Informacja z 13 grudnia o tym że Komisja Europejska zatwierdziła polski program wspierania energii ze źródeł odnawialnych o wartości 40 mld PLN stała się przebojem internetu. W okresie ekstremalnych napięć w relacjach z Polski z Komisją, także w trudnych rozmowach o energii i klimacie, węglu i OZE, w wyszukiwarkach przy haśle „40 mld” ww. informacja podana przez PAP wyskakiwała na pierwszym miejscu wśród paru milionów trafień. Została odebrana jako jeden z najbardziej hojnych prezentów gwiazdkowych. Rozdzwoniły się telefony uczestników rynku i organizacji społecznych z pytaniami co się stało że rząd Polski wywalczył taryfy gwarantowane dla polskich przedsiębiorców inwestujących w małe instalacje OZE skoro zaciekle je wcześniej zwalczał i niedawno wyeliminował z ustawy o OZE. Razem z życzenia świątecznymi, zaczęły przychodzić pytania (także z zagranicy) jak szybko będą zamawiane kolejne wolumeny w aukcjach na energię z OZE i na jakie źródła. Widać było jak silna jest potrzeba społeczna aby rząd na święta pojednał się jednocześnie i z UE i z OZE.
Komunikat PAP nie wyjaśniał co się stało. Opinia publiczna, poza tym, że dostała informacje że instrumenty jakie kryją się pod 40 miliardami przyczynić się mają do dalszych postępów w osiąganiu unijnych celów w zakresie energii i klimatu, nie widzi ani wniosku rządu o zatwierdzenie pomocy ani szczegółów decyzji
Komisji. Nie wie też czy chodzi o notyfikację wsparcia w uchwalonych przepisach czy o tzw. prenotyfikację projektów ustaw i dopiero planowanych nowych instrumentów
wsparcia.W takich sytuacjach (olbrzymie kwoty i nadzieje społeczne) łatwo o dezinformację i rozgrywki z wykorzystaniem PR.
W tym przypadku, faktycznie uzgodnionej maksymalnej wielkosci pomocy wraz z instrumentu wsparcia, które nie zakłócą rynku, chodzi o projekt Ministerstwa Energii (ME) nowelizacji
ustawy o OZE z 16 czerwca 2017r., który miał być uchwalony najpóźniej we
wrześniu, a do tej pory nie stanął nawet na Komitecie Rady Ministrów, bo został
poddany prenotyfikacji (tryb nieformalnego i poufnego procedowania) która normalnie
nie powinna trwać dłużej niż 2 miesiące. Projekt nowelizacji ustawy o OZE zawierał
informacje o wielkości aukcji jaka miała odbyć się jeszcze w 2017 roku. ME
przewidziało do zakontraktowania w aukcji ‘2017 – 26 mld zł, w tym 19 mld zł
dla nowych źródeł i 7 mld zł dla źródeł istniejących (w ramach tzw. aukcji
migracyjnej). Środki te miały być wydane na produkcję energii w okresie do 15
lat. Roczne wsparcie na energię z nowych OZE miało wynieść ok. 1.3 mld, a ich wkład
w produkcje energii z OZE miał wynieść tylko 2,2 TWh/rok, czyli jedynie ok. 10%
zobowiązania w zakresie energii elektrycznej z OZE w 2020 roku (trudniej jest określić planowane roczne wsparcie i ilość energii dla źródeł istniejących
w aukcjach migracyjnych, ale to nie wpłynie na realizacją celu OZE).
ME planowało aukcje migracyjne na
2017 dla wszystkich źródeł, oprócz energetyki wiatrowej i fotowoltaiki. W przypadku
nowych źródeł ME także nie planowało aukcji dla tych technologii, poza przeprowadzonymi
wcześniej udanymi aukcjami testowymi dla
fotowoltaiki o mocach do 1 MW. Aukcje miały być też przeprowadzone na podstawie
rozporządzeń w latach 2018, 2019 i 2020 roku, wiedząc że te kolejne mało wniosą w realizację celów '2020. Jak widać, zaakceptowana przez
Komisje kwota 40 mld zł wsparcia, przy jej rozłożeniu na 15 lat i na kilka
aukcji, nie jest wygórowana także w sensie zamawianego wolumenu energii, tym bardziej że ME wyklucza ze wsparcia
technologie dające najtańszą energię, wymagające najniższej dopłaty.
W projekcie ustawy poddanej procedurze prenotyfikację była
tez propozycji wprowadzenia taryf gwarantowanych (FiT) dla małych istniejących
i nowych źródeł OZE o mocach do 500 kW. Propozycja ta miała dwa mankamenty: też nie uwzględniała źródeł wiatrowych i fotowoltaicznych,
a wysokość stawki FiT dla pozostałych technologii
w całym zakresie mocy była taka sama i równała się 80% ceny referencyjnej w
systemie aukcyjnym dla źródeł o mocy do 1 MW. Pojawiają się tu dwa problemy (więcej na blogu, wpisy lipcowe): a)
dyskryminacji mniejszych instalacji (mikrogeneracji) w dostępie do systemu
wsparcia, b) nieadekwatności metody ustalania wysokości taryfy FiT, które
jednak nie są przeszkodą w notyfikacji, bo Komisja w trybie badania zasadności proponowanej
przez dany kraj pomocy publicznej dopuszcza wykluczanie technologii i nie bada
czy wsparcie nie jest za niskie. To rząd, a nie Komisja, ma wiedzieć czy proponowany instrument jest adekwatny do wyzwań. W zupełnie innym za to trybie Komisja sprawdza
czy dzięki wszystkim instrumentom kraj wypełnił zobowiązania (tu- osiągnął cele
na 2020 rok) i jeżeli nie to wtedy wymierzana jest kara.
Zaproponowane tak wybiórczo i nieadekwatne (zaniżone) taryfy FiT dla nowych małych źródeł OZE i najmniejszych
inwestorów są całkowicie niezrozumiałe w
kontekście polityki obecnego rządu. Nie chodzi tylko o to, że będzie brakować
energii do wypełnienia celu ‘2020, a małe instalacje buduje się stosunkowo
szybko i mogłyby sporo wnieść. Na wiosnę br. autor niniejszego artykułu przedstawił
na forum Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP pakiet m.in. pro-społecznych i pro-prosumenckich zmian w
ustawie o OZE (synteza propozycji na stronie IEO), które – wypełniając zobowiązania prosumenckie z programu
wyborczego PiS - mogły się stać szybką inicjatywą legislacyjną Prezydenta RP. Wówczas
ME opowiadało się za powstrzymaniem szybkiej nowelizacji i argumentowało to tym,
że samo chce powrócić do taryf gwarantowanych. Wówczas jednak nie mówiono, że tak wybiórczo
(zakres mocy, technologie), przy tak poważnym opóźnieniu oraz przy tak poważnym wypaczeniu samej idei tych taryf
(nieopłacalność instrumentu dla nowych inwestorów).
Całokształt działań legislacyjnych w zakresie OZE świadczy o
słabości państwa. „Spec” ustawa o OZE, która miała być uchwalona w 2010 roku,
aby wdrożyć zobowiązanie na 2020 rok nie działa nawet pod koniec 2017 roku,
czyli w dwa lata przed okresem, kiedy cały park wytwórczy OZE powinien pracować
z pełną mocą aby w całym rozliczeniowym 2020 roku dostarczy wymagane wolumeny energii
z OZE. Dopuszczalne cykle inwestycyjne w systemie aukcyjnym do 2-4 lata od daty
wygrania aukcji. Oznacza to, że systemem
aukcyjnym i właśnie uzgodnioną z Komisja pomocą publiczna nie damy rady wypełnić
nawet tej części celu, która dotyczy energii elektrycznej z OZE.
Nie jest niestety dokładnie tak jak mówi Minister Energii w komunikacie PAP że decyzja Komisji w sprawie zatwierdzenia 40 miliardowej pomocy „otwiera możliwość racjonalnego kształtowania miksu energetycznego i wykorzystania naszego potencjału OZE” i że prowadzona nowelizacja ustawy o OZE i rozwiązania w niej zawarte (zaakceptowane przez Komisję) rozwiążą problem realizacji zobowiązań unijnych. Problemy wcale nie jest fetyszyzowane uzgodnienie pomocy publicznej z Komisja, problemy tkwią zupełnie gdzie indziej.
Jak to się stało, że uchwalona w lutym 2015 roku ustawa o
OZE musiała czekać 3 lata na notyfikacje i w końcu uzgodniliśmy z Komisją instrument,
który jest niewystarczający do zrealizowania celu? Planowana pierwotnie aukcja,
która prawdopodobnie zostanie przeprowadzona w 2018 roku, to tylko połowa
energii elektrycznej, której nam będzie brakować w 2020. A nie wszystkie wygrane
projekty zostaną zrealizowane, a ponadto cześć nie dostarczy zakładanego wolumenu
energii już w 2020 roku. Dlaczego od 2015 roku ustawa o OZE była już 3 razy
nowelizowana zanim zaczęła na dobre funkcjonować jako instrument wsparcia, przy
czym nowelizacje z czerwca ‘2016 jeszcze bardziej pogorszyła słabą jakość pierwotnej
wersji ustawy (w zasadzie teraz poprawiana jest ówczesna nowelizacja), a ta z lipca 2017 roku jest wręcz skandaliczna?
Czy aby nie jest prowadzona gra na zwłokę po to aby uzasadnić
decyzję, że należy zdjąć kaganiec na współspalanie aby w ten sposób w trybie już
notyfikowanego systemu zielonych certyfikatów lub w systemie aukcyjnym dać
zarobić państwowym koncernom i instrumentami wsparcia OZE dofinansować węgiel? To i tak problemu nie rozwiąże (współspalanie "na całość" dostarczy ledwie 5% całkowitego celu na OZE) i zniszczy park
wytwórczy elektrowni węglowych (nie byłoby to "racjonalne" kształtowanie miksu paliwowego na przyszłość i na lata 2021-2030). Ale "misja zbawiciela" upoważni do monopolu i na krótko da zarobić koncernom, które potem
- na naprawę i modernizację swoich staroci - wyciągną w ramach ustawy o rynku mocy
środki z kieszeni odbiorców energii w formie tzw. opłaty mocowej na naszych
rachunkach za prąd. Resztę dorzuci podatnik za tzw. transfer statystyczny brakującej ilości energii, więcej o tym mechanizmie w poprzednim wpisie na blogu 'Odnawialnym".
Być może gwiazdkowy prezent w postać 40 mld zł od wszystkich konsumentów energii dostali nie inwestorzy OZE, wbrew zdrowemu rozsądkowi, tylko koncerny, na które już teraz czeka kolejna transza w postaci 26 mld zł, też już zaakceptowanej przