sobota, lutego 28, 2009

Polskie technologie OZE w krajach rozwijających się ?

Po uznaniu przez USA i EU inwestycji w odnawialne źródła energii (OZE) za jednego z kluczowych elementów pakietów prorozwojowych i antykryzysowych, przychodzi kolej na działania międzynarodowe, oparte na tym samym paradygmacie. Chodzi o skompensowanie spadku popytu konsumenckiego inwestycjami w rozwiązywanie problemów ważnych dla całej planety, wśród których OZE stają się samoistnym priorytetem. Tworzy się zatem szansa na mądre inwestowanie w przyszłość i w solidarność globalną, i w olbrzymi rynek.

Prof. Jeffrey Sachs, doradca Sekretarza Generalnego ONZ, we wczorajszym artykule w Gazecie Wyborczej „Świat musi współpracować” wzywa, w imię światowej solidarności i współpracy, do inwestycji przez kraje rozwinięte w OZE w krajach rozwijających się (uprzejma to nazwa, ale niestety nie zawsze oddaje sedno sprawy) i dość solidnie uzasadnia to korzyściami. Może warto dodać, że jest to osoba znana w Polsce z początku okresu transformacji, kiedy doradzał wicepremierowi Leszkowi Balcerowiczowi i wtedy rozpoznawany był jako zwolennik liberalizm i wolnego runku. Wyuczony był zapewne na klasycznej teorii ekonomicznej Adama Smitha, który mówił m.in. „Nie oczekujmy od piekarza, by robił dobry chleb dla miłości bliźniego; oczekujemy, że zrobi dobry chleb z chęci zysku!" (wręcz uważał, że martwienie się o bliźniego zamiast o siebie może owemu bliźniemu i wszystkim innym zaszkodzić), ale obecnie jest ekonomistą symbolem właśnie pomocy dla krajów trzeciego świata i inwestycji celu publicznego. Promując technologie energetyki odnawialnej w ramach inwestycji infrastrukturalnych jako panaceum na rozwiązanie wielu problemów, pisze o „odpowiedzialnej” (w szczególności wobec środowiska naturalnego) produkcji energii z wiatru, słońca, geotermii (konsekwentnie nie popiera biopaliw). Chyba obecnie nawet najbardziej na zysk nastawione firmy bez słowa klucza „odpowiedzialność społeczna”, a nawet „odpowiedzialność globalna” nie odważą się działach na rynkach, a w szczególności trudno sobie wyobrazić aby decydując się na udział w programach pomocowych ONZ na rzecz trzeciego świata tak właśnie działać. Słabo to u nas rozpoznany temat, i trudno by mi było go tutaj szeroko rozwijać, korzystając jednak z okazji podaję link do zawierającego wiele ciekawych informacji, świeżego wpisu na temat pomocy humanitarnej z uwzględnieniem OZE na blogu Kocham Czytać.

Czy Polska, stając się członkiem UE i wychodząc z mapy pomocy ONZ, może się w takie działania włączyć? Czy ma coś do zaoferowania, najpierw lokalnie, a potem globalnie? Czy mamy jakiś sprecyzowany plan ? Czy będziemy w tym wiarygodni? Czy nasz przemysł jest przygotowany organizacyjnie do „odpowiedzialnych” społecznie inwestycji w OZE, czy też koncerny energetyczne potrafią tylko mydlić oczy „zielonym PR”, tylko wtedy gdy wchodzą na giełdę?

