IEO wyliczył, że różnica pomiędzy obecnym (wysoce nieefektywnym i nieracjonalnym), a proponowanym systemem wsparcia do 2020 roku wynosi maksymalnie ok. 8 mld zł. Ale gdyby realnie popatrzeć na założenia nowego systemu wsparcia i ryzyko z nim związane, to łączne koszty „zoptymalizowanego” systemu wsparcia tylko do 2020 roku byłyby minimum o 1,8 mld wyższe od podanych w OSR kosztów obecnego (nieefektywnego) systemu wsparcia. Tak więc owe rzekome oszczędności wynikają chyba tylko z tego, że rząd zaproponował system tak fatalny, że nawet obecny jest lepszy. Innowacją jest to, że tym razem "sprzedaż Niderlandów" odbywa się na zasadzie kredytu z płatnością zaraz po wyborach w 2015 roku. Mechanizm przepychania kosztów na „po wyborach” został szczegółowo omówiony w poprzednim wpisie, a na naganność odzierania przyszłości z energii w celu uzyskania korzyści teraźniejszych wskazywał także na tym blogu autor Ekonomii dobra i zła. Krótko zjawisko to w kontekście blokowania innowacji i utraty szans rozwojowych ujął ostatnio prof. Kleiber postulując, aby „nacisk położyć (...) w większym stopniu na programowanie strategiczne, prowadzące do zmian struktury poszczególnych sektorów gospodarki, a nie – jak obecnie – na programowanie operacyjne, wspomagające wprawdzie skutecznie bieżące potrzeby (…), ale kosztem petryfikacji starych struktur”. Absolutnie nie wiadomo jak rząd ma zamiar spowodować, że „OZE będą istotnym elementem bezpieczeństwa energetycznego”, skoro zagrożenie narasta teraz, wraz z kryzysem ukraińskim, a rząd „nie spieszy się z inwestycjami w OZE”. Dziwna to logika.
niedziela, kwietnia 06, 2014
Jak Premier Tusk zaoszczędził miliardy złotych na OZE
IEO wyliczył, że różnica pomiędzy obecnym (wysoce nieefektywnym i nieracjonalnym), a proponowanym systemem wsparcia do 2020 roku wynosi maksymalnie ok. 8 mld zł. Ale gdyby realnie popatrzeć na założenia nowego systemu wsparcia i ryzyko z nim związane, to łączne koszty „zoptymalizowanego” systemu wsparcia tylko do 2020 roku byłyby minimum o 1,8 mld wyższe od podanych w OSR kosztów obecnego (nieefektywnego) systemu wsparcia. Tak więc owe rzekome oszczędności wynikają chyba tylko z tego, że rząd zaproponował system tak fatalny, że nawet obecny jest lepszy. Innowacją jest to, że tym razem "sprzedaż Niderlandów" odbywa się na zasadzie kredytu z płatnością zaraz po wyborach w 2015 roku. Mechanizm przepychania kosztów na „po wyborach” został szczegółowo omówiony w poprzednim wpisie, a na naganność odzierania przyszłości z energii w celu uzyskania korzyści teraźniejszych wskazywał także na tym blogu autor Ekonomii dobra i zła. Krótko zjawisko to w kontekście blokowania innowacji i utraty szans rozwojowych ujął ostatnio prof. Kleiber postulując, aby „nacisk położyć (...) w większym stopniu na programowanie strategiczne, prowadzące do zmian struktury poszczególnych sektorów gospodarki, a nie – jak obecnie – na programowanie operacyjne, wspomagające wprawdzie skutecznie bieżące potrzeby (…), ale kosztem petryfikacji starych struktur”. Absolutnie nie wiadomo jak rząd ma zamiar spowodować, że „OZE będą istotnym elementem bezpieczeństwa energetycznego”, skoro zagrożenie narasta teraz, wraz z kryzysem ukraińskim, a rząd „nie spieszy się z inwestycjami w OZE”. Dziwna to logika.
Autor:
Grzegorz Wiśniewski
2
komentarze
czwartek, grudnia 26, 2013
Krótkodystansowość w polityce groźna dla energetyki i zabójcza dla OZE
Być może Beniamin Franklin miał rację
twierdząc czas to pieniądz, ale dla
energetyki w Polsce rok 2013 oznaczał tylko
tony papierów, bynajmniej nie wartościowych. Dla energetyki odnawialnej to czas znaczony
kolejnymi, coraz bardziej agresywnymi i
absurdalnymi atakami rządzących,
zwłaszcza jeśli chodzi o sens i znaczenie rozwoju OZE, i przypisywane im
koszty. Głowy kluczowych decydentów (o
nich za chwilę) zaatakował wirus, przenoszący się na środowiska niechętne
zmianom w energetyce. Prace nad ustawą OZE wróciły do punktu wyjścia
sprzed dwóch lat, stan świadomości i gotowości do rozwoju sektora spadł do
poziomu sprzed ponad dekady.
Zastanawia samozadowolenie z tego „unikalnego” myślenia, a nawet pewna doza arogancji w tym zakresie obu premierów oraz tego trzeciego - Jana Krzysztofa Bieleckiego, który też jest z nieznanych przyczyn przekonany, że zna się na OZE lepiej niż specjaliści i politycy krajów, które mają w tym względzie większe doświadczenie. Premier Bielecki, który obecnie jako szef Rady Gospodarczej wpływa na Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (KPRM - tu powstał ww. ”optymalny miks energetyczny” i założenia do mającego powstrzymać rozwój OZE projektu ustawy o OZE), uzasadnia pragmatyzmem takie oportunistyczne podejście. Mówi generalnie i z wyższością o nieskutecznych „kawiarnianych reformatorach” i o „wizji bez implementacji jako o halucynacji”. Oczywiście nie wszystkie wizje udaje się wprowadzić na poziom implementacji i część z nich nigdy nie wyjdzie poza poziom kawiarnianego stolika, z tym, że to akurat jest mało destrukcyjne. Natomiast tu mamy do czynienia z samą implementacją życzeniowego myślenia, bez wizji, strategii i niezbędnej wiedzy leżącej u jej podstaw, ale przez polityków mających akurat realną władzę i przekonanie, że wiedzą lepiej. Jak to ładnie określono w rządowym „Modelu energetycznego miksu ... z punktu widzenia centralnego planisty. A można wskazać konstruktywne, odważne ale zakończone wdrożeniem, przykłady działania na rzecz rozwoju rynku przywołując choćby wizję rozwoju sektora energetyki słonecznej cieplnej, sformułowaną w 2009 roku w oparciu o solidne podstawy teoretyczne i znajomość funkcjonowania rynku w tym zakresie. Jej wdrożenie przez NFOŚiGW zaowocowało w ciągu zaledwie czterech lat awansem Polski z 9-go na 2-gie miejsce pod względem nowo-instalowanych kolektorów słonecznych w Europie i adekwatnym rozwojem sektora produkcji i eksportu kolektorów. Lepiej wspierać trudniejsze ale nośne idee niż skutecznie wdrażać te wątpliwe.
Inwestowanie w technologie, których koszty rosną, a nie spadają to oczywiste marnowanie pieniędzy. Ogłoszony ostatnio przez poddany rekonstrukcji rząd plan nie robienia niczego poza wydawaniem pieniędzy unijnych i brak atrakcyjnego celu spowoduje niezdolność kraju do przeprowadzenia gruntownych zmian w energetyce, o rewolucji energetycznej na wzór Niemiec czy Danii nie mówiąc.
Faktów takich jak rozwój technologii czy światowe trendy gospodarcze żaden polityk nie zmieni (choć ww. Panowie - premierzy ewidentnie i usilnie próbują), ale mając niezwykle silną władzę może wykreować takie warunki, że wbrew logice gospodarowania krajowymi zasobami energetycznymi i podstawom ekonomii przez kolejne lata OZE nie będą dopuszczone do krajowego rynku. Rząd ma w ręku instrumenty odziaływania zarówno na opinię publiczną (np. mówiąc nieprawdę lub półprawdę, co przy słabej świadomości społecznej w zakresie OZE jest bardzo łatwe) i na inwestorów w energetyce. Jeżeli kolejne rządy trwałyby zwrócone w kierunku przeszłości i obywatele akceptowali wstecznictwo i oportunizm, czekanie na nadejście rynku na OZE w Polsce może się znacznie wydłużyć w stosunku do moich oczekiwań sprzed ćwierć wieku. Zdaje się, że osobisty cel musze przesunąć o parę dekad, ale jako uparty i praktykujący maratończyk dam radę :), bo cel jest tego wart.
Premier Tusk zapowiedział, że jako polityk jest też maratończykiem i jest gotów do następnej rundy (2014-2018) , i że chce przebiec prawdziwy maraton. Panie Premierze, życzę Panu oczywiście powodzenia w obu maratonach, ale przy takiej wizji energetyki szkoda Pańskiego wysiłku, bo pójdzie na marne. Wizja jaką Pan i rząd macie zasługuje nie na maraton ale raczej na człapanie w kondukcie pogrzebowym. Czy to, co obecnie proponuje się w zakresie OZE to jest wizja? Czy tak ma wyglądać pragmatyzm? Czy to co rząd robi w OZE ma porwać ludzi, wywołać efekt domina (reinwestycji) w gospodarce i zapewnić Panu sukces wyborczy i miejsce w historii? Maraton ma to do siebie, że wymaga systematycznego treningu i wytrwałości, a nie tylko zrywów raz na cztery lata, albo kiedy sponsor sypnie groszem. Po co się męczyć bieganiem maratonów jak się widzi tylko najbliższy punkt żywieniowy? Warto mierzyć dalej i wyżej, zwłaszcza w Nowy Rok.
Autor:
Grzegorz Wiśniewski
10
komentarze
niedziela, listopada 03, 2013
Aukcje dla OZE bez oceny skutków regulacji - droga na skróty czy na manowce?
Kiedy 10
lat temu kierowałem pracami nad pierwszym projektem ustawy o OZE, najtrudniejszym
dla mnie problemem było takie skonstruowanie regulacji aby jej beneficjentem
była jak najszersza rzesza obywateli oraz aby dotrzeć z ideą ustawy do jak
najszerzej grupy obywateli i ją odpowiednio przedstawić także tym, których na
rynku jeszcze nie było.
Autor:
Grzegorz Wiśniewski
3
komentarze
niedziela, października 27, 2013
Aukcje na energię z OZE - unikalny przykład gorliwości rządu we wdrażaniu prawa UE w obszarze środowiska i klimatu, niezrozumienie czy blef?
Oficjalna teza jest taka, że nowa, zaskakująca propozycja legislacyjna to proste następstwo refleksu, przezorności, planowania i wręcz przejaw krajowego kunsztu w zakresie podejścia do "rynkowego" wdrażania prawa UE. Na dzisiaj bardzo trudno jest to potwierdzić. Pierwsza z tez przeciwnych mówi o tym, że kilku wielkim korporacjom nie podobał się projekt ustawy OZE. Zamówiły u osób którym nie są bliskie problemy OZE opracowanie, które wesprze zainicjowanie regulacji korzystnej dla nich. W efekcie taki pomysł pod sztandarami tworzenia (pozornego) rynku i wątpliwej liberalizacji oraz pozornych oszczędności został podrzucony do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM), która niezbyt świadoma powagi zadania ale przekonana do jakiejś swojej szerszej idei, podjęła się „uzdrowienia” chorej sytuacji w sektorze OZE. Przy obecnym stanie rozwoju ryku OZE w Polsce aukcje rzeczywiście mogą „wyleczyć” sektor OZE, ale z konkurencji i po szybkim "oczyszczeniu" przedpola z mniejszych podmiotów oddać go niemalże w całości w ręce korporacji. Druga teza mówi o tym że do KPRM dotarła informacja że Komisja Europejska (KE) pracuje nad nowymi wytycznymi dotyczącymi pomocy środowiskowej i energetycznej na lata 2014-2020 („Nowe Wytyczne Środowiskowe”- NWŚ), gdzie w pierwszej wersji dokumentu pojawiły się aukcje jako jeden z preferowanych systemów wsparcia OZE. Jest jeszcze teza o blefie polegającym na znalezieniu przez rząd pretekstu (np. obserwowanie wyników pojedynczych aukcji dla wybranych technologii OZE na Dalekim Wschodzie, Afryce i Ameryce Łacińskiej jako "taniego" modelu dla Polski) do przerwania prac nad poprzednią wersją ustawy o OZE, aby spowolnić rozwój OZE (do tego biurokratyczny system aukcyjny się nadaje) i przenoszone w taryfy koszty w okresie najbliższych 2 latach, tzn. do wyborów. Wtedy zostałoby po staremu, tzn. zarabialiby ci co dotychczas (dosłownie „garstka” podmiotów czerpiąca garściami z systemu wparcia), a płaciła cała reszta. Tak odczuwana niesprawiedliwość jeszcze bardziej zdyskredytuje branżę w oczach społeczeństwa, która bez poparcia społecznego nie będzie mogła się rozwijać także w dalszej perspektywie.
