Pomimo medialnej obamomanii i wręcz już trywialności tematu, nie wypada aby inauguracyjne przemówienie Prezydenta Baracka Obamy z 20 stycznia pozostało bez echa na „odnawialnym”. Tym bardziej, że ponad 2 lata temu było badane pod względem „odnawialności” na odnawialnym inne przemówienie inauguracyjne - expose Premiera Tuska. Stwarza to okazje do pewnych analogii.
„Nasz Premier” po raz pierwszy w historii krajowych expose, parokrotnie westchnął na OZE, ale w dwu znamiennych kontekstach wynikających nie tyle z własnej inicjatywy "tak od serca", ile z polityki UE: 1) zobowiązania wobec UE (kij) i 2) wykorzystanie pieniędzy UE (marchewka). I raczej nie w kontekście energetyki, ale ochrony srodowiska i rolnictwa. Innymi słowy uznał, ze coś co stanowi obecnie zaledwie kilka procent w bilansie energetycznym (i „z ówczesnego założenia” szybko nie wzrośnie) nie jest wystarczającym powodem do zajęcia się tym jako priorytetem w polityce energetyczne.
„Ich Prezydent”, już wcześniej ogłosił plan energetyczny dla Ameryki, przewidujący że do roku 2012 10 proc. energii w USA będzie pochodzić z OZE, a do roku 2025 ten udział wzrośnie do 25% i w ten sposób uczynił z OZE w zasadzie centralny punkt polityki energetycznej, godny przemówienia inauguracyjnego. Nie musiał zatem nawet wiele mówić o stworzeniu 5 mln "zielonych" miejsc pracy w ciągu kolejnych 10 lat. W tej sprawie nic nie musiał, nawet "nie musiał" wydawać funduszy UE.... Podszedł do OZE pozytywnie i konstruktywnie, głównie jako źródła energii, zasadniczego instrumentu poprawy bezpieczeństwa energetycznego czy najważniejszego sposobu walki z globalnym ociepleniem, nie listka figowego i ciekawostki, np.(cytaty w tlumaczeniu Rzeczpospolitej):
- każdy kolejny dzień przynosi nowe dowody na to, że sposób, w jaki używamy naszych źródeł energii, wzmacnia naszych wrogów i zagraża naszej planecie
- zaprzęgniemy słońce, wiatr i ziemię, by ich siłą napędzić nasze samochody i fabryki.
- będziemy pracować bez wytchnienia, by zmniejszyć zagrożenie nuklearne i odepchnąć widmo globalnego ocieplenia
- nie możemy konsumować zasobów tej planety bez oglądania się na skutki (…)
Ciekawie mówil też o uwalnianiu nauki i dostosowaniu szkolnictwa do nowej ery (zapowiada to n.in. koniec, wprowadzonej przez prezydenta Busha, blokady srodkow federalnych na badania naukowe nad zmianami klimatu oraz rewizję programów nauczania, aby np. nie uczyć o technologiach XIX wieku). To wszystko ważne słowa dla "zwyklych" ludzi i przynajmniej z kronikarskiego obowiązku powinny się pojawić na odnawialnym, nie tyle po to aby robić ich wiwisekcję, ale po to, aby po 100, 300 i 500 dniach prezydentury można było wrócić i sprawdzić czy prezydent USA poważnie traktuje swoich wyborców czy mniej poważnie i jak potrafi przekładać słowa w czyny.
Na koniec „okolicznościowego” wpisu dodam osobistą anegdotkę związaną rozpoczęciem urzędowania 44 prezydenta USA – n.b doskonałego mówcy. W momencie gdy Obama udawał się po inauguracyjnej mowie do Białego Domu byłem w Brukseli na posiedzeniu komitetu programowego jednej z większych europejskich konferencji OZE. Do udziału w najważniejszym panelu dyskusyjnym konferencji zgłoszonych zostało kilku weteranów konferencyjnych (często mówią to samo od 30 lat :), ale są też przez to niezwykle przekonujący i potrafią zagadać tych co mówią to samo tylko od 10 lat:) oraz jeden znacznie młodszy, z zaledwie kilkuletnim doświadczeniem. Trochę odruchowo odezwałem się, że może ten ostatni ma trochę za małe doświadczenie i może do takiej roboty jest trochę za młody? Siedzący obok, jeden z młodszych członków komitetu odpowiedział równie odruchowo: „Obama jest też młody” :). Tak więc przy Obamie, poza OZE, także młodzi zyskują, nie tylko w Ameryce...
czwartek, stycznia 22, 2009
Obama jest też młody :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Panie Grzegorzu Pytanie na ile starczy mu charyzmy aby realizować swoje cele energetyczne. Wszak przeciwników nie będzie mu brakować.
Prawda jest taka że w przypadku powodzenia i daleko idących zmian w amerykańskiej energetyce w stronę OZE będzie to miało duży wpływ na rozwój ekoenergii w innych rejonach świata w tym w Polsce.
Witam, rzeczywiście Obama zdobył charyzmę i cieszy się niezwykłym wręcz poparciem w momencie obejmowania urzędu (80% amerykańskiego społeczeństwa). Zazdroszczę Amerykanom takiego stopnia akceptacji dla swojego prezydenta. Obama z takim kapitałem dużo zrobi dla unowocześnienia amerykańskiej energetyki tylko dlatego, że "green" i "smart investment", a w tym w szczególności OZE stały się prawdziwymi i "pierwszymi" priorytetami jego polityki. Z biegiem czasu będzie trącił poparcie (charyzma nie wystarczy, zwłaszcza że niektórzy mówią tu o charyzmie lidera i słabości partii http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article305844/Charyzma_lidera_slabosc_partii.html)i będzie musiał zwrócić się w kierunku realizacji bardziej krótkookresowych zadań, walcząc o ponowne poszerzenie poparcia, pewnie na 2 lata przed kolejnymi wyborami. Ale do tego czasu wiele w amerykańskiej i światowej polityce w zakresie OZE zrobi, zmieniając paradygmaty. I widzę, że robi http://www.dziennik.pl/swiat/article305207/Zielona_rewolucja_Obamy.html 270109 !, nawet jak przemądrzałych i znających się na wszystkim malkontentów, nawet u nas przybywa, np. http://www.rp.pl/artykul/254229.html
Szkoda, ze to co robi w zakresie polityki energetycznej i OZE nie jest wystarczająco i konstruktywnie nagłaśniane w mediach. Media skupiają sie ogólnie na skali funduszu publicznych (800 mld USD w pakiecie antykryzysowym, a za mało sie pisze na temat celów jakim środki te maja służyć i zmian strukturalnych jakie spowodują. Analogiczne zapowiedzi Busha dotyczące np. planów budowy elektrowni jądrowych w USA cieszyły sie duża większa popularnością w polskich mediach i były używane jako argument w debatach nt. przyszłości naszej energetyki. Pisze ten komentarz z Austrii i widzę „ile tu Obamy” na witrynach księgarskich …
Proponuje zatem aby szerzej rozpropagować to co robi nowy prezydent USA ze swoim dobrze dobranym zespołem, pod jakimś prostym hasłem np. pożyczając od Michaela Gelba - "Myśleć jak Obama" :), coby lekko pognębić a bardziej zmobilizować naszych polityków tradycyjnie zresztą, jak każdej zimy, budujących rurę gazową do Norwegii, w czasie kiedy tam gazu jak na lekarstwo…
Prześlij komentarz