Szanowny Panie Profesorze, Drogi Krzysiu
Dziękuję za zwrócenie na swoim blogu na WNP (wpis „Ile zarobimy na pakiecie klimatycznym”) uwagi na mój skromny felietonik w poprzednim wpisie na „odnawialnym”. Próbowałem na Twoim blogu umieścić poniższy tekst, ale mi się nie udało (może za długi?:) dlatego odpisuje na "odnawialnym" (będę wdzięczny jak poinformujesz czytelników swego blogu).
Zacznę od języka Green Effort Group, który wydał mi się nie najszczęśliwiej dobrany w stosunku do istoty problemu. Piszesz, że to język Pakietu Klimatyczno-Energetycznego.
Zrobiłem małą zabawę słowną aby pokazać jaki jest ten język, sięgając na początek po tzw. „Citizens’ Summary” tego pakietu (tylko 2 strony!, chciałbym umieć tak zwięźle pisać). Podaję wyniki wyszukiwania dwu słów: renewable energy – 11; fossil fuels – 1 trafienie.
Nieco szerszy dokument stanowiący wprowadzenie do pakietu “Background” (5 stron): daje takie wyniki zabawy z wyszukiwarką: Renewable energy – 56, fossil fuels- 6 trafień.
Szukałem w tych tekstach Twoich „groźnych” funduszy o dziwnej nazwie, ale nie było, ale jak wklepałem tylko słów “fund” wyskoczyło takie zdanie: “More and more consider that increasing our use of renewable energy is fund(amental) in order to live in a clean, sustainable and safer environment”.Nie ma tam też Green Effort Group ani też Black Effort Group. Znam doskonale te wzystkie slowa, ktore uzywasz, ale one sa trochę obok, z innej bajki i sprawdzają się w innych niż pakiet sytuacjach.
Czy zatem tylko po słowach kluczowych uzywanych w wyżej cytownych dokumentach źródlowych widzisz Krzysiu o czym jest Pakiet Energetyczno-Klimatyczny?
Reszta słów którymi posługuje się Green Effort Group to język graczy giełdowych, też tych od różnej maści „certyfikatów”, „świadectw”… (też tych którzy dostrzegli konieczność wręcz perfekcyjnego stosowania reguł rynkowych dla zielonej energii, a dla czarnej niekoniecznie), na których jeszcze nie czas. W jakimś zakresie tyczy to się też kolei dyskusji. Najpierw powinni się wypowiedzieć obywatele „citizens” do których zwróciła się Komisja Europejska na samym wstępie, potem do odpowiedzialnych za swoich obywateli samorządów terytorialnych (por. wspierającą pakiet klimatyczny inicjatywę Komisji Europejskiej zwaną Konwentem Burmistrzów) a spragnieni gry giełdowej energetycy, powinni trochę poczekać i najpierw posłuchać innych. To są bardzo dobrzy fachowcy od produkcji i sprzedaży energii (i instrumentów pochodnych) i zapewniają obecnie w 95% podaż energii w domu, ale pakiet klimatyczny to szeroki problem i wybitnie interdyscyplinarny.
Czy zatem widzisz dla kogo jest Pakiet Energetyczno-Klimatyczny? Czy wiesz jak jego ogłoszenie pakietu pozytywnie wpłynęło na działania podnoszące efektywność i plany inwestycyjne u konsumentów energii (mieszkańców i firm) oraz wśród samorządów terytorialnych. W tym kierunku zaczęli działać i mają już pierwsze dobre efekty, a być może członkowie Green Effort Group stracili część dobrej energii i czas na blokowanie? Boję się też, że wywrócicie cały pakiet (choć Wasze sprawy to tylko cześć całości) i możecie spowodowac że Wasi członkowie będą równać do najbardziej pasywnego.
Bo czym jest zdominowana nasza dyskusja w mediach ? Trudną terminologią giełdową, uproszczonym językiem politycznym i w ten sposób prezentowanymi obawami, głównie Twojej Grupy. Nie jest to absolutnie nie na temat, ale jest wiele pobocznych tematów wpychanych do pakietu (razem z kosztami i interesami paru grup, choć przyznam, że rzeczywiście mogłem zastosować nadużycie i posłużyłem się wyłącznie Green Effort Group jako „czarnego luda”, ale jesteście symbolem i niezwykle ważnym partnerem) i nie ma tu zachowanej zasady proporcjonalności. Nie zrozumieliśmy właściwie tego pakietu nad Wisłą, a bardziej precyzyjnie: Ty i Twoja Grupa go zrozumiała, ale inni niekoniecznie i stąd funkcjonuje jako zdeformowany, a obecne próby przesunięcia dyskusji odrobinę bliżej istoty problemu z jakim UE w się mierzy są niezwykle trudne.