Po USA i UE, rząd przyjął także plan antykryzysowy „Plan stabilności i rozwoju - wzmocnienie gospodarki Polski wobec światowego kryzysu finansowego”. Łączny koszt Planu ma wynieść 91,3 mld zł. Nie muszę dodawać, że na tle innych krajów nie jest to imponująca kwota i raczej nie zawiera wiele ponad to co i tak już było zaplanowane przed kryzysem. W ramach tego planu Ministerstwo Gospodarki zaproponowało pakiet działań ujęty w dokumencie „Dzialania Ministerstwa Gospodarki na rzecz stabilności i rozwoju”. OZE stanowią jeden z 30 proponowanych działań i w tym zakresie ministerstwo niczym specjalnym nie zaskoczyło, poza właśnie jednym z pomysłów związanych z tematem tego wpisu (i poprzedniego). Ministerstwo w zakresie przyspieszenia rozwoju technologicznego w sektorze OZE założyło, że Polska przystąpi w najbliższym czasie do świeżo tworzonej Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej (IRENA), która skupiać będzie państwa …. posiadające najbardziej wydajne rozwiązania technologiczne oraz państwa rozwijające się, które zainteresowane są rozwojem wykorzystania OZE na swoim terytorium. Ministerstwo uważa, że „Polska jako członek – założyciel zapewni sobie dostęp do najlepszego know – how i projektów badawczych, które pozwolą polskim firmom na eksport nowoczesnych technologii do państw trzecich”. Chciałoby się z całej mocy poprzeć tę ideę, ale poza tym że Polska chce na tym zyskać, brak jest jednak w dokumencie wskazówek, co do tego przedsięwzięcia i dość ekskluzywnego towarzystwa może wnieść. IREANA jest inicjatywą państw, które już takie „odnawialne” know-how mają: Niemcy, wparte min. przez Danię, Hiszpanię… Z czym, po 10 latach wsparcia dla OZE, możemy wejść do IRENA, skoro sami u siebie wcześniej technologii nie potrafiliśmy rozwinąć i wdrożyć? Wydaje mi się, że także od strony politycznej i społecznej (brak wiarygodnego i planu szerszej pomocy humanitarnej zwiazanego z technologiami, ale nie mówię tu o takich organizacjach jak Polska Akcja Humanitarna, ktore od pewnego czasu w ramach misji zagranicznych same dopytują się o krajowe technologie OZE) do takich zadań, jako kraj, nie jesteśmy przygotowani.

Dobrze pamiętać, że tworzy się globalny rynek na technologie OZE, ale leczenie z Wielkiego Krachu ‘2008 chyba musimy zacząć od siebie i trudno nam będzie stymulować gospodarkę i rozwijać technologie OZE w ramach pomocy krajom rozwijającym się. Szkoda.

sobota, lutego 21, 2009

Śruba symbolem przemysłu energetyki odnawialnej? czyli gdzie pojechał prezydent Obama, a gdzie powinien pojechać premier Tusk?

Robiąc wpis o ubiegłorocznych barbórkowych wizytach "gospodarskich" ówczesnego ministra gospodarki zastanowiłem się czy kiedyś premier RP przyjedzie do firm z sektora energetyki odnawialnej i gdzie on miałby wtedy się udać? Potem, porównując przebieg kampanii wyborczej w USA i w Polsce z satysfakcją odnotowałem, że paru wiceministrów udało się do POLDANOR S.A. by u pioniera oglądać pierwszą w Polsce rolniczą biogazownię. Dobry to był znak (może za dobry, albo niedobrze jest jak więcej niż jeden minister jedzie, bo zamiast jednego programu rozwoju biogazowni mamy obecnie dwa, obydwa w firmie pojektów ;), ale jak dotychczas był to znak odosobniony.

Idąc tym tropem i podglądając co robi prezydent Obama w pierwszych miesiącach urzędowania (jak wiadomo zawsze po wyborach kluczowe jest pierwsze 100 dni), trafiłem na naprawdę budującą informację. Po pierwsze 44 prezydent USA w jednej z pierwszych podróży odwiedził firmę aktywną w energetyce odnawialnej, a po drugie – była to … fabryka śrub w Ohio o sympatycznej i wzbudzającej zaufanie nazwie Cardinal Fastener. Firma jest (jak na USA) mała, ale solidna, bo wyprodukowała już śruby tkwiące obecnie w fundamentach Statuy Wolności (fakt, symboliczne), w Golden Gate Bridge, ale teraz priorytetowym stał się dla niej rynek śrub kotwicznych do elektrowni wiatrowych. I o ile w kryzysie większość firm zwalania pracowników to Cardinal Fastener przyjmuje (ciekawe co na to nasz giełdowy Śrubex S.A.:). W czasie tej wizyty , Obama miał okazje do powiedzenia , że historia firmy potwierdza, że OZE to nie jakieś gruszki na wierzbie czy obiecane ciacho z nieba, ale coś co dzieję się tam (za oceanem) i teraz i że jest to najlepszy dowód, że w dobie kryzysu i bezrobocia (dotyka oko już ok. 6 mln obywateli USA), OZE wniosą znaczący wkład w utworzenie 3 mln nowych miejsc pracy, więcej relacji z wizyty.

Znamienne jest to, że Obama nie wybrał jako obiektu odwiedzin firmy produkującej zielona energię lub biopaliwa, nie wybrał kolosów typu General Electric, ale właśnie taką firmę jako swego rodzaju symbol. Firmę produkującą nie tyle energię (wtedy, kalkulując lizbę nowostworoznych miejsc pracy trzeba wziąć pod uwagę spadek zatrudnienia w energetyce konwencjonalnej), ale właśnie innowacyjną firmę produkującą komponenty urządzeń. W Polsce mamy deficyt tego typu firm, ale jest ich jak wynika z ekspertyzy dla Ministerstwa Środowiska ok. 200, niestety jakoś o ich potrzebie wsparcia i promocji oraz odwiedzin (po to aby się nimi pochwalić i zachęcić innych) nie pamiętamy.

Wizyta prezydenta Obamy w Cardinal Fastener to okazja do jeszcze jednej refleksji na temat naszej strategii przemysłowej w energetyce odnawialnej. Jak to już było komentowane w dwu poprzednich wpisach, nie będziemy (przynajmniej w najbliższych latach) światowymi championami w produkcji urządzeń OZE i w „odnawialnych” usługach. Wtedy (i teraz) kiedy Pan Bóg rozdaje losy kto będzie przyszłym liderem, zajmujemy się tematami z przeszłości. Ameryka też trochę ten moment przespała i nawet sam Obama przyznał, ze Niemcy i Hiszpanie Amerykę w tym zdrowym wyścigu po nowe technologie wyprzedzili. Ale liczy się też to, żeby, tu przepraszam za wyrażenie, z gołym tyłkiem nie porywać się na próbę wdrożenia wynalazku typu „breake through” (trafiającego się raz na kilkadziesiąt lat) ani kompletnej technologii, ale właśnie takich dodatków jak śruby, łożyska, a może nawet (jak to stwierdziła moja koleżanka badając krajowe możliwości wdrażania innowacji– kuleczki do łożysk dla morskich elektrowni wiatrowych racująych w wyjątkowo trudnych warunkach), potrzebnych też w otoczeniu przemysłu energetyki odnawialnej. Wymaga to koncentracji uwagi na detalach i konsekwencji w działaniu. Obama posrednio pokazuje o co w tym chodzi.

I już ostania moja refleksja potwierdzająca wielowymiarowość sektora energetyki odnawialnej i jak on zmienia geografie firm, zwycięzców globalnych i lokalnych oraz jak tworzy nowe, nieoczekiwane rynki, właśnie w otoczeniu swojego core business.
Firma Cardinal Fastener podkreśla na swojej stronie domowej , że dostarcza swoje śruby (wykonywane jak buty Baty- na miare) nawet do najdalszych USA w ciągu zaledwie 1 do max 4 dni od daty wyprodukowania i każdy czekający na śruby widzi drogę ich transportu (a kazda sruba ma swojego opowiedzielnego za nia od początku do konca pracownika). W dobie istnienia centrów produkcyjnych urządzeń w jednych krajach i rynków w innych oraz rosnącej specjalzicji i wymiany handlowej rozwija się nowa forma usług polegających na dostarczaniu urządzeń trochę bardziej złożonych niż śruby na miejsce przeznaczenia. Wtedy znane nam, standartowe uslugi popularnych firm kurierskich nie wystarczają. Np. wywodząca się z Europy globalna firma transportowa NEFAB za jeden z najważniejszych rynków zaczyna uważać dostawy urządzeń dla energetyki odnawialnej, głownie tych „wrażliwych jak kryształy na wstrząsy i uderzenia” i produkowane tylko w wybranych krajach jak panele słoneczne PV czy nietypowych rozmiarów koncentratory energii promieniowania słonecznego. Dziala tez na rynku termicznych kolektorów slonecznych. To najlepszy dowód jak pączkuje na różne strony rynek energetyki słonecznej. Chwaląc innych warto też pochwalić naszych – np. firmę Orion, z Gdyni, bez której trudno wyobrazić sobie dostarczenie „po polskich drogach” wielkogabarytowej elektrowni wiatrowej na miejsce przeznaczenia. Może to taki nasz odpowiednik Cardinal Fastener?

Tyle o wielkich pożytkach z dobrze pomyslanej wizyty prezydenta USA w firmie która wie jak się "wkręcić" w zieloną rewolucję. I koncowa refleksja. Budujące jest nie tylko powstawanie firm w energetyce odnawialnej, ale też przechodzenie na ten rynek firm z innych sektorów. Nikt nie musi, każdy może :), każdy może być też tu innowacyjnym jak fabryki srub, firmy transportowe i jak prezydent Obama. Wiemy już jak produkować i dostarczać urządzenia energetyki odnawialnej ale nieznane są ścieżki którymi chodzą nasi politycy, moim zdaniem ciągle bardziej lubią tylko te utarte, na których końcach często nie ma nic ciekawego.

sobota, lutego 14, 2009

EUSEW ‘2009 czyli europejska perspektywa energetyki lokalnej i regionalnej

W minionym tygodniu, już po raz trzeci, przedstawiciele nowej fali energetyki (regionalnej i lokalnej) wzięli udział w tzw. Europejskim Tygodniu Zrównoważonej Energetyki (ang. EUSEW). Złożyło się na to ponad 100 różnych konferencji, seminariów, warsztatów i wydarzeń promujących nowoczesną energetykę. Organizatorem EUSEW jest Komisja Europejska (DG TREN) i adresuje EUSEW, niejako poza głowami rządów i wielkich przedsiębiorstw energetycznych, do samorządów, energetyków i organizacji działających na rzecz energetyki na szczeblu lokalnym i regionalnym, uznając (nie bez racji, zresztą ), że współczesne problemy energetyczne Europy są zbyt skomplikowane dla rządów i tradycyjnych przedsiębiorstw energetycznych i nie mogą być rozwiązane bez aktywnego i poważnego uwzględnienia w podejmowanych działaniach perspektywy lokalnej i regionalnej.
Nie mam ambicji kompleksowego podsumowania (nie wiem nawet czy jest to możliwe) tej najważniejszej moim zdaniem dla energetyki UE wielowymiarowej imprezy, ale trudno jej nie odnotować na „odnawialnym”. Skupię się zatem tylko na kwestiach które najbardziej i bezpośrednio dotyczą Polski: wyróżnieniach dla polskich organizacji :), udziale polskich samorządów (głównie miast) w tzw. Konwencie Burmistrzów i Prezydentów :) oraz sprawach zwiazanych z tworzeniem ze wsparciem Komisji Europejskiej regionalnych agencji energetycznych (tu też mamy sukcesy :).

Z listą ogłoszonych na EUSEW laureatów 3 edycji Sustainable Energy Europe Award ‘2009(Komisja Europejska – KE- określa nagrodzone projekty mianem „pionierskich”, choć tu pewnie bardziej chodzi o tzw. „impact”), w pięciu kategoriach można się zapoznać na stronie internetowej KE.
Nominowani z Polski (po raz pierwszy os momentu ustanowienia nagrody w 2003), za ciężką i zazwyczaj wieloletnią robotę to: w kategorii „Promocja, informacja i działania edukacyjne”: Narodowa Agencja Poszanowania Energii (za program edukacyjny NAPE w sprawie poprawy sprawności energetycznej budynków) oraz Centrum Fotowoltaicze Politechniki Warszawskiej (tu raczej za całokształt działań prowadzonych w Polsce i w UE przez zespół dr Stanisława Pietruszko) oraz w kategorii Kategoria „Energia zrównoważona”: Miasto Kraków (za program gospodarki odpadami). Gratuluję nominowania i życzę za rok już najwyższych laurów, które jeszcze nigdy nie trafiły do Polski…

Chyba najważniejszym wydarzeniem EUSEW (nawet ważniejszym od inauguracyjnej konferencji poświęconej wdrażaniu pakietu klimatycznego i corocznej konferencji dla „regional and local energy actors) było uroczyste i formalne zainaugurowanie działania Konwentu Burmistrzów i Prezydentów Miast (Covenant of Mayors - CoM), potwierdzone osobiście złożonym podpisami pod porozumieniem przez 372 burmistrzów i prezydentów, sformułowaniem celów dzialania i zadań dla CoM oraz powołaniem sekretariatu który zapewni także funkcjonowanie oficjalnej strony internetowej CoM (docelowo także w języku polskim). Uroczystość podpisania Porozumienia w Parlamencie Europejskim zgromadziła najważniejszych polityków i decydentów w sprawach energetycznych UE, w tym m.in. przewodniczącego Parlamentu, Przewodniczącego Komisji Europejskiej i Komisarza ds. Energii. Dlaczego taką rangę nadano porozumieniu?
Jest to w zasadzie jedyna licząca się gwarancja że pakiet klimatyczno-energetyczny UE będzie konsekwentnie wdrażany, bo miasta zobowiązały się przekroczyć cele pakietu 3 x 20% i dzilac nie przeciw (jak niektore rzady) pod auspicjami Komisji Europejskiej.

