sobota, marca 26, 2011

Energetyka trzeciej fali i nowoczesność, czyli czym i czy różnią się Tusk i Kaczyński podejściu do idei Tofflera

W poprzednim wpisie blogowym, odnosząc się krytycznie do zatrzymania prac na ustawą dot OZE, anachronicznej polityki energetycznej i równie anachronicznych zachowań polityków, zwróciłem uwagę na tekst Premiera Tuska "Trzecia fala nowoczesności" odwołujący się znanej książki Alvina Tofflera „Trzecia fala”.

Jest to dla mnie osobiście bardzo ważna książka, bo w znacznym stopniu wpłynęła na to, że przez niemalże ćwierć wieku zajmuję się tym czym się zajmuje, czyli energetyką odnawialną. Kończąc studia kupiłem bowiem pierwsze (okrojone, niektórzy mówią wprost - ocenzurowane) wydanie z 1985 roku. Czyli książka i koncepcje Tofflera mają w sobie „coś”, i generalnie czerpanie z nich przez liderów politycznych i szefów rządów (także przez Jarosława Kaczyńskiego, o czym dalej), nawet po tak odległym czasie, uważam za zjawisko niezwykle pozytywne. Powstaje jednak pytanie, dlaczego tak późno i dlaczego jest tak potężny rozziew pomiędzy deklaracjami politycznymi a rzeczywistością.

Wpierw wypada jednak choć w skrócie sięgnąć do samego Tofflera (co mówi o energetyce), a potem do polskich polityków, uważających że w praktyce politycznej koncepcje Tofflera można traktować bardzo wybiórczo. Trzecia fala” to dzieło obszerne i nie ma sensu ani potrzeby robienia tu kolejnej recenzji, dlatego tylko zacytuję kilka zdań (np. z poświęconego energetyce rozdziału 10-go, zatytułowanego „Ku słońcu”), oddającego- jak mi się wydaje - koncepcję Tofflera.

W wojnie idei i pieniędzy jaka się rozszalała w krajach rozwiniętych wyróżnić można antagonistyczne strony (…). Są tam akcjonariusze starej bazy energetycznej drugiej fali. Obstają oni przy konwencjonalnych zasobach i technologiach – przy węglu, ropie i energii jądrowej. Im zależy na przedłużeniu status quo drugiej fali. (...) Właśnie rządzą kompaniami gazowymi i elektrowniami, komisjami nuklearnymi, korporacjami i działającymi w tych dziedzinach związkami zawodowymi. (…) Mimo, że reaktory atomowe czy zakłady do zgazowania (upłynniania) węgla i inne podobne technologie mogą wydawać się nowoczesne i przyszłościowe, to w rzeczywistości są one przestarzałymi (zacofanymi) wytworami drugiej fali, która utkwiła w potrzasku własnych nierozwiązywalnych sprzeczności” [Toffler mówi o „kryzysie technologii drugiej fali”, przyp. GW]. W odróżnieniu od nich, orędownicy tworzenia bazy trzeciej fali to przedstawiciele ruchu na rzecz ochrony środowiska, konsumenci [w szczególności Toffler zalicza do nich też „prosumentów”], naukowcy oraz przedsiębiorcy reprezentujący najnowocześniejsze gałęzie przemysłu. Są rozproszeni, niedofinansowani (…), a propagandziści drugiej fali zazwyczaj przedstawiają ich jako otumanionych technicznymi nowinkami naiwniaków, których nie obchodzi prawdziwa wartość dolara”.

Czytelnicy pewnie łatwo mogą rozpoznać jaka (która) fala niesie polską energetykę. Pomimo, że retoryka ostatniego tekstu Donalda Tuska jest skierowana do orędowników trzeciej fali to praktyka polityki rządu Tuska coraz bardziej wspiera drugą falę.

Patrząc cztery lata wstecz, nie sądzę aby ta właśnie książka towarzyszyła Premierowi Tuskowi w czasie jego obecnej posługi państwowej i bezpośrednio przed. Można zacząć od jego expose, które jeśli chodzi o energetykę nie zachwycało, nie było „tofflerowskie” ale „odnawialny blog” dał kredyt zaufania rządowi. Potem nawet obiecująco wyglądały prace nad Raportem „Polska 2030” (bo robili to młodzi ludzie spoza korporacji, a Premier zdawał się ten powiew młodości firmować) była rzeczywiście szansa na nowy paradygmat także w energetyce (jeżeli nie na trzecią falę), ale jeśli chodzi o energetykę to skończyło się na utrwalaniu tej drugiej, por. wniosek Raportu: „Ustalenie horyzontu czasowego udziału OZE w strukturze wytwarzania – na poziomie 20%, a później ew. 30% (do 2030 r.) z uwzględnieniem założenia, że w wypadku Polski węgiel jest cennym dobrem, należy go oszczędzać, choć po okresie inkubacji technologii „czystego węgla” (do lat 2020–2025 r.) może warto go wykorzystywać mniej (do 2040–2050 r.), czyniąc z węgla rezerwę strategiczną na II połowę XXI wieku”. Komentując tę "antyutopie" na „odnawialnym", zauważyłem że rząd Tuska w coraz bardziej anachronicznych poglądach na przyszłość energetyki zbliża się do "późnych" poglądów w tym zakresie swojego poprzednika i  adwersarza.