Wyżej sobie cenisz Raport ‘2030 dla PKEE niż raport dla Greenpeace Polska. Masz prawo i sam widzę różnice, także w warunkach realizacji tych raportów, która tak się ma jak 95% rynku energii elektrycznej w Polsce z węgla do 5% z OZE. Wiem sam, że jako autorzy nie byliśmy w stanie w krótkim czasie wystarczająco szeroko wejść w problem, na który patrzę zresztą z pokorą i którego sam nie jestem w stanie zgłębić tak jak bym chciał, pomimo tego że już nie raz się z nim mierzyłem – np. ubieglorocznm raporcie i znam jego ciężar. Ale przynajmniej w dwu sprawach, jako autorzy, nie mamy sobie ale i Greenpeace nic do zarzucenia: w całkowitej niezależności i obiektywizmie przy przyjmowaniu założeń i w sumienności w badaniu problemu w warunkach takich jakie mieliśmy. Nie chwalę się też autorstwem, zresztą czujni recenzenci szybko z takich ciągot do nadmiernej dumy ze zrobionej roboty wyleczą (por. komentarze właśnie na portalu WNP dotyczące właśnie ujęcia kosztów wdrożenia pakietu, o które pytasz: „Raport nie wykaże stopnia zwrotu inwestycji (tzw. rentowność). Nikt przecież nie wpakuje paru miliardów złotych w inwestycje, żeby zyski miała... gmina! Jako przykład podaje się produkowanie ciepła w jakieś mieścinie. Dla ekologów to samo co energia elektryczna! Nie jesteśmy uzależnieni od węgla? To chyba jakiś żart! Największe w Europie złoża surowca na którym w jakimś stopniu budujemy niezależność energetyczną od Rosjan, a Green-oszołom mówi o energii z wiaterku. Problem bezrobotnych górników, energetyków rozwiąże się sam - zostaną zatrudnieni na farmach wiatrowych. Generalnie "zieloni" (w temacie…)”.
I właśnie co do kosztów. Ciężko nam było wyliczyć koszty w całej gospodarce (podsektorach), bo nasz model ma pewne ograniczenia i pewnie model którym posłużył się Energsys, który wykonał prace dla PKEE i któremu nic nie można zarzucić jeżeli chodzi o profesjonalizm (można się czepiać tylko założeń, a nawet trzeba to robić), może mieć większe możliwości. Ale w przypadku energii elektrycznej, która najbardziej interesuje Green Effort Group, takie kalkulacje zrobiliśmy i wyniki podaliśmy na stronach 35-36 Raportu Greenpeace. Co z nich wynika? Rzeczywiście masz rację, w roku 2020, realizacja naszego scenariusza (wypełniającego w całości cele pakietu klimatycznego, nawet z drobną nawiązką), w stosunku do polityki „nicnierobienia” (to nie jest Twój scenariusz, bo Ty coś jednak chcesz robić) kosztuje w Polsce wszystkich konsumentów energii elektrycznej o … 5% więcej (oczywiście przy naszych założeniach co do spadku kosztów OZE, umiarkowanego wzrostu cen uprawnień do emisji CO2 i silnego spadku energochłonności, który jak wiem popierasz). Potem różnice w kosztach rosną do łącznej różnicy w obu scenariuszach ponad 16% w 2030 (oczywiście nie uwzględnialiśmy w modelu, że koncerny energetyczne maksymalizując swoje wyniki finansowe w scenariuszu referencyjnym - tego wszak od zarządów wymaga właściciel – mogą łatwo jeszcze zmniejszyć tę różnice kosztach scenariuszy). W całym okresie do 2030 roku konsumenci płacą za energię elektryczną tylko (w rachunku ciągnionym) o 6.5% więcej. To nie jest wzrost cen ani o 70% powtarzane jak mantra w mediach (tych bardziej powściągliwych) ani nawet średnio ok. 40-50% jak w Raporcie PKEE. Dodam że w 2050 r., scenariusz alternatywny daje już koszty zaopatrzenia w energię elektryczną o 13% niższe w stosunku do referencyjnego. Oczywiście są to tylko scenariusze, a nie prognozy. Wasz wielce prawdopodobny błąd w liczeniu nie jest arytmetyczny, ale nie potrafiliście czerpać z idei pakietu, w którym każda z „dwudziestek” wspiera dwie pozostałe i nie potrafiliście moim zdaniem, powiązać wpływu impulsu cenowego (lub tylko świadomości jego nieuchronności) na pożądane zachowania w gospodarce. Oczywiście trudno tu o precyzyjne wyliczenia i „dowody”, ale proszę tylko, zastanów się nad tym.
Ogólnie problem polega tylko na tym, że jesteś za dobry w argumentacji i to co mówisz schodzi jak świeże bułeczki, a ja sprzedaje czerstwy i trudny do zgryzienia chleb. Ty sprzedajesz bardziej lub mniej udokumentowane oszczędności dla konkretnej grupy, a ja sprzedaje … koszty. Twój scenariusz jest prosty a jasno sprecyzowany cel dobrze określonych grup jest w zasięgu ręki (przekonać i przegłosować używając określonych argumentami) czy jednej niepelnej kadencji. Możesz go zrealizować bazując na kilku prezesach, paru ministrach i premierze, a do wypełnienia „mojego” scenariusza trzeba milionów, świadomych i chętnych do wysiłku ludzi. Ale zwykli konsumenci energii patrzą dalej i wierzę w swój scenariusz.
Dziękuje za zaproszenie, chętnie z Tobą podebatuję, to przyjemność i zaszczyt, choć przyznam, że House of Lords mnie onieśmiela i chyba bliżej mi do izby gmin :).
Pozdrawiam serdecznie
Grzegorz
PS. W Zakopanem podjąłem z Tobą publiczną dyskusję, ale w związku z Twoją lekką wymową, sugestywnym i barwnym językiem i olbrzymią wiedza, proporcje w wykorzystanym przez nas czasie na dyskusje były takie same jak pomiędzy udziałem czarnej i zielonej energii elektrycznej w Polsce. Dziękuję zatem za zaproszenie do dyskusji blogowej.
środa, października 22, 2008
O zarabianiu na pakiecie klimatycznym czyli przyjacielska rozmowa z prof. Krzysztofem Żmijewskim
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz