poniedziałek, października 27, 2014

Ustalenia październikowego szczytu klimatyczno-energetycznego UE i przebieg krajowej dyskusji wymuszają zmianę podejścia do tworzenia polityki energetycznej w Polsce



Ustalenia zakończonego szczytu klimatyczno-energetycznego UE w niczym nie zaskakują. Potwierdzają tylko to co 9 miesięcy temu zaproponowała Komisja Europejska, co w Europie jest wiadome od dawna.  UE potwierdziła tylko kierunek w jakim konsekwentnie  podąża i z którego nie zrezygnuje. Przyjęcie nowych unijnych celów klimatyczno-energetycznych podważa dalsze prowadzenie w Polsce polityki energetycznej w sposób tymczasowy (wręcz tak jakby świat zachodni miałby się skończyć w 2020 roku, ew. w 2030) oraz w sposób zbyt wąski (skupiając  się na  spełnieniu z opóźnieniem – z derogacjami - celu w zakresie redukcji  emisji CO2 w sektorze przemysłu, bagatelizując jednocześnie cele cząstkowe w zakresie OZE i efektywności energetycznej).  Odbyta w ostatnich miesiącach  Polsce ułomna debata i trwający jeszcze teatr polityczny wcale nie przybliżają nas niestety do realizacji celów jakie przyjęła UE i nie wskazują na realne kierunki ich realizacji. Jakość debaty zniechęca. Chyba najlepszą formę literacką (pastisz, parodia, groteska) do skomentowania oparów absurdu w jakich dyskutujemy wybrał  red. Jacek Żakowski w Gazecie Wyborczej (polecam przeczytać całość),  konkludując świat swoistej groteski jednak niezwykle realistycznie: polskie rządy ... tym się różnią od europejskiej normy, że więcej energii poświęcają na hamowanie zmian niż na ich popychanie. Nie mając oczywiście takiej lekkości pióra nie mogę nic więcej dodać jeśli chodzi o diagnozę, sposób ujęcia i konkluzję. Ale warto zastanowić się nad tym co się faktycznie stało na szczycie w Brukseli i gdzie się znaleźliśmy skupiając swoje wysiłki ponownie (tak jak 7 lat temu, za czasów przyjmowania pierwszego pakietu klimatycznego)  na niezwykle celnie skwitowanym przez red. Żakowskiego blokowaniu, kiwaniu i negocjowaniu, a nie na myśleniu o istocie problemu, który nabrzmiewa...

W styczniu br. Komisja Europejska przedstawiła projekt nowego (drugiego) pakietu klimatycznego energetycznego na lata 2020-2030 (A policy framework for climate and energy in the period from 2020 to 2030 - FREAMEWORK’2030). Dokument proponował w zasadzie te cele w zakresie redukcji emisji CO2 w stosunku do 2005 roku (ETS -43%, non ETS -30%), te same udziału energii z OZE (wzrost udziały z 13% w 2012 do 27% w 2030 roku) oraz podobny spadek zapotrzebowania na energie o minimum 25%, które ostatecznie zostały przyjęte na październikowym szczycie UE. Tylko ostatni cel dot. efektywności, przez kilka miesięcy fluktuował w kolejnych propozycjach unijnej  prezydencji, najpierw wzrósł do 30%, aby zostać ostatecznie ustalonym na 27%, ale z szansą ma podniesienie. 

Propozycja Komisji w momencie ogłoszenia drastycznie odbiegała od ciągle obowiązującej krajowej polityki energetycznej do 2030 roku (PEP’2030). W sierpniu  br. Ministerstwo Gospodarki przedstawiło do konsultacji projekt polityki energetycznej Polski do 2050 (PEP’2050). Cele klimatyczno-energetyczne w nowej PEP’2050 w okresie do 2030 roku pozostały zbliżone do PEP’2030 i zupełnie nie odnosiły się do wcześniej przyjętych  dokumentów UE w tym zakresie, ani nawet do sposobu ich ujęcia – choćby w celach porównawczych - przedstawionego w FREAMEWORK’2030. Projekt PEP’2050 (tym bardziej PEP’2030) jest w tym sensie mało czytelny i przez to praktycznie nieprzydatny do prowadzenia poważnej, szerszej dyskusji krajowej o celach klimatyczno-energetycznych i możliwych sposobach ich realizacji. Okazał się też być całkowicie nieprzydatny  do rozmów na argumenty na  ostatnim szczycie UE.

Rząd w argumentacji na Radzie UE i w komunikacji w kraju (zagrożenie wzrostu cen energii elektrycznej, miliardowe koszty dla konsumenta energii, podatnika i gospodarki) i zagranicą  posługiwał się jednostronnie przedstawiającym problem opracowaniem, przygotowanym przez koncerny energetyczne (niechętne jakimkolwiek zmianom i pragnącym zachować status quo i pozostać w swoich  przestarzałych modeli biznesowych)  zgromadzone w PKEE. Opracowanie funkcjonuje do tej pory pod nazwą  Raport’2030. Jest to niestety odgrzany kartofel (z czasów pierwszego pakietu klimatycznego), ale opracowanie  odpowiada na propozycję Komisji  FREAMEWORK’2030 i z tego punktu widzenia - jako materiał lobbystyczny - został przygotowany lepiej niż projekt PEP’2050, który jak się wydaje tez po części miał służyć jako podpórka bieżącej polityce. Ale ten doraźnie całkiem dobry materiał propagandowy firmowany przez PKEE, nie przetrwa po szczycie UE  w konfrontacji z faktami, gdyż jest w swoim podejściu:
  • zbyt wąski (dotyczy tylko energii elektrycznej i wybranych podsektorów ciepła systemowego) w stosunku do szerokiego podejścia KE/UE do celów klimatyczno-energetycznych,
  • zawiera kontrowersyjne założenia dotyczące tzw. linii bazowej wszelkich emisji (skrajnie niskie, ignorujące konieczności ich cywilizacyjnego zmniejszenia np. w obszarze niskiej emisji także bez wymogów UE)
  • wątpliwy jeśli chodzi o ocenę potrzeb energetycznych  (skrajnie wysokich, a to pociąga za sobą koszty)
  •  uwzględniający skrajnie wysokie koszty uprawnień do emisji CO2 (także w systemie non-ETS) 
  • ignorujący rosnące z roku na rok koszty energetyki węglowej (bez koszów CO2)  oraz szybki spadek kosztów OZE
  • nie uwzględniający wielu innych czynników: zmieniających się szybko na niekorzyść Polski relacji pomiędzy celami energii w UE i w Polsce, skutków rekomendacji dla sektora energetycznego (przy wątpliwych założeniach) po stronie bilansu handlowego, pozycji Polski w innowacjach i obszarze zaawansowanych technologii, kosztów zewnętrznych i korzyści  zewnętrznych, kosztów politycznych bycia na arenie międzynarodowej „czarnym Piotrusiem”  i oczekiwań/potrzeb obywateli życia w czystym  środowisku (tak samo jak w krajach UE), czy cieszenia się obywateli  jakością życia (zdrowiem i długowiecznością - tak jak np.  w Danii), itp.
Najpoważniejszym problem jest jednak to,  że ten raport ( inne szczątkowe analizy robione na okoliczność negocjacji z UE) nie zawiera przejrzystych założeń do poddania go krytyce,  nie był przedmiotem zorganizowanej i krytycznej debaty (w ten zorganizowany sposób konsultuje się dokumenty rządowe) i nie wskazuje co Polska ma zrobić aby sensownie politykę klimatyczną wdrażać i czynić energetykę czystą i trwale  konkurencyjną.

Założenia czy retoryka Raportu’2030 i mogłyby być nawet przydatnymi  na użytek wewnętrznej walki politycznej -  pod złudnym i wypaczonym  hasłem „patriotyzmu gospodarczego” (co dobre dla państwowych koncernów  jest dobre dla kraju i obywateli) i nawet na użytek negocjacji unijnych (o ile rząd zdecydował się na pokazanie własnej bezradności gospodarczej i politycznej), ale teraz staje  się bezużytecznym. Dotyczy to z pewnością polityki wewnętrznej (opozycja zaczęła przeliczać wirtualne koszty na setki tysięcy mercedesów jakie nie będą kupione w efekcie ustaleń na szczycie). Prowadzona polityka informacyjna i mało konstruktywne powtarzanie przez rząd i opozycje tez o szkodliwości unijnej polityki klimatycznej, prowadzi do politycznej alienacji polski i utrudnia prowadzenie jakichkolwiek konstruktywnych działań. Jeszcze w 2008 roku (negocjacje pierwszego pakietu klimatycznego UE)  89% z nas uważało, że podejmowanie działania na rzecz ochrony klimatu są potrzebne i nie jest w swoich skutkach zbyt kosztowane.  Z takim poparciem możliwe było podjęcie trudu modernizowania energetyki. Ale całkowite przemilczanie pytania dlaczego trzeba chronić klimat i powtarzanie jak mantry pro-emisyjnych tez Raportu’2030 czy odwoływanie się do historycznych trendów w PEP’2030 jest samosprawdzająca się tragiczną przepowiednią prowadzącą do stagnacji, niszczącą kapitał społeczny na rzecz reform i rolującą jeszcze większe problemy na kolejne rządy. Dalsze opieranie się na tych scenariuszach będzie miało też coraz gorsze skutki także w polityce zewnętrznej. Po szczycie UE powstała  nowa sytuacja, a jego ustalenia także w świetle Raportu’2030 mogą wskazywać, że Polska przegrała ekonomicznie do 2030, a po 2030 jest gospodarczym bankrutem. 

Zmianie musi ulec zatem zarówno polityka energetyczna (w tym sposób jej tworzenia), jak i poziom krajowej dyskusji publicznej wokół spraw energii i klimatu oraz kierunek myślenia. Trzeba wyjść  z pozycji oblężonej twierdzy. W efekcie wynegocjowanych na szczycie ustępstw (40% darmowych uprawni do emisji CO2 -  derogacji), przy jednoczesnej realizacji  scenariusza z Raportu’2030 i scenariusza z PEP’2050 sprzed szczytu, Polska  straci  w sensie bycia atrakcyjnym obszarem cennych, zagranicznych  inwestycji gospodarczych, poza inwestycjami krótkookresowymi w handel. Ceny energii w Polsce w sposób naturalny będą rosły bardziej niż w innych krajach. W efekcie wytargowanych derogacji w ETS nie będzie impulsu do inwestycji w technologie droższe inwestycyjnie, ale długookresowo tańsze eksploatacyjnie. Średniookresowo Polska zacznie za to zyskiwać jako atrakcyjny obszar sprzedaży tańszej energii elektrycznej z OZE pochodzącą z inwestującej w zieloną energii w UE oraz – w efekcie początkowo (derogacje) wyższych kosztów inwestycji w efektywność energetyczną -  jako ciągle atrakcyjny odbiorca gazu rosyjskiego. Do tego doliczyć trzeba by  dodatkowe koszty dla polskiego podatnika wynikające z niespełnienia celów na 2030 rok, które podreperują niedopinający się budżet UE i budżety bardziej zielonych krajów członkowskich UE.  Stanie się to już częściowo w 2021 roku, jest bowiem już teraz wysoce prawdopodobne, że realizując ciągle PEP’2030 nie spełnimy celu na OZE i do kosztów wliczyć trzeba będzie także kary dla UE i/lub konieczność dokonania transferów statystycznych. Ale realizacja scenariusza wg Raportu’2030 i projektu PEP2050 prowadziłaby wprost do trudnych do wyobrażenia sobie kosztów transferów uprawnień do CO2 i energii z OZE  w 2030 roku. Do tego bowiem prowadzić będzie uparta realizacja np. scenariusza opartego na filozofii  „nic nie robienia, bo nic nie kosztuje” i skupienia się tylko na negocjacjach i przepychankach z UE.

Po derogacjach z pierwszego pakietu klimatycznego z 2007 roku i skłaniana się ku filozofii „ nic nie robienia” lub robienia ale wolniej, nasze zapóźnienia nie tyle że się nie zmniejszają, ale  wzrosną także  w zakresie OZE (niekorzystna  struktura wytwarzania nie prowadząca do spadku kosztów i zmarnowane środki na współspalanie , które nie da efektów po 2020) jak i efektywności energetycznej, a zapas redukcji emisji z okresy transformacji gospodarczej topnieje w oczach. Problemem nie jest nawet ambicja/wysokość celów klimatyczno-energetycznych UE na 2030, ale to, że  na nasze życzenie zapóźnienie technologiczne stosunku do UE od 2008 roku rośnie. Konieczność zmiany podejścia do polityki UE w tym zakresie i krajowej polityki energetycznej można pokazać zestawiając scenariusz obecnej polityki energetycznej (PEP’2030) z właśnie przyjętymi na szczycie energetyczno-klimatycznym celami UE na 2030 rok (całkowita redukcja emisji CO2 o 40% w stosunku do 1990 roku i o 43% dla ETS i 30% dla non-ETS).
Tabela poniżej bazująca na PEP2030 (PEP’2050 opiera się na podobnym scenariuszu) pokazuje,  że Polska w ogóle nie zamierzała redukować emisji CO2  do 2030 roku stosunku do 2005 roku (i po 2005 roku  zaplanowano niewiele działań w tym kierunku).

jednostka
1990
2005
2015
2020
2030

emisja CO2
mln ton
381,5
285,4
301,1
296,1
283,7

% emisji w 1990  roku
%
100%
75%
79%
78%
74%

redukcja emisji w por.  do 1990
%
0%
25%
21%
22%
26%

% emisji w por.  do 2005
%
134%
100%
106%
104%
99%

redukcja emisji w por. do 2005
%
34%
0%
6%
4%
-1%


W efekcie pójścia Polski w innym kierunku mniej strategicznym niż UE (sektor OZE), zatrzymania trendu spadkowego (emisje) lub kontynuacji niegórzystych trendów (wzrost zużycia energii)  obecna sytuacja staje się rzeczywiście coraz bardziej dramatyczna. Poniżej w tabeli przedstawiony jest scenariusz redukcji emisji wg Instytutu Energetyki Odnawianej (IEO) – praca pt. „Scenariusz długookresowego zaopatrzenia Polski w czyste nośniki energii” (znana jako „Energy  [R]evolution” – Scenariusz-ER), wyd. Greenpeace, 2013r.  
 

jednostka
1990
2005
2015
2020
2030
emisja CO2
mln ton
381,5
285,4
264,0
244,4
200,8
% emisji w 1990 roku
%
100%
75%
69%
64%
53%
redukcja emisji w stos do 1990
%
0%
25%
31%
36%
47%
% emisji w stos do 2005
%
134%
100%
93%
86%
70%
redukcja emisji w stos do 2005
%
-34%
0%
-7%
-14%
-30%



























Jest to wynik modelowania proaktywnego zielonego scenariusza do 2030 (faktycznie 2050), który jednak musiał uwzględniać realizacje przez Polskę zachowawczego scenariusza w latach 2006-2014. Efekt jest taki, że obecnie nawet przy aktywnym podejściu, Polska rzeczywiście nie poradzi sobie w pełni z wynegocjowanymi właśnie  celami na 2030 rok. Co prawda w stosunku do 1990 roku osiągamy cel przyjęty na szczycie UE 40% redukcji emisji, ale nie dajemy sobie rady z wymaganą redukcją emisji  w stosunku do 2005 roku. Ogólna redukcja powinna wynosić ok. 35% (razem ETS i no- ETS) a  zielonym scenariuszu wynosi tylko 30%. 

Są też problemy z realizacją udziałów OZE na 2030 rok. PEP2030 przewiduje 15,2% energii z OZE  w 2030, scenariusz-ER przewiduje że OZE powinny mieć 28,4% udział w zużyciu energii finalnej w 2030 roku, czyli więcej niż już od kilku dni obowiązujący ogólny dla UE cel 27 procentowy.  Jeżeli Polska chciałaby zejść z emisjami CO2 (przy także aktywnej polityce w zakresie efektywności energetycznej) o 40%  w por. do  1990,  udział OZE powinien wynosić 24%. Do spełnienia  w 2030 roku redukcji emisji w sektorach ETS i non-ETS w stosunku do  2005 roku, nawet progresywny scenariusz-ER może okazać się niewystarczający, w szczególności  w obszarze non-ETS.
W obecnej zatem sytuacji w pracach nad PEP’2050 powinien być uwzględniony nie tyle nieaktualne już  "scenariusze negocjacyjne"  (na bazie Raportu’2030, projektu PEP’2050), ale scenariusze uwzględniające fakt, że Polska jest członkiem UE i  że nie tylko UE ale cały świat radykalnie inwestuje w OZE i tworzy warunki rynkowe (zapowiedź wzrostu cen energii) do efektywności energetycznej. W ramach szerszej  refleksji i odchodzenia od „strategii blokowania” jako w praktyce nieskutecznie, nie można pomijać takich scenariuszy jak wspomniany wyżej  scenariusz-ER. Nawet jak wydawać się może trudnym, to nie jest abstrakcyjnym, jest osadzony w realiach polityki UE i już w 2030 niesie wyraźny spadek kosztów. Po ustaleniach szczytu UE, trzeba też pilnie  tworzyć i wpisać do nowej wersji PEP’2050 podscenariusz  konkretnie odniesiony do sektora non-ETS oparty na OZE scenariusz mikrogeneracji (energetyki obywatelskiej), zarówno w obszarze energii elektrycznej jak i ciepła rozproszonego i chłodu. 

Dalsza realizacja obecnej, antyunijnej  polityki energetycznej wsparta derogacjami dla sektora ETS wywalczonymi właśnie w Brukseli nie pomoże nam w rozwiązaniu problemu realizacji celów UE na 2030 roku. Derogacje będą wygasać do zera w 2030 roku, a w ich efekcie w Polsce jeszcze trudniejsze będą inwestowanie w tańsze eksploatacyjnie źródła energii i w efektywność energetyczną. A to prowadzić będzie do całkowitej utraty konkurencyjności ekonomicznej polskiej energetyki w Europie i gospodarki. Jeżeli tak miałoby się stać i poszlibyśmy swoją obecną drogą, to w zasadzie jedynym „pozytywnym” rozwiązaniem ekonomicznym dla Polski stałoby się wystąpienie z UE najpóźniej w 2030 roku i przyłączenie się do Unii Euroazjatyckiej, która ciągle dysponuje olbrzymimi własnymi zasobami taniego węgla i gazu.   Ale jaki kolejny, jeszcze bardziej niedorzeczny,  scenariusz mamy na potem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz