Obserwowana w ostatnim tygodniu medialna awantura wokół liberalizacji przepisów dotyczących lokalizacji elektrowni wiatrowych planowanych do wprowadzenia w poselskim projekcie ustawy o zmianie ustaw w celu
wsparcia odbiorców energii ma niewiele wspólnego z rzeczywistością i niepotrzebnie kieruje uwagę społeczeństwa w ślepą uliczkę populizmu. O nieprofesjonalne działanie oskarżani są ci, którzy starają się poprawić jedną z najbardziej szkodliwych gospodarczo i społeczne regulacji ostatnich lat, -regulację, której w zasadzie nie można poprawić z uwagi na jej całkowicie błędne założenia.
Analizując
proponowane przez posłów (druk sejmowy nr 72 z dnia 28 listopada 2023
roku) zmiany w ustawie o inwestycjach w zakresie energetyki wiatrowej
(odległościowej), można odnieść wrażenie, że od strony merytorycznej, będąc
uzasadnione dobrym celem, idą śladem złej ustawy sprzed niemal 8 lat, a od strony
proceduralnej budzą słuszne zastrzeżenia. Błędem byłoby bowiem procedowanie nowelizacji
karkołomnej ustawy odległościowej w pakiecie z innymi, nie mającymi z nią
związku aktami prawnymi. Powoduje to chaos informacyjny, rozprasza dyskusję
merytoryczną i koncentruje ją na
sprawach pozornych lub drugorzędnych.
Propozycja wprowadzenia do „ustawy cenowej” kwestii urynkowienia cen
energii z elektrowni wiatrowych jest w pełni uzasadnione w kontekście
oczekiwanego zmniejszania skali ingerencji administracyjnej w rynek energii. Inaczej
jednak należy podejść do podjęcia w tej samej ustawie kwestii lokalizacji
inwestycji w elektrownie wiatrowe, gdyż – pomimo pilności działań- nie ma
bezpośredniego związku z cenami energii dla jej odbiorców w perspektywie przyszłego
roku, a tego zasadniczo dotyczy proponowana regulacja.
***
Jak to w swoim stanowisku wskazuje Instytut Energetyki Odnawianej zasadne jest, aby w ustawie o zmianie
ustawy w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła
(kwestia pilna, oczekiwana przez odbiorców energii i związana z poszukiwaniem
ścieżki odejścia od administracyjnego ustalania cen) wprowadzić przepisy
umożliwiające ustalanie cen energii z farm wiatrowych i fotowoltaicznych na
zasadach rynkowych (zaprzestanie stosowania tzw. CAP-ów cenowych na energię ze
źródeł zeroemisyjnych).
Wprowadzone
i utrzymywane CAP-y cenowe dla farm wiatrowych i fotowoltaicznych nie są zgodne
z rozporządzeniem Rady UE 2022/1854 z
dnia 6 października 2022 r. w sprawie interwencji w sytuacji nadzwyczajnej w
celu rozwiązania problemu wysokich cen energii. Po pierwsze rozporządzenie Rady
wprowadzające możliwość „mrożenia” cen energii z powodu wojny ustaliło
maksymalny pułap cenowy dla wszystkich wytwórców energii elektrycznej (poza
gazem) na poziomie 180 EUR/MWh, a ustawa „cenowa” z 27 października ustaliła najniższą
cenę dla technologii energetyki wiatrowej na poziomie 295 zł/MWh, preferując
inne technologie i wyznaczając im 2-3 krotnie wyższe pułapy cenowe (brak
neutralności technologicznej). Po drugie
Rozporządzenie zezwalało na interwencję najdalej do dnia 30 czerwca 2023
roku, co było słuszne gdyż ceny energii w całej UE spadają.
Ceny
hurtowe energii elektrycznej także w Polsce spadają, obserwowane są coraz częstsze epizody cen
ujemnych i przez większość czasu są niższe od „zamrożonej” ceny energii
elektrycznej dla gospodarstw domowych. W kolejnych kwartałach 2023 roku odsetek
godzin z ceną energii hurtowej poniżej 693 zł/h wynosił odpowiednio (analiza
IEO na podstawie TGE) 70%, 93%, 94%, 96% (w IV kw. tylko dwa miesiące). Czyli
trend spadku cen hurtowych w kierunku ceny planowanej do zamrożenia w taryfach przez
kolejne pół roku jest widoczny, a planowany powrót obliga giełdowego jeszcze
bardziej przyspieszy schodzenie cen hurtowych poniżej ceny zamrożonej. W tej
sytuacji ustalanie cen w taryfach dla gospodarstw domowych może okazać się
pułapką podnoszącą koszty np. już w drugim półroczu przyszłego roku.
Ceny
hurtowe energii i proponowany powrót do obliga giełdowego są i powinny być zatem
bezpośrednio związane z celem proponowanej regulacji oczekiwanym wsparciem
odbiorców energii elektrycznej, ale też ciepła poprzez elektrociepłownictwo i
ten fakt uzasadnione jednoczesne procedowanie tych zagadnień w jednej ustawie.
Kwestie
związane z ułatwieniami w lokalizacji farm wiatrowych, najtańszego źródła
energii, pośrednio zgodne są z celem regulacji jakim jest obniżenie
kosztów energii dla odbiorców. Jednak o ile dopłaty do cen energii dla
odbiorców mają charakter doraźny to kwestia
inwestycji w energetykę wiatrową ma charakter strategiczny, wymaga
namysłu, czasu, konsultacji i nie powinna być procedowana łącznie z inną,
doraźną specustawą cenową. Problemem
jest obowiązująca spec ustawa wiatrakowa, zwana słusznie „odległościową”, gdyż
– tu niesłusznie - uzależnia kwestie lokalizacji od arbitralnie przyjmowanej
odległości źródła energii od zabudowań mieszkalnych.
***
Zgoła
błędne podejście pojawiło się już w momencie zgłaszania ustawy „odległościowej” do Laski Marszałkowskiej w
lutym 2016 r. przez grupę posłów, bez oceny skutków regulacji. W pracach
legislacyjnych rząd reprezentowany był przez Ministra Infrastruktury i
Budownictwa, w którego imieniu występował fundator fundacji prowadzącej portal
„stopwiatrakom”. Jednym z najważniejszych argumentów w uzasadnieniu do projektu
były wnioski z raportu NIK z 2014 roku „Lokalizacja i budowa lądowych farm
wiatrowych”, a w szczególności kwestie nieprawidłowości w zakresie lokalizacji
elektrowni wiatrowych, w tym w szczególności problematyka ich lokalizowania na
podstawie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, tj. bez
zaangażowania społeczności lokalnej i zapewnienia jej wpływu na proces
lokalizacji oraz brak rozwiązań przeznaczonych dla elektrowni wiatrowych
dotyczących wartości hałasu generowanego przez te elektrownie, jak i sposobu
pomiaru i badań hałasu, w czasie intensywnej pracy elektrowni, a więc silnego wiatru.
Przepisy ustawy poszły jednak znacznie dalej, nie eliminując jednocześnie przyczyn
inkryminowanych nieprawidłowości, w tym braku jednolitej metodologii pomiaru
emisji hałasu generowanego przez elektrownie wiatrowe. Można postawić tezę, że
ustawodawca - uchwalając ustawę odległościową z pakietem innych daleko idących zmian
w prawie już w momencie uchwalania ustawy
wykorzystał zalecenie NIK jako pretekst do całkowitego zablokowania
rozwoju energetyki wiatrowej, a nie faktycznego wyeliminowania nieprawidłowości,
jakie miały miejsce w przypadku niektórych projektów wiatrowych.
Warto
zadać pytanie, czy „specustawa”
wiatrowa jest obecnie w ogóle konieczna, a czy nie wystarczą wyłącznie istniejące
zapisy ogólne dotyczące realizacji inwestycji (każdej) w Prawie Ochrony
Środowiska, Prawie Budowlanym lub Ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.
Ustawa zwana powszechnie „10h” od 2016 roku
dyskryminuje inwestycje w energetykę wiatrową, będącą obecnie najtańszą
technologią wytwarzania energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. Powodem krytyki NIK była praktyka budowy farm
wiatrowych w oparciu o warunki zabudowy (WZ), a nie miejscowy plan
zagospodarowania przestrzennego (MPZP). Konieczność realizacji większych
inwestycji OZE (powyżej 1 MW) w oparciu o MPZP, plany ogólne lub tzw.
Zintegrowane Plany Inwestycyjne czynią
znaczną część przepisów ustawy
odległościowej zbędnymi.
Ponadto
kolejne propozycje zmian zmierzają w kierunku dublowania już istniejących
rozwiązań, a za to nakładają na elektrownie wiatrowe kolejne (nieuzasadnione) zobowiązania
finansowe wobec gminy i/lub mieszkańców, nie uwzględniając faktu, że obciążone
są one już podwyższonym podatkiem od nieruchomości.
Należy
pamiętać, że niezależnie od obowiązującej ustawy w ramach postępowania w sprawie wydania
decyzji o pozwoleniu na budowę dla inwestycji wiatrowej niezbędne
jest, jak przed 2016 rokiem wykonanie oceny oddziaływania na środowisko (procedurę
tę musiała przejść także inwestycja spełniająca warunek 10h). Wydanie decyzji
środowiskowej, podobnie jak zmiana miejscowego planu zagospodarowania
przestrzennego (mpzp) pod inwestycję wiatrową wymagają przeprowadzenia pełnego procesu konsultacji społecznej i
spełnienia wielu wymogów prawnych.
Raport OOŚ, a następnie
wydana decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach realizacji przedsięwzięcia w
praktyce determinują zachowanie niezbędnych dystansów (uzasadnionych rzeczywistym oddziaływaniem turbiny wiatrowej
na środowisko w danej lokalizacji) od zabudowań mieszkalnych i innych obiektów
i obszarów chronionych. Zależą one silnie od uwarunkowań lokalnych i słuszną
wydaje się zasada nie wprowadzania sztucznych ograniczeń odległościowych,
która jak widać do niczego dobrego nie prowadzi, natomiast generuje konflikty i
kontrowersje.
Procedura OOŚ jest
dobrze skonstruowaną instytucją prawną na solidnej podbudowie naukowej.
Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco
oddziaływać na środowiska zalicza
elektrownie wiatrowej do przedsięwzięć mogących zawsze znacząco oddziaływać na
środowisko, a to oznacza każdorazową konieczność pełnej realizacji procedury
OOŚ. Znamienne jest to, ze spośród wymiennych w rozporządzeniu ok. 60 innych
rodzajów inwestycji ewidentnie wpływających niekorzystnie na środowisko, farmy
wiatrowe jako jedne z niewielu maja swoją antyrozwojową spec ustawę.
Zdaniem IEO nie jest
konieczne wprowadzanie do spec ustawy ani do ustaw nadrzędnych (POŚ, UZP, PB) jednej
konkretnej odległości od jakichkolwiek obiektów – odległości te powinny wynikać
z rzeczywistych oddziaływań konkretnych turbin na środowisko, które mogą być
różne w zależności od uwarunkowań lokalnych i w tylko w takim kontekście można
uwzględniać m.in. oddziaływanie akustyczne turbin wiatrowych (na tym aspekcie,
z umiarkowanym sukcesem, skupili się autorzy obecnego projektu) . Przepisy w
zakresie oddziaływania akustycznego są dość jasne i inwestycja będzie ich
musiała tak czy inaczej przestrzegać.
Ocenę zagrożenia
hałasem, wykonuje się na podstawie rozporządzenia (Dz.U. 2014 poz. 112), które
określa poziomy dopuszczalne hałasu dla różnych obszarów i typów źródeł.
Wartość dopuszczalna hałasu farmy wiatrowej dla jednej najmniej korzystnej
godziny pory nocnej wynosi w zależności od sposobu zagospodarowania terenu,
odpowiednio 40 dB lub 45 dB. Symulacje emisji hałasu słyszalnego na etapie
projektowania farmy wiatrowej wykonuje się za pomocą różnych modeli. Np.
opisanym w normie PN-ISO 9613-2:2002
(ISO 9613-2). Kluczowe są tu poziom mocy akustycznej turbiny (czyli w danym
wypadku parametr podany wraz z turbiną oraz wpływ otoczenia na propagację fali
dźwiękowej. Poziom mocy akustycznej wyznaczany jest zgodnie z normą IEC
61400-11 z dokładnością ±2 dB. Wpływ podłoża gruntowego określa zgodnie z normą
(PN-ISO 9613-2:2002). Z tych przepisów należy korzystać wprost, a nie poprzez spec
ustawę „odległościową”.
***
Z powyższych powodów IEO
stawia wniosek o wyeliminowanie z polskiego systemu prawnego przyjętej z
poważnymi błędami i usterkami proceduralnymi ustawy dnia z 20 maja 2016 roku o
inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Poprawienie tej ustawy wydaje
się być ślepą uliczką, o czym przekonali się autorzy obecnej propozycji (druk
sejmowy 72). Nie zwalnia to jednak autorów nowej propozycji z przemyślenia
zarówno kwestii proceduralnych (nieuzasadnionego włączenia materii spec ustawy
odległościowej do spec ustawy cenowej) jak i kwestii merytorycznych, w tym zbyt
łagodnego podejścia do zmian w bublu prawnym jakim jest obecna ustawa
odległościowa lub niepotrzebnego wysiłku (kontrproduktywnego) naprawiania
materii nienaprawialnej.
***
Poniżej przytoczono tylko
dwa przykłady do czego prowadzi podjęta przez autorów propozycji próba
poprawianie bubla prawnego.
Autorzy projektu
zaproponowali wprowadzenie nowego zobowiązania dla wytwórcy energii w
elektrowni wiatrowej, aby wniósł na rzecz gminy na terenie której zlokalizowana
jest elektrownia wiatrowa roczną opłatę w wysokości 30 złotych za 1 kW mocy
zainstalowanej. Tymczasem wytwórca na rzecz gminy wnosi już podatki od
nieruchomości (od 2016 roku całej budowli, a nie tylko fundamentów) specyficzne
dla tejże nieruchomości. Tak duża opłata może mieć wpływ na OPEX wyższy niż
płacony obecnie podatek od nieruchomości (3mln dla stosunkowo niewielkiej, 10
MW farmy). Zdaniem autorów ma to być alternatywa dla wprowadzonego wcześniej do
ustawy odległościowej obowiązku przeznaczenia co najmniej 10% mocy
zainstalowanej elektrowni wiatrowej (wg kuriozalnego i w praktyce trudnego do zrozumienia
wzoru zapisanego w ustawie) do objęcia przez mieszkańców gminy.
Jest to korupcjogenna forma
nieuprawnionego „janosikowego” niosącego znamiona naruszania wolności gospodarczej (trudno znaleźć inne
słowa na nakazanie inwestorowi przez ustawodawcę kogo ma sobie wziąć za
wspólnika, nawet jeżeli chodzi o mieszkańców zainteresowanej gminy) i
potwierdzenie tezy, że ustawa
odległościowa nie zasługuje na poprawianie.
Autorzy projektu, co do
zasady słusznie, zaproponowali także aby minimalne odległości turbin wiatrowych
od zabudowań zdefiniować nie w metrach ale w zależności od maksymalnego
emitowanego hałasu elektrowni wiatrowej [dB(A)], czyli -jak można domniemywać -
hałasu emitowanego na wysokości gondoli. W ogólnym przypadku nie byli jednak w
stanie jasno doprecyzować czy miałoby chodzić o hałas emitowany na poziomie
gondoli dla konkretnego producenta i typu turbiny czy dla danej lokalizacji. W
konkretnym przypadku dystans ten będzie efektem wynikowym analizy hałasu
(imisji a nie emisji), która weźmie pod uwagę szereg czynników takich jak np.
interferencja pomiędzy turbinami wiatrowymi składającymi się na farmę wiatrową,
czy też lokalne uwarunkowania topograficzne. Ponadto tak wyznaczana „odległość”
dla dużych typów turbin wiatrowych byłaby w efekcie dość duża. Np. zgodnie z
informacjami producenta Vestas V110 2MW
ma „maximum sound power” 107,6 dB, co oznaczałoby, że zgodnie z nowymi
wymaganiami można byłoby postawić tę turbinę w odległości, ok. 500 m od
zabudowy wielorodzinnej i aż 800 m od zabudowy jednorodzinnej.
Oczywiście to jest tylko
„maximum sound power” i może on być w pewnym zakresie ale w konkretnej
lokalizacji przez producenta turbiny dostosowany, jednak łatwo także w tym
przypadku potwierdzić, że naprawiając bubel prawny w wersji w jakiej został on
wprowadzony do polskiego porządku prawnego sytuację można tylko pogorszyć.
Zamiast wspierania rozwoju OZE- co jest celem propozycji, można osiągnąć efekt
odwrotny i nie zrealizować kluczowej zapowiedzi składanej przez nową większość parlamentarną.