OZE to nie tylko najlepsza odpowiedź kryzys klimatyczny. W Europie wyczerpują się możliwości produkcji energii z własnych paliw kopalnych i rud uranu. W UE szybko spada wydobycie gazu ziemnego - o 38% w ciągu dekady. Udział gazu w energii pierwotnej w 2020 roku wyniósł zaledwie 7,2%, ale import sięga 90%. Nie możemy obyć się bez jego importu z krajów niedemokratycznych. To nasza wina, bo od dawna wiemy jak wybrnąć z narastanych problemów, ale działamy kontrproduktywnie. Naraziliśmy na okrucieństwa Ukrainę i narażamy siebie .
W UE i w Polsce od 10 lat rośnie jedynie produkcja energii z OZE. W 2020 roku produkcja energii z lokalnych OZE w UE-27 stanowiła 40,8% całkowitej energii pierwotnej (produkcja energii z OZE wzrosła niemal o 40% w ciągu dekady). Na całość energii z OZE w 2020 roku składały się energia wyprodukowana z: biomasy 57%, wody 13%, wiatru 15%, słońca 7% i pozostałych OZE – ponad 8%.
Błędy w polityce energetyczne (-nie w klimatycznej) UE i słabe efekty starań o poprawę bezpieczeństwa energetycznego w Polsce
Rozwoju OZE był jednak zbyt powolny i zbyt słabo zintegrowany z innymi działaniami, aby skompensować spadki produkcji paliw kopalnych z terenu UE.
Szczególnie niekorzystane trendy zaobserwować łatwo w przypadku gazu ziemnego. W 2019r. zależność od importu sięgała 90%, aby tylko w skutek pandemii spaść w 2020 roku do 84%. Niezmiennie rośnie uzależnienie od importu ropy.
Największym eksporterem paliw do UE jest Rosja. Wg Eurostat 2020 roku import z Rosji stanowił aż 49,1% całości importu węgla, 34,5% - gazu i 25,7% - ropy. Niestety dane z rynku wskazują także na rosnącą zależność UE, w tym w szczególności Polski od importu biomasy energetycznej, głównie z Rosji, ale też z Białorusi i Ukrainy oraz na wzrost cen biomasy energetycznej z importu. Wg Forum Energii w latach 2000-2020 import paliw i energii kosztował Polskę ponad bilion złotych. W tym 733 mld zł (nie licząc kosztu importu gazu, którego cena nie jest publicznie dostępna) trafiło do Rosji.
Polska niekorzystnie wygląda na tle rosnącej zależności od importu wszystkich paliw, których ogólny wolumen w 2020 roku przekroczył 6,6 tys. TWh - tabela.
Tabela: Zmiana zależności od importu paliwem w UE, Niemczech i w Polsce w TWh (Źródło Eurostat, oprac. IEO).
Narastający i nierozwiązywany problem zależności od importu ilustruje rysunek.
Kluczowym problem jest import gazu, który wzrósł z poziomu 8 mld m3 w 2000 r. do 17,6 mld m3 pod koniec 2020 r. Jak zauważa FE, wolumen importowanego gazu z Rosji wzrósł o 46% (z 6,6 mld m3 do 9,6 mld m3). Jednak dzięki terminalowi LNG w Świnoujściu i rewersowi z kierunku zachodniego - udział Rosji w całym imporcie spadł i wynosi obecnie 55% na rzecz Niemiec (21%), Kataru (13%), USA (6%) i Norwegii (2%). Ale czy dywersyfikacja kierunków dostaw gazy rozwiąże problem? Jest to wątpliwe, głównie dlatego ze UE nie ma wystarczających własnych zasobów gazu, a jego cenę w Europie i tak ustala Rosja.
Cała UE musi zdywersyfikować źródła energii i postawić na własne OZE (niczego innego nie ma), a nie na samo zwielokrotnianie dróg dostaw gazu (to tylko taktyka, a nie strategia), w szczególności ze wchodu, ale także z południa i północy. Obrazuje poniższy wykres zaczerpnięty z raportu IEEFA “EU Gas: Diversity of Supply or Diversity of Routes?”
Zablokowanie NS2 to wielkie osiągniecie, ale pozostaje NS1, gazociąg turecki i inne. Nawet przy masowej rozbudowie sieci gazowej w celu zapewnienia bezpiecznych dostaw gazu, UE i Polska nie eliminują zależności od dostaw rosyjskiego gazu, bo ten jest wszędzie i dominuje na rynkach.
IEEFA podkreśla, że głównymi beneficjentami masowej rozbudowy sieci gazowych i gazoportów LNG byli europejscy operatorzy gazowi. Do pewnego stopnia to ma głęboki sens, ale spółki infrastruktury gazowej uzyskują gwarantowaną stopę zwrotu ze zatwierdzonych inwestycji kapitałowych. Im więcej budują rurociągów, tym więcej uzyskują przychodów. Czy te koszty zostaną odzyskane, czy popłynie nimi wodór zielony czy gaz innego koloru o to z tego samego kierunku? Prezydent Putin zapowiedział (więcej w tym artkule) niedawno stworzenie infrastruktury do produkcji wodoru (bynajmniej nie z OZE) jako surowca i źródła energii.
Dlatego równie pilna jak rozwój lokalnych OZE bezemisyjnych jest konieczności budowy (stworzenia i rozwoju) potencjału do wytwarzania zielonego wodoru (z OZE), po to żeby rozbudowywane rurociągi nie zaczęły być wykorzystywane do transportu szarego wodoru z Rosji, jednocześnie zachowując przydatność, i żeby skutecznie zdekarbonizować (uniezależnić od Rosji) także sektory nieenergetyczne. Inaczej lepiej budować połączenia energetyczne z Ukrainą (o czym dalej) niż układać rury gazowe.
Przeinwestowanie w infrastrukturę gazową bez strategicznej koncepcji ma jeszcze jeden skutek- zachęca do nadmiernego polegania na samym gazie, spowalniając inwestycje w OZE. Zarówno UE jak i takie kraje jak Polska i Niemcy muszą przedefiniować bezpieczeństwo energetyczne rozumiane nie jako różnorodność infrastruktury gazowej, ale jako prawdziwą różnorodność dostaw oparta na lokalnych i odnawialnych zasobach energii i OZE, które są odporne na wpływy polityczne i mogą zmniejszyć ryzyko przyszłych kryzysów energetycznych.
Już w 2001 roku w informacji „o stanie bezpieczeństwa energetycznego państwa i działaniach podejmowanych przez rząd” w tym zakresie pisaliśmy, że „w przyszłości należy założyć coraz większe znaczenie lokalnego bezpieczeństwa energetycznego, jako efekt konsekwentnie wdrażanej reformy administracyjnej kraju, polegającej m.in. na delegowaniu szeregu uprawnień administracji centralnej na szczebel województw, powiatów i gmin”.
Strategia energetyczna UE wymaga drobnych korekt, ale strategie energetyczne takich krajów jak Niemcy i Polski muszą być zdecydowanie przewartościowane. Na błędnej strategii obecnie traci cala UE, ale najbardziej Niemcy (w zakresie gazu i ropy zasysanej przez niemiecki przemysł, w tym samochodowy, który ma też błędną strategię) i Polska (w zakresie gazu, ropy, ale też zbyt mało zelektryfikowanego ciepłownictwa i elektroenergetyki – czyli rynków końcowych).
Światełko w tunelu
To co się udało UE to pewna niezależność na rynku nośników końcowych energii w obszarze elektroenergetyki, gdzie utworzono wspólny rynek energii. Na wykresie pokazano zależność krajów UE od importu energii elektrycznej w 2020 roku.
W 2020 roku UE zaimportowała netto spoza swojego terytorium tylko 22 TWh energii elektrycznej (tylko 10% importu pomiędzy członkami UE). To dobry wynik wskazujący na zasadność integracji sektorów oraz elektryfikacji ciepłownictwa i transportu w UE i w Polsce. Polska niestety, jako jeden z największych importerów (trendu nie zmieni bieżąca nadwyżka eksportu z przełomu 2021/2022) z uwagi na zbyt małą ilość energii z OZE, jest w tym zestawieniu na drugiej stronie tabeli w porównaniu Niemcami, które są znaczącym eksporterem energii. Właśnie dlatego powinna inwestować w OZE.
Jak wykazano w poprzednim artykule generacja energii z wiatru i z OZE, zarówno w Polsce jak i w UE zmniejsza import gazu dla energetyki. Pakiet klimatyczny UE jest silnie osadzony w polityce bezpieczeństwa energetycznego całej Wspólnoty. Doraźne interesy np. Niemiec (które do tej pory miały problem z wiarygodnością polityki klimatycznej) czy Węgier (które są nadzwyczaj wiarygodne w swojej prorosyjskiej polityce) nie zmieniają ogólnego obrazu. Wprowadzanie w życie pakietu FiT for 55 i dalszy istotny wzrost znaczenia OZE do elektroenergetyki, a dzięki temu elektromobilności i ciepłownictwa, stanowi największe zagrożenie dla interesów nie tylko Gazpromu, ale też Rosnieft, Łukoil i wszystkich niedemokratycznych plutokracji.
Czy czegoś się nauczyliśmy po kryzysach energetycznych z lat 1973, 1979–1982, 1990, które immamentnie związane były z krwawymi wojnami o ropę? Po drugim kryzysie najmądrzejszą decyzję podjęła Dania (kraj bez istotnych własnych zasobów paliw kopalnych). - Przy braku dostaw paliw wprowadziła podatek od paliw kopalnych (podatek węglowy), najpierw mały, potem rosnący, co pozwoliło na całkowite uniezależnienie się od importu (teraz importuje energię, ale tylko z bezpiecznego obszaru UE).
Trudno sobie wytłumaczyć, że np.: (1) w obecnej sytuacji blokujemy rozwój taniej energetyki wiatrowej, najgłupszą i gospodarczo najbardziej szkodliwa ustawą nazywaną kłamliwie „o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych", (2) odmawiamy przyłączania OZE do sieci bez żadnego wysiłku i planu aby problem mitygować, (3) planujemy wprowadzać na zbyt szeroką skalę gaz (zamiast OZE z magazynami ciepła, zostawiając węgiel jedynie jako źródło szczytowe) do ciepłownictwa systemowego itd.
Eksport ropy, gazu i węgla stały się czynnikami decydującymi o kondycji rosyjskiej gospodarki (65-70%wpływów eksportowych oraz nawet 45-55% dochodów budżetowych, o czym od dawna wiemy). Kraje demokratyczne nie powinny kupować paliw kopalnych i energii z krajów niedemokratycznych. Inaczej wnoszą, i my jako obywatele- co jest hańbą, składkę w budowę rakiet, które teraz spadają na miasta, ludność, szkoły i szpitale ukraińskie, a wkrótce mogą spaść na nasze miasta. Hodujemy sami potwora.
Za parę lat psychopata i bandyta, ze swoim kolegą z sąsiedztwa i z rakietami zbudowanymi za nasze pieniądze można stanąć u naszych granic. Ile czasu sami będziemy się bronić? W 1939 roku dzielna Warszawa skapitulowała po 4 tygodniach i to był praktycznie koniec wojny i początek okropieństw. Potrzebujmy powrotu do Unii Energetycznej, wspólnych zakupów gazu i masowych inwestycji w OZE.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń