piątek, stycznia 27, 2017

„Odnawialny” atom w błędnym kole


Z „zakręconego” tytułu wytłumaczę się na końcu artykułu.


Minister Krzysztof Tchórzewski w jednym  z ostatnich wywiadów  przyznał, że koszt wybudowania elektrowni jądrowej (EJ) o mocy 3000 MW jest szacowany na nawet 60 miliardów złotych. Zapowiedź ministra Tchórzewskiego mogła ożywczo wpłynąć na notowania giełdowe politycznie w atom uwikłanych spółek energetycznych, zmniejszając ryzyko konieczności inwestowania przez nie z woli właściciela w nierentowne projekty (o czym dalej). Pozytywne jest to, ze kolejne rządy bardzo powoli ale konsekwentnie zbliżają się do realnej oceny sytuacji jeśli chodzi i wysokość nakładów inwestycyjnych i koszt energii z atomu. Minister Tchórzewski zapowiada, że ostateczna decyzja w sprawie projektu budowy EJ w Polsce ma zapaść pod koniec 2017 roku.

Może się okazać, że 60 mld zł to ciągle za mało, ale jest to zdecydowanie więcej niż huraoptymistycznie szacowały poprzednie rządy na podstawie zamawianych analiz. Nowożytna historia szacowania kosztów atomu w Polsce (i szafowania nimi) ma już niemal 10 lat i jest to historia w pełni „odnawialna plus” (znana zasada leniwych naukowców: „never solve a good problem”) tzn. niezmiennie powraca z coraz większym rachunkiem do zapłacenia. A miało być tak pięknie i … tanio.

Energoprojekt Katowice w 2007 roku wyliczył,  że koszt energii z nowych EJ na 2020 będą wynosił 132 zł/MWh (zaledwie ok 30 Euro/MWh), czyli nawet z uwzględnieniem inflacji byłaby to energia tańsza od dostępnej obecnie ze zamortyzowanego parku elektrowni węglowych. Ten nieoprawny optymizm dał sygnał do prac rządowo-parlamentarnych nad Polskim Programem Energetyki Jądrowej (PPEJ) przedstawionym do konsultacji w 2010 roku. W towarzyszącym PPEJ programie  odziaływania PPEJ na środowisko stwierdzono, że energia z pierwszej EJ będzie dostępna po 35 Euro/MWh. Ostatecznie w PPEJ określono koszt energii z EJ na 57 Euro/MWh i choć już wtedy była mowa o tym, że bez wsparcie publicznego się nie obędzie. Ze świadomością takiej ceny  PPEJ został entuzjastycznie przyjęty przez Sejm, który w 2011 roku przegłosował ustawy stwarzające ramy prawne do inwestycje w EJ.   W PPEJ ówczesne Ministerstwo Gospodarki zapisało w budżecie do wydania (nie wiadomo na co, z pewnością  na kampanię informacyjna i lobbing branżowy) kwotę 700 mln zł do 2020 niesprecyzowanych wydatków na to aby pierwszy projekt EJ zrealizować do 2020 roku.

W 2011 roku IEO przygotował raport "Analiza porównawcza kosztów morskiej energetyki wiatrowej i energetyki jądrowej oraz ich potencjału tworzenia miejsc pracy” w którym porównał koszty EJ (3000 MW) i równoważnego pod względem produkcji energii klastra morskich elektrowni wiatrowych- Morskiej Famy Wiatrowej MFW – o mocy 5400 MW.  Wyniki wskazywały, że koszt budowy EJ w 2020 roku wyniesie 70 mld zł, a kosz energii ponad 480 zł/MWh (110 Euro/MWh) i są to koszty wyższe niż w przypadku MFW. 
Początkowo, nie uznając ze przy budowie pierwszej elektrowni koszty podatnika muszą rosnąć oraz że po katastrofie w Fukushimie muszą rosnąc także po stronie inwestora (PGE et consortes) ze względu na nowe przepisy dot. bezpieczeństwa, nie zgodziła się z tymi wynikami Pani minister Hanna Trojanowska (odpowiedzialna wówczas w ministerstwie gospodarki za energetykę jądrową), stawiając w raportowi taki zarzut (pismo z 30 sierpnia 2011r.):
Poważna refleksja nad kosztami energii jądrowej poparta już konkretną decyzją inwestycyjną (ang. FID) przyszła w 2013 roku, kiedy rząd  brytyjski  uzgodnił z koncernem EDF wsparcie  dla dwóch nowych bloków jądrowych w elektrowni Hinkley Point C. Chodzi o budowę dwu reaktorów III generacji EPR o mocy 1600 MW każdy (razem 3,2 GW). Koszty inwestycyjne (inwestycja „tania” bo planowana na terenie już  istniejącej EJ z infrastrukturą techniczną, w kraju mającym doświadczenie) szacowane są na 16 mld GBP, a wsparcie ma polegać na zawarciu tzw. „długoterminowego kontraktu różnicowego” - quasi stałej, zatwierdzonej przez Komisję Europejską taryfy na sprzedaż energii po cenie 92,5 GBP/MWh (ok. 465 PLN/MWh).

Tak jak w tabeli poniżej wygląda zestawienie kosztów po zrównaniu mocy obu EJ (do 3,2 GW) dla analiz IEO dla Żarnowca (podniesienie z 3 GW do 3,2 GW wraz proporcjonalnym podniesieniem  kosztów) i decyzji inwestycyjnej dla Hinkley Point:
Najnowszy raport z monitoringu kosztów morskich farm wiatrowych w Wielkiej Brytami pokazał, że także pod względem kosztów energii z MFW ówczesne analizy prognostyczne IEO zgadzają się z obecną sytuacją na rynku brytyjskim, gdzie wg najnowszych danych z prestiżowej grupy monitorowania kosztów morskiej energetyki wiatrowej CRMF koszty energii z MFW (LCOE) w momencie podejmowania FID (bezpośrednio przed uruchomieniem środków) spadły w 2016 roku do  £97/MWh (495 zł/MWh), w porównaniu do £142/MWh (724 zł/MWh) w latach 2010/11. Ilustruje to rysunek:
 
Dodatkowo IEO wykazał też, że większość nowych instalacji OZE oddawanych do użytku w latach 2018-2020 będzie produkować energię po koszcie niższym niż energia z EJ (która, jak już wiemy, do 2020 roku nie powstanie, apotem może jeszcze tylko droższa):

Z analiz tych wynikało że większość OZE w 2020 roku będzie wytwarzać energię po kosztach znacznie niższych niż koszty energii z EJ i przy tej samej produkcji energii nie narazi odbiorców energii i podatników (ew. gwarancje rządowe) na długotrwałe zobowiązania finansowe, tak  jak w przypadku budowy elektrowni jądrowej. Obserwując niewzruszenie rządu na koszty, skuteczność lobbingu atomowego i ostateczne przyjęcie przez Ministerstwo Gospodarki PPEJ, już w 2013 roku IEO komentował sarkastycznie (doceniając jednak skuteczność lobbingu atomowego) „OZE tańsze ale atom szybszy i skuteczniejszy w ubieganiu się o wsparcie”.

Odporność na koszty i podatność na lobbing są, zwłaszcza w przypadku miliardowych inwestycji i zamówień państwowych nieprzemijające, a sam temat budowy pierwszej EJ jest niezmiennie  aktualny. Już w poniedziałek należy się spodziewać kumulacji „promieniującego” lobbingu  na konferencji środowisk związanych z energetyką jądrową na konferencji pod prowokującym tytułem gwarantującym szerokie dotarcie do mediów „Promieniujemy na cała gospodarkę” (radioterapia czy skażenie radioaktywne?) organizowanej przez wiceministra energii Andrzeja Piotrowskiego, odpowiedzialnego też m.in. za promocję odnawialnych źródeł energii.
Konferencja o jeszcze nieistniejącym przemyśle – za który odpowiada ministerstwo ds. rozwoju i ministerstwo ds. nauki jest organizowanego przez wiceministra ministra ds. energii odpowiedzialnego za OZE i za ceny energii, w momencie gdy minister ds. energii odpowiedzialny za całokształt i bezpieczeństwo energetyczne  mówi o konieczności wstrzymania niezwykle drogiego programu jądrowego do czasu znalezienia finansowania, co z kolei żywo obchodzi  ministra finansów, który obecnie odpowiada też za  przemysł i strategię gospodarczą ... Dodatkowo wiadomo, że energetyka jądrowa dla polski oznacza import know-how, technologii i paliwa oraz uzależnienie się od dostawców i skazanie się na bycie podwykonawcą, a to z kolei oznacza pogorszenie bezpieczeństwa energetycznego i bilansu płatniczego.  Trudno się oprzeć wrażeniu, że konferencja z udziałem najwyższych rangą przedstawili administracji organizowana właśnie teraz ma pomóc wprowadzić ad hoc (czy boczną furtką) temat energetyki jądrowej do „Strategii na rzecz Zrównoważonego Rozwoju” (SOR),  zanim jeszcze powstanie nowa „Polityka energetyczna Polski” (PEP) z pełnym, zbilansowanym miksem z zeroemisyjnymi OZE i kosztami. Polskim firmom szukającym szans w energetyce jądrowej trzeba oczywiście życzyć jak najlepiej, ale też trudno wyobrazić sobie że akurat w technologii jądrowej, której gwiazda gaśnie, Polska stanie się światowym liderom. 

Mam nadzieję, że to niepozbawione sprzecznosci zapętlenie wyjaśnia skąd bierze się zagadkowy tytuł artykułu. Jak dotychczas oczywisty jest tylko niezmienny trend  - koszt energii z EJ rośnie i nie zatrzyma się na 100 Euro/MWh, koszty energii z OZE zeszły poniżej 100 Euro/MWh i dążą do 50 Euro/MWh, a koszy bilansowania nawet najbardziej pogodowo zależnych OZE nie przekraczają 5 Euro/MWh. Ani w 2020 roku, a z pewnością w 2030 roku koszty energii z EJ, z uwzględnieniem wszystkich składników "systemowych", w tym kosztów bilansowania mocy w systemie, nie będą niższe niż koszty energii z OZE, a w szczególności niż  referencyjne dla atomu w Polsce koszty energii z MFW. 

1 komentarz:

Unknown pisze...

Jestem ciekawy przez ile jeszcze lat będziemy żyć w 'błędnym kole' polegającym na schemacie 'zbudujemy atom w polsce > wydajemy pieniadze > nic nie robimy'.