Teraz sądzę że premierzy Tusk i Kaczyński, jeśli chodzi o energetykę i nowoczesność w energetyce w zasadzie nie różnią się niczym. Niezależnie od starań i retoryki, w pewnym momencie mimowolnie stają się  apologetami i epigonami zarazem drugiej fali.

Paradoksem jest to że nawet z Tofflera i hasła „nowoczesności” czerpią i korzystają w tym samym czasie  i w podobny sposób. Bo także Jarosław Kaczyński robiąc właśnie wykładnię swoich poglądów gospodarczych w swoim wpisie blogowym „Nowoczesny patriotyzm gospodarczy” „faluje nowoczesnością” powołując się wprost na Tofflera, ale czy faktycznie chce przeprowadzić Polskę z zacofania drugiej fali do trzeciej, czy tylko wybrać niektóre, pasujące do dzisiejszej koncepcji,  elementy z dorobku amerykańskiego myśliciela nowej cywilizacji?

Obu premierów łączy to, że  z pewnoscią czerpią z Tofflera jego frazeologii  w celach marketingowych (Toffler potrafi porwać) , a w realizowanej dotychczas polityce obu rządów energetycznej robią niemalże wszystko  (realpolitik) na odwrót niż wskazuje ich "autorytet  ds. wyższych". Tak jakby czytali kiedyś - tak jak ja, ale zakończyli lekturę na opisie drugiej fali (ok. 20% całości książki Tofflera „Trzecia fala”. Zemstą Tofflera za nieuważne czytanie:) i jednocześnie paradoksem całej tej ich przelotnej przygody z amerykańskim badaczem społeczeństwa i trendów gospodarczych może być to, że w końcu, szybciej niż myślą, trzecia fala przejdzie także przez Polskę i zmiecie nasze zmurszałe konstrukcje drugiej fali w sektorze energetycznym. Wtedy nie będzie nad nią kontroli. Taka fala porwie  najpierw chwiejne, sprzeczne wewnętrznie i niespójne "polityczne podpórki" krajowej energetyki. W związku tym, że wybory zapasem, proponuję obu Panom pilnie i znacznie bardziej dogłębnie przestudiować Tofflera, nawet jeżeli do tej pory tempo przemian byli wolniejsze niż zakładał.

PS. 28-03-2011 Prawdopodobny, ale jednak nieoczekiwany komentarz do "kasandrycznego dla rządzących" :) ostatniego akapitu powyższego wpisu napisali mieszkańcy Badenii-Wirtembergii, dzięki którym Zieloni niemieccy wygrali wybory do landu i pobili Kanclerz Angelę Merkel, króra za bardzo wsparła energetykę drugiej fali - głównie jądrową, za którą Niemcy nie przepadają. To energetyka wpłynęła na politykę, a na energetykę nowoczesne technologie. Toffler nie odżegnywał się od dialektyki i nawet od Marksa i nie zaprzeczał że byt kształtuje świadomość i zgodnie z jego koncepcjami Niemcy nie wystąpili by tak powszechnie przeciwko atomowi, gdyby energetyka odnawialna tamże nie była wystarczająco dojrzałą (technologie, energia, bezpieczeństwo, miejsca pracy, itd., czyli chyba ? "trzecia fala"). Scenariusz niemiecki, w którym kwestie energetyczne zdominowały wybory do landu nie powtórzy sie w wersji 100% w Polsce, ale może stanowić dodatkową motywację do rozważań dla rządzących nt. konieczności rozpoznania która fala ich niesie i gdzie.
Jak to w szkole uczula Pani: c.b.d.o. :)

sobota, marca 19, 2011

Nie będzie ustawy o energii ze źródeł odnawialnych?; będą ustawy atomowe i węglowe. Co na to Parlamentarny Zespół ds. Energetyki ?

Ostanie dramatyczna wydarzenia w Japonii dały nam okazję do choćby chwili zastanowienia się co jest ważne w energetyce i ponownego zastanowienia się jakie mamy alternatywy. Niestety nie wszyscy ten czas wykorzystali na refleksję i, przynajmniej w Polsce, cała wymagająca choćby zastanowienia sprawa służy rządowi i politykom (wypowiedzi premiera i wicepremiera oraz posłów) w zasadzie potwierdzeniu zaangażowania energetykę jądrową i obronie podjętych wcześniej, także bez należytej refleksji decyzji dotyczących budowy pierwszej elektrowni jądrowej. Wydarzenia w Japonii powinny służyć choćby krytycznemu spojrzeniu na „przygotowany na kolanie” „Prognoza oddziaływania na środowisko Programu Polskiej energetyki Jądrowej” (czas przygotowania dokumentu - 28MB! plus zalacznik z analizą lokalizacji - metodą „copy-paste”, jak skrupulatnie sprawdził prof. Ludwik Pieńkowski- to zaledwie … miesiąc). Program też zresztą byl przygotowanego na kolanie por. wpis na odnawialnym. Jak pogodzić zapewnienie Premiera że w energetyce jądrowej "bezpieczeństwo jest najwazniejsze" z takim tempem i niestrannoscią dzialania w tej obchodzącej ludzi sprawie? Skąd taka determinacja czasowa? Wbrew zwykłej logice mowa jest nawet o „przyśpieszeniu”, tak jakby chciano działać metodą faktów dokonanych i aby zdążyć z … „utrwaleniem efektów posiadania władzy” przed wyborami.

W czwartkowym wydaniu Rzeczpospolitej artykuł o tym jak to Sejm do wakacyjnej przerwy będzie pracował nad ustawami o „przełomowym" znaczeniu dla energetyki „Darmowe uprawnienia i program atomowy”. Cała para ma pójść w dwie ustawy: o handlu emisjami (aby się opłacało budować elektrownie węglowe) oraz w ustawę o inwestycjach w energetyce jądrowej „...aby inwestorzy nie byli zaskakiwani dodatkowymi wymaganiami”. Zapowiedziana w „Krajowym planie działań w zakresie energii ze źródeł odnawialnych” mityczna ustawa o promocji energii ze źródeł odnawialnych, która (miała wejść w życie w grudniu ub. roku i rozwiązać ??? wszystkie narosle od lat, problemy energetyki odnawialnej, w tym stworzyć warunki do inwestycji, dalej pozostaje mitem. Wypadla z harmonogramu prac rzadu i sejmu i pewnie nie da sie jej uchwalić nawet w 2012 roku! Zastanawia i kłóci się ze zdroworozsądkowym „first things first”, bo „ustawa OZE” jest "twardym" zobowiązaniem wynikającym z Pakietu klimatycznego, obniżającym koszty jego wdrożenia o ile inwestycje w OZE dzieją się tu i teraz. Wybranie takich jak dotychczas priorytetów legislacyjnych świadczy o prymacie „polityki nad gospodarką” i „polityki nad zdrowym rozsądkiem”, ale faktem jest, że ustawy OZE nie będzie przed wyborami i nie wiadomo czy będzie w 2012 roku!

Oznacza to, że rozwój OZE wyhamuje, a nawet najmniej sensowne inwestycje węglowe i jądrowe będą rozwijane jako „bezalternatywne”. Wyraźnie to pokazuje, że w kwestii OZE póki co na polityków nie ma co liczyć oraz że dziesiątki branżowych organizacji OZE są bezradne i nie potrafią dopilnować spraw naprawdę kluczowych dla całego sektora, rozdrabniając się w zmaganiach o przysłowiową pietruszkę (np. złudna/wirtualna wartość certyfikatu na określoną technologię). Przy takiej polityce państwa, sojusznikiem OZE może być … kapitał, który nie zaakceptuje stawiania na jedną czy dwie technologie należące do przeszłości, o ograniczonych perspektywach. Sądzę też, że społeczeństwo w końcu będzie miało dość podrzucania mu gotowych „nibyrozwiązań” (na zasadzie -rzucamy haslo, podejmujemy deczyzję, a potem sie zobaczy) w stylu Atom, CCS, gaz łupkowy i w końcu zapyta polityków co zrobili w sprawie najbardziej obecnie naturalnego rozwiązania jakim jest OZE. Ludzie powinni też zapytać posłów którzy uznali energetykę za ważny temat i którzy poświęcają mu czas, ale anachronicznie, wąsko i stadnie podchodzą do problemu.

Priorytetu i harmonogram prac nad różnymi obszarami regulacji w energetyce wynika z priorytetów rządu, ale w znacznej mierze ustalany jest w ramach prac/spotkań Parlamentarnego zespołu ds. energetyki - jego skład można zobaczyć tutaj. Aż 71 posłów i senatorów z różnych klubów/partii w Zespole to sukces, ale dlaczego kwestie OZE to temat tylko do seminariów, spotkań wyjazdowych i posłuchania jak stowarzyszenia OZE ponarzekają i pocieszą się, że są zapraszane „na pokoje” aby wypłakać swoje prywatne „gorzkie żale”. Jak wytłumaczyć to, że Przewodniczący Zespołu składa mało realistyczne obietnicę w sprawie pilnego uchwalenia jeszcze w tej kadencji niewątpliwie godnej poważnego rozważenia ustawy o inteligentnych sieciach, a nie podejmuje tematu ustawy o promocji energii ze źródeł odnawialnych ? Znowu można powrócić do „first things first”, a nie do albo patrzenia wstecz albo „inteligentnie” daleko do przodu, podczas gdy sprawy naprawdę ważne leżą pod nogami?

Jeżeli ktoś by mnie zapytał, w którym kraju w UE inteligentne sieci (prawdziwie inteligentne) będą wdrożone na końcu, pewnie wskazałbym na Polskę. Nie tylko z uwagi na stopień monopolizacji energetyki, ale głównie dla tego że nie mamy mikróźródeł, a w szczególności małych źródeł OZE, działających w rozproszeniu i mogących tworzyć lokalne grupy bilansujące. Czyli trudno o inteligente sieci (nie piszę o licznikach) jeżeli mamy centralne elektrownie węglowe i do tego chcemy centralne elektrownie jądrowe. System służyć będzie tylko operatorom jako instrument pozwalający „na skuteczniejszą walkę z nielegalnym poborem energii”. A odbiorca końcowy na niskim napięciu , po zakończeniu operacji, jeżeli nie będzie promocji małych OZE, poniesie tylko wyższe, jak w artykule powyżej, o 16% (pewnie więcej) opłaty za usługę dystrybucyjną. Dlaczego rząd i Zespół Parlamentarny nie widzą niestosowności w tym że w skład zespołu doradczego ds. związanych z wprowadzeniem inteligentnych sieci energetycznych w wchodzą osoby wyznaczone przez ministra gospodarki, prezesa URE , PSE Operator, PTiREE, TOE, a nie przez organizacje OZE i „niezależni" (w Polsce to ciągle brzmi dziwnie) producenci zielonej energii oraz stowarzyszenia konsumenckie? Dlaczego Minister Gospodarki nie powołał zespołu ds. "ustawy OZE"?

Rząd z uwagi na wcześniejsze niezbyt przemyślane decyzje (też poprzedniego rządu) będzie grał w sprawie OZE na zwłokę, "szedl w zaparte", ale dlaczego żaden z 71 parlamentarzystów nie pyta konkretnie i nie przywołuje rządu do publicznego wyjaśnienia jak głęboko od strony bezpieczeństwa, ochrony środowiska przeanalizował kwestie energetyki jądrowej ? W końcu dlaczego nikt z parlamentarzystów konkretnie nie pyta co z wdrażaniem dyrektywy 28/2009/WE? Panie i Panowie Parlamentarzyści, samo pokazywanie się na konferencjach OZE i na otwieraniu instalacji („wśród dzieci i kwiatów”...) nie wystarczy, bo nikt za Was potrzebnej i koniecznej, konkretnej roboty nie wykona. Dobrze rozumiecie korporacje, związki zawodowe, ustalenia koalicyjne ale opacznie rozumiecie energetykę , żywotne potrzeby ludzi i wyzwania współczesnego państwa. Zaniechania i opóźnienia w sprawie OZE będą wyjątkowo drogo kosztować, także dlatego trzeba będzie do nich dodać koszty w innych sektorach energetyki jakie ustawodawca lekkomyślnie generuje.

PS. Dzisiaj też ukazal sie w Wyborczej tekst Premiera Tuska - kolejna syteza manifestu wyborczego - "Trzecia fala nowoczesnosci". Ogolnie czyta sie dobrze, ale jednak zgrzyta mocno tam gdzie Tusk probuje pogodzic stanowisko Polski i jego rzadu w sprawie Pakietu klimatycznego UE z innowacyjnoscią, decentralizacją (rola gmin), miejscami pracy dla mlodych czy takim stwierdzeniami jak "źródlem energii jest nasza obecnosc w UE", czy (skrot) "nie chcemy być specjalistami od wywolywania kryzysow w UE". Jeżeli już Premier chce odwolać się do frazeologii Alvina Tofflera, to warto zauważyć, że w kwestii energetyki okopuje się w "drugiej fali", skąd nawet grzbietu trzeciej fali nie widać. Byloby latwiej korzystać z retoryki Tofflera i jego klasycznego dziela "Trzecia fala" i takie tezy glosić nie narażając się na zarzut braku wiarygodnosci, gdyby Pan Panie Premierze inaczej myslal o OZE i chocby odrobinę wiecej w tej sprawie zrobil(proponuję przeczytać leciwe dzielo Tofflera i zobaczyć co pisze i OZE, węglu i Atomie). Wątek wiąże się z powyżą blognotą, ale rozwinę go w kolejnym wpisie.