poniedziałek, listopada 30, 2009

Ministerstwa UE ds. klimatu i energii w zielonych rękach

Juz na mocy Traktatu Lizbońskiego Manuel Barroso zaproponował 26 komisarzy, tak aby razem ze swoją osobą - szefa Komisji Europejskiej - obdzielić stanowiskami każdego z 27 obecnych państw członkowskich Unii. Taka “bezpośrednia", wręcz ateńska demokracja prowadzi wprost do tworzenia nowych “ministerstw" UE. Chyba warto na "odnawialnym" się temu przyjrzeć, zwlaszcza z perspektywy otoczenia instytycjonalego i międzynarodowego dla OZE.

Łatwo zauważyć, ze w UE nowym Dyrektoriatem Generalnym (tzw. DG) stało się “ministerstwo ds. klimatu”, a na funkcję nowego komisarza ds. polityki klimatycznej zaproponowana została Pani Connie Hedegaard z Danii. Była kilkukrotnie w Polsce (m.in. wykazywala duzy sceptycyzm wobec naszego podejsia do promocji biopaliw), przejąć ma od Ministra Nowickiego przewodniczenie COP-15 w dniu jego otwarcia - 7 grudnia. Potem w styczniu, jak zakończa się przesłuchania w PE i KE formalnie zostanie powołana, ustąpić ma ze stanowiska ministra klimatu i energii Królestwa Danii, które obecnie pełni. Wyraźnie jest to mowa ni tyle o "ochronie klimatu" tylko i "polityce klimatycznej UE", co oddaje ambicje UE w zakresie aktwnego wplywania na politykę panstw czlonkowskich i na politykę swiatową w tym zakresie. Nie wiadomo jak to zadziala w sytuacji gdy UE nie ma wspolnej polityki energetycznej.

Warto podkreślić że na poziomie krajowym ministerstwo ds. klimatu i energii, poza Danią, istnieje od niedawna także np. w Wielkiej Brytanii. Choć nie są to najsilniejsze ministerstwa, jest to jednak jakiś znak naszych czasów. Ministerstwa ds. środowiska stają się nazbyt lokalne, nazbyt „ochroniarskie” aby poradzić sobie z problemami klimatycznymi, a znajdujące się w tej roli ministerstwa gospodarcze zajmujące się sprawami klimatu przypominają wilka pilnującego owieczki …
W Polsce, pomimo przewodnictwa przez ministra środowiska COP-14 oraz pomimo pakietu klimatycznego UE wymagającego patrzenia na środowisko z szerzej perspektywy, ministerstwo środowiska nie wybiło się na silniejszą pozycję na szczeblu rządu. Docierają głosy aby powołać do tych właśnie spraw „pełnomocnika”, czy „agencję ds. wdrazania polityki klimatycznej”, na razie skończyło się na „społecznej radzie” ds redukcji emisji. Znaczne bliżej jesteśmy powołania ministerstwa ds. energetyki jądrowej. To też znak czasu ale minionego, gdy takie ministerstwa funkcjonowały obok np. ministerstw górnictwa.

W związku z liczebnością UE, nastąpi też oddzielenie w DG TREN „transportu” od „energii”, która przypadnie Niemcom w nowej KE. To całkowita nowość. Dotychczas sprawy energii i np. środowiska przypadały w udziale słabszym członkom a takie kraje jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, a nawet Włochy czy ostatnio Hiszpania szukały bardziej kluczowych obszarów. Tym razem Angela Merkel na to stanowisko zarekomendowała swojego kolegę partyjnego, prawnika Guenthera Ettingera – dotychczasowego premiera Badenii-Wirtembergii. Nie wiadomo czy bardziej z powodów rury gazowej (i importu gazu) czy bardziej z powodu chęci wsparcia zielonej energii i innowacji (ich eksportu?). Zdecydowanie jednak nie po to aby wspierać energetykę jądrową i nawet czysty węgiel, choc wlasnie jądrówki i węgla mają w pewnym nadmiarze (tu sarkatycznie: tylko Polska wspiera to czego ma za dużo, a nie co jest obecnie deficytowe...).

Z tego podziału stanowisk wynika ze Dania, z którą dzielimy prezydencję UE w 2011 r. oraz Niemcy wydają się być najważniejszymi partnerami Polski w realizacji polityki klimatycznej i energetycznej. Truizmem jest pisać ze OZE będą niezwykle ważnym elementem tej polityki, ale to właśnie w trójkącie DE-DK-PL razem ze Szwecją (obecna prezydencja UE) tkwią klucze do np. rozwoju morskich farm wiatrowych na Bałtyku czy infrastruktury elektroenergetycznej w regionie. Dobrze abyśmy właśnie w takie tematy wchodzili i korzystali z przetasowań w KE, a nie stali dalej na czele narzekających na politykę klimatyczna UE, niewiele proponujących i wiecznie marudzących nowych krajów członkowskich UE. To trochę przygnębiające i z góry skazane na przegraną przywództwo i droga do dalszego zasklepiania się w anachronicznym myśleniu.

Samo stanowisko komisarza ds. budżetu UE, które ma przypaść Januszowi Lewandowskiemu, wcale nam nie pomoże w „nowym mysleniu”. Dotychczasowa polska komisarz DG REGIO Danuta Huebner „popchnęła” choć trochę w kierunku nowego myślenia nasze regiony, tego nam- ciągle jeszcze nazbyt centralnie zarzadzanym krajom postsowieckim - było trzeba. Choć formalnie niepolityczne, stanowisko Lewandowskiego będzie przez nas oczywiscie instrumentalizowane, ale raczej bedzie nas ciągnęło w kierunku wyrwania paru euro "pod publiczkę" na cele jakie do tej pory potrafiliśmy realizować, a nie na takie jakie stają się wyzwaniem jutra.

Brak komentarzy: