patriotyzmu gospodarczego nie wystarczą. Kłamstwa klimatyczne i
ekonomiczne też nie. Nie można zapominać, że Polska aspiruje do pierwszej
20-tki krajów pod względem PKB i pierwszej 40-ki krajów pod względem PKB na
głowę mieszkańca i nie może już uciekać od odpowiedzialności na arenie
międzynarodowej, motywując to biedą i koniecznością rozwoju gospodarczego. Z
pewnością ekologiczne nawrócenie na które liczy papież Franciszek nie przyjdzie
łatwo, bo za koncernami stoi państwo, a za państwem polityka i długa, tradycja relatywizmu
moralnego w kwestiach środowiskowych. Jako kraj i obywatele mamy problem z
encykliką Franciszka.
Na przestrzeni ostatnich 15 lat
widać, jak łatwo jest wejść w nałóg internalizacji zysków i eksternalizacji kosztów.
Już w
1999 roku rząd premiera Jerzego
Buzka przyjął
Strategię równoważonego rozwoju Polski do 2025 roku .
To
jest w zasadzie „encyklika Jerzego”, bo niemalże w całości pokrywa się z tezami
Franciszka. Gdzie jest teraz ministerstwo środowiska i gdzie się podziała ówczesna szeroka idea zrównoważonego rozwoju? Co się stało w ciągu ostatnich 15 lat, że tak głęboko odeszliśmy od
tych tez i od polityki klimatyczno-energetycznej UE, choć z niej sowicie
czerpiemy od 11 lat
i jeszcze nie
ponosimy kosztów?
Dlaczego tak szybko
zapomnieliśmy o
Strategii rozwoju energetyki odnawialnej przyjętej przez Sejm
w 2001 roku
, która już wtedy wyznaczyła obecny cel udziału OZE w bilansie produkcji energii z OZE na
2020 rok i już wtedy postawiła na energetykę rozproszoną, samorządową,
obywatelską.
Idee które papież wspiera głęboko
są wbudowane w politykę klimatyczno-energetyczną UE, którą Polska wręcz doktrynalnie blokuje.
Czy encyklika może przełamać zaklęty krąg i czy może wyjść z pułapki oblężonej twierdzy?
Czy możliwe jest uznanie zmian klimatycznych za fakt i ekologiczne
nawrócenie?
Skoro jako państwo- zbiorowość - potrafiliśmy
wcześniej być ekologicznie i społecznie wrażliwymi, to czy jest możliwe
ekologiczne nawrócenie do którego wzywa papież Franciszek? Czy
będziemy tak unikać „wdrożenia” tej encykliki jak unikamy wdrożenia dyrektyw
energetyczno-klimatycznych UE?. Pamiętamy, że tylko niewielka część z encyklik
i nauczania Jana Pawła II zafunkcjonowała w polskiej świadomości. Najbardziej
pamiętamy to co związane było ze sferą intymną, a najmniej z szerszą
odpowiedzialnością na co zawsze stawiał polski papież. Wiele zależy od
Kościoła, episkopatu, wiernych, państwa i obywateli
Polski Kościół do tej pory, poza
ruchem Św. Franciszka z Asyżu, słabo akcentował zieloną teologię. Ale można
wskazać na budujące przykłady praktycznego działania: pionierskie
elektrownie wiatrowe i wodna w parafii w Rytrze (lata 90-te), w swoim
czasie największy system kolektorów słonecznych w Seminarium Redemptorystów w
Tuchowie (2001), pierwsza duża elektrownia fotowoltaiczna na Sanktuarium w
Jaworznie
(2002), czy nawet
niedokończona (2006 rok)
i
kontrowersyjna (ale tylko technicznie i finansowo, nie ideowo) elektrownia geotermalna
Fundacji Lux Veritatis w Toruniu. Wydaje się, że w kościele jest baza,
potencjał
i nadzieja na wdrożenie
zielonej encykliki papieskiej. Nie tylko poprzez ww. przykłady, ale przede
wszystkim informacje i przekaz do wiernych.
Zobaczymy czy
po polskiej prezentacji encyklika będzie czytana w kościołach i czy wejdzie na
stałe do kanonu kazań, listów pasterskich itp. Z pewnością obywatele i wierni
dobrze przyjmą jej zasadniczy przekaz.
