Jutro mija termin nadsyłania uwag do projektu ustawy o OZE i dzisiaj przypada noc pisania tychże uwag. Przeżyliśmy męki pisania (najpierw czytania!) uwag do projektu Krajowego planu działań w zakresie odnawialnych źródeł energii (KPD). Nie była to wielka literatura. Odnawialny opisywał te męki już niemalże dwa lata temu, a potem skromne tego owoce. Projekt ustawy o OZE, choć i tak o połowę krótszy niż KPD dobrą literaturą narodową nie jest. Niewielka część narodu próbuje pojąć o co chodzi i jakoś to skomentować (na placu pozostało jeszcze dosłownie paru dziennikarzy, aby mętne myśli przekazać dalej). Jaki jest materiał źródłowy i jakie jest zapytanie taka będą też uwagi i odpowiedź. Wszystko to przypomina męki Cześnika dyktującego list Dyndalskiemu i to słynne - jak to zacząć „Mocium Panie…” („Zemsta” Aleksandra Fredry) obrazujące niemoc twórczą wobec niejasno sformułowanego problemu i męki tego ostatniego.
W przypadku projektu ustawy o OZE też ręce opadają i zapewne wiele organizacji branżowych podda się i nic nie napisze do jutra do 16:00 (nb. z odsieczą nie przyjadą i uwag też nie przyślą obywatele Niemiec, którzy zadali sobie dużo trudu aby zrozumieć o co chodzi o OOŚ Programu Polskiej Energetyki Jądrowej i gremialnie zgłosili swoje uwagi w liczbie 30 000 :). Inne, większe organizacje, które stać na prawników przyślą opinie kilkudziesięciostronicowe na udostępnionym przez Ministrostwo Gospodarki specjalnym formularzu „lobbysty” (trzymający w ryzach). Organizacje mają się wypowiedzieć konkretnie, co do konkretnych artykułów, a nie filozofować! Problem w tym, że o ile zarówno cele ustawy jak i cześć artykułów nie są aż tak złe, to całość pozostawię bardzo dużo do życzenia. Na jakość projektu regulacji i jakość uwag oraz trwającej już chaotycznej debaty wpływa to, że rząd zdecydował się na procedowanie projektu bez konsultacji założeń do ustawy i bez projektów rozporządzeń. Dalszej pracy nie sprzyjają też powierzchowność uzasadnienia i oceny skutków (zwłaszcza ekonomicznych) tej regulacji.
Szkoda że taka lektura i taka „robota” nie pozwalała odnotować ma blogu wspomnienia po śmierci wielkiej poetki, mistrzyni krótkiej i przejrzystej formy i precyzyjnej treści– Wiesławy Szymborskiej. Rzadko kiedy odnawialny blog wychodzi poza obszar swoich kompetencji (por. wspomnienie o prof. Barbarze Skardze ), ale czasami emocje (tu niezwykle przykre) ponoszą. Szymborska poza błędami młodości nie publikowała niczego co nie byłoby dopracowane. Na pytanie dlaczego napisała tak mało wierszy w długim życiu, poetka odpowiedziała: „bo mam w domu kosz na sieci”. Nasi legislatorzy też częściej o tym starym wynalazku powinni pamiętać zanim ich "proza" trafi do konsultacji społecznych. Wszak wydawać by się mogło że to właśnie niedopracowane ustawy trafiają do kosza, a nie wiersze wielkich poetów. Przyznać też trzeba, że nadprodukcja ustaw (z tym chyba mamy ostatnio do czynienia) tak jak i wierszy nie służy jakości.
W niezwykle ciekawym tekście – wspomnieniu w Gazecie Wyborczej, autorki tak przypominają podejście bohaterki do pisania - cutując jej słowa: „... drukuję niewiele, bo piszę nocą, a we dnie mam paskudny zwyczaj czytania tego co napisała i stwierdzam, że nie wszystko wytrzymuje próbę bodajże jednego obrotu kuli ziemskiej”.
Niech to będzie dedykacja dla legislatorów z Rządowego Centrum Legislacji; niech się pomęczą z czytaniem tego co sami napisali i zastanowią czy dostali dobre założenia z Ministerstwa Gospodarki (zawsze mogli poprosić o lepsze) czy sami robotę spaprali. Dlatego tak chętnie uciekam od tej - kluczowej dla mnie ustawy - do niezobowiazujacej poezji Szymborskiej i jej wspomnień oraz wspomnień o niej. Dzięki jej poezji wiem też, że to co sam piszę pozostawia wiele do życzenia (skróty myślowe i dłużyzny jednocześnie :), o literówkach "starego dyslektyka" nie wspomiając) i różnica pomiędzy mną a legislatorami jest niewielka (no może poza wynagrodzeniem :). Szymborska miała wielką umiejętność skupiania się i koncentracji na szczególe i choć preferowała krótkie formy to jednak to co tak świetnie robiła jest to w znacznej mierze zaprzeczeniem "bylejakiego" życia blogowego...
Jedno z głębszych życiowych przesłań Pani Wiesławy spisane przez Panie Bikont i Szczęsną: „Nie uważam tych lat [aktywności w okresie stalinizmu] za stracone. W rezultacie na zawsze uodporniłam się na wszelkie doktryny zwalniające ludzi z obowiązku samodzielnego myślenia. Wiem jak jest; dostrzegać tylko to co chciałoby się dostrzec, słyszeć tylko to co chciałoby się słyszeć, i skutecznie tłumić wszelkie wątpliwości” (przemianę od człowieka pewnego swoich racji do człowieka wątpiącego opisała we wierszu „Możliwości”).
Za dużo tych wątpliwości we mnie (a za mało możliwości) przy pisaniu uwag do projektu ustawy o OZE i już sam nie wiem czy to projekt ustawy powinien trafić wczesnej do kosza i nie zabierać innym czasu na wiwisekcję mętnej zupy pomidorowej czy moja opinia o nim.
niedziela, lutego 05, 2012
Co nadaje się do kosza? W ostatnią noc pisania uwag do projektu ustawy o OZE
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz