Propozycja Komisji Europejskiej pakietu klimatycznego „Fit for 55” z 15 lipca jest konsekwencją przyjętego w grudniu 2019 r. Europejskiego Zielonego Ładu oraz zaakceptowanego rok później przez wszystkie państwa UE (także Polskę) zwiększonego celu redukcji emisji o 55% (wobec wcześniejszego celu 40%) do 2030 roku. Jest także potwierdzeniem pełnej determinacji UE do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku (Polska jako jedyny członek UE oficjalnie tego celu nie poparła).
Jak słusznie zauważa Instytut Jagielloński, najprawdopodobniej w najbliższych 2-3 latach nie będzie ważniejszego tematu na forum unijnym i polska debata publiczna powinna to odzwierciedlać. Różne podejście do celów klimatycznych (średnio i długookresowych) może wpłynąć na różne postrzeganie Fit-for-55 w UE i w Polsce. W szczególności w Polsce debata będzie gorąca (już jest, o czym dalej). Niestety cały wysiłek intelektualny może się sprowadzić do kombinowania jak skorzystać z funduszy UE na ochronę klimatu (efektywność energetyczną i OZE, ale już bez inwestowania w rozwój technologii cleantech, o co trudno bez perspektywy długookresowej) i do tego dalej spalać paliwa kopalne (importowane, w szczególności z Rosji, niestety).
Oś dyskusji została jasno wyartykułowana przez Przewodniczącą Komisji Ursulę von der Leyen, która zapowiedziała, że gospodarka oparta na paliwach kopalnych osiągnęła swoje granice i że przyszedł czas na zeroemisyjne OZE. Np. udział energii elektrycznej z OZE w 2030 roku na wynieść 65%, czyli tyle ile obecnie w Danii. Jasne postawienie sprawy będzie pożywką do ataku ze strony „tradycyjne” usposobionych energetyków (np. krajowy system energetyczny nie przyjmie więcej energii z OZE, nowe moce OZE nic nie dają itd.) i polityków, którzy zazwyczaj bez czytania i analizy tysięcy stron od razu będą wiedzieli, że pakiet np. spowoduje wzrost cen energii i biedę i jest efektem światowego spisku klimatycznego. Dalej już nie będzie o czym dyskutować poza sporem z wykreowanym wrogiem.
Taki scenariusz źle to wróżyłby jakości dalszej dyskusji, tym bardziej, że właśnie szczególnie w sprawach klimatycznych nie potrafimy rozmawiać. Jako społeczeństwa nie mamy też wiedzy na ten temat, a i po latach lekceważenia tematu, samych klimatologów w Polsce, w szczególności w gremiach doradczych zacnych energetyków i decydentów, trzeba ze świecą szukać. Choć transformujemy energetykę już od ponad 30 lat, a w Polsce jest główne źródło emisji i choć wiedzieliśmy co nas czeka w sprawach klimatu (konwencja klimatyczna '92, protokół z Kioto '97, wprowadzenie ETS '2004, strategia dekarbonizacji UE '2011, neutralność klimatyczna UE '2019 i teraz Fit-for-55), to zmianami klimatu nie zaprzątamy sobie głowy nadmiernie (może poza rolnikami, którzy jako pierwsi już bezpośrednio doświadczają skutków). Skutecznie za to zwalczamy lub co najmniej lekceważymy tych, którzy o zmianach klimatu nam mówią.
Chaos w zapowiadającym się sporze pogłębić może fakt, że Fit-for-55 to pakiet bardzo złożonych 17 regulacji i sektorowych strategii klimatycznych (w tym 5 zupełnie nowych regulacji i instrumentów). Nie ma w nim projektów zmian dyrektyw i rozporządzeń dotyczących rynku energii i zmian w większości instrumentów finansowych (poza Funduszem Modernizacyjnym związanym z systemem handlu emisjami ETS i nowym Klimatycznym Funduszem Socjalnym). W tych dwóch ostatnich kwestiach Polska już wyraziła swoje zainteresowanie aktywną dyskusją, ale są to tylko elementy znacznie większej całości i trudno będzie „zjeść ciasteczko i go mieć”. Trudność ta jest tym większa, że w pakiecie nie znalazło się jeszcze rozporządzenie o tzw. zielonej taksonomii (czyli o kryteriach finansowania zgodnych z zasadą „nie szkodzić klimatowi” - DNH), a w tle zmian w dyrektywach szczegółowych są zmiany w rozporządzeniu o zarządzaniu Unią Energetyczną, które ogranicza możliwości krajów lubiących jeździć na gapę (w tym firmy specjalizujące się w „ekościemie”).
Teraz warto przede wszystkim rozmawiać o istocie pakietu Fit-for-55, czyli jakimi środkami technicznymi i prawnymi, będącymi w naszej własne gestii i opartymi na własnych zasobach i naszych silnych stronach, możemy najkorzystniej osiągnąć cele pakietu w energetyce, gdzie kluczowe są OZE. Komisja Europejska nam w tym nie pomaga, zostawia nam wolną rękę na szukanie rozwiązań.
Niestety, w Fit-for-55 brakuje generalnego wprowadzenia pokazującego, poza kosztami wdrożenia pakietu, także koszty braku działań, które są też policzalne.Takim opracowaniem był np. w 2006 roku 700 stronicowy raport ekonomisty Nicholasa Sterna (Stern Review on the Economics of Climate Change), przygotowany na zamówienie rządu JKM, który spowodował, że Wielka Brytania poznała szacunki kosztów zmian klimatycznych w postaci utraty PKB, miejsc pracy, zagrożenie bezpieczeństwa i stanęła na czele działań na rzecz neutralności klimatycznej. Niektóre z ww. kosztów są ujęte w OSR projektów regulacji Fit-for-55, ale każdy kraj w ramach pracy domowej powinien sam umieć je policzyć, przemyśleć i przekalkować ekonomicznie i politycznie. To jest też zadanie dla rządu RP, gdyż takie zjawiska towarzyszące zmianom klimatu jak susze (Syria ‘2011), powodzie (‘1997 w Polsce i obecnie także w Niemczech i Europie Zachodniej), huragany (Katrina ‘2005) niosą olbrzymie ludzkie dramaty i szybkie zmiany świadomości, i przy okazji zmiatają z powierzchni ziemi także rządy (i nie ma tu mowy o straszeniu, ani o życzeniu).
Polska energetyka ma okazję spokojnie przemyśleć propozycje, zanim (jak to bywało wcześniej) rozpocznie zmasowaną krytykę „klimatycznych pomysłów brukselskich biurokratów”, nic z tego nie mając. Energetykom i politykom zasadniczo nie zainteresowanych zmianami klimatu warto choć polecić OSR (Impact Assessment) nowelizacji dyrektywy o OZE, który zawiera pogłębioną analizę skutków zwiększenia celu OZE z 32% do 40%. Oznacza odpowiednie zwiększenie celów cząstkowych na udziały w 2030 roku energii elektrycznej z OZE (do 64-67%) ciepła z OZE (do 39-42%) i energii z OZE w transporcie (do 22-26%). Kryjąca się pod tymi celami rewolucja technologiczna w miksie energetycznym nie przekłada się np. na dalszy nadmierny wzrost kosztów energii elektrycznej ponad te, jakie już w tej chwili mamy w Polsce (mogą być niższe o ile rozpoczniemy transformacje energetyczną). Czasami, a zwłaszcza w przypadku tak szeroko zakrojonych regulacji, warto zacząć czytanie projektów właśnie od OSR, nawet jak w Polsce od czytania solidnych OSR (może poza projektem ustawy luzującej zasadę „10H”) odwykliśmy, niestety.
