Wraz ze zbliżaniem się poznańskiego COP-u i odliczaniem dni do decyzji UE w sprawie pakietu klimatycznego przybywa analiz, wypowiedzi, stanowisk i opracowań oraz debat. To dobrze, nawet jak wielość poglądów była znacznie ograniczona, a dyskusja sprowadza się najczęściej do prezentacji i ochrony osobistych i korporacyjnych interesów. Jakiś czas temu think- tank prof. Balcerowicza – Forum Obywatelskiego Rozwoju - zapowiedziało inicjatywę na rzecz „uczciwej debaty” i też chciał prostować nie tylko uproszczenia ale nawet napiętnować kłamstewka i kłamstwa o gospodarce (to już bardzo blisko pakietu klimatycznego), ale jakoś na oficjalnej stronie Forum efektów nie widać, prawie tak jak w Komisji Posła Palikota, która miała już dawno uporać się z nadmiarem biurokracji w gospodarce. Może to być jakąś okolicznością łagodzącą i częściowy wytłumaczeniem braku wystarczających postępów na odnawialnmy blogu w tropieniu nieprawdziwych argumentów używanych w coraz bardziej gorącej debacie klimatycznej :).
Dzisiaj właśnie chciałem trochę więcej o jakości debaty klimatycznej, jej uczestnikach i warunkach w jakich debatę uznać można za uczciwą, a kiedy jest ona tylko pozoranctwem.
Do uczciwej dyskusji potrzeba i czasu i wiedzy, pewnego typu "otwartej atmosfery debaty", niekoniecznie zbyt dużych pieniędzy i zbyt dużych interesów, bo te przeszkadzają w otwartym na różne argumenty myśleniu. Potrzeba też instytucji społeczeństwa obywatelskiego, w tym niezależnych (także od rządu) ośrodków badawczych. Takowe na świecie często są zapleczem partii politycznych, dużych organizacji społecznych i dzięki nim debata odbywa się na wyższym poziomie. Tego w Polsce brakuje i zamiast debaty mamy albo monolog albo awanturę.
Zerknąłem na stronkę think-thanka pracującego dla opozycyjnego PIS, co tam słychać w sprawie pakietu? Instytut Sobieskiego ma problemy energetyczne wpisane do swojego zakresu działania i jest to pewnie pokłosie planów budowy przez rząd Kaczyńskiego wielu rur gazowych i terminali; co rząd zrobił, niech think-tank uzasadni :). Na temat pakietu Instytut Sobieskiego wymownie milczy; może lepiej było zignorować aby nie wdepnąć na polityczną minę? Śmielej opozycyjny think-tank zabrał się do projektu polityki energetycznej rządu Tuska. Tekst nawet ciekawy ale aż zastanawia brak odniesienia w komentarzach do pakietu klimatycznego, tak jakby tylko rury gazowe się liczyły. Czyli na jakiej podstawie posłowie PiS przyjmują stanowiska w skomplikowanej sprawie pakietu i COP?
Jeszcze ciekawszym jest pytanie na jakiej podstawie PO formułuje swoje własne (nie te przejmowane od przemysłu) poglądy na pakiet klimatyczny? Chyba nie na podstawie ww. projektu niedokończonej polityki energetycznej firmowanej jednak póki co przez PSL? Warto jednak odnotować, że pierwszy krok w kierunku stworzenia zaplecza myślenia długofalowego został zrobiony i po sobotniej konwencji PO w końcu ma dopełnić dzieła powołania własnego thin-tanku - Instytutu Obywatelskiego. Poniewczasie dla pakietu, ale dobrze ze myślenie długofalowe ma w Platformie może mieć też swoją przyszłość …Zobaczymy czy nie skończy się tylko na poprawianiu słupków wyborczych czy też uzasadnianiu najmniej w przeszłości trafionych decyzji PO, jak np. tej o budwie elektrowni jądrowej.
Takie tkwiące w przeszłości lub uśpione think-tanki, na niewiele się w debacie politycznej nad pakietem klimatycznym zdadzą. W sytuacji gdy rząd też nie ma swojego „rządowego” zaplecza w myśleniu o przyszłości jakim parę lat temu jeszcze formalnie tylko było Rządowe Centrum Studiów Strategicznych, najlepiej do dyskusji są przygotowane organizacje przemysłowe, z jasno określonym interesem i trudno się dziwić, ze to on nadaje kierunek debacie klimatycznej oraz na fakt, że przemysl może obecnie liczyć i na koalicje i na opozycje, i na media które bynajmniej niezbyt często uprawiają i dopuszczają na swoich łamach wolnomyślicielstwo i nie zawsze też radzą sobie z takim tematem jak pakiet klimatyczny.
Przejrzałem kilka zaproszeń na debaty klimatyczne organizowane często też przez horyzontalne think-tanki (nastawione na debatę a raczej nie na tworzenie oryginalnych podstaw wiedzy) i media z udziałem przemysłu, rządu, polityków oraz nielicznych u nas organizacji ekologicznych (stanowią one tylko 2% wszystkich organizacji pożytku publicznego w Polsce i nie są niestety u nas zbyt popoluarne) i niezależnych ekspertów (tu już jest trudniej, niektórzy piszą o części z nich jako „tzw. niezależnych ekspertach”, ale dobrze że trafiają się nie tylko "tak zwani"). Rzadkością w tych debatach są stanowiska krajowych ośrodków naukowych, uczelni i instytutów (do tego jeszcze wrócę) i debatujący przerzucają się trudnymi do weryfikacji wynikami analiz ośrodków zagranicznych.
Trudno uogólniać ale i trudno mówić, że są one kwintesencją uczciwej debaty, bo służą prezentowaniu nie tyle poglądów ile zazwyczaj wprost własnych interesów, w mniejszym lub większym stopniu wspartych demagogią, a brakuje bardziej obiektywnego, rzeczowego opisu złożonej sytuacji, a bez tego trudno o rzetelną debatę na argumenty merytoryczne. Środek ciężkości różnych interesów przy rozdebatowanym stole zazwyczaj daleki jest od sedna prawdy. Trudno zatem się dziwić, że urabiana w ten sposób opinia publiczna i utwierdzane w takich debatach stanowisko rządu będą dryfować w kierunku oczekiwań najsilniejszych grup interesu, czyli przemysłu, nawet wbrew faktom. Po konsolidacji pionowej, stworzeniu energetycznych oligopoli zależnych od rządu i zabiciu w ten sposób wszelkiego „wolnomyślicielstwa” w przemyśle, trudno się też dziwić że przemysł reprezentuje wyjątkowo zgodne stanowisko, które tym bardziej ochocza przyjmuje rząd, kreujący się na obrońcę krajowej gospodarki, bez względu na to czy chodzi o jej częsć innowacyjną i efektywną czy też mniej chlubne ale dobrze okopane pozostalosci.
Trochę uprzedzony takim myśleniem, i też doświadczeniem wlasnego udziału w innych debatach, przeczytałem zapis kolejnej w dzisiejszym wydaniu dzienniku Rzeczpospolita. „Jak Polska może wygrać na walce z globalnym ociepleniem”. Tytuł wskazywał na bliską mi tezę, żeby działać pozytywnie i w duchu pakietu klimatycznego, ale w środku na 6 ważnych dyskutantów: premier Pawlak, minister Reiter, dyr. Jacek Jaśkiewicz, prezes Marian Strumiłło, p. Wojciech Hann i prof. Jan Popczyk, tylko tych dwu ostatnich takie podejście uznało za słuszne. Rządowo- przemysłowa grupa zajęła z góry upatrzone pozycje i twki tam niezlomie, bez cienia wątpliwoci czy chęci wylamiania sie z szeregu. Trochę mnie zaskoczyło, że Wojciech Hann z Delloite nie dołączył do większości (wszak Delloite to nie think-tank a zlecenia z rządu i przemysłu sobie ceni) mówił m.in. „Polska może zdobyć pieniądze pod warunkiem, że przedstawi się jako zwolennik nowych regulacji walki z globalnym ociepleniem”. Może to znak, że idzie nowe?
Ale najbardziej przemawia do mnie to co mówi prof. Jan Popczyk, który konsekwentnie nic łatwego i nic za darmo nie obiecywał, ale jako jedyny rzeczowo mówił, że powtarzane, a nie zweryfikowane od strony naukowej informacje o groźbach podwyżek cen energii elektrycznej o 100% i skokach ceny uprawnień do emisji tony CO2 z powodu pakietu klimatycznego mogą być wielokrotnie zawyżone. Te proste wątpliwości i stwierdzenia, zgodne także z pierwotnymi wyliczeniami KE, zeszły już dawno z centrum krajowej debaty, gdy iście wojskowa struktura skonsolidowanej energetyki z jednym dowódcą w rządzie przyjęła za dobrą monetę to co na pierwszy rzut oka jest wygodne dla wszystkich i tylko takie monety są sprzedawane przez jednomyslną machine przemyslowo-urzedniczna na krajowym targowisku pakietu klimatycznego.
Prof. Popczyk zarówno ostrzegał: „Jeżeli nie pójdziemy w energetykę innowacyjną i ochronimy energetykę istniejącą, to pamiętajmy, że ona już dwa razy w ostatnich kilku latach wygrała i z rządem, i z gospodarką" jak i konstatował fakty: „Eliminacja kontraktów długoterminowych to duże obciążenie dla gospodarki, podobnie jak (…) powstawanie grup energetycznych. Oba projekty miały prowadzić do obniżenia cen, a jest odwrotnie i nie ma modernizacji technologii” , a w końcu zaproponował jakże normalne w negocjacjach rozwiązanie „spróbować handlu – przekonać Unię, by się zgodziła na zmniejszenie jednego celu (redukcja CO2) , w zamian za co Polska weźmie na siebie wyższe zobowiązania w zakresie np. produkcji energii odnawialnej. Mamy wyznaczone 15 proc., ale dla Polski nie ma żadnego ryzyka zrealizowania 20 proc”.
Tu Pan trafił Panie Profesorze nie tylko w bliski mi tok rozumowania, ale w ten rodzaj prostoty, otwartości i niezależność myślenia oraz otwarcia na to co nowe, czego zawsze oczekuje od naukowców. Nie tak dawno wspominałem ciepło na blogu o prof. Faberze i o IUNGu, ale jak to się dzieje, że państwowe instytuty odpowiedzialne za energetykę, OZE, ochronę środowiska milczą w tak ważnych sprawach. Czy tylko z braku kompetencji czy tylko dlatego że jest to trudne i trochę boli, czy też dlatego niewygodne dla tych co finansują naukę: dla rządu i dla przemysłu? Nauka nie moze sie chować za plecami przemyslu, bo zngusnieje, musi wyprzedzac jego potrzbeby bo inaczej dziala na niekorzysc swojego chlebodawcy.
Idzie Pan pod prąd Panie Profesorze, ale używa Pan bardzo racjnalnych argumentów i ratuje Pan twarz nauki w tej skomplikowanej i podatnej albo na oportunizm albo na celowe manipulacje debacie.
poniedziałek, listopada 17, 2008
O wysypie debat klimatycznych i o naukowcu którego cenię
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz