sobota, kwietnia 04, 2009

Wyobrazić sobie, narysować i zrozumieć narodowy plan działań na rzecz odnawialnych źródeł energii do 2020 r.

Zostałem poproszony o przygotowanie na organizowaną przez PSEW największą tegoroczną konferencję w energetyce wiatrowej prezentacji nt. narodowego planu działań dla odnawialnych źródeł energii do 2020 r. (Action plan) i roli w nim energetyki wiatrowej. Zanim się zabiorę do roboty, trochę refleksji, które (przy odrobinie wyobraźni) prowadzić mogą do wniosku typowego jak na okres w który weszliśmy – że przygotowanie „prawdziwego” Action plan to nie tylko wyzwanie ale i droga cierniowa z dwu powodów: koniecznego i poważnego naruszania obecnych interesów i kłopotów z jasnym i zrozumiałym przedstawieniem samej idei. Zacznę od „przedstawienia idei" i pomyslalem sobie ze najlepiej gdyby zlożony w sumie problem udalo sie narysowac; stąd zresztą ten "pszukuący" wpis o schematach i rysunkach w pracach trudnych do opisania i przekazania.

Od dawna już nie piszę dłuższych, starannie zredagowanych tekstów bo na to brakuje czasu. Od wielu lat nie głoszę też wielogodzinnych cyklów wykładów, zresztą kto takie chciał teraz słuchać :). Jeżeli coś robię w celu przekazania myśli (poza uprawieniem blogiem oczywiście:), na co mam zazwyczaj 10-20 minut, to właśnie prezentacje, czyli „pismo obrazkowe”. Myślenie logiczne zaczyna przenikać się z myśleniem skrótowym, asocjacyjnym, takim aby zebrać myśli i dotrzeć do odbiorcy. Wszystkie informacje multimedialne mają dzisiaj postać niezwykle skrótową i jak pisze prof. Bogdan Dembiński „pozbawioną zazwyczaj wymiaru myślenia syntetycznego, analitycznego czy kontekstowego, co rodzi specyficzny typ umysłowości odbiorcy, która znamionuje powierzchowność”. Bazują ona coraz częściej na obrazie telewizyjnym i skrótowej informacji, a w obszarach nauki i techniki na schematach i rysunkach. Ale czy to zawsze jest źle? Czy schematy i wizualizacje powinny być wtórne do porządnie zredagowanego tekstu czy mogą być pierwotne, co jest np., zbieżne z teorią uczenia się w postaci „map myśli” Tonego Buzana? Ale jak mogą być pierwotne to czy od razu mamy z tym biec do słuchaczy, zanim zapiszemy myśli w postaci tekstu lub modelu matematycznego i zanim zweryfikujemy?

Zastanawiając się nad zadaniem i szerzej nad problemem, wpadł mi w ręce tygodnik Wysokie Obcasy, które promuje kobiece podejście i sposób widzenia świata, może nie aż tak logiczne ale dość dobrze radzące sobie z problemami niezwykle złożonymi, w tym np. z wielką liczba zmiennych i danych. Prof. Bożena Czerny w artykule „Astronomki” w Wysokich Obcasach, po tym jak prof. Paczyński przyjął ją kiedyś do katedry jako sekretarkę bo potrzebował kogoś, kto by mu przepisywał prace, wspomina: ...”myślałam - są ludzie mądrzy, którzy wiedzą, jakie zadanie trzeba rozwiązać, i są ludzie głupi, czyli ja, którzy tego nie wiedzą. Tymczasem profesor mówił: 'Hm, ciekawe, coś mi się tu nie zgadza. Z jednej strony tak, ale z drugiej… Może spróbujmy narysować sobie obrazek'. Rysował: tu jedna gwiazda, tam druga, tu dysk, tu się kręci, tam wylatuje. I tak sobie głośno myślał. Wtedy zobaczyłam, jak się wpada na dobre pomysły. To był przełom. Teraz też tak robię. Zaczyna się od szkicu”.

Przy okazji, choć to luźno związane z tematem, dodam, że w tym samu numerze intrygujący wykres stanowi ilustracje do krytycznego felietonu (z cyklu "kit") Marty Strzeleckiej nt. filmu Miss Conception” w którym francuski specjalista informuje pacjentkę, że „podczas owulacji powinna spędzać każdą sekundę z mężczyzną” i pozytywnej recenzji (hit) innego filmu o niechcianej ciąży „Kelnerka”, namalował przedstawiciel grupy „Krecha”. Napiszę, że to niebanalny rysunek. Zaciekawia, zmusza do szukania logiki i choć to groteska w czystej postaci to trafia do odbiorcy pokazuje tandetność ulicznego myślenia. Jednocześnie zachęca do czytania tekstu.

Wracając do przykładów z własnego podwórka, dodam, że problemy z wdrażaniem a nawet promocją energetyki odnawialnej to częściowo dowód na to, że nasza wyobraźnia nie nadąża za historycznym przyspieszeniem transformacją, czy wręcz rewolucją energetyczną. To tak jak z marksistowska bazą i nadbudową. Kilka lat temu doświadczyłem (o szczególach dalej) jak trudno być zrozumiałym mówiąc o energetyce odnawialnej jako o systemie, i rozwijać ją z wizją nie tyle 50 lat (nikt się tym nie przejmuje, ale np. 10 lat do przodu. Wiadomo że jeżeli ktoś stara się być konkretny, odnosić się do spraw bieżących to nawet wchodząc w konflikty interesów z obecnymi rynkami, może na zasadzie ekstrapolacji trendów rozmawiać o 3-5 latach do przodu, co odpowiada np. cyklowi inwestycyjnemu w małe źródła energii i trafia do wyobraźni tego, kto dzisiaj zaczyna taka inwestycje rozważać. Ale 10-15 lat, to perspektywa sredniokresowa, trudna do praktycznego ujęcia, ale już nie taka abstrakcyjna. W krótkim okresie w ogóle nie jesteśmy przygotowani na akceptacje radykalnych zmian (zakłóciły by one status quo w którym żyjemy), ale nie potrafimy się też tak łatwo godzić się na radykalne zmiany w okresie dekady. Za to z obojętnością przyjmujemy informacje o rewolucji energetycznej 2050 roku i dalszych. Ale poza ścieraniem się krótkookresowych interesów (tu żadne graficzne i przejrzyście przedstawione argumenty nie pomagają), mamy też problem ze zrozumieniem istoty i mentalną akceptacją „nowego”, wprowadzanego w stare ramy pojęciowe.

Przywołuję w pamięci problemy na jakie natrafił mój zespół w 2002 r przy próbie przeprowadzenia przez rząd programu wykonawczego do strategii rozwoju energetyki odnawialnej, dotyczącego w szczególności energetyki wiatrowej . Schemat koordynacji działań różnych instytucji i podmiotów przedstawiony na str. 65 programu, podobnie jak zaprojektowany i narysowany, kompletnie wtedy nieznany system zielonych certyfikatów (str. 63) były koniecznymi (aczkolwiek niewystarczającym) załącznikami do zachęcenia do przeczytania programu i próby zrozumienia. Ale jak już czytelnicy zainteresowani status quo zrozumieli o co chodzi, skutecznie blokowali przyjęcie dokumentu przez radę ministrów.

Na jeszcze większe problemy natrafiłem rok później przy próbie wprowadzenia na rade ministrów ustawy o wykorzystaniu odnawialnych zasobów energii i promocji odnawialnych źródeł energii. Nikt nie był zainteresowany czytaniem skomplikowanego projektu ustawy, która była (przy okazji dyskusji nad wdrażaniem pierwszej dyrektywy UE dot. OZE; 2001/77/WE) pierwszą próbą kompleksowej regulacji sektora energetyki odnawialnej, czy wręcz wprowadzenia wyrwy w systemie ułożonego pod energetykę konwencjonalną prawa. Aby zacząć rozmowę, także trzeba było ustawę namalować i tak chyba powstał pierwszy w Polsce a może i w całej galaktyce (pamiętam że „ustawową” malarką była wtedy Pani (oczywiście :) Katarzyna Michałowska –Knap). Poniżej jeden z rysunków ustawy

Schemat wprowadzający do projektu ustawy o OZE z 2012 roku, źródło: EC BREC

Schematy pozwoliły przedstawić ideę i cel ustawy, ale jednocześnie skalę skomplikowania problemów jakie trzeba rozwiązać. Wcale problem (dla którego ustawy zazwyczaj są tworzone) typu „jak podzielić tort”, czy bardziej konkretnie „ile zł za MWh ma dostać producent zielonej energii” nie był tu jedynym ani nawet kluczowym i dlatego dla wyżej postawionego celu publicznego trudno było pozyskać silne wsparcie. Urzędnicy i politycy jak tylko już pojęli skalę problemu, zdecydowali się na „obcinkowanie: projektu i wprowadzenie go fragmentami do Prawa energetycznego, w taki sposób, aby wielka energetyka nie musiała doznawać wstrząsu. Teraz, dopiero po 5 latach w projekcie polityki energetycznej do 2030 roku, ministerstwo gospodarki zapowiada, że w celu wdrożenia nowej dyrektywy o promocji OZE, trzeba będzie albo jeszcze raz nowelizować Prawo energetyczne, albo … wrócić do koncepcji odrębnej ustawy.

Także ostatnio obserwuję wykorzystanie grafiki do „rysowania” skomplikowanych problemów w energetyce. Można choćby odwołać się do tego jak prof. Gerhard Bartodziej i dr Michał Tomaszewski na konwersatorium „Inteligentna Energetyka” na Politechnice Śląskiej próbowali na zasadzie „minimum słów max obrazu” spróbowali przedstawić problem … bezpieczeństwa elektroenergetycznego. Jest tu próba wykorzystania schematów do pokazania problemu bezpieczeństwa energetycznego w sposób systemowy, ale czy uświadomienie skala skomplikowania nie zachęci „centralnych decydentów”, na co dzień problem sprowadzają do kurków gazowych i blackoutów, do dalszego myślenia w kategoriach li tylko wybranych elementów systemu i zadbania interesariuszy na różnych szczeblach o swoje tylko bezpieczeństwo czy interesy? Podobnie sprawy się mają z systemowym podejściem do lokalnego planowania energetycznego narysowanego na zaprzyjaźnionym blogu. Czy systemowe podejście nie jest w sprzeczności z konkretnymi planami które ludzie, bez oczekiwania na systemowe uzasadnienie, chcą realizować. Czy władze Klempicza i Żarnowca są w tej chwili przygotowane na systemowa analizę czy im się rzeczywiście elektrownia jądrowa opłaca czy też potrzebują tylko potwierdzenia że tak?

Czyli bez jasnego i skrótowego (chwytliwego?) przedstawienia myśli wybiegającej w przyszłość (nie tak jak w przypadku ustawy budżetowej czy uchwalenia budżetu gminy) nikt się sprawą nie zainteresuje, a jak już się uda przestawić jasno dalekosiężny problem to pojawia się poważne zagrożenie że problemy dnia dzisiejszego zniszczą ideę w zarodku.

Nie jest zatem latwo przedstawić ideę w sposob systemowy i byc zrozumianym. Jedyna pociecha jest taka, że mniejsze problemy bedą z akceptacją, bo tym razem Action plan musi byc najpierw zaakceptowany przez Komisje Europejska. I na tym chyba glównie polega donioslosc przyjetej w grudniu nowej dyrektywy OZE w stosunku do poprzedniej; rząd może bowiem powiedzieć wplywowym oportunistom tekstem prezedenta Walęsy - "Nie chcę ale muszę...".

To ważne, bo w przeciwieństwie do badania kwazarów, białych karłów i czarnych dziur i przyszłości naszej galaktyki za 7 mld lat, „Plan działań na rzecz OZE” - Action plan, to problem polityczny i … medialny. Chwytliwe haslo "2000 bigazowni na '2020" to jakby toche za malo, choc na mapie da sie narysowac i kazda gmina moze miec nadzieje.... Czyli jak przedstawić (narysować?) nowy Action plan aby wszyscy zrozumieli, a nikt go nie „utłukł” zanim powstanie? Szkoda że Prof. Popczyk, próbujący się przebić z nowoczesnymi ideami w energetyce (i wykorzystujący schematy graficzne w swoich prezentacjach niebanalnych idei dla energetyków), ma swoją wersję koncepcji „Action planu” przedstawić na konferencji PIGEO dopiero w maju.
Może ktoś z czytelników nam coś podpowie?

11 komentarzy:

Bogdan Szymański pisze...

Osobiście uważam że kluczem do nowego Action plan dla oze jest w pierwszej kolejności przekonanie polityków, ludzi mających realną władzę w kraju do konieczności zmian i inwestycji w nowe, czyste źródła energii.
Obecnie mimo iż większość deklaruje że jest za , tak na prawdę politycy nie widzą przyszłości energetyki odnawialnej w Polsce. Można łatwo to wyczytać miedzy wierszami czy patrząc na podejmowane działania.

Kluczem może być tu budowanie poparcia społecznego, w końcu co 4/5 lat jest taki okres że politycy zaczynają bacznie patrzeć na to co mówi społeczeństwo. Duże silne lobby odnawialne może stać się w końcu języczkiem uwagi polityków którzy widząc poparcie społeczne dla pewnych w zamian za słupki poparcia przepchną w sejmie coś racjonalnego.

Grzegorz Wiśniewski pisze...

Panie Bogdanie,
właśnie pozyskanie polityków a przez nich "rzędu dusz" dla zielonej energii wydaje mi się u nas niezwykle trudne. Kilka (opartych na systemowych schematach) prób opisu sytuacji i działania, które przywołałem wcześniej, bazowało na systemowym ujęciu, w którym OZE są całością, dodam, że wzajemnie i wewnętrznie uzupełniająca się i wspierającą całością. Tego tez, łącznie z równowagą rynków zielonej energii elektrycznej, zielonego ciepła i alternatywnych paliw transportowych, wymaga Action plan.
A dla polityków to za szerokie, za mało oparte na interesach poszczególnych grup. Patrząc ma energetyczna mapę polityczna można zauważyć ze masowe nasze partie dostrzegają problem energii czy środowiska, ale niezwykle wąsko: PO jest postrzegane jako wspierające energetykę jądrową i uznające energetykę węglową jako nasz interes narodowy, PiS (razem z SLD) patrzy podobnie, ale liczy jeszcze bardziej na glosy górników. Obie partie wspierają wielki biznes prywatny lub państwowy, a to nie jest to co OZE lubią najbardziej. PSL mówi wprawdzie o OZE ale myśli o biopaliwach - czy ostatnio – biogazie. Podobnie myślało LPR, ale wśród równych, tym równiejszym była i jest geotermia. Czyli partykularyzmy i obawa przed systemową konfrontacja, bo może się okazać ze to co robią nie ma sensu.
Sądzę, że kluczem do politycznej akceptacji nie są politycy krajowi i wybory parlamentarne, ale wybory do parlamentu europejskiego (PE) i wybory samorządowe (do samorządów odwołuje się bezpośrednio np. dyrektywa o promocji stosowania OZE). Jeżeli chodzi p PE , to mamy waśnie szczyt kampanii. Nie ma co ukrywać, że tylko Europejska Partia Zielonych w centrum uwagi umieściła OZE; link do strony domowej partii: http://europeangreens.eu , czy ich najnowsza zielona "biblia”: http://greens-efa-service.org/greensbook/data/document.pdf lub „nowy zielony ład”: htttp://europeangreens.eu/fileadmin/logos/pdf/manifesto_EUROPEAN_GREENS.pdf. Zwyczajnie, szukając dla siebie miejsca na zajętych już żerowiskach, zaryzykowali i nie wymieniając żadnego rodzaju OZE, czy żadnej technologii, są de facto za wolnym rynkiem w energetyce, przestrzegającym zasady zrównoważonego rozwoju i gospodarowania zasobami jako niezbędne uzupełnienie tzw. gospodarki rynkowej. Polska Partia Zielonych2004 http://www.zieloni2004.pl/news.htm , wiedząc że na ekologii czy globalnym ociepleniu czy na innowacjach zagrażającym np. górnikom trudno w Polsce zyskać poparcie, ciągle szuka żerowisk bardziej w sferze społecznej niż ekologicznej czy technologicznej. Od strony systemowej na energetykę odnawialną patrzeć mogą tylko wielkie partie , a te z koli bronią swego konserwatywnego stanu posiadania i koło się zamyka..
Sądzę zatem, że największą role odegrałyby udana kampania do wyborów samorządowych, po których wzmocnione unijnym pakietem klimatycznym samorządy i odpowiedzialni przed lokalnym elektoratem politycy mogliby ułatwić odejście lokalnymi inicjatywami od (w spadku po PiS) centralnie planowanej energetyki (kultywowanej przez PO) w kierunku zrównoważonej środowiskowo. W kilku schematach przedstawionych we wpisie widać że koncepty energetyczne nie mogą się domknąć bez szczebla regionalnego i lokalnego i dlatego sądzę, że w znacznej mierze Action plan powinien być tworzony od dołu, gdyż w niektórych wyemancypowanych gminach OZE mogą przełożyć się na słupki poparcia.

Romuald Bartkowicz pisze...

Zastanawiając się w kontekście tego wpisu nad klęską projektu EkoLobby.pl ("Proekologiczny lobbing - akcja na rzecz odnawialnych źródeł energii"), dochodzę do wniosku, że tak jak pisze p. Grzegorz kluczem do politycznej akceptacji OZE są wybory do PE i wybory samorządowe - ale tak naprawdę to kto wybierze właściwych ludzi?!
Czyli wracamy do początku: podstawą jest edukacja. I tu przypomniał mi się film edukacyjny, na który trafiłem niedawno googlując w Sieci http://www.chabad.org.pl/865890 , reklamowany notką: "There is a solution to America’s energy crisis: Solar Energy. Solar technology requires far less time to develop than other energy sources". Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest to siedmiominutowa wypowiedź (jak można się domyśleć) sędziwego Rabina... Okazuje się, że niektórzy sięgają do najwyższych autorytetów, aby przekonywać swoją społeczność do nowoczesnych rozwiązań w dziedzinie OZE. Tylko brać przykład!

Grzegorz Wiśniewski pisze...

Z tą klęską „Ekolobby” to Pan trochę przesadza Jeżeli kilkaset osób, w tym o znanych powszechnie nazwiskach podpisało się pod Pana ideą to już coś. Małymi zasobami osiągnął Pan pewien efekt i na tym można już próbować coś dalej budować.
Faktycznie brakuje nam autorytetów wypowiadających się z szerzej perspektywy nt. OZE, ale jeżeli nawet ktoś nawet rabinowi w jego pragmatycznym podejście do życia nie uwierzy (naprawdę zajmujący jest filmik pod podanym przez Pana linkiem), to wszak może się odwołać do poglądów kościoła czy Watykanu w tej sprawie, zresztą poruszanych na odnawialnym http://www.odnawialny.blogspot.com/2008/04/czytajc-dzienniki-w-sobot-rano-polityka.html. Niestety u nas znaczna część środowisk kościelnych walczy jedynie o geotermię w jednym konkretnym miejscu i traci przez to wiarygodność jako nośnik tej idei w Polsce.
Brak autorytetów i jasnej wizji Action Planu powoduje że wypadamy też a możliwości aktywnej debaty na ten temat w UE. Trudno jest np. zorganizować dobrze przygotowany występ polskiego decydenta na ten temat w kluczowym panelu na europejskiej konferencji poświeconej energetyce słonecznej estec2009 http://www.estec2009.org/download/programme/estec2009_Preliminary_Programme.pdf , obok przedstawicieli rządu Niemiec czy wielkiej Brytanii, choć będę oczywiście próbować :). Ab dane środowisko mogło „wychować” sobie polityków i decydentów, mających szerszą perspektywę mentorów swoich dążeń, trzeba poświęcić wiele czasu i wysiłku, dlatego też wyraziłem w poprzednim wpisie żal z powodu odejścia ze swojej wcześniejszej funkcji dyrektora Kamieńskiego.
Na dzisiaj mamy więcej odpowiedzialnych i dobrze rokujących polityków lokalnych rozumiejących OZE i gotowych pojąć tematykę , niż na szczeblu centralnym i to jest jeszcze jeden powód, aby w sprawach aktywnie działać lokalnie, zakładając że droga do Warszawy idzie przez gminy i przez Brukselę.

Romuald Bartkowicz pisze...

Bardzo trafnie Pan to ujął: "mamy więcej odpowiedzialnych i dobrze rokujących polityków lokalnych rozumiejących OZE i gotowych pojąć tematykę , niż na szczeblu centralnym".
Jest to sformułowanie optymistycznie i budujące ale czysto teoretyczne, z którego nic nie wyniknie bez dalszego ciągu, dopisanego przez wyborców.

Za tą słuszną myślą przewodnią musiałoby iść działanie praktyczne; owych otwartych na tematykę OZE polityków lokalnych powinno się nazwać z imienia i nazwiska i powinno być takie miejsce w Internecie, do którego mogliby zajrzeć wyborcy i wyciągnąc odpowiednie wnioski. Mamy do tego dobre miejsce: Forum Samorządowe na Renewables.pl.

Zapewne jest to trudne zadanie, bo wypreparowanie głównego wątku z odcieni politycznych i partyjnych wpływów jest raczej karkołomne - ale cóż szkodzi o tym podyskutować? Chcieć to móc, jak głosi przysłowie...

Grzegorz Wiśniewski pisze...

Panie Romualdzie

Weszliśmy w zasadzie w obszar czystej polityki: liderzy i wyborcy. W zasadzie do końca nie wiemy czego jeśli chodzi o OZE, czy może inaczej - zieloną polityką, bardziej nam brakuje. Wiemy że liderów, ale domyślamy się ze może za tym stać tak a nie inne postrzeganie preferencji wyborczych.

Uważam, że nowa dyrektywa i Action Plan na 2020 są okazją aby zaktywizować i jednych i drugich. Ale po pierwsze trzeba wygenerować szeroka wizję Action Plan, powabną i zrozumiałą dla większości (wszak mamy demokrację). Dywagacje we wpisie pokazują że zarysowanie „wielkiego projektu” wokół OZE nie jest to proste. Sugestia aby włączyć regiony i samorządy ma tez swój wymiar polityczny: poszerzamy wtedy dyskusję o OZE poza środowiska energetyków, zazwyczaj przeciwnych OZE a otwieramy się na różne grupy do tej pory pomijane.

Z tego powodu, ważnym jest aby wdrożenie Action plan nie odbywano się przez Prawo energetyczne, ale odrębną i jednocześnie systemowa ustawę. To stworzy nową jakość i podstawy do szybszej ewolucji a może nawet rewolucji skostniałych struktur gospodarczych.

Tak pomyślany Action Plan i wspierająca go na etapie wdrożenia ustawa, poza systemowością w podejściu i zrozumiałością treści dla szerszych grup, musza zawierać jasno sformułowane cele społeczne i publiczne, aby zmobilizować poparcie społeczne.

Właśnie wokół tworzenia i wdrażania Action Plan (to „poważna sprawa”) powinny działać takie elementy systemu jak Ekolobby, Forum Dyskusyjne OZE, vortal energieodnawialne.pl którego Pan dogląda, czy ranking „odnawialnych” gmin i powiatów prowadzony przez ZPP, któremu Pan patronuje. Dobrze że one są Panie Romualdzie .

Brakuje mi tylko trochę regionalnych struktur instytucjonalnych w energetyce odnawialnej, ale one zaczynają powstawać, a w ślad za tym ponownie podążyć powinny ww. ważne byty wirtualne, na których akurat Pan zna się jak mało kto. Może tak jak Rodziny Radia Maryja powstały dzięki radio, tak Internet rozpinany wokół Action plan nada do tej pory rozproszonym dzialania i kierunek i siłę i tak potrzebną masę krytyczną….

Bogdan Szymański pisze...

Niewątpliwie nie mam takiego doświadczenia jak pozostali dyskutanci lecz w mojej ocenie jest kilka ważnych kwestii które taki action plan powinien obejmować.

cel podejmowanych działań:
określający co chcemy osiągnąć, w sferze gospodarczej, społecznej, ochrony środowiska

jak chcemy osiągnąć założone cele

ten punkt można byłoby podzielić na dwa.
1 - należałoby się zastanowić nad technologiami aby postawić na te które w perspektywie roku 2020 będą relatywnie najtańsze i najlepiej spełnią nasze oczekiwania. Tu trzeba wykazać się pewnym wizjonerstwem

2- jakie obszary gospodarki/ministerstwa należy w Action pran zaangażować.

W tym punkcie trzeba stworzyć naprawę kompleksową listę konkretnych działań.
Pomysł Pana Grzegorza o jednej odrębnej ustawie jest dobry lecz będzie to musiała być naprawdę obszerna ustawa lub może nawet lepiej grupa ustaw.
Skuteczny Action plan będzie musiał obejmować bardzo rożne obszary gospodarki i życia społecznego

Zmiany będą potrzebne począwszy od prawa budowlanego, prawa o swobodzie gospodarczej, prawa podatkowego, energetycznego i wielu innych które poczęci łączą się pośrednio z energetyką odnawialną ale stanowią istotne bariery.
przykład dlaczego regulacje muszą być tak szerokie:
Nawet najlepsze prawo energetyczne nie załatwi paradoksów w kórych postawienie masztu
pomiarowego to w Polsce roczny proces zdobywania pozwoleń na wielu szczeblach.

szeroki wachlarz działań spowoduje że w OZE będzie zaangażowane wiele ministerstw które muszą mieć
konkretne zadania z których będzie je można później rozliczyć.
zadanie -> człowiek -> wyniki -> weryfikacja -> rozliczenie


Dochodzimy do trzeciej składowej planu określona skutków działań jakie chcemy uzyskać w wymiarze społecznym, gospodarczym
i ochrony środowiska. Dzięki temu w 2020 będziemy mogli sprawdzić czy nasze działania, założenia były słuszne
oraz czy ludzie wybrani do realizacji sprostali zadaniom przed jakimi ich postawiono.

Grzegorz Wiśniewski pisze...

Panie Bogdanie, zakres zagadnień które Pan wymienił jako kluczowe dla tworzenia Action plan” odpowiadają w pewnym zakresie temu co w sposób ogólny zostały zaproponowane przez Komisje Europejską w nowej dyrektywie. Stawia ona pewne wymagania co do zawartości „Action plans” , takie np. jak: krajowe cele sektorowe w roku 2020 oraz szacowany udział OZE w sektorze energii elektrycznej, ciepłownictwie oraz w sektorze transportu; środki służące osiągnięciu tych celów, łącznie z koniecznością rozszerzenia lub wzmocnienia istniejącej infrastruktury i środkami służące przyspieszeniu procedur inwestycyjnych, środki służące ograniczaniu przeszkód natury innej niż technologiczna; systemy wsparcia w zakresie promocji wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych w każdym sektorów (ciepło, transport i energia elektryczna); planowane wykorzystanie przekazów statystycznych między państwami członkowskimi oraz planowany udział we wspólnych projektach z innymi państwami; łączny spodziewany wkład każdej z technologii OZE w realizację wiążącego celu na rok 2020 oraz środki na rzecz wydajności energetycznej i ograniczenia zużycia energii do 2020 r. (n.b., mały mianownik bardzo wpierać będzie uzyskaniu 15% udziału energii z OZE – w liczniku- w 2020).
Czekamy do końca czerwca na uszczegółowienie tych wymagań przez Brukselę.

Ważne wydaje się jednak to czego w tych wytycznych zapewne nie będzie, a co Pana nazwał „ celem podejmowanych działań: określającym co chcemy osiągnąć, w sferze gospodarczej, społecznej, ochrony środowiska” oraz (…) „określeniem skutków działań jakie chcemy uzyskać w wymiarze społecznym, gospodarczym”. Właśnie nie „technice” i szczegółowym zapisom (na to za wcześnie, czy inaczej nie czuję się -jeszcze :)- na siłach )ale ogólnemu wyobrażeniu sobie zakresu, celu i relacji pomiędzy możliwymi głównymi elementami „action plan” (zasoby, technologie, ale tez polityka energetyczna, prawo energetyczne i inne o których Pan wspomina) chciałem poświecić zagajenie.
Uważam za bardzo słuszną Pana uwagi, aby był określony wyraźny podział odpowiedzialności i sposób monitorowania/rozliczania (tego będzie się domagała KE) oraz „uczenia się na wszystkich szczeblach. Tak więc dziękuję Panu i Panu Romualdowi za dyskusję, pomysły i wsparcie w robocie jaką … ciągle mam zrobić. Może uda mi się to zebrać w parę slajdów z jakimiś schematami, tak aby przygotować grunt pod poważniejszą dyskusję na ten kluczowy dla energetyki odnawialnej, na ten rok i na następne lata, temat.

Romuald Bartkowicz pisze...

Ja chyba raczej nie byłem zbyt pomocny, Panie Grzegorzu, bo tak naprawdę to ostatnie dni przed Świętami nie sprzyjają twórczym przemyśleniom (chętnie przymierzyłbym się do tematu później, tylko czy zdążę?) - niemniej chciałbym przekazać Panu niegdysiejszy wniosek jaki nasunął mi się po obejrzeniu kolejnej tzw. prezentacji na którejś konferencji.

Otóż wydaje mi się, że z punktu widzenia uczestnika oglądanie slajdów towarzyszących wypowiedzi prelegenta jest zajęciem na ogół nudnym i mało efektywnym. Zwykle są to po prostu schematyczne podsumowania tekstu mówionego, zamienione na "pismo obrazkowe". W takiej sytuacji i tak większe znaczenie ma sam przekaz werbalny. Jeśli prelegent ma osobowość oraz tzw. "gadane", to nie musi ilustrować wypowiedzi slajdami (chyba, że w danej prelekcji mają duże znaczenie wykresy, słupki i skomplikowane liczby, wówczas rzeczywiście podparcie się slajdami ma sens i znaczenie).

W moim odczuciu, w przypadku przygotowywanego przez Pana "Action plan" sytuacja komplikuje się, bo chyba musi nastąpić pewna istotna zmiana. Nie to co Pan powie, tylko to co Pan narysuje, będzie musiało mieć kapitalne znaczenie w odbiorze przekazu - słowa pójdą nieco w cień (chyba, że trzeba będzie udzielić wielu odpowiedzi na pytania :).

Wiem, łatwo mi się tak "mądrzyć", skoro to nie ja będę stał przed uczestnikami konferencji... Ale tu właśnie chciałbym podzielić się z Panem pewną myślą, która być może jest banalna i oczywista (nigdy nie przygotowywałem prezentacji). Gdyby już w trakcie przygotowywania szkiców zrobić manewr mentalnej "zamiany miejsc" - i patrzeć na nie WYŁĄCZNIE z punktu widzenia teoretycznego "niewiele z tego rozumiejącego" odbiorcy, to może się okazać, że da się "wycisnąć" z tematu więcej esencji. W czasach w których "czytający inaczej" coraz częściej podchodzą do odbioru świata jak do oglądania komiksu - musi się chyba uwzględnić nowy sposób percepcji. A może by dało się namówić jakiegoś znanego rysownika, który by wprawną ręką "uszlachetnił" przygotowane szkice? Przychodzi mi na myśl Andrzej Mleczko lub Henryk Sawka...

W każdym razie życzę Panu i Pana Czytelnikom wszystkiego najlepszego z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych.

Grzegorz Wiśniewski pisze...

Dziękuję za życzenia świąteczne, oczywiście Świątecznie pozdrawiam i Pana i wszystkich czytelników oraz inspiratorów w myśleniu a „Action plan” i „pomocników” w jego pisaniu/rysowaniu/prezentowaniu.

Czytając komentarz przyszła mi d głowy pewna refleksja z przeszłości.
Pamiętam że spośród wszystkich referatów naukowych jakie wysłuchałem (a było ich pewnie tysiące) największe wrażenie referat najbardziej prosty w formie graficznej i a najbogatszy w formie werbalnej. W 1998 r. na Światowym Kongresie Odnawialnych Źródeł Energii zorganizowanym na Uniwersytecie we Florencji, kiedy już każdy „szanujący się” adept nauki zaczynał używać Power Pointa (ppt) do przekazania swych wyników badań i przemyśleń w postaci prezentacji, a ci najambitniejsi w formie przekazu z dumą używali animacji. Pamiętam jak powalił wszystkich „efektami specjalnymi” dr Larry Kazmierski (obecnie wydawca prestiżowego Sustainable Energy Review). Po tym na samo podsumowanie kongresu wystąpił, zbliżający się do emerytury Prof. Nils Meyer z narodowej Politechniki w Danii http://www.byg.dtu.dk/English/About/Staff.aspx?lg=showcommon&type=publications&id=1623&publicationtype=ld . Przygotował sobie zaledwie 4 slajdy odręcznie namalowane nieco drżącą już wtedy ręką na folii, ale niezwykle trafnie napisał/narysował to co było ważne. Mówił właśnie o systemowych uwarunkowaniach wprowadzania OZE na coraz bardziej liberalizujący się rynek energii, na przykładzie duńskiej polityki energetycznej. Choć było widać że nie miał w sobie talentów rysowniczych Mleczki czy Sawki, miał w sobie „to coś” (o czym wspomina Pan Romuald), że chyba nie tylko ja tę prezentacje zrozumiałem i zapamiętałem jako jedyną spośród kilkuset na kongresie….

Może dzięki Panu Romualdowi sobie przypomnę co na tych pofałdowanych foliach było, że tak mnie wzięło :).

Grzegorz Wiśniewski pisze...

Chciałbym dodać, że to jak ma wyglądać "Action plan" opisała Komisja Europejska w swoim "przewodniku dla rzadów" opublikowanym 30 czerwca '2009.
Co prawada schematów tam nie ma i rysunków też nie (Komisja zakłada że rządy zrozumieją?) ale za to jest tam dużo konkretnych (!) tabel do wypełnienia.

Dokument, choć trudny w czytaniu to jednak bardzo ciekawy. Dalsze komenatrze można przeczyć pod wpisem lipcowym http://odnawialny.blogspot.com/2009/07/krajowy-plany-dziaan-w-zakresie-energii.html