Trzeba podkreślić, że Fit-for-55, w stosunku
nakierowanego na konsumentów do Pakietu Zimowego, nieznacznie podnosi koszty w
latach 2021-2030 (z 11% do 11,5% PKB), i w stosunku do 2015 podnosi udział
wydatków gospodarstw domowych na energię z 24,1% do 25,1%. Tu nie ma powodów do radości, ale OSR odnosi się
do 2015 roku, w sytuacji gdy w Polsce w latach 2016-2021 koszty energii już relatywnie bardziej i nadmiernie wzrosły. Poza tym
Fit-for-55 tworzy wspomiany wyżej klimatyczny fundusz
społeczny. W zamian, poza redukcją emisji CO2 o 55% i niskich emisji i
smogu (emisje PM2,5, PM10 and VOCs spadają o 10% w stosunku do 2020r., a koszty
ochrony zdrowia o 25-43 mld euro rocznie), pakiet generuje inwestycje rzędu 2% rocznego PKB,
tworzy więcej miejsc pracy i zmniejsza zależność całej UE, w tym Polski, od importu (z 54% do 51-52%).
Polska potrzebuje technologicznej mapy drogowej i refleksji w co i na ile szybko inwestować, aby zachować konkurencyjność polskiej energetyki i gospodarki. Jeśli chodzi o redukcje emisji mamy olbrzymie, proste rezerwy do wykorzystania, taniej niż inne kraje UE. Podobnie jest z ciepłownictwem, które w Fit-for-55 stało się ważnym adresatem i potencjalnie wielkim beneficjentem instrumentów polityki klimatycznej. Podniesieniu celów ciepła z OZE i obowiązków w zakresie wzrostu udziałów ciepła z OZE (do minimum 1,5 pp./rok) towarzyszy szereg cennych analiz np. jak ciepłownictwo może skorzystać na elektroenergetyce (sectors coupling) dając jej elektryczność. Zebrane przez Komisję materiały zmuszają do nowego spojrzenia np. na rolę kogeneracji gazowej (gaz w UE to nie tyle paliwo dla wysokosprawnej kogeneracji i spóźnionych inwestycji w tym zakresie, ile źródło szczytowe pracujące kilkaset godzin w roku). OZE i wodór to też nowe cele postawione w Fit-for-55 dla przemysłu, który w Polsce ma interesy aby w sprawie transformacji zrobić więcej niż energetyka i jeszcze bardziej osłabić już obecnie silnie nadwątloną konkurencyjność.
Na tak postawione pytania nie znajdziemy właściwej odpowiedzi w dotychczasowych polskich dokumentach takich jak PEP’2040 czy KPEiK’2030. Inspiracji możemy szukać w Impact Assessments, ale też w cennych mapach drogowych w pełni relewantnych z Fit-for-55, które obejmują także Polskę. Oczywiście kluczowym dla Komisji jest model równowagi rynkowej PRIMES (Price-Induced Market Equilibrium System). Ale Komisja użyła też inne i są inne, które w sposób szczególny nadają się do symulacji systemów z OZE. Często zawierają symulacje „godzina po godzinie” systemów elektroenergetycznych i ciepłowniczych z 80-100% udziałem OZE. Zaliczyć do nich można:
- Alborg University, Dania: Heat Roadmap Europe project (model pokazujący potencjał i kierunki rozwoju nowoczesnego ciepłownictwa w UE, w tym sectors coupling, thermal storage szeroko cytowany w OSR)
- Artelys, Francja: Model METIS (model matematyczny szeroko cytowany w OSR, umożliwiający analizę europejskiego systemu energetycznego w zakresie energii elektrycznej, gazu i ciepła z uwzględnieniem elastyczności popytowej, symuluje działanie systemów i rynków energetycznych co godzinę przez rok, jednocześnie biorąc pod uwagę niepewność, taką jak wahania pogody, pozwala analizować godzina po godzinie wpływ większego zużycia OZE pogodowozależnych
- Lappeenranta University of Technologu (LUT, Finlandia): Energy System Transition Model- Energy Transition Across Power, Heat, Transport (model symulujący globalny system energetyczny do 2050 roku oparty w 100% na OZE )
- Stanford University, model „100% Wind, Water, and Solar (WWS)” (model posłużył do symulacji godzina i po godzinie i opracowania map drogowych dla 139 krajów, w tym dla Polski oraz „amerykańskiego zielono ładu” wdrażanego przez administracja Bidena; kierujący zespołem Prof. Jacobnson, który w swoim czasie musiał stoczyć prawdziwy bój naukowy z administracją Trumpa, w swoich symulacjach idzie najdalej – wyklucza OZE bazujące na procesach spalania, wprowadzana dynamiczne cenotwórstwo i magazynowanie energii w cieple i wodorze, i bada stabilność systemów energetycznych).
Łatwo zauważyć, że powyższe modele i symulacje prowadzą do pokrycia przez OZE wszystkich potrzeb energetycznych globu, regionów i krajów (otwartych na nowe technologie i współpracę), zarówno w zakresie energii elektrycznej, ciepła i transportu po cenach naszych niż obecne systemy oparte na paliwach kopalnych i przy pełnym zatrudnieniu. Wczytanie się w te modele, nawet z niedowierzaniem, zmusza do zastanawiania czy w dobie polityki klimatycznej takie ustawy jak np. o rynku mocy i o promowaniu energii elektrycznej z wysokosprawnej kogeneracji mają sens ekonomiczny i czy nie podnoszą zbędnie lub nadmiernie kosztów energii dla odbiorców końcowych w porównaniu do innych rozwiązań oraz stawiają pytania czy warto działać na krótką metę.
Do tej pory tego typu analizy przez polskich energetyków omijane były szerokim łukiem. Mieliśmy swoje jak „Raport 2030”, który skupiał się na wykazywaniu, że w sprawie klimatu (poza nieskutecznym lobbingiem w Brukseli) nic nie warto robić. Poza tym, że modele pomagają w poznaniu rzeczywistości i w rzeczowej dyskusji, ważne jest zatem też to, w jakim celu (konstruktywnym czy destruktywnym) chcemy modeli używać. Publikacja i, miejmy nadzieję, rzeczowa lektura Fit-for-55 może otworzyć nie tylko oczy (czasami przerażone) i umysły na nowe możliwości, ale też ryzyka związane z „nic-nie-robieniem” w tej sprawie. Wystarczy popatrzeć na wartość giełdową niemieckich koncernów energetycznych, które po przyjęciu pakietu klimatyczno-energetycznego „3x20%” w 2007 roku pomyślały ze ich to nie dotyczy i, zanim się zreflektowały, w ciągu zaledwie 5 lat, straciły na wartości 100 mld euro.
W tym kontekście warto zwrócić się też do polityków, aby dali sobie i innym czas na poważną analizę Fit-for-55, zanim zaczną zmasowaną krytykę Komisji na podstawie „pierwszego wrażenia” lub jedynie wyobrażeń. Niestety są już przykłady. Wyśmianie i atakowanie urzędników i całego złożonego pakietu zaledwie dzień po jego publikacji, tak jak to można przeczytać w wywiadzie europoseł Anny Zalewskiej z góry postawionymi tezami „krzyczącymi” już w samym tytule „To ekoterroryzm. Z dokumentów wynika, że obywatele mają zapłacić za niepoliczalne cele”, nie ułatwia merytorycznej debaty o ważnych sprawach, utrudni jakąkolwiek merytoryczną komunikację i może zaszkodzić polskiej energetyce.
Otóż rzekomo „niepoliczalne cele” są uzasadnione i raczej solidnie i w dobrej wierze policzone, ale oczywiście można je policzyć lepiej i taniej zrealizować, do czego warto zachęcać. Tradycyjne dyskredytowanie z góry propozycji Komisji może znowu uśpić, zahibernować energetykę („wszak to pakiet klimatyczny, a nie energetyczny”, „nie nasza sprawa”, „i tak nie przejdzie”) i zachęcić do dalszego uporczywego robienia tego samego co do tej pory, co skutkować będzie tylko dalszym wzrostem cen energii i importu oraz upadkiem. Amerykański filozof Santayana mówił: „fanatyzm polega na podwojeniu wysiłku, gdy zapomnieliśmy o celu”. Jeśli wbrew europejskim i światowym dążeniom klimatycznym i coraz bardziej zielonej rewolucji technologicznej w energetyce dalej będziemy robić to samo co wcześniej, to polska energetyka już za kilka lat będzie zmuszona wyprzedać swoje aktywa, tym którzy do Fit-for-55 podejdą bez uprzedzeń i z należytą powagą.