sobota, maja 10, 2008

O CO2 i CCS czyli majowa aktywność Greenpeace i premiera oraz komentatorów blogowych

Maj, poza jego dobrze znanymi urokami oraz obowiązkami: tu wymienić można i obowiązki młodszego pokolenia: egzaminy gimnazjalne i maturalne, jak i obowiązki szefa rządu, który jak szczerze wyznał „Polityce”, spędza ... 70% swojego czasu na kwestie związane z CO2 (” (wygląda na to, że pod tym względem sytuacja się nie zmieni do końca czerwca, a i potem tylko trochę bedzie lepiej :) oraz to czas wysokiej aktywności Greenpeace w sprawach energetyki; przez media przetoczyły się bowiem w tak krótkim czasie dwa poważne stanowiska dobrze wpasowane w prowadzoną w Polsce debatę, bo dotyczące limitów emisji CO2 i CSS (carbon capture & storage) .

Jeszcze nigdy egzamin gimnazjalny nie był tak energetyczny, ani tak „odnawialny” . W tym roku wypełniając test można było dowiedzieć się np. że roczne zużycie na mieszkańca w UE jest ponad 2-krotnie niższe niż w USA oraz że UE to największy na świecie producent biodiesla a tylko 4 kraje: Finlandia, Irlandii, Holandia i Węgry tej wątpliwej pokusie nie uległy. Czyli UE nie jest taka głupia a w UE są też mądrzejsi.
Na maturze nie było energii ale było o … blogach. Należało ze zrozumieniem przeczytać opublikowany w Rzeczpospolitej pod koniec 2006 r. artykuł Igora Janke „Nieznośna szybkość Bloga” . Zainteresowani sprawdzeniem czytania ze zrozumieniem tekstów publicystycznych o blogach mogą skorzystać z pytań i odpowiedzi. Tekst ciekawy, ale może dlatego że już nie najnowszy, jak dla mnie chyba zbyt mocno był pisany z p. widzenia blogujacego a nie tych co czytają, a zwłaszcza komentują blogi. Coś wydaję mi się że więcej jest tych co piszą (reprezentujących typową nadpodaż) niż tych „niezbilansowanych” co (ew.:) czytają i komentują. Do komentatorów blogowych (zwłaszcza anonimowych „prawdziwych energetyków”) jeszcze wrócę, ale kończąc wątek „egzaminacyjny” pomyślałem sobie ze jak tak dalej pójdziemy z duchem czasu i epoki, to za rok gimnazjaliści i maturzyści może będą musieli analizować … blog energetyczny, aż strach pomyśleć :).

Ze efektami majowej aktywności Greenpeace – można się zapoznać na witrynie internetowej. Pierwsze stanowisko w sprawie rozdziału uprawnień do emisji CO2 ma znamienny tytuł "Rząd nagradza maruderów" i zaczyna się podobnie jak … mój komentarz w poprzednim wpisie poddający w wątpliwość argument braku czasu: „od ponad pięciu lat wiadomo było, że przemysł będzie musiał zmniejszyć emisje gazów cieplarnianych”….. Niestety, także na bazie cytowanego wyżej zwierzenia premiera Tuska, prawdziwe wydaje mi się zdanie: „dopóki decyzją (…) rządu (…) [niektóre] zezwolenia rozdawane będą za darmo, dopóty rządy podlegać będą naciskom najsilniejszych sektorów i system handlu emisjami nie będzie skuteczną metodą walki ze zmianami klimatu”. Dziwić się bowiem można, że rząd, jakby nie było liberalny, takie rozwiązania – ręczne dzielenie obciążeń - na przyszłość rozważa, zamiast myśleć raczej o podziale wpływów budżetowych na cele rozwojowe.
Zerknąłem na komentarze na portalach uczęszczanych przez „prawdziwych” energetyków – np. wnp.pl , wobec Greenpeace można tam się doszukać takich np. wypowiedzi: „najlepiej zapakować i wysłać tych "ekologów" do Chin, Indii - niech tam sobie powalczą”, albo krótko i zdecydowanie „Greenpeace to jednak idioci”. Na innym portalu CIRE bardziej wyważony komentator tak sprawę ujął: „aby zwiększyć pojęcie ekologów o energetyce, należy stworzyć im enklawę, w której mogą żyć wg własnych zaleceń -pod klosz z nimi. Polska leży na węglu, Norwegia ma fiordy, Austria Alpy z bystrymi rzekami i lodowcami -trudno stosować jedną miarkę dla całej Europy”, a bardziej zniecierpliwiony już dużo prosiciej: „Greenpeace powinien przestać używać komórek chodzić na piechotę i udzielać nawiedzonych wywiadów w stylu finansowanych przez wrogów naszego kraju. Powieście się na palmach w Chinach tam jest dopiero co robić”. Inni energetycy pytają czy tacy eko- terroryści przesyłali kiedyś energię elektryczną czy z niej tylko korzystali..”. Jak widać Greenpeace w tej sprawie nie zyskał zbyt dużego poparcia :) energetyków, poruszył tylko ich serca :). Ale okazuje się że energetyka poza chęcią deprecjonowania/ignorowania przeciwnika, nie przedstawila żadnych merytorycznych argumentów, a w szczególnosci "pozaklasowych" o charakterze publicznym. A tak na marginesie, to czy teza, że Greenpeace wie więcej o przesyle energii elektrycznej niż „energetycy” o nowoczesnej energetyczne jest łatwa do odrzucenia?

