poniedziałek, października 27, 2014

Ustalenia październikowego szczytu klimatyczno-energetycznego UE i przebieg krajowej dyskusji wymuszają zmianę podejścia do tworzenia polityki energetycznej w Polsce



Ustalenia zakończonego szczytu klimatyczno-energetycznego UE w niczym nie zaskakują. Potwierdzają tylko to co 9 miesięcy temu zaproponowała Komisja Europejska, co w Europie jest wiadome od dawna.  UE potwierdziła tylko kierunek w jakim konsekwentnie  podąża i z którego nie zrezygnuje. Przyjęcie nowych unijnych celów klimatyczno-energetycznych podważa dalsze prowadzenie w Polsce polityki energetycznej w sposób tymczasowy (wręcz tak jakby świat zachodni miałby się skończyć w 2020 roku, ew. w 2030) oraz w sposób zbyt wąski (skupiając  się na  spełnieniu z opóźnieniem – z derogacjami - celu w zakresie redukcji  emisji CO2 w sektorze przemysłu, bagatelizując jednocześnie cele cząstkowe w zakresie OZE i efektywności energetycznej).  Odbyta w ostatnich miesiącach  Polsce ułomna debata i trwający jeszcze teatr polityczny wcale nie przybliżają nas niestety do realizacji celów jakie przyjęła UE i nie wskazują na realne kierunki ich realizacji. Jakość debaty zniechęca. Chyba najlepszą formę literacką (pastisz, parodia, groteska) do skomentowania oparów absurdu w jakich dyskutujemy wybrał  red. Jacek Żakowski w Gazecie Wyborczej (polecam przeczytać całość),  konkludując świat swoistej groteski jednak niezwykle realistycznie: polskie rządy ... tym się różnią od europejskiej normy, że więcej energii poświęcają na hamowanie zmian niż na ich popychanie. Nie mając oczywiście takiej lekkości pióra nie mogę nic więcej dodać jeśli chodzi o diagnozę, sposób ujęcia i konkluzję. Ale warto zastanowić się nad tym co się faktycznie stało na szczycie w Brukseli i gdzie się znaleźliśmy skupiając swoje wysiłki ponownie (tak jak 7 lat temu, za czasów przyjmowania pierwszego pakietu klimatycznego)  na niezwykle celnie skwitowanym przez red. Żakowskiego blokowaniu, kiwaniu i negocjowaniu, a nie na myśleniu o istocie problemu, który nabrzmiewa...

W styczniu br. Komisja Europejska przedstawiła projekt nowego (drugiego) pakietu klimatycznego energetycznego na lata 2020-2030 (A policy framework for climate and energy in the period from 2020 to 2030 - FREAMEWORK’2030). Dokument proponował w zasadzie te cele w zakresie redukcji emisji CO2 w stosunku do 2005 roku (ETS -43%, non ETS -30%), te same udziału energii z OZE (wzrost udziały z 13% w 2012 do 27% w 2030 roku) oraz podobny spadek zapotrzebowania na energie o minimum 25%, które ostatecznie zostały przyjęte na październikowym szczycie UE. Tylko ostatni cel dot. efektywności, przez kilka miesięcy fluktuował w kolejnych propozycjach unijnej  prezydencji, najpierw wzrósł do 30%, aby zostać ostatecznie ustalonym na 27%, ale z szansą ma podniesienie. 

Propozycja Komisji w momencie ogłoszenia drastycznie odbiegała od ciągle obowiązującej krajowej polityki energetycznej do 2030 roku (PEP’2030). W sierpniu  br. Ministerstwo Gospodarki przedstawiło do konsultacji projekt polityki energetycznej Polski do 2050 (PEP’2050). Cele klimatyczno-energetyczne w nowej PEP’2050 w okresie do 2030 roku pozostały zbliżone do PEP’2030 i zupełnie nie odnosiły się do wcześniej przyjętych  dokumentów UE w tym zakresie, ani nawet do sposobu ich ujęcia – choćby w celach porównawczych - przedstawionego w FREAMEWORK’2030. Projekt PEP’2050 (tym bardziej PEP’2030) jest w tym sensie mało czytelny i przez to praktycznie nieprzydatny do prowadzenia poważnej, szerszej dyskusji krajowej o celach klimatyczno-energetycznych i możliwych sposobach ich realizacji. Okazał się też być całkowicie nieprzydatny  do rozmów na argumenty na  ostatnim szczycie UE.

Rząd w argumentacji na Radzie UE i w komunikacji w kraju (zagrożenie wzrostu cen energii elektrycznej, miliardowe koszty dla konsumenta energii, podatnika i gospodarki) i zagranicą  posługiwał się jednostronnie przedstawiającym problem opracowaniem, przygotowanym przez koncerny energetyczne (niechętne jakimkolwiek zmianom i pragnącym zachować status quo i pozostać w swoich  przestarzałych modeli biznesowych)  zgromadzone w PKEE. Opracowanie funkcjonuje do tej pory pod nazwą  Raport’2030. Jest to niestety odgrzany kartofel (z czasów pierwszego pakietu klimatycznego), ale opracowanie  odpowiada na propozycję Komisji  FREAMEWORK’2030 i z tego punktu widzenia - jako materiał lobbystyczny - został przygotowany lepiej niż projekt PEP’2050, który jak się wydaje tez po części miał służyć jako podpórka bieżącej polityce. Ale ten doraźnie całkiem dobry materiał propagandowy firmowany przez PKEE, nie przetrwa po szczycie UE  w konfrontacji z faktami, gdyż jest w swoim podejściu:
  • zbyt wąski (dotyczy tylko energii elektrycznej i wybranych podsektorów ciepła systemowego) w stosunku do szerokiego podejścia KE/UE do celów klimatyczno-energetycznych,
  • zawiera kontrowersyjne założenia dotyczące tzw. linii bazowej wszelkich emisji (skrajnie niskie, ignorujące konieczności ich cywilizacyjnego zmniejszenia np. w obszarze niskiej emisji także bez wymogów UE)
  • wątpliwy jeśli chodzi o ocenę potrzeb energetycznych  (skrajnie wysokich, a to pociąga za sobą koszty)
  •  uwzględniający skrajnie wysokie koszty uprawnień do emisji CO2 (także w systemie non-ETS) 
  • ignorujący rosnące z roku na rok koszty energetyki węglowej (bez koszów CO2)  oraz szybki spadek kosztów OZE
  • nie uwzględniający wielu innych czynników: zmieniających się szybko na niekorzyść Polski relacji pomiędzy celami energii w UE i w Polsce, skutków rekomendacji dla sektora energetycznego (przy wątpliwych założeniach) po stronie bilansu handlowego, pozycji Polski w innowacjach i obszarze zaawansowanych technologii, kosztów zewnętrznych i korzyści  zewnętrznych, kosztów politycznych bycia na arenie międzynarodowej „czarnym Piotrusiem”  i oczekiwań/potrzeb obywateli życia w czystym  środowisku (tak samo jak w krajach UE), czy cieszenia się obywateli  jakością życia (zdrowiem i długowiecznością - tak jak np.  w Danii), itp.
Najpoważniejszym problem jest jednak to,  że ten raport ( inne szczątkowe analizy robione na okoliczność negocjacji z UE) nie zawiera przejrzystych założeń do poddania go krytyce,  nie był przedmiotem zorganizowanej i krytycznej debaty (w ten zorganizowany sposób konsultuje się dokumenty rządowe) i nie wskazuje co Polska ma zrobić aby sensownie politykę klimatyczną wdrażać i czynić energetykę czystą i trwale  konkurencyjną.

Założenia czy retoryka Raportu’2030 i mogłyby być nawet przydatnymi  na użytek wewnętrznej walki politycznej -  pod złudnym i wypaczonym  hasłem „patriotyzmu gospodarczego” (co dobre dla państwowych koncernów  jest dobre dla kraju i obywateli) i nawet na użytek negocjacji unijnych (o ile rząd zdecydował się na pokazanie własnej bezradności gospodarczej i politycznej), ale teraz staje  się bezużytecznym. Dotyczy to z pewnością polityki wewnętrznej (opozycja zaczęła przeliczać wirtualne koszty na setki tysięcy mercedesów jakie nie będą kupione w efekcie ustaleń na szczycie). Prowadzona polityka informacyjna i mało konstruktywne powtarzanie przez rząd i opozycje tez o szkodliwości unijnej polityki klimatycznej, prowadzi do politycznej alienacji polski i utrudnia prowadzenie jakichkolwiek konstruktywnych działań. Jeszcze w 2008 roku (negocjacje pierwszego pakietu klimatycznego UE)  89% z nas uważało, że podejmowanie działania na rzecz ochrony klimatu są potrzebne i nie jest w swoich skutkach zbyt kosztowane.  Z takim poparciem możliwe było podjęcie trudu modernizowania energetyki. Ale całkowite przemilczanie pytania dlaczego trzeba chronić klimat i powtarzanie jak mantry pro-emisyjnych tez Raportu’2030 czy odwoływanie się do historycznych trendów w PEP’2030 jest samosprawdzająca się tragiczną przepowiednią prowadzącą do stagnacji, niszczącą kapitał społeczny na rzecz reform i rolującą jeszcze większe problemy na kolejne rządy. Dalsze opieranie się na tych scenariuszach będzie miało też coraz gorsze skutki także w polityce zewnętrznej. Po szczycie UE powstała  nowa sytuacja, a jego ustalenia także w świetle Raportu’2030 mogą wskazywać, że Polska przegrała ekonomicznie do 2030, a po 2030 jest gospodarczym bankrutem. 

Zmianie musi ulec zatem zarówno polityka energetyczna (w tym sposób jej tworzenia), jak i poziom krajowej dyskusji publicznej wokół spraw energii i klimatu oraz kierunek myślenia. Trzeba wyjść  z pozycji oblężonej twierdzy. W efekcie wynegocjowanych na szczycie ustępstw (40% darmowych uprawni do emisji CO2 -  derogacji), przy jednoczesnej realizacji  scenariusza z Raportu’2030 i scenariusza z PEP’2050 sprzed szczytu, Polska  straci  w sensie bycia atrakcyjnym obszarem cennych, zagranicznych  inwestycji gospodarczych, poza inwestycjami krótkookresowymi w handel. Ceny energii w Polsce w sposób naturalny będą rosły bardziej niż w innych krajach. W efekcie wytargowanych derogacji w ETS nie będzie impulsu do inwestycji w technologie droższe inwestycyjnie, ale długookresowo tańsze eksploatacyjnie. Średniookresowo Polska zacznie za to zyskiwać jako atrakcyjny obszar sprzedaży tańszej energii elektrycznej z OZE pochodzącą z inwestującej w zieloną energii w UE oraz – w efekcie początkowo (derogacje) wyższych kosztów inwestycji w efektywność energetyczną -  jako ciągle atrakcyjny odbiorca gazu rosyjskiego. Do tego doliczyć trzeba by  dodatkowe koszty dla polskiego podatnika wynikające z niespełnienia celów na 2030 rok, które podreperują niedopinający się budżet UE i budżety bardziej zielonych krajów członkowskich UE.  Stanie się to już częściowo w 2021 roku, jest bowiem już teraz wysoce prawdopodobne, że realizując ciągle PEP’2030 nie spełnimy celu na OZE i do kosztów wliczyć trzeba będzie także kary dla UE i/lub konieczność dokonania transferów statystycznych. Ale realizacja scenariusza wg Raportu’2030 i projektu PEP2050 prowadziłaby wprost do trudnych do wyobrażenia sobie kosztów transferów uprawnień do CO2 i energii z OZE  w 2030 roku. Do tego bowiem prowadzić będzie uparta realizacja np. scenariusza opartego na filozofii  „nic nie robienia, bo nic nie kosztuje” i skupienia się tylko na negocjacjach i przepychankach z UE.

Po derogacjach z pierwszego pakietu klimatycznego z 2007 roku i skłaniana się ku filozofii „ nic nie robienia” lub robienia ale wolniej, nasze zapóźnienia nie tyle że się nie zmniejszają, ale  wzrosną także  w zakresie OZE (niekorzystna  struktura wytwarzania nie prowadząca do spadku kosztów i zmarnowane środki na współspalanie , które nie da efektów po 2020) jak i efektywności energetycznej, a zapas redukcji emisji z okresy transformacji gospodarczej topnieje w oczach. Problemem nie jest nawet ambicja/wysokość celów klimatyczno-energetycznych UE na 2030, ale to, że  na nasze życzenie zapóźnienie technologiczne stosunku do UE od 2008 roku rośnie. Konieczność zmiany podejścia do polityki UE w tym zakresie i krajowej polityki energetycznej można pokazać zestawiając scenariusz obecnej polityki energetycznej (PEP’2030) z właśnie przyjętymi na szczycie energetyczno-klimatycznym celami UE na 2030 rok (całkowita redukcja emisji CO2 o 40% w stosunku do 1990 roku i o 43% dla ETS i 30% dla non-ETS).
Tabela poniżej bazująca na PEP2030 (PEP’2050 opiera się na podobnym scenariuszu) pokazuje,  że Polska w ogóle nie zamierzała redukować emisji CO2  do 2030 roku stosunku do 2005 roku (i po 2005 roku  zaplanowano niewiele działań w tym kierunku).

jednostka
1990
2005
2015
2020
2030

emisja CO2
mln ton
381,5
285,4
301,1
296,1
283,7

% emisji w 1990  roku
%
100%
75%
79%
78%
74%

redukcja emisji w por.  do 1990
%
0%
25%
21%
22%
26%

% emisji w por.  do 2005
%
134%
100%
106%
104%
99%

redukcja emisji w por. do 2005
%
34%
0%
6%
4%
-1%


W efekcie pójścia Polski w innym kierunku mniej strategicznym niż UE (sektor OZE), zatrzymania trendu spadkowego (emisje) lub kontynuacji niegórzystych trendów (wzrost zużycia energii)  obecna sytuacja staje się rzeczywiście coraz bardziej dramatyczna. Poniżej w tabeli przedstawiony jest scenariusz redukcji emisji wg Instytutu Energetyki Odnawianej (IEO) – praca pt. „Scenariusz długookresowego zaopatrzenia Polski w czyste nośniki energii” (znana jako „Energy  [R]evolution” – Scenariusz-ER), wyd. Greenpeace, 2013r.  
 

jednostka
1990
2005
2015
2020
2030
emisja CO2
mln ton
381,5
285,4
264,0
244,4
200,8
% emisji w 1990 roku
%
100%
75%
69%
64%
53%
redukcja emisji w stos do 1990
%
0%
25%
31%
36%
47%
% emisji w stos do 2005
%
134%
100%
93%
86%
70%
redukcja emisji w stos do 2005
%
-34%
0%
-7%
-14%
-30%



























Jest to wynik modelowania proaktywnego zielonego scenariusza do 2030 (faktycznie 2050), który jednak musiał uwzględniać realizacje przez Polskę zachowawczego scenariusza w latach 2006-2014. Efekt jest taki, że obecnie nawet przy aktywnym podejściu, Polska rzeczywiście nie poradzi sobie w pełni z wynegocjowanymi właśnie  celami na 2030 rok. Co prawda w stosunku do 1990 roku osiągamy cel przyjęty na szczycie UE 40% redukcji emisji, ale nie dajemy sobie rady z wymaganą redukcją emisji  w stosunku do 2005 roku. Ogólna redukcja powinna wynosić ok. 35% (razem ETS i no- ETS) a  zielonym scenariuszu wynosi tylko 30%. 

Są też problemy z realizacją udziałów OZE na 2030 rok. PEP2030 przewiduje 15,2% energii z OZE  w 2030, scenariusz-ER przewiduje że OZE powinny mieć 28,4% udział w zużyciu energii finalnej w 2030 roku, czyli więcej niż już od kilku dni obowiązujący ogólny dla UE cel 27 procentowy.  Jeżeli Polska chciałaby zejść z emisjami CO2 (przy także aktywnej polityce w zakresie efektywności energetycznej) o 40%  w por. do  1990,  udział OZE powinien wynosić 24%. Do spełnienia  w 2030 roku redukcji emisji w sektorach ETS i non-ETS w stosunku do  2005 roku, nawet progresywny scenariusz-ER może okazać się niewystarczający, w szczególności  w obszarze non-ETS.
W obecnej zatem sytuacji w pracach nad PEP’2050 powinien być uwzględniony nie tyle nieaktualne już  "scenariusze negocjacyjne"  (na bazie Raportu’2030, projektu PEP’2050), ale scenariusze uwzględniające fakt, że Polska jest członkiem UE i  że nie tylko UE ale cały świat radykalnie inwestuje w OZE i tworzy warunki rynkowe (zapowiedź wzrostu cen energii) do efektywności energetycznej. W ramach szerszej  refleksji i odchodzenia od „strategii blokowania” jako w praktyce nieskutecznie, nie można pomijać takich scenariuszy jak wspomniany wyżej  scenariusz-ER. Nawet jak wydawać się może trudnym, to nie jest abstrakcyjnym, jest osadzony w realiach polityki UE i już w 2030 niesie wyraźny spadek kosztów. Po ustaleniach szczytu UE, trzeba też pilnie  tworzyć i wpisać do nowej wersji PEP’2050 podscenariusz  konkretnie odniesiony do sektora non-ETS oparty na OZE scenariusz mikrogeneracji (energetyki obywatelskiej), zarówno w obszarze energii elektrycznej jak i ciepła rozproszonego i chłodu. 

