Minister
Energii Krzysztof Tchórzewski poinformował: „z ministerstwem finansów
uzgodniliśmy, że na 2020 rok pozostanie obniżona akcyza i obniżona opłata
przejściowa -te rzeczy już mamy domówione” (za
TVP Info). Odbiorców energii oficjalna zapowiedź
utrzymania niskiej stawki podatków i parapodatków (opłata przejściowa) z
pewnością ucieszy. Ale co ona w praktyce oznacza i czy faktycznie oznacza brak
wzrostu cen w przyszłym roku?
Uzgodnienie
to samo w sobie to zaledwie wierzchołek poważnego, systemowego problemu, a raczej nie
jego rozwiązanie. Oczywiście to dobrze że w sprawie podatków i opłat
nakładanych na ceny energii elektrycznej rozmawiają ze sobą ministrowie ds.
energii i ds. finansów (TVP Info nie poinformowała czy uzgodnienie miało miejsce już obecnym ministrem Jerzym
Kwiecińskim). Z pewnością jednak w tej ważnej sprawie
zabrakło wcześniejszego porozumienia z ministrami ds. gospodarki (tu chodzi o
osobę Jadwigi Emilewicz, która podejmowała wiele działań aby zminimalizować w
gospodarce niekorzystne skutki kosztotwórczej polityki energetycznej) i z ministrem
ds. pracy, zabezpieczenia społecznego i rodziny (tu chodzi o kosztowną, ale
udaną i szeroko popieraną politykę na rzecz ograniczania wykluczenia
społecznego i wyrównywania szans), czy też z ministrem ds. rolnictwa Jan Krzysztof
Ardanowski, który patrzy z niepokojem na ceny energii z perspektywy konkurencyjnością polskiego rolnictwa –
głównego źródła przychodów z eksportu i szuka dla rolników rozwiązań np. w
formule spółdzielni energetycznych.
Ponadto samo
uzgodnienie nie dotyczy obecnie największego problemu - bezpośredniego
administrowania samymi cenami (o tym dalej) i fundamentalnych przyczyn ich
wzrostu. Dotyczy tylko zakresu czasowego i skali manipulowania składnikami cen
energii (podatkami i parapodatkami). Warto doprecyzować jakich składników na rachunkach za prąd uzgodnienie dotyczy i jakie są granice manipulowania nimi.
Pozostawienie
obniżonej opłaty przejściowej na dotychczasowym poziomie to nic innego jak
wycofanie się z nieuprawnionego jej podniesienia w 2016 roku o średnio 73% (wtedy
gdy już znikały zobowiązania wynikające ze wsparcia dla elektorowi węglowych w
ramach tzw. KDT i oplata przestawała być w ogóle potrzebna) wprowadzonych niepostrzeżenie przy okazji
nowelizacji ustawy o … OZE. Blog „Odnawialny” alarmował (link) o tej nieoczekiwanej i - w opinii autora - nieuzasadnionej, kosztownej
(zwłaszcza dla MŚP), ale wprowadzonej po cichu wrzutce do ustawy i do rachunków
za prąd. Wiele wskazuje że ta opłata w 2020 roku powinna całkowicie zniknąć z
rachunków (minister finansów może prosić o szczegółowe analizy w tym zakresie).
Pozostawienie
na 2020 roku obniżonej stawki akcyzy powinno
cieszyć wszystkich odbiorców. Warto jednak zauważyć że stawka akcyzy z tytułu sprzedaży energii
elektrycznej w br. została już znacząco zmniejszona z 20 zł/MWh do 5 zł/MWh
trwale (do czasu ew. kolejnej nowelizacji ustawy). Ale jej dalsze obniżenie może
mieć zastosowanie tylko dla wybranych
sektorów i to w efekcie wniosku do KE. Akcyza na paliwa i energię (podobnie jak
VAT) zaliczana jest w UE do tzw.
podatków zharmonizowanych i co do zasady w przypadku energii
elektrycznej nie może być niższa niż 0,5 euro/MWh (gospodarstwa domowe) lub 1
euro/MWh (stawka minimalna dla firm, zbliżona do obecnie obowiązującej), za wyjątkiem wybranych
sektorów (rolnictwo, leśnictwo i transport elektryczny) i to oczywiście powinno
być zrobione (link). Stawka akcyzy może być obniżoną w stosunku do energii z OZE, która w
Polsce wynosi zero, ale warto podkreślić, że w takich uwarunkowaniach generalne
obniżane w br. stawki akcyzy w Polsce na energię pogarsza konkurencyjność
energii z OZE w stosunku do energii z węgla o 15 zł/MWh.