Co mnie zaskoczyło, to dość dobre przyjęcie przez energetyków drugiego stanowiska Greenpeace w sprawie „wyłapywania CO2”. Widać, że pomimo propagandy części krajowych polityków i ośrodków badawczych, i tzw. autorytetów, „energetycy” zachowują wobec CCS daleko posuniętą rezerwę i chyba zdrowy rozsądek, por. wypowiedzi na CIRE .
W całej tej sprawie zainteresował mnie inny wątek, który się pojawił na zasadzie „uderz w stół, a nożyce się odezwą . Otóż prawie równolegle ze stanowiskiem Greenpeace pojawił się na portalu wnp.pl tekst red. Dariusza Ciepieli pt. „Cztery projekty CCS w Polsce” . Pomijam że do tej pory nikt nie mówił, że to budżet państwa ma finansować budowę aż 4 instalacji demonstracyjnych równoczenie(!). Prof. Buzek lobbujący w Brukseli o środki UE (7PR) mówił o dwu takich projektach dla Polski, co już mogło się wydawać dziwne. Jestem ciekaw skąd miałyby pochodzić krajowe środki na tak szeroko i chyba mało racjonalnie z p. widzenia zasad „projektów badawczych i demonstracyjnych” zakrojone przedsięwzięcia. Jak takie plany mają się do ostatniej zgody Komisji Europejskiej na pomoc publiczną do sektora węglowego Polsce na lata 2008-2010 (350 mln Euro na dzialania jednak o charakterze socjalnym). Jak takie plany miałyby sie mieć do budżetu nauki? Może komentatorzy, jak jeszcze nie obrazili się :) na powyższe utyskiwania, pomogą?

3 komentarze:

Bogdan Szymański pisze...

Budowa jednocześnie 4 instalacji w celach „naukowo – badawczych” to rzeczywiście podejrzana sprawa. W mojej opinii CCS to desperacka próba redukcji emisji, CO2 w obliczu konieczności zakupów limitów przez polskie przedsiębiorstwa. Należy Pamiętać, że rozwój technologii CCS spowoduje zmniejszenie presji na rozwój OZE a z punktu widzenia elektrowni instalacje CCS finansowane czy współ finansowane przez Państwo to idealne rozwiązanie. Jednak z punktu widzenia sektora energetycznego konieczne reformy znów zostaną odsunięte a elektrownie jeszcze mniej będą zainteresowane zakupem odnawialnej energii.

Anonimowy pisze...

Osobiście uważam, że wrzucanie wszystkich organizacji np. ekologicznych do jednego kotła to ignorancja. A podejrzewam, że wynikać może ona z wąskiego pola widzenia jakie udziela się osobom o wąskich specjalizacjach i wąskich horyzontach myślowych. Łącznik "i" użyty celowo :)

WWF i Greanpeace sa przykładem dwóch NGO środowiskowych o nieco innych podejściach do tematu i nieco innej roli społecznej. WWF skupia się na promocji pewnego sposobu myślenia, realizując jednocześnie masę projektów we współpracy z róznymi instytucjami na wszystkich kontynentach świata. Greanpeace natomiast (i tutaj własnie nawiązuję do tematu wpisu) jest swego rodzaju tubą dzięki której nasilenie hałasu nie pozwala pominąć zasygnalizowanego problemu/tematu. Uważam, ze i jedna i druga forma sa potrzebne, dlatego uznaję komentarze w stylu "ekolodzy na palmy w Chinach" za gorsza formę "krzykactwa" niż ta o która posądzany jest m.in. Greanpeace. Szczególnie kiedy płyną z ust osób które należałoby posądzać o wiekszą wiedze i zdolność do refleksji... :)

Grzegorz Wiśniewski pisze...

W zasadzie mamy tu dwa problemy: a) mapy organizacji ekologicznych w Polsce i na świecie b) grup przemysłowych, dyskredytujących i chyba skutecznie ignorujących organizacje ekologiczne.

Jezeli chodzi o organizacje ekologiczne, to po ich rozkwicie w Polsce (czasami też na darowiznach z zagranicy) w latach 90-tych, ich liczba i rola spadają albo nie rosną (nie mam w tej chwili ostanich danych statystyznych, ale przy szuakania godnej 1% podatku organizacji pozarządowej się nad tym troche zastanowiłem). W związku z pewną słabością organizacji ekologicznych krajowych (w przypadku energetyki odnawialnej nie zastąpią ich jednak zorientwane zazwyczaj wąskim interesem stowarzyszenia OZE), ale także wraz z globalizacją, rośnie rola takich organizacji jak WWF czy Greenpeace.

Sądzę, że WWF dobrze sprawia się w działaniach lokalnych, ale wobc siły w Polsce organizacji przemysłowych (zwlaszcza tzw. narodowych mnopoli, prowadzących codzienny i niezbyt otwarty dialog z rządem) bardzo przydatne są też wyraziste działania Greenpeace, nawet jeśli czasami forma staje sie ważniejsza od treści (akurat te dwa przyklady z wpisu wydają mi się całkiem merytorczne).
Generalnie sadzę, że w szczególnosci w Polsce trzeba wzmacniać pozarządowe organizacje ekologiczne, bo po drugiej stronie mamy znacznie lepiej zorganizowany, całkiem cichy ale skuteczny lobbing grup przesmysłowych.

Zresztą to nie jest tylko problem Polski, bo jak sie okazuje, także lobbing w Komisji Europejskiej zdominiowany jest przez grupy lobbingowe przemysłowe - por. raport grupy 160 oragnizacji pozarzadowych Alter-EU http://www.alter-eu.org/en/news/2008/03/25/commission%E2%80%99s-expert-groups-dominated-industry wykazujący nie tylko jakościową ale i ilosciową przewagę grup przemsyłowych w różnego rodzaju grupach doradczych.