sobota, kwietnia 02, 2011

Strach się bać, czyli jak Rząd i Sejm "w obawie przed energetyką odnawialną" zgodnie dbają o bezpieczeństwo energetyczne i jądrowe

Zakończyły się konsultacje społeczne ogłoszonej pod koniec grudnia Strategicznej Oceny Oddziaływania na Środowisko (OOŚ) Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) – o samym programie już trochę było na „odnawialnym”, o OOŚ mniej. Organizacje ekologiczne wymogły, aby konsultacje tego dokumentu trwały dłużej niż miesiąc (tak proponował rząd) i teraz swoje stanowiska opublikował m.in. Instytut na rzecz Ekorozwoju i Fundacja Greenpeace Polska. Obie organizacje wytykają dokumentowi oczywiste i momentami rażące błędy, które zdecydowanie wpływają na bezpieczeństwo środowiskowe energetyki jądrowej. Obie zwracają uwagę także na brak przedstawienia rzetelnych alternatyw. Greenpeace pisze np. że „w dokumencie zupełnie brakuje analizy wariantów alternatywnych, w tym także tych, które zakładają brak potrzeby budowy elektrowni jądrowej. Dlatego decyzja o jej budowie może być podjęta na niepewnych przesłankach”.

Tymczasem Sejm 1 kwietnia (choć to nie jest śmieszne), „bez zbędnej zwłoki” powołał komisję nadzwyczajną, do której trafią rządowe, przyjęte w lutym projekty nowelizacji Prawa atomowego oraz tzw. ustawy inwestycyjnej. Rząd przyjął oba projekty w drugiej połowie lutego br. Jak zapowiada obecnie rząd, „w nowych proponowanych regulacjach największy nacisk położono na zapewnienie bezpieczeństwa w przyszłych elektrowniach”. W głosowaniu wzięło udział 386 posłów i wszyscy (!) opowiedzieli się za jej powołaniem. Nikt nie zastanowił się nad tym, że może warto poczekać z pracami legislacyjnymi aż zakończy się postępowanie z OOŚ, które może sporo wnieść w lepsze naświetlenie kwestii bezpieczeństwa, czy na wyniki inspekcji bezpieczenstwa pracy wszystkich elektrowni jadrowych w UE - jeżeli rzekomo o bezpieczeństwo tu chodzi, ani tym bardziej nikt nie czekał na analizy alternatywne związane w szczególności z OZE.

Starym zwyczajem (jeden z poprzednich wpisów ) przypomnę się w sprawie procedowania czy ściślej braku procedowania ustawy o odnawialnych źródłach energii – poz. 64 w harmonogramie pracy rządu na 2011 rok. Jak nietrudno zauważyć, choć dyrektywa o promocji energii ze źródeł odnawialnych jest tu niezwykle precyzyjna co do wymaganego terminu uchwalenia ustawy (5-12-2010!) to ustawa ta w wykazie prac rządu nie ma klauzuli „priorytet”, tak jak niewymagające pośpiechu tylko szczególnej rozwagi, a teraz też zwykłej refleksji ustawy atomowe (np. poz. 42, 67).

Zdaję sobie sprawę z natłoku prac legislacyjnych i nie sądzę, że straszenie to najlepsza metoda przekonywania do czegokolwiek. Jednak przyjęta w tym natłoku kolejność prac, tempo i priorytety oraz prezentowana jakość pracy legislacyjnej Sejmu i Rządu w imię poprawy bezpieczeństwa energetycznego i jądrowego oznaczają że powinniśmy się jako obywatele naprawdę zatroskać o jedno i o drugie, a dodatkowo także o bezpieczeństwo naszych kieszeni. Chęć „robienia dobrze” wybranym z tłumu grupom interesów („zbawcze pomysły”) przy jednoczesnym parciu na kieszenie wszystkich podatników zawsze silnie wzrasta przed wyborami. Tak samo jak chęć zostawienia spraw ważnych ale trudnych tym co przyjdą po wyborach i będą rozliczani z tego co musiało być zrobione a nie zostało oraz naprawieniem tego co w pośpiechu zostało zrobione, choć nie było konieczne. Z dwu skierowanych do "speckomisji" projektow ustaw, pisane "na kolanie" Prawo atomowe bedzie musialo byc wielokrotnie zmieniane z uwagi na rownolegle procesy w UE, a jądrowa ustawa inwestycyjna to potencjalnie olbrzymi obszar ryzyka i kosztow, bo zdaniem jej autorow ma zapewnić "niezmienne warunki inwestowania" w atom, a te warunki z uwagi własnie na bezpieczeństwo na nowo są definiowane przez tych dla których energia jądrowa nie jest li tylko abstrakcją polityczną.

Ktos kto w obecnej sytuacji zwleka z ustawą o odnawialnych źrodlach energii naraża cały sektor na dryfowanie, a kraj na coraz bardziej dramatyczne "wybory".

4 komentarze:

Jakub pisze...

Panie Grzegorzu, drobne sprostowanie - ustawa o OZE ma poz. 64 w harmonogramie prac. Proszę usunąć ten komentarz po przeczytaniu.
pozdrawiam

Grzegorz Wiśniewski pisze...

Panie Jakubie, dziękuję za zauważenie nieścisłości (poprawiłem 65 na 64 w stosownym miejscu odwołania sie w ww. wpisie - do planu lekcji Rady Ministrów w tym semestrze. Tym bardziej to ważne, bo Rada Ministrów ma dość chaotycznie plan ułożony i lubi chodzić na wagary... jak nikt nie mówi konkretnie "sprawdzam" i nie wskazuje konkretnie.

Jeśli mi Pan pozwoli? nie będę usuwał dowodów i zacierał śladów :) własnego bałaganiarstwa, ale wykorzystam Pana komentarz do tego, aby podkreślić że na "priorytet" w planie lekcji Rady Ministrów zasłużyła np. kolejna poz. planu nr 66 - nowelizacja ustawy biopaliwowej, znanej z tego, że w jej pierwotnej wersji były w niej słowa "inne rośliny", które nie spodobały sie Trybunałowi Konstytucyjnemu już w 2004 roku, a w kontekście wymogów nowej dyrektywy dot. OZE rzeczywiście ustawa wymaga nowelizacji, bo inaczej będziemy płacić za coś, co zwyczajnie nie ma sensu.

Ale powstaje pytanie która z ustaw: ta dot. OZE czy ta dot. tylko biopaliw jest obiektywnie pilniejsza i ważniejsza? I powstaje pytanie, czy tu nie było targu o "priorytet" pomiędzy koalicjantami i czy z tego powodu nie stało się zadość dwuwierszowi Mikołaja Reja: "Ksiądz Pana wini a Pan Księdza, a nam biednym zewsząd nędza" :)?

Jakub pisze...

Panie Grzegorzu, proszę mnie oświecić, co wnosi do tego dokumentu słowo "priorytet"? Czy ma jakiekolwiek skutki oprócz intencyjnych. Tak zresztą, jak cały "Program prac legislacyjnych". Wydaje mi się, że słowo "program" oznacza ustalenie kolejności (choć osobiście wolał bym aby znalazło się tu słowo "harmonogram"). Więc to nie jest program tylko spis. A wydawało mi się, że dobrze zaprojektowane prace posiadać powinny właściciela, zakres i termin. I kto z założenia mówi "sprawdzam"? Nie "ma prawo mówić" tylko "mówi".

Grzegorz Wiśniewski pisze...

No tak..., po nocach muszę sie tłumaczyć i za rząd i za premiera, a w dodatku to wszystko takie nudne :)
Rząd i Sejm przed wyborami chcą się wykazać ilością (liczbami) a nie jakością i stąd problem.
Pod podanym wcześniej linkiem http://bip.kprm.gov.pl/g2/2011_02/4043_fileot.pdf do ... "programu prac legislacyjnych rządu" jest lista aż 96 ustaw. Rząd wiedząc ze nie da się tego zrobić, wybrał 36 "priorytetowych" do procedowania. W praktyce oznacza to że są małe szanse aby któryś z "niepriorytetowych" projektów ustaw doczekał się uchwalenia. Ale i z tych 36 szt. z pieczątką "priorytet" (pozostałe sa tylko formalnie w pracach) w marcu rząd przyjął tylko jeden projekt ustawy, czyli nie mierzy sił na zamiary (dot. cyfrowej telewizji naziemnej).

Ale z drugiej strony "zamiary" rząd ma tylko wobec energetyki jądrowej, a nie odnawialnej i tego właśnie się czepiam - intencji nieczystych...
Od razu dodam, że rząd zawsze sposób na krytykę znajdzie. Już bez klauzuli formalnej "priorytet" ale z silnym wsparciem Rządu, w Sejmie procedowana jest pilnie "ustawa o działalności lobbingowej" i jak ją Sejm zdoła przyjąć przed wyborami, to rząd nie będzie musiał precyzować w swoich przyszłych wykazach KIEDY projekty ustaw planowane sa do przyjęcia. To sposób na takich czepialskich jak "odnawialny", który działa w myśl znanej zasady Pana Prezydenta Wałęsy: "jak masz Pan temperaturę to stłucz termometr" ...
Wtedy juz o "sprawdzaniu" czegokolwiek (jak sprawdzać jak się nie zmierzy) nie będzie można nawet mówić....