Największe problemy z akceptacją
jej przesłania może mieć polskie państwo, rząd i .. członkowie rad nadzorczych
koncernów energetycznych oraz ich zarządy. Tu należy liczyć się z odrzuceniem
przesłania encykliki. Jeden z najbardziej brutalnych ataków na przesłanie
encykliki (nawet nie na samą encyklikę) przypuścił wiceprezes PGE.
W wywiadzie dla WNP oskarża UE o „ideologię klimatyczną, antywęglową i
odnawialną”. Ideologii w tym co mówi wiceszef PGE nie ma, ale jest dużo demagogii, walki o własne
zyski i posiłkowania się „dowodami anegdotycznymi” i PR-owską erystyką. Tu
raczej nie można oczekiwać szybkiego ekologicznego nawrócenia.
Zwierzchnik PGE i innych paliwowych spółek, minister skarbu
Andrzej Czerwiński
w wywiadzie dla Wyborczej mówi
„Produkować prąd z OZE może każdy, bez specjalnych utrudnień, ale bez dotacji z
kasy państwa albo prywatnych kieszeni, bo niby dlaczego konsumenci mają się dokładać
komuś do zysków (…)?” Nie jest to niestety wypowiedź
wskazująca na chęć szybkiej zmiany
dotychczasowego podejścia do zasad tworzenia prawa. Papież pisze w encyklice: „Biorąc
pod uwagę, że czasami prawo na skutek korupcji okazuje się nieudolne, konieczna
jest decyzja polityczna spowodowana presją ludności”. Obywatele wywalczyli
drobną poprawkę prosumencką w ustawie o OZE, ale ministrowi bliżej do
dotychczasowego modelu, w którym obywatel ma dopłacać koncernom węglowym. Z
dotacji państwowych (nb. także na rozwój OZE) mogą zatem korzystać (i czynią
to) tylko koncerny z olbrzymimi zyskami, przy których „rząd się wyżywi”, a obywatele
zapłacą, również swoim zdrowiem.
Ważna jest reakcja mediów. Papież
Franciszek
z powodu encykliki jest albo
ignorowany albo atakowany za rzekome antypolskie i antywęglowe odchylenie.
Komentator Rzeczpospolitej
Filip Memeches pisze, że kwestie, na które Franciszek się powołuje nie są
prawdami objawionymi, (…), w naukach przyrodniczych (ochrona klimatu i OZE) nie
obowiązują żadne utrwalone dogmaty i (…) można odnieść wrażenie, że papież
stanął zdecydowanie po jednej stronie sporu. Uważa, że papież podjął problemy
marginalne. Redaktor Memches odrzuca nie tylko wskazania kościoła ale też
ugruntowane tezy naukowe.
Marcin Popkiewicz na swoim portalu pisze, że obecnie żadna szanowana instytucja
naukowa, o krajowej czy międzynarodowym renomie, w swoim oficjalnym stanowisku
nie odrzuca wniosków o wpływie ludzi na obecną zmianę klimatu. Ostatnią taką
organizacją było Amerykańskie Stowarzyszenie Geologów Naftowych, które w 2007
roku zmieniło swoje oświadczenie w tej sprawie z 1999 roku.
Okazuje się że w Polsce można
walczyć i z nauką i z religią i ze zdrowym rozsądkiem. Trudno będzie o nawrócenie państwowej
energetyki bez zmiany polityki, a
polityka szybko się nie zmieni bez zachęty ze strony Kościoła, presji społecznej,
a tej ostatniej nie będzie bez informacji i uczciwej debaty, głębszych rozważań
i rozmów. Wszyscy odpowiadamy za wdrożenie zielonej encykliki. Oby nie trwało
to tak długo jak powtarzanie o naszych rzekomych
celowych wysiłkach na rzecz redukcji emisji CO2 (faktyczne wysiłki były np. w zakresie redukcji emisji SO2), czy jak wdrażanie dyrektywy o OZE. I aby efekt nie był podobny do ustawy o OZE,
czyli do gry pozorów, przed czym przestrzega nas papież Franciszek.