Podczas uroczystej ceremonii, która odbyła się dzisiaj w sali obrad plenarnych Parlamentu Europejskiego, 372 miasta z całej Europy ( w tym takie jak Lindym, Paryż, Barcelona…) podpisując Porozumienie Burmistrzów, zobowiązało się do przekroczenia celu energetycznego UE zakładającego ograniczenie emisji CO2 o 20% do roku 2020 oraz inne dwie „20” związane z OZE i efektywnością energetyczną. Miasta i gminy – strony porozumienia reprezentują 23 kraje EU plus Szwajcarie, Norwegię, Ukrainę, Chorwacje, Turcję o Bośnię-Hercegowinę. W ramach tej inicjatywy, którą Komisja Europejska podjęła we współpracy z Komitetem Regionów, przedstawiciele ponad 60 milionów obywateli będą działać razem dla osiągnięcia wspólnego celu. „Większość wytwarzanej w Europie energii jest zużywana w obszarach miejskich. To w miastach trzeba będzie prowadzić i wygrać walkę ze zmianami klimatycznymi. Dlatego zaangażowanie, jakie wykazali burmistrzowie europejscy, podpisując Porozumienie Burmistrzów, budzi wielkie nadzieje, szczególnie w obecnych trudnych czasach” – powiedział komisarz Piebalgs.
Dobrze, że i tu nie zabrakło polskich miast i gmin, które nie lamentowały o skutkach pakietu klimatycznego, nie przyjechały budować elektrowni jądrowej czy instalacji CCS, itp. ale racjonalnie działać aby cele UE zrealizować po jak najniższych kosztach i z jak największymi korzyściami dla swoich mieszkańców, i nie tylko swoich. Te miasta to: Bielsko-Biała, Niepolomice i Warszawa (symboliczny akces) oraz mała gmina Łubianka (też swego rodzaju symbol). Mam nadzieję, że za nimi pójdą inni.
Pierwszym zadaniem członków Porozumienia będzie przygotowanie tzw. zrównoważonego planu rozwoju czystej energetyki do 2020 r. Finansowanie wdrażania ww. planów ma wziąć w znacznej części na siebie Europejski Bank Inwestycyjny (EIB) i wzmocniony finansowo program IEE. Przedstawiciele Parlamentu Europejskiego prezentowali niezadowolenie przyjętej dwa tygodnie temu pod naciskiem rządów państw członkowskich UE, propozycji tzw. European Economic Recovery Plan, w ramach którego do 2010 roku miałoby być wydanych dodatkowo 3,5 mld Euro, głównie na wspierane dotacjami (80% !) instalacje CCS i rozwój sieci elektroenergetycznych (w tym pod off shore wind) i gazowych. Zapowiadali, że minimum 500 mln Euro powinno być przesunięte dla miast. To rozsądna propozycja, bo Polska do 2010 roku nie będzie w stanie wydać wstępnie zaproponowanych środków na CCS i udział w projektach sieciowych zwianych z off shore wind i inaczej mówiąc, rząd z przedsiębiorstwami energetycznymi te środki wstępnie alokowane na ww. cele zwyczajnie straci (to chyba temat na oddzielny wpis na odnawialnym).
W ramach EUSEW odbył się tzw. IEE ‘2009 info day, na którym poinformowano, że w ramach dotychczasowych 2 konkursów z programu IEE 2007-2013 (budżet 750 mln Euro), sfinansowano 400 projektów plus 60 agencji. Skrótowo odniosę się tylko do tej ostatniej liczby. Z Polski zaakceptowano 4 wnioski na agnacje energetyczne, w tym 3 regionalne: Mazowiecka, Warmińsko-Mazurska, Wielkopolska (w poprzedniej edycji IEE (2004-2006) z sukcesem aplikowała tylko Podkarpacka Agencja Energetyczna) oraz jeden na lokalną - w Kwidzynie. Tu też, poza gratulacjami, trzeba życzyć sukcesów w ostatecznym wynegocjowaniu kontraktów i powołaniu sprawnie działających agencji ze wsparciem Komisji Europejskiej, gdyż na info day była mowa o tym, że IEE nie dysponuje w konkursie 2009 r środkami na zakładanie nowych agencji energetycznych (ich liczba w UE przekroczyła 400) i nie ma pewności czy w przyszłości będą środki w programach UE na te cele. Być może 4 ww. agencje będą ostatnimi sfinansowanymi z IEE, czyli osiągnięty sukces liczy się podwójnie!

Kończąc „polską” relacje z EUSEW, mogę podzielić się jeszcze dwiema informacjami, które zapadły mi w szczególnie w pamięci. W bardzo racjonalnym, ale dramatycznym (przez to że bliski był zasłabnięcia, co niejako podkreśliło znacznie tego co był w stanie powiedzieć) przemówieniu Komisarz UE ds. Środowiska Stavros Dimas wyrażanie podkreślił, ze Komisja Europejska podtrzymuje wyniki opracowania Lorda Sterna, że bez działań na rzecz redukcji emisji CO2, długookresowe skutki gospodarcze na świecie z tytułu zmian klimatu sięgać będą 5-20% PKB rocznie, oraz potwierdza, że wymagane roczne dodatkowe nakłady inwestycyjne zapobiegania globalnemu ociepleniu w skali świata do 2020 r. to ok. 175 mld Euro (do 0,2% PKB). Podkreślane było że także coraz nowsze opracowania zewnętrzne (np. ostatni raport firmy McKinsey), razem z rozwojem technologii OZE i EE zmniejszają skalę kosztów związanych z redukcja emisji CO2 (temat ten nas w pewnym sensie dotyczy, bo w negocjacjach pakietu klimatycznego z Komisją Europejską nadużwylismy argumentu jego kosztow).
Dodam na podstawie rozmów, że Komisją Europejska zabrała się za ocenę postępów krajów członkowskich UE za wdrożenie dyrektywy 2001/77/WE promującej zieloną energię elektryczną i za oceną wdrażania Krajowego Programu Efektywności Energetycznej (wdrażanie dyrektyw o usługach energetycznych i efektywności energetycznej budynków). Polska w obu przypadkach, zamiast być europejskim liderem, ma szanse trafić na "czarną listę" i wygląda na to, że jezeli nawet tym razem się uda, to przy następnej ewaluacji na taryfę ulgową nie może liczyć (problem kolejnego rządu?). Jednocześnie Komisja Europejska pracując nad wytycznymi do "National Renewable Energy Action Plans" (krajowy plan dzialań na rzecz OZE to wymóg najnowszej dyrektywy dotyczącej promocji OZE, przyjętej z pakietem klimatycznym) chce aby w realizacji celów na 2020 rok (15% dla Polski) istotna role odgrywały samorządy regionalne i lokalne.

Z Brukseli idzie nowe, wchodźmy w to aktywnie, zwłaszcza samorządy, które utorować mogą drogę mieszkańcom! I w kryzysie nie pompujmy skromnych środków jakie posiadamy w podtrzymanie starej gospodarki, starych technologii i rozwiązań „na krótką metę”. Jeden z prezydentow miast obecnych na EUSEW ujął to jeszcze dosadniej "W Polsce nikt nie odpowiada za przyszłosć"...

piątek, lutego 06, 2009

O przyczynach „odnawialnej niedoli” czyli o tym jak chłopcy z Wiejskiej i okolic oraz eksperci i urzędnicy grają w klocki, każdy w swoje

Tym razem zamiast wpisu pozwalam sobie przenieść wczorajszy komentarz Pani Iwony Bilskiej do poprzedniego wpisu, bo to było coś znacznie więcej niż komentarz. Robię to po raz drugi w historii "odnawialnego", bo tekst jest wyjątkowy, ciekawy, autentyczny i choć pisany odruchowo, to głęboki. Pozwoliłem sobie tylko na zaproponowanie tytułu i drobne dostosowania redakcyjne z zachowaniem oryginalnego i żywego języka. Ale teraz oddaję łamy odnawialnego autorce i jednocześnie przenoszę pod obecny wpis jeszcze raz także wczoraj dodany przez Pana Romualda Bartkowicza "komentarz do ówczesnego komentarza" Pani Iwony. Polecam do lektury i zachęcam do dalszych komentarzy. Grzegorz Wisniewski

Nie chodzi o to, żeby Polska, jako samodzielny kraj, na światowych rynkach, zaczęła być ‘dominą’ nowoczesnych technologii - czy to energetycznych, czy innych - i niczym ożywiony Kopernik – który nawet jeśli kiedyś nie był kobietą, to teraz w imię jakichś szczególnych priorytetów, pewno musiałby się nią stać – dokonywała rewolucyjnych, technicznych przewrotów. Chodzi o to, by wewnętrznie, na każdym kroku, co kadencję, nie zsuwać wszystkich klocków z planszy do szuflady, i nie rozstawiać ich ciągle na nowo.
Tym bardziej, że energetyczno-ekologiczne klocki, zsuwane co kadencję do szuflady, mają to do siebie, że zazwyczaj w trakcie tych ‘zabaw’ ulegają trwałym uszkodzeniom. Ja też już trochę straciłam nadzieję, że w obszarze badań i rozwoju własnych (polskich) technologii wykorzystujących ‘odnawialne’, wykroczymy kiedykolwiek poza wizerunek, garstki ‘nawiedzonych i sfrustrowanych wizjonerów, z zachwianą oceną ‘rzeczywistości’, przyodzianych w sweter z roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego i w okularach ze szkłami, przypominającymi denka od słoików po ogórkach, którzy przy pomocy kawałka sznurka, arkusza blachy i wiaderka czernidła, będą próbowali na kolanach, udowodnić, że ‘TO NAPRAWDĘ MOŻE SIĘ OPŁACAĆ’.
Dawno temu, kiedy zaczynałam zajmować się odnawialnymi (a był to rok zdaje się 1997), Państwo, jeszcze jako EC BREC, zapoczątkowali (jak dla mnie) fantastyczną falę, która rzeczywiście, gdyby rzetelnie kontynuować taką politykę wespół z ‘energetycznie i ekologicznie uświadomionym rządem’ wraz z całym instrumentarium legislacyjnym, sprawiłaby, że o bezpieczeństwo energetyczne naprawdę, nigdy nie musielibyśmy się martwić. Odnawialne, mała energetyka, kogeneracja, praca u podstaw w gminach. Aż nie mogłam wyjść z podziwu, że to się dzieje w Polsce :) Kujawy, Pomorze, pięknie przygotowane pod inwestycje Podkarpacie, zbilansowane zasoby, zidentyfikowane istniejące instalacje. Dostęp do informacji. Dostęp do danych. No tylko brać pisać systemowe programy, maksymalizować wykorzystanie ‘polskiej siły roboczej’ i inwestować. Tyle, że u nas takie programy pisze się albo dla megamolochów, podejrzewam, że ze ściśle określonymi ‘przepływami pieniężnymi’, albo ‘ustaw się w kolejce – zadzwonimy do ciebie’ ;)
A jakaż to piękna nisza dla rozwoju POLSKICH małych i średnich przedsiębiorstw, zaopiekowanych MĄDRYM, MERYTORYCZNYM PROGRAMEM, który kompleksowo i UCZCIWIE potrafiłby ogarnąć całokształt zjawiska.

I tu wróćmy do ‘sprawy Rydzyka’ (z poprzedniego wpisu). Pomijając mój stosunek do przeplatania biznesu z religią i zakładając, że mimo wszystko pozycja akurat tego inwestora wymuszałaby na nim krystaliczną wręcz uczciwość - no bo wiadomo, w razie czego świadomość wiecznych, piekielnych mąk – to uważam, że nie do końca dobrze się stało, jak się stało.
Jeżeli już w roku 2007 jakaś część środków, została mu przyznana, na realizację tego przedsięwzięcia, to najprawdopodobniej były ku temu jakieś podstawy.
Niechże do jasnej Anielki, ktoś w końcu zacznie za coś odpowiadać. Wyzbądźmy się tej kretyńskiej uznaniowości w podejmowaniu decyzji, które mogą się przecież opierać na rzetelnych ekspertyzach, wykonywanych przez rzetelnych fachowców.
A ja oglądam ‘ Warto rozmawiać’, i tam w studiu, jeden że 60 °C, nie warto, drugi, że jeszcze sto metrów i będzie 80 stopni, trzeci, że tak naprawdę to nie chodzi o temperaturę tylko o finanse, na to dwóch, że pieniądze już walą drzwiami i oknami z Unii, wszelakich ‘partnerstw’, w rezultacie okazuje się, że właściwie to nie ma żadnych przeszkód.
I teraz, gdyby dociekać sprawiedliwości to trzeba by wziąć za fraki tych co przyznali pieniądze na odwierty (na jakiej podstawie), wyniki aktualnych ekspertyz – temperatury, wydajności (decyzja odmowna), weryfikacja ekspertyzy na wniosek tych co twierdzą, że wyniki są inne gdyby jeszcze ciut pokopać (ciągle się pojawia w dyskusjach 80ºC) - a ten co się pomylił, niech za swą niekompetencję zapłaci. To akurat taki medialny przypadek, ale co się dzieje podczas realizacji mniejszych inwestycji MEW, wiatraczków, innych, kiedy zacznie się przedeptywać urzędowe szlaki miedzy biurowymi pokojami, a czyni się to z pozycji ‘nieupozycjonowanego intruza i zakłócacza biurowego rytuału picia porannej kawy’ – tego już tu pisać nie będę bo i tak wyczerpałam wszelkie dopuszczalne normy długości komentarza ;)

Pozdrawiam i przepraszam za chaotyczną nieco wypowiedź, ale to poryw chwili był i troski nad tą odnawialną niedolą :)
Iwona Bilska