Brak odpowiedzi na pytanie "dlaczego aukcje" nie służy konstruktywnej debacie i odpowiedzialnej krytyce.
Nie warto teraz zanurzać się w spiskowych teoriach (to zadanie dla NIK i ew. innych państwowych służb o znanych trzyliterowych skrótach). Oczywistym wydaje się tylko, że w tej sytuacji potrzeba poszerzenia perspektywy, a złożoność i waga problemu (wszak chodzi też o duże pieniądze) oraz dynamika zmian otoczenia uzasadniałyby na okoliczność diagnozy, monitorowania i korekt w systemie wsparcia OZE powołanie np. stałej rady lub interdyscyplinarnego zespołu ds. aktualizacji kosztów OZE i weryfikacji niezbędnego poziomu wsparcia.
Wobec braku pełnej informacji o kulisach i przesłankach prac rządowych można skupić się jedynie społecznej ocenie jakości i wyników prac, ale ze znacznie szerszej perspektywy.
Z pewnością wcześniej warto przyjrzeć się znacznie bardziej przejrzystym, choć nie mniej kontrowersyjnym pracom UE nad NWŚ oraz ew. uznaniem systemu aukcyjnego, który może się okazać jednym z preferowanych systemów wsparcia OZE po 2014, roku jako ważnym czynniku, który powinien być brany pod uwagę i twórczo wykorzystany w polskich regulacjach rynku energii (nie tylko rynku OZE).
Wróćmy zatem do krótkiej historii idei aukcjoningu w promocji OZE i jej przedziwnej i błyskawicznej kariery w Polsce.
W ub. roku Dyrektoriat ds. Konkurencyjność ( DG Comp.) zaczął prace nad NWŚ. Jak zwykle pierwszym etapem były konsultacje z państwami członkowskimi. Przesłany do KE w październiku 2012 przez UOKiK dokument , jeśli chodzi o OZE, w zasadzie dobrze opisał sytuacje w Polskę, poza jednym elementem. Odpowiadając na pytanie dot. p. 109C obecnych „wytycznych” UE - czy biomasa w Polsce rzeczywiście potrzebuje wsparcia – przemilczał pomoc dla współspalania, a odniósł się tylko do „drogich” instalacji dedykowanych które zdaniem urzędu wymagają wysokiego wsparcia.
Ale cała dotychczasowa praca KPRM i MG poszły w kierunku samych aukcji na tzw. stałą taryfę, oderwaną od rynku energii, a nie nad zrozumieniem istoty FiP i wskazuje na brak refleksji nad istotą NWŚ.
Dokument ten wywołał konsternację w krajach członkowskich. W szczególności Niemcy wyraziły olbrzymie niezadowolenie że dokument ten miałby dopuścić w jakiejkolwiek formie do pomocy publicznej dla energetyki jądrowej. Komisarz Almunia z DG Comp. osobiście się z tego tłumaczył i już zrewidował swoje stanowisko. Dokument wywołał też olbrzymie kontrowersje wewnątrz KE, gdyż uderza w fundamenty UE: zasadę zrównoważonego rozwoju, pomocniczości itd. i – zdaniem brukselskich prawników - wychodzi poza zakres w jakim w ramach traktatu lizbońskiego KE może się poruszać.
Mamy zatem w Polsce sytuację taką, że z wielkim zapałem i mechanicznie wdrażamy jeszcze nieistniejący dokument stosukowo niskiej rangi, który nie wiadomo jakie ostatecznie będzie zawierał wytyczne dot. wsparcia OZE, podczas gdy od 3 lat nie wdrożyliśmy zasadniczej dyrektywy o promocji OZE, obowiązującej od 4 lat (nie mówiąc o innych dyrektywach dot. środowiska i rynku). Wtedy gdy przyjmowana była dyrektywa UE zalecała i jeszcze zaleca zupełnie inne podejście do pomocy publicznej dla OZE. Chcemy tym razem przeskoczyć pewne etapy, które nie są do przeskoczenia dla tych którzy solidnie nie pracują.
Nie bierzemy też pod uwagę, że NWŚ będą tylko wytycznymi, a nie obowiązkiem i każdy narodowy, uzasadniany zrównoważonym rozwojem OZE system wsparcia możemy notyfikować w KE. Aukcjoning w OZE generalnie sprzyja spowolnieniu rynku i uprzywilejowaniu wielkich, korporacyjnych inwestorów, kosztem inwestujących w małe, rozproszone źródła. Tylko niektóre kraje z naprawdę "mocnymi", zdywersyfikowanymi i stabilnymi rynkami rozwiniętymi innymi instrumentami (FiT, TGC, FiP) będą mogły sobie na to ew. pozwolić. Jest wątpliwym aby ktokolwiek inny mógłby się zdecydować na "ortodoksyjną" wersję proponowaną obecnie przez polski rząd (aukcjoning "totalny", z jednym/dwoma koszykami), w istocie doktrynerską.
Skupiając się w pracy i debacie na „aukcjach” a nie na rzetelnej ocenie sytuacji w sektorze OZE w kraju i wybiórczo czytając dokumenty tworzone w Brukseli, proponujemy „pisany na kolanie” system wsparcia, który będzie drogim, zawęzi konkurencję na rynku OZE i uniemożliwi wejście na rynek taniejących technologii innowacyjnych, oderwie ten sektor od rynku energii oraz paradoksalnie, jeszcze bardziej oddali kraj od realizacji zasadniczych unijnych celów zarówno jeśli chodzi o OZE jak i budowę rynku energii i ochronę klimatu.
Więcej w kolejnym wpisie na odnawialnym.
Autor:
Grzegorz Wiśniewski
0
komentarze
niedziela, października 20, 2013
Czy można jeszcze zapobiec wypaczeniu przez rząd idei OZE jako społecznie i gospodarczo atrakcyjnej koncepcji rozwojowej?
Marcowa zapowiedź premiera Tuska z marca br.
aby „przyciąć OZE”
jest realizowana coraz konsekwentnej i z dużą gorliwością przez rząd i staje
się faktem. Mam tu na myśli puste i permanentnie niedotrzymywane obietnice,
zwodzenie „genialnymi” pomysłami oraz prawną blokadę rozwoju branży pozostawionej
w przestarzałym (repezentującym nieaktualne zobowiązania) systemie wsparcia. Elementem tego jest w szczególności
brak dopuszczenia do uczestnictwa w
rynku całej rzeszy niezależnych producentów energii, w szczególności tych
jeszcze „nienarodzonych”, którzy mogliby otworzyć nowe perspektywy dla
polskiego rynku OZE. Ostatnio
proponowanym negatywnym mechanizmem selekcji mają być aukcje. Przetrwanie w tym systemie
może się udać tylko największym i najzamożniejszym i to im w rezultacie zapłaci
podatnik, zresztą podobnie jak to ma miejsce obecnie. Nadal nie
będzie się liczyło, czy inwestor przyczynia się do rozwoju gospodarki, jaki jest potencjał replikacyjny
tego co proponuje, wartość dodana. Za to ci wybrani dostać mają więcej niż
obecnie, bo ceny energii z OZE w nowym systemie muszą być wyższe, aby pokryć całość podnoszonego ryzyka i
niepewności.
W efekcie może dojść do długookresowego zatrzymania
rozwoju rynku OZE. Nawet nie na kilka lat, jak być może planował Premier (temu generalnie służy system aukcji),
ale na całą dekadę lub więcej. Rozpoczyna się walka całej branży o przeżycie. W
tak dramatycznej sytuacji działają typowe mechanizmy obronne jak ucieczka
deweloperów i mniejszych inwestorów do
możnych protektorów (państwowe korporacje za niższą cenę przejmują lepsze
projekty) lub ustawianie się bardziej sfrustrowanych w kolejce do niedoszłych
aukcji, które niektórym wydają się szansą na ratunek dla sektora. Nie wiedzą
tylko kiedy do tej selekcji dojdzie, ale woleliby wcześniej niż później.
Ale wszystkim razem wypada się dziwić.
Uważam, że jest jeszcze szansa, także na refleksję po stronie rządu aby zapobiec katastrofie i po stronie branży aby uniknąć grzechu zaniechania. Konieczne jest do tego, aby te organizacje OZE, którym bliska jest energetyka odnawialna „z ludzką twarzą”, razem, we współpracy z samorządami i organizacji ekologicznymi zwróciły się do rządu ze stanowczym wnioskiem o opamiętanie się i rewizję koncepcji podrzuconej do Ministerstwa Gospodarki, która nie ma swojego autora, ale będzie miała olbrzymie negatywne konsekwencje.
Autor:
Grzegorz Wiśniewski
0
komentarze