Dalsza realizacja obecnej, antyunijnej  polityki energetycznej wsparta derogacjami dla sektora ETS wywalczonymi właśnie w Brukseli nie pomoże nam w rozwiązaniu problemu realizacji celów UE na 2030 roku. Derogacje będą wygasać do zera w 2030 roku, a w ich efekcie w Polsce jeszcze trudniejsze będą inwestowanie w tańsze eksploatacyjnie źródła energii i w efektywność energetyczną. A to prowadzić będzie do całkowitej utraty konkurencyjności ekonomicznej polskiej energetyki w Europie i gospodarki. Jeżeli tak miałoby się stać i poszlibyśmy swoją obecną drogą, to w zasadzie jedynym „pozytywnym” rozwiązaniem ekonomicznym dla Polski stałoby się wystąpienie z UE najpóźniej w 2030 roku i przyłączenie się do Unii Euroazjatyckiej, która ciągle dysponuje olbrzymimi własnymi zasobami taniego węgla i gazu.   Ale jaki kolejny, jeszcze bardziej niedorzeczny,  scenariusz mamy na potem?

sobota, października 18, 2014

Promotorzy tego co dobre i ci co dali impulsy do zmian na lepsze


Dzisiaj specjalny komentarz na specjalną okoliczność - nieskromne retrospektywne refleksje po otrzymaniu prestiżowych, jakże różnych wyróżnień ustanowionymi dla tych co promują OZE i dla tych co dają impulsy rozwojowe nowoczesnej energetyce.

Mam 52 lata, ponad 26 lat czynnego życia zawodowego poświeciłem wyłącznie odnawialnym źródłom energii (OZE),  ostatnie 13 lat w całości przepracowałem w Instytucie Energetyki Odnawialnej (IEO). 13 października 2014 roku, na dwu uroczystych  galach: „ekologicznej” w Poznaniu „przemysłowej” w Warszawie i otrzymałem niemalże jednocześnie dwa najważniejsze krajowe wyróżnienia branżowe. Spinają one jak klamra dwa coraz bardziej odrębne obszary mojej historycznej aktywności, łączą ze sobą dwa coraz bardziej różne środowiska zawodowe i różne działy gospodarki (ochrona środowiska oraz przemysł i energetyka) w których ramach z coraz większym trudem funkcjonuje trochę rozdarta energetyka odnawialna. Czas jest trudny, przełomowy, ale nie ukrywam, że z powodu  otrzymania dwu tak prestiżowych wyróżnień  za aktywność w OZE jest mi bardzo miło. A to, że są one tak różne, powoduje że różne refleksje przychodzą same i bynajmniej nie będę się bronił się przed ich spisaniem, wspominając na paradoksy historii, a przede wszystkim ludzi, których spotkałem na zawodowej drodze, którzy łączyli różne środowiska i wywarli wpływ nie tylko na mnie ale także na całą branżę OZE.

Zacznę od wyróżnienia przyznanego przez środowiska wywodzące się z idei rozwoju zrównoważonego, rozwoju lokalnego, ochrony środowiska, promotorów zielonej gospodarki i zielonej energetyki, czyli miejsca skąd – mając dobrych akuszerów - wyrosła polska energetyka odnawialna. Na gali Międzynarodowego Kongresu Ochrony Środowiska ENVICON w Poznaniu odebrałem statuetkę i tytuł „Promotor energetyki odnawialnej”.

Jest to najstarsze  i moim zdaniem najważniejsze wyróżnienie w całym sektorze OZE, przyznawane dla osób/instytucji działających na rzecz zrównoważonego rozwoju energetycznego i propagowania postaw mających wpływ na rozwój OZE w skali  ogólnokrajowej, za to że ich działania wywarły wyraźny pozytywny wpływ na rozwój wykorzystania odnawialnych zasobów energii w Polsce. Tytuł przyznawany jest przez miesięcznik Czysta Energia. Paradoksem jest to, że jako jeden z inicjatorów powołania w 2001 roku Czystej Energii -  zaraz po przyjęciu przez Sejm osobiście mi bliskiej (pierwsze, momentami dramatyczne doświadczenie polityczne) „Strategii rozwoju energetyki odnawialnej”,   - miesięcznika, który miał wyznaczać i wspierać zrównoważony kierunek rozwoju kraju w oparciu o wykorzystanie odnawialnych zasobów energii,  byłem też jedną osób które od samego początku wspierały red. Urszulę Wojciechowską w urzeczywistnieniu idei utworzenia tytułu „Promotora”. Po to aby pionierzy, a w szczególności praktycy konsekwentnej pracy organicznej nie pozostawali anonimowymi w społecznym odbiorze. Do tej pory takie prestiżowe wyróżnienia dostało już 10 osób. W Poznaniu było mi o szczególnie miło otrzymać statuetkę „Promotora”, bo na tym samym podium stanęli Jacek Bożek i Adam Wajrak – osoby nie wymagające przedstawiania w środowiskach ekologicznych. Niezłomni w swojej pracy dla środowiska naturalnego, odebrali razem ze mną nagrody „Pracy organicznej”  w kategoriach osobowość (Jacek) i dziennikarz (Adam). 

Choć energetyka odnawialna 10 lat temu przeszła w nowym podziale kompetencyjnym rady ministrów z resortu środowiska do resortu gospodarki, a ministerstwo środowiska zmieniło się nie w przybudówkę ministerstwa gospodarki i finansów, to moje serce jest dalej po zielonej stronie. Energetyka odnawialna źle się rozwija tam gdzie na tworzonym dopiero rynku decyduje dyktat niskich bieżących cen  (nie mylić z kosztami w rachunku ciągnionym i ich sprawiedliwym rozkładem u odbiorców) i interesy dużych silnych grup gospodarczych i społecznych (nie mylić z tzw. interesem społecznym). Ciągle wierzę w to, że środowiska ekologiczne będą w Polsce bardziej wpływać na decyzje gospodarcze, aby zrównoważyć short-termism” i wspierać gospodarkę innowacyjną, zwrócona ku przyszłości.

I tu warto przejść do drugiego mojego prestiżowego wyróżnienia, wywodzącego się ze środowisk nowego, innowacyjnego  przemysłu i energetyki, która przywiązuje jednak większa wagę do  bezpieczeństwa energetycznego i stopniowej poprawy efektywności niż ekologii czy innowacji, zwłaszcza tych przełomowych, takich jakie niesie energetyka odnawialna. Wielkim zaszczytem i przyznam – niespodzianką,  stało się dla mnie przyznanie przez  redakcję Miesięcznika Gospodarczego Nowy Przemysł oraz portalu wnp.pl tytułu „Nowy Impuls 2014” na gali w Warszawie towarzyszącej XI edycji Kongresu Nowego Przemysłu. Tytuł jest przyznawany  za to, co w energetyce decyduje o jego przyszłości i perspektywach. Jak powiedział na Gali Wojciech Kuśpik, prezes Grupy PTWP (wydawca opiniotwórczych mediów gospodarczych przyznających tytuł), wyróżnieni „Nowym Impulsem 2014” – to firmy, instytucje, osoby podejmują odważne, oczekiwane przez całą gospodarkę, decyzje, które przecierają nowe szlaki, wyznaczaj nowe trendy i są liderami w dziedzinie innowacji i nowych technologii. To wszystko nie dotyczy oczywiście mojej osoby ale wszystkich 10 laureatów „Impulsów”.
( pod linkiem uzasadnienia i wypowiedzi laureatów, samo wyróżnienie w imieniu moim i IEO odebrała dr Katarzyna Michałowska-Knap , myślę, że łatwo odnajdziecie drodzy Czytelnicy kogo trzeba  na poniższym zdjęciu...).

Wśród laureatów znalazły się największe polskie firmy energetyczne (PGE, PSE, Tauron), firmy wdzierające się na rynek (Dalkia, Polenergia, Duon i firma technologiczna Apator) oraz Ministerstwo Gospodarki razem z Ministerstwem Skarbu. Minister Pietrewicz odbierający nagrodę w imaniu MG powiedział, że  polska gospodarka potrzebuje nowych impulsów w obszarze inwestycji, odnawialnych źródeł energii oraz efektywności energetycznej. Dla mnie szczególnym wydarzeniem było to, że razem ze mną laureatem „Impulsu” został prof. Jerzy Buzek, który, będąc premierem przyjmował w 2001 roku wspominaną już  rządową „Strategie rozwoju energetyki odnawialnej”, a kończąc pracę jako premier koalicyjnego rządu AWS-UW doprowadził do zatwierdzenia jej jednogłośnie przez Sejm – takie to były czasy i tacy polscy politycy, reprezentanci narodu! Teraz o OZE myślimy inaczej, tak jak inaczej myśli doświadczony  polityk wyczulony na bieżące nastroje społeczne i  sytuacje wyborcze oraz niezależny od polityka krytyczny obserwator, ale sentyment do prof. Buzka z dawnych lat mi pozostał.  Dużą satysfakcje sprawiło mi uzasadnienie „Impulsu” przyznanego mojej osobie i Instytutowi Energetyki Odnawialnej, w szczególności w tej części, w której Redakcja Nowego Przemysłu i wnp.pl wskazały m.in. na wysiłki na rzecz rozwoju  instalacji prosumenckich, konstatując, że jest  to obszar ważny dla przyszłości energetyki, a  dla jego rozwoju ważne jest budowanie społecznej świadomości.  

I tu mógłbym zakończyć chwalenie się, tym bardziej że widać już wystarczająco wyraźnie, że mnie wyróżnienia „podbechtały”.  Ale brakuje jeszcze puenty. Energetyka odnawialna w Polsce pójdzie za impulsem wspomnianym przez ministra Pietrewicza i będzie się stawała częścią energetyki zawodowej i przemysłowej. Taka jest kolej rzeczy i natura (struktura) krajowego rynku energii o dużej (moim zdaniem za dużej) koncentracji podmiotów, na którym z powodzeniem radzą sobie najwięksi laureaci tegorocznych „Impulsów”. Ale jeśli chodzi o rozwój tego co nowe - instalacji prosumenckich potrzeba znacznie więcej niż zaangażowania grup energetycznych i tradycyjnego  przemysłu energetycznego. Potrzebny jest tu nowy model rozwoju energetyki i wykształcona nowa struktura społeczno-gospodarcza oraz mali, ale wspóldziałajacy na skalę masową i bazujący na innowacyjnych rozwiązaniach aktorzy rynkowi. Utopia pomiędzy Wisłą i Wartą?  Budzący się do życia  sektor energetyki obywatelskiej może częściowo bazować na innowacjach inkrementalnych nagradzanych na gali w Warszawie, ale do prawdziwego rozwoju wymaga wrażliwości społecznej i oparcia się na wartościach, które są bliskie uczestnikom zielonej gali w Poznaniu. O tym jak połączyć przeszłość, skomplikowaną teraźniejszość  i przyszłość, na rzecz której poświęciłem całe zawodowe życie, myślałem w drodze powrotnej z  Poznania do Warszawy.  

Dzisiaj, po ćwierćwieczu różnych doświadczeń,  promowanie OZE, włączanie nowych prądów do energetyki  i myślenie o przyszłości nie najlepiej nam wychodzą. Od ponad 5 lat ok. 500 mln wykształconych i świadomych kwestii ekologicznych, patrzących dalej w przyszłość obywateli UE z coraz większym niepokojem patrzy na Polskę, od nowa zastanawiającą się nad tym co zrobić z wolnym rynkiem i wolnością, i z tęsknotą za poczuciem bezpieczeństwa, etatyzmem i życiem na uboczu zmian. Społeczna gospodarka rynkowa, solidarność międzypokoleniowa, społeczeństwo obywatelskie, odpowiedzialność za środowisko, wiara w innowacje, czyli wartości w otoczeniu których najlepiej funkcjonują OZE, nie są  znowu oczywiste. Obydwa kongresy i obie gale odbywały się pod hasłem lub kontemplowały 25-lecia wolności i próbowały wytyczdrogę w przyszłość. Symbolizujący czas odzyskiwania wolności pierwszy niekomunistyczny premier  Tadeusz Mazowiecki, doceniając we wprowadzaniu reform zarówno rolę państwa jak i obywateli mawiał, że nigdy nie ma takiego zła, którego nie można naprawić. Jego rząd nie bał się np. podjąć w 1991 r. decyzji o zatrzymaniu  budowy elektrowni jądrowej (podając racjonalne i ciągle aktualne argumenty: "zbędność w bilansie energetycznym, wątpliwa rentowność, niejednoznaczne bezpieczeństwo"). Trzeba  zatem ciągle wierzyć i w państwo, i w ludzi, i w mądrych liderów, i w ich zdolność do korekt złych decyzji, promocji nowych idei i inspirowania.

Myślałem też o ludziach którzy, skuteczniej  niż ja promowali w ostatnich dwu dekadach energetykę odnawialną, nadali jej trwałe, do tej pory działające impulsy. Potrafili inspirować mnie i innych, i wprowadzać OZE w szersze systemy.  Wypada zacząć od profesora Macieja Nowickiego, który wtedy gdy po raz pierwszy został ministrem ds. środowiska w 1991 roku, stworzył podstawy, polityczno-prawne ramy i atmosferę dla rozwoju OZE, i pozostał tej wielkiej idei wierny do dzisiaj,  ministra środowiska Czesława Śleziaka i jednocześnie szefa kluczowej Komisji Sejmowej w okresie kształtowania  rozwoju OZE na nowoczesny wzór unijny (1998-2001), dyrektora Zbigniewa Kamieńskiego, który urzeczywistniał te idee w Ministerstwie Środowiska i zaszczepiał w Ministerstwie Gospodarki. Trzeba wspomnieć na wiceministra rolnictwa Henryka Wujca (obecnie doradcę Prezydenta ds. społecznych), który w mądry sposób dostrzegł rolę OZE dla rozwoju obszarów wiejskich oraz ministra Tomasza Podgajnika, który po skończonej misji rządowej  zdecydował się na pozostanie w branży OZE na dobre i na złe.  Chyba nikt inny nie uzyskał tak silnego efektu promocji energetyki obywatelskiej  jak premier Waldemar Pawlak w latach 2011-2012 i ówczesny zespół w Ministerstwie Gospodarki, który odważył się na prosumencki projekt ustawy o OZE, znacznie lepszy od tego, który sam przygotowywałem w 2002 roku, nie wspominając obecnego. Niech mi wolno będzie jeszcze wspomnieć na inspirujących mnie osobiście przedstawicieli świata nauki: prof. Krzysztofa Urbańca z PW, który uczył mnie technicznego i organizacyjnego podejścia do energetyki, prof. Andrzeja Zawiślaka z UW, który pomagał zrozumieć rolę OZE w systemach gospodarczych i ekonomicznych, prof. Zdzisława Wójcickiego z IBMER (bilanse energetyczne i statystyka energetyczna), i z tych z którymi nam przyjemność obecnie wymieniać myśli (niestety za rzadko): prof. Jan Popczyk, prof. Tomasz Żylicz, prof. Ryszard Ciach, dr Andrzej Kassenberg, oraz w ostatnich latach dr Joanna Maćkowiak-Pandera,  dr Jan Rączka, dr Magdalena Ligus, dr Zygmunt Parczewski, dr Andrzej Ancygier  i wielu, wielu innych. O społecznych i politycznych uwarunkowaniach rozwoju OZE miałem i mam możliwości prowadzenia szczerych rozmów zarówno z wiceministrem Radkiem Gawlikiem i późniejszym szefem partii Zieloni, jak  i z prof. Piotrkiem Glińskim.  Nie sposób nie wspomnieć osoby która w tym roku odeszła - dr Aleksandra Panka z PW/NAPE, z którym uczyłem się łączyć ideę OZE z efektywnością energetyczną. Teraz nie sposób rozwijać energetyki prosumenckiej i obywatelskiej opartej na OZE, jeżeli nie ma zrozumienia mechanizmów efektywności energetycznej. Jak nie wspomnieć o dziennikarzach,  zaczynając oczywiście od  redakcji Czystej Energii i Nowego Przemysłu, które integrują OZE w większe systemy, a współdziałając z kapitułami i przyznając mi wyróżnienia, zwracają też uwagę na znacznie OZE i promują samą ideę energetyki odnawialnej  szeroko poza sektor OZE. Wspomnę jeszcze na pojedynczych dziennikarzy, którzy byli u zarania wytrwałymi promotorami  OZE w społeczeństwie np.: red. Józef Kępka (PT), red. Krystyna Forowicz (RzP), red. Aleksandra Wójtowicz (BiE). Nie zdołam już wymienić wszystkich osób, przedstawicieli agencji energetycznych, organizacji pozarządowych (także tych należących do Koalicji Klimatycznej) ani stowarzyszeń branżowych, takich jak ZP FEO, czy firm. 

Dziękując redakcjom Czystej Energii i Nowego Przemysłu za wyróżnienia, chciałbym się nimi podzielić  z Wami - wymienionymi (bez względu na ew. konsekwencje : i tymi wszystkimi których nie wymieniłem, ale dobrze pamiętam  jako inspiratorów o szerokich horyzontach i jako tych którzy się nie bali nowych idei i potrafili je urzeczywistniać na różnych poziomach. 

Nie mógłbym się dzisiaj dzielić z nikim wyróżnieniami i mieć poczucia sensu pracy, gdyby nie koledzy i koleżanki, przyjaciele i eksperci z Instytutu Energetyki Odnawialnej, ci z którymi pracuję na co dzień od początku. To w IEO rodzą się idee na miarę nowoczesnego kraju w środku Europy, to IEO daje jedyną w Polsce i unikalną możliwość konsekwentnego ich wdrażania, nawet wtedy gdy czasami idzie jak po przysłowiowej grudzie. Dziękuję Wam za daną mi możliwość, obecnie niestety już w skali kraju unikalną,  długodystansowego działania dla innowacji, dla przyszłości  OZE i możliwość korygowania błędów w działaniu bez konieczności zmieniania celu. Jeśli chodzi o refleksję nt. codziennych naszych zmagań to ująć to mogę tak, jak kiedyś w kultowej książce wyraziła to uchodząca wówczas też za "gorszycielkę" młodzieży Michalina Wisłocka: "nie tylko atrakcyjny cel jest ważny, ale też droga do celu" :).