Ale jest
jeszcze jeden aspekt, słusznego społecznie i gospodarczo, obniżania stawki
akcyzy na energię elektryczną. W wielu krajach zaliczanych do tzw. „państw
dobrobytu” sektor energetyczny wnosi
swój wkład podatkowy do powiększania dobrobytu obywateli (wyższymi podatkami
pośrednimi nakładanymi na energię umożliwi zwiększenie możliwości prowadzenia
polityki rozwojowej, innowacji i polityk
społecznych czy usług publicznych). Korzystają z tego nie tylko kraje
zachodnie (w szczególności Dania, Hollanda, Szwecja), ale też kraje naszego
regionu; Estonia, Słowacja, Słowenia – rysunek
-zróżnicowanie stawek akcyzy dla gospodarstw domowych.
W Polsce
energetyka nic nie wnosi do urzeczywistnienia koncepcji państwa dobrobytu
(atrakcyjnej dla wielu idei podniesionej w kampanii wyborczej), a wręcz
przeciwnie - transferami z budżetu do energetyki zmniejsza potencjalne możliwości
państwa w zakresie rozwijania sfery dobrobytu.
I tu można przejść
do pytanie o ceny energii per se w 2020 roku (i dalszych), za wyłączeniem ww. podatków i parapodatków, o czym resort
energii milczy. Tu jest inaczej niż w przypadku akcyzy, podtrzymanie
interwencji oznaczałoby konieczność nowej inicjatywy legislacyjnej i kolejne uderzenie w budżet państwa (mało
prawdopodobne). Ustawa o zamrożeniu cen
energii spowodowała w 2019 roku transfery z budżetu (wpływy ze sprzedaży
uprawnień do emisji CO2) w wysokości 8,5 mld zł, które poszły na rekompensaty
dla przedsiębiorstw energetycznych (spółek obrotu) za brak podwyżek cen.
Faktycznie jest to pośrednie wsparcie dla sektora wytwarzania w energetyce,
gdyż zamrożenie cen zapewniło możliwość dalszego wzrostu zużycia energii
elektrycznej, zwłaszcza energii z węgla, który dominuje w miksie paliwowym (tu
warto byłoby postawić pytanie o zasadność wykorzystania środków ze sprzedaży
uprawnień do emisji) i tym samym podtrzymało presję na wzrost zużycia energii
ze źródeł które także w po 2020 oku będą ją produkować coraz drożej. Bez ustawy
śmielej byłyby uruchamiane mechanizmy efektywności energetycznej, przynajmniej
u części odbiorców energii, podczas gdy ci pozostali powinni być wspierani
polityką społeczną (a nie transferami środków budżetowych do energetyki, która
jest wystarczająco bogata, a w pewnym stopniu żyje z marży z transferów socjalnych i z powodu braku instrumentów nie angażuje się w organicznie zużycia energii).
Sprawa
stanie się znacznie bardziej oczywista od 1 stycznia 2021 roku, od kiedy to powinna już obowiązywać transpozycja do polskiego prawa przepisu nowej dyrektywy UE (2019/944)
w sprawie wspólnych zasad rynku wewnętrznego energii elektrycznej. Dyrektywa stanowi
(art. 5), że dostawcom energii przysługuje swoboda w ustalaniu ceny, po jakiej
dostarczają energię elektryczną odbiorcom (wszystkim, również gospodarstwom
domowym- przyp. aut). Co prawda państwa
członkowskie będą miały jeszcze prawo (przynajmniej do 2025 roku, kiedy można
się spodziewać całkowitej odejścia od stosowania
cen regulowanych) zapewnić ochronę dotkniętych ubóstwem energetycznym i
wrażliwych odbiorców będących gospodarstwami domowymi, przede wszystkim za
pomocą polityki socjalnej lub środków innych niż interwencje publiczne w
zakresie ustalania cen za dostawy energii elektrycznej, ale „muszą być
ograniczone w czasie i proporcjonalne w odniesieniu do ich beneficjentów” i „nie
mogą pociągać za sobą dodatkowych kosztów dyskryminujących uczestników rynku”.
Tych ograniczeń nie będzie jeszcze w 2020 roku i tu powstaje wątpliwość do
prognoz wysokość regulowanych taryf grupy „G”, a ta niepewność przekłada się na
pytanie o wysokość cen energii w segmentach nieregularnych (które mają zapewnić
pokrycie kosztów firm energetycznych dla pozostałych grup taryfowych).
Rada
Polityki Pieniężnej (RPP) w ostatnim raporcie o inflacji (link) podkreśla, że jednym z głównych czynników niepewności jeśli chodzi o
stopy wzrostu PKB i inflacji jest niepewność regulacyjna kształtowania się cen energii elektrycznej w
kolejnych latach. RPP przyjmuje prognozę wpływu cen energii (energii elektrycznej,
ciepła i paliw- tu zakładany jest spadek cen) na wskaźnik cen konsumenta inflacji (CPI) jak na rysunku.
W 2020
roku wskaźnik wzrostu cen w Polsce ma być wyższy od inflacji bazowej z powodu
cen energii, a zasadniczo cen energii elektrycznej. RPP zakładając jednak brak
dalszego administrowania samymi cenami energii elektrycznej przewiduje, że po wzroście cen energii CPI (r/r) w 2019
roku o 0,5%, w 2020 roku wyniesie on 4,1%. I tylko tyle obecnie w sprawie cen
energii z oficjalnych dokumentów można wyczytać.
Zduszone sztucznie w 2019
roku ceny energii dla odbiorców końcowych
muszą odbić, a rynek odreagować, nawet jeżeli ceny hurtowe już wzrosły
znacznie więcej niż wzrost cen uprawnień do emisji CO2 i znaczne
bardziej niż z w UE (link). Jeżeli mamy odejść od cen regulowanych nawet dla odbiorców wrażliwych
(w 2025), ograniczać ceny energii i faktycznie chcemy budować państwo dobrobytu,
konieczna jest radykalna zmiana polityki inwestycyjnej i jednoczesne rozbicie
kartelu energetycznego (wydzielone z koncernów spółki obrotu powinny mieć
swobodny wybór wytwórcy, a niezależne spółki dystrybucyjne powinny je traktować
w sposób niedyskryminujący „nie swoich” – chodzi w istocie o normalny rynek
energii).
Energetyka staje się coraz większym problem,
źródłem ryzyka a nawet zagrożeniem dla
gospodarki i dla państwa i ten problem bynajmniej nie zniknie w efekcie trwałego
obniżenia akcyzy i opłaty przejściowej. To jest tylko próba leczenia objawów
poważnej choroby w polskiej energetyce, bez leczenia jej przyczyn. Ostrzegawcze
analizy (link), że beztroskie wyczekiwanie
na wzrost cen energii po 2019 roku staje się niebezpieczne dla gospodarki i
całego państwa są ignorowane. Czekający nas kolejny impuls do wzrostu cen
energii w 2020 roku to tylko wstęp do kolejnych. Spółki obrotu i odbiorcy
energii, firmy i obywatele powinni dostać wiarygodną informację o faktycznej sytuacji
w energetyce, planach regulacyjnych (polityka taryfowa) i prognozach cen
energii (polityka inwestycyjna), aby mieć podstawę merytoryczną do podejmowania
racjonalnych decyzji o zakupach energii lub inwestycjach w efektywność energetyczną lub
prosumenckie OZE.
W sytuacji rozchwiania podstaw systemu
stanowienia prawa w zakresie energii i klimatu, coraz poważniejszego rozejścia
się polityki w Polsce i w UE i narastającej z tego powodu niepewności
regulacyjnej, trudno o podejmowanie decyzji inwestycyjnych, ale przede
wszystkim niezwykle ograniczone są możliwości krótkoterminowego prognozowania
cen energii. Spółki obrotu i odbiorcy energii muszą jednak już teraz zawierać umowy na 2020 rok. Kierując się bardziej
intuicją i mediami, bardziej założeniami polityki UE i opinią ministra finansów
niż wskazanymi polityki energetycznej, spółki obrotu wychodzą z propozycjami
ryzykownymi i dla siebie i dla odbiorców, którzy też mogą ulegać emocjom. Okazuje
się że nawet dobrze ugruntowane, bazującej na kosztach (te są znane i wiadomo że
nie spadną) prognozy cen energii, w takich okolicznościach nie muszą prowadzić
do racjonalnych transakcji na rynku. Zainteresowanych odsyłam do komentarza
Instytutu Energetyki Odnawialnej na bazie artykułu ”Zaczęło się straszenie
prądem” (link).
1 komentarz:
Ja korzystam z Dobrej Księgowej i dzięki nim załatwiałem dofinansowanie na fotowoltaikę https://dobraksiegowa.info/tarcze-i-dotacje,12,pl nie musiałem się wtedy za dużo tym zajmować.
Prześlij komentarz