wtorek, maja 19, 2015

Nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii: gorset przepisów dla prosumentów, pieniądze dla koncernów



W przełomowym momencie pięcioletniej batalii w Parlamencie o kształt ustawy o OZE i oplatania jej kagańcem przepisów blokujących rozwój branży, jeden z internautów napisał, że prawdopodobnie największą wadą ustawy jest ciągle to, że … niechcący mogłaby doprowadzać do rozwoju OZE. W szczególności dotyczy to uchwalonych przepisów prosumenckich i strona rządowa – proponując 15 maja ich pilną nowelizację, chce najwidoczniej to niedopatrzenie naprawić. Coś co w poprzednim komentarzu na blogu nazwałem "niejasnościami" wykrystalizowało się, choć od tego bynajmniej jaśniej nie jest.

Wydaje się, że autorzy noweli postawili sobie aż dwa niezwykle ambitnie i – wydawałoby się - sprzeczne cele: skuteczne zablokowanie lub przynajmniej wyraźne organicznie rozwoju energetyki prosumenckiej (dla przypomnienia; chodzi o 800 MW nowych mocy do 2020 roku), ale w taki sposób, aby dało się na tym zarobić i rządowi i jego państwowym koncernom energetycznym.

Wydawałoby się, że na segmencie mikroprosumenckim, w którym wg IEO dzięki taryfom FiT w latach 2016-2020 ma być wytworzone 4% energii ze wszystkich OZE objętych ustawowym systemem wsparcia, a koszt tego wyniesie tylko 2% całkowitych kosztów wsparcia przewidzianych w ustawie o OZE, nikt nie może zarobić kroci, a zwłaszcza korporacje. Okazuje się że nawet na niewielkiej cząstce rynku prosumenckiego, która nie powinna wykazywać nadwyżek, koncerny potrafią wygenerować zysk, o ile rząd im w tym pomoże znowelizowanym przepisami adresowanymi dla … prosumentów.

Ceny bez kosztów, równanie bez rozwiązania

Projekt nowelizacji polega przede wszystkim na iluzji, że większość prosumentów można matematycznie obliczyć atrakcyjne taryfy gwarantowane FiT dla prosumentów, przy założonej nieatrakcyjnej stopie zwrotu. W tym celu autorzy poprawki z Ministerstwa Gospodarki oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zaproponowali prosumentem skorzystanie z niezwykle skomplikowanego wzoru – równania, które po pierwsze nie uwzględnią rzeczywistych kosztów po stronie prosumenta (nie ma możliwości uczciwego taryfowania), a po drugie … nie ma rozwiązania.

Obliczane na podstawie tego wzoru taryfy będą zawsze za niskie i po pierwsze zmuszać będą prosumentów do dopłacania (pokrywania strat finansowych), a z drugiej strony prowadzić do absurdu polegającego na tym, że w efekcie nierealnego (nadmiernego) obniżenia wysokości taryf dla prosumentów w systemie pojawi się ukryta pomoc publiczna (tzw. „windfall profit”) dla koncernów energetycznych pozyskujących energię po zaniżonej (dotowanej przez samych prosumentów) cenie.  Stanie się tak od momentu, gdy za kilka lat koszt zaopatrzenia w energię dostarczaną z systemu energetycznego przekroczy wysokość taryfy gwarantowanej (stanie się to tym szybciej im bardziej zaniżone będą taryfy FiT), a różnica między tymi dwiema liczbami będzie zyskiem dla koncernu energetycznego (sprzedawcy z urzędu). Jest to tylko jedna z subtelnych form pomocy dla koncernów, jakie oferuje projekt nowelizacji. Inna jeszcze bardziej subtelna forma wsparcia koncernów to zachęcanie dotacjami (marketing) prosumentów do niezbyt opłacalnych inwestycji w systemie w którym będą oddawać  energie poniżej kosztów, czyli transfer de facto dotacji w ręce koncernów. Daje to jeszcze jeden argument za tym aby dotacjami prosumenckimi silniej wspierać ciepło, niż energię elektryczną (ta ma mieć dobrze dobrane FiT), a o tym więcej w kolejnym wpisie blogowym

Łatwe zarobki  na … braku innowacji

Innym rozwiązaniem pozwalającym koncernom generować zyski kosztem prosumentów jest narzucenie w noweli maksymalnej ilości prądu z mikroinstalacji OZE, którą będzie można po taryfie gwarantowanej odsprzedać do sieci w ciągu roku. W każdym roku, po przekroczeniu tego progu określonego tzw. wskaźnikiem wykorzystani mocy zainstalowanej (opisującym efektywność mikroinstalacji), właściciel mikroinstalacji musi oddać koncernom energię za bezcen. Niektóre z tych wskaźników są bardzo niskie w relacji już do obecnie stosowanych, coraz bardziej wydajnych urządzeń.  To konstrukcja prawna, której nie ma w żadnym innym kraju, nie występuje na świecie, bo żaden kraj nie wprowadza przepisów blokujących rozwój technologiczny OZE. Polska „innowacja” polega na tym, że: a) system wspierać będzie tylko stare, mało wydajne technologie, c) inwestor i producent urządzeń zaczną być karani za innowacyjność i efektywność, c) koncerny zarobią na … braku innowacji.

Zaliczka i nieoprocentowana pożyczka z opłaty OZE

Wpływ obecnego systemu wsparcia dużych, należących do koncernów źródeł OZE (w zasadzie tylko współspalania, dużej energetyki wodnej, farm wiatrowych) w 2012 roku wyniósł 32 zł/MWh. Obliczony przez IEO koszt tzw. „opłaty OZE” (finansującej koncernom dopłaty do cen rynkowych energii) z tytułu wprowadzenia taryf gwarantowanych dla mikroprosumentów, która w sposób uzasadniony mogłaby być doliczana do rachunków za prąd w 2016 roku wynieść miał zaledwie 0,37 zł/MWh, czyli był 86 razy mniej niż wpływ kosztów dużych źródeł korporacyjnych.

Przyjęło założenia, że w 2016 r. w Polsce powstanie aż 400 MW w instalacjach mikroprosumenckich, czyli do 100 tysięcy takich instalacji. Nikomu nie przeszkadza, że w Polsce nie ma takich możliwości wykonawczych, a takie kraje jak Niemcy, Wielka Brytania potrzebowały kilka-kilkanaście  lat aby tak duża skala inwestycji była możliwa do zrealizowania w ciągu roku, a obywatele tych krajów nie mięli tak uciążliwych procedur inwestycyjnych (i tak skomplikowanych równań matematycznych - jw.. do rozwiązania). Ale dzięki takiemu założeniu autorzy projektu nowelizacji przepisów umożliwiają takie skalkulowania wysokości „opłaty OZE” z tytuły taryf prosumenckich FiT, tak aby hojniej zasilić konto innej państwowej firmy OREO S.A. i aby koszt ten mógł być ryczałtowo uwzględniony w rachunkach za energię oraz wpływać na konto koncernów, zanim faktycznie poniosą (znacznie mniejszy) koszt. Tak nieoczekiwanie i nierzetelnie obliczoną zaliczkę koncerny zainkasują bez dodatkowych kosztów w przysłowiowych białych rękawiczkach, a na rachunkach kilkunastu milionów odbiorców energii elektrycznej będzie napisane, że to wszystko przez … prosumentów. W myśl proponowanych przepisów w rachunkach nie będzie wyjaśnienia, że widniejąca na nich „stawka opłaty przejściowej” to w istocie „stawka opłaty węglowej”. Nie będzie też informacji o tym, że na „korporacyjnych OZE”: współspalania i dużej energetyce wodnej koncerny zarabia kwoty o dwa rzędu wielkości większe.

Powyższe instrumenty podreperowania budżetów koncernów i ich reputacji nie byłyby możliwe, gdyby była wykonana solidna ocena skutków regulacji i gdyby prosumenci mieli dostęp do pełnej, prawdziwej informacje publicznej o ekonomice ich inwestycji i w poczuciu odpowiedzialności za swoje rodziny nie inwestowali. Ale informacji publicznej nie ma, a ta wynikająca z uzasadnienia projektu nowelizacji jeszcze bardziej zaciemnia obraz. Czyli plan oskubania także prosumentów przez koncerny i zrzucenia na nich winy oraz odwrócenia uwagi na zasadzie „łapaj zlodzieja”, przynajmniej do pewnego stopnia może się powieść.

Wobec niejasnych celów i tak  kreatywnych zabiegów wokół nowelizacji przepisów ustawy o OZE w zakresie formalnego wsparcia prosumentów na rzecz faktycznego wsparcia koncernów, trudno docenić te nieliczne potrzebne poprawki w noweli, leżące w interesie społecznym, które mają charakter techniczny doprecyzowujący i te które nakazują przejrzystość - wykazywanie i sumowanie pomocy publicznej oraz porównywanie z dopuszczalną i uniemożliwianie podwójnego lub nadmiarowego dofinansowania.  Prosumenci są przejrzyści, gorzej z resztą.

Wątki te w sposób znacznie bardziej udokumentowany rozwija opinia Instytutu Energetyki Odnawialnej, dostępna na stronie www.ieo.pl  

PS. proces nowelizacji zakończył się 23 czerwca 2016 r.

5 komentarzy:

Unknown pisze...

Temat wsparcia dla prosumentów nie jest prosty,bo chodzi o przywileje.Jeślibyśmy chcieli skarżyć się na dyskryminację to prawnie jest to prostsze bo konstytucja zabrania dyskryminacji w zyciu gospodarczym,społeczny.Poza tym ożnaby żądać wyższej ceny energii o oplate przesylową z powodu tego że energia z mikrożrodeł jest zużywana lokalnie i nie przeciaza sieci przesyłowych. Ponadto pewnym argumentem jest to że producenci odnawialnej energii nie powoduja szkód górniczych,zatrucia środowiska np.śiarką,nie ma rent wypadkowych jak z wydobycia wegla czy wczesnych emerytur

Unknown pisze...

A może jednak, cynicznie, przyjmiemy optymistyczny wariant że partie rządzące, po wyborach prezydenckich, tak mocno zajmą się działaniami, aby utrzymać się przy władzy (referendum, emerytury...), że poprawki do ustawy nie zmieszczą się w agendzie prac sejmowych w tej kadencji..., potem nowa rzeczywistość parlamentarna, nowi ministrowie, stare projekty ustaw do kosza, i może się prosumentom poszczęści ?...ale się rozmarzyłem. Parafrazując klasyka: "Sorry takie mamy państwo" że człowiek się cieszy, że nie daliby rady "spieprzyć".

Grzegorz Wiśniewski pisze...

@ Ekolog Gliwicki
Dziękuję za komentarz z Gliwic, ze Śląska. Wszystkie przytoczone argumenty to całą prawda, ale prawo (pochodna polityki) w obszarze energii, środowiska i podatków w Polsce jest tak kształtowane, że trudno te podstawowe zasady sprawiedliwości wyegzekwować. Mamy ceny energii które nie uwzględniają kosztów zewnętrznych (wchodzi w napięty budżet ministra zdrowia), a jednocześnie mamy subsydiowanie skrośne, przez co najmniej płacą najbogatsi (duże przedsiębiorstwa -korporacje i związki zawodowe) i najbiedniejsi(wymagający wsparcia socjalnego). Kosztami obciążona jest tzw klasa średnia i MŚP (najdroższe taryfy "C") oraz samorządy (nie odzyskują VAT-u), a te grupy nie mogą przebić politycznie. Ucieczka w autokolimacje jest trudna, bo energia ma rachunku coraz mniej znaczy, a coraz więcej inne opłaty (nie opłaca się oszczędzać). Bez taryf FiT nie da się wyjsc z błednego koła.

@Jacek Wiatr
Panie Jacku, ma Pan rację, to co Pan proponuje jest jakimś rozwiązaniem, ale sześciu warto pomagać. Jeżeli nowelizacja w obecnej wersji będzie dalej forsowana jedyne co nam pozostanie to użyć wszelkich zabiegów proceduralnych aby w tej kadencji nie była uchwalona. Poprawka prokonsumencka wejdzie w życie 1/01/2016 i sądy ukształtują wykładnię, ale stawek FiT nie zmienia. Albo nowy rzad wykaże więcej zrozumienia w tej sprawie.

roland pisze...

Lobbing jest wyjątkowo wpływowy. Przykro mi to pisać, ale wiary we mnie już niema. Tę nowelizację napisała pewnie znana firma z branży...(na E). Przyglądając się perypetiom kolegi, który uparł się by podłączyć instalację do sieci i walczył twardo (rok?), otwierałem oczy ze zdumienia. Tłumaczenie instrukcji obsługi i takie tam. Nowelizacja jest ciągiem dalszym tych utrudnień. I choć nadzieja mnie opuściła, to uważam mimo wszystko, że poddawać się nam nie wolno.

Grzegorz Wiśniewski pisze...

@roland
znamy więcej takich, którzy mimo trudności robią swoje jeśli chodzi o pokonywanie sztucznych barier administracyjnych, tworzonych w formie prawa, a etapie jego wykładni ministerialnej lub praktyki stosowania z przyzwoleniem regulatora. Pierwszy szerzej znany, spektakularny i kiedyś nawet opisany w raporcie IEO z 2013 roku, to przypadek p. Romana Kluski i jego 10 kW elektrowni z 2010 roku. Obserwuję np. z jakim trudem łączy eis do sieci mała elektrownia Eko-Wawer, czyli nie pierwszy z brzegu prosty prosument. Moim zdaniem jest na to przyzwolenie polityczne dlatego te przypadki trzeba nagłaśniać, a takim osobom potrzeba jest najbrzydziej bezpłatna pomoc prawna.

Ale w sprawie taryf - tak jak Pan pisze - nie możemy się poddawać, i dać narzucić sobie niekorzystne śmieciowe umowy na sprzedaż energii do sieci i poszerzyć grupę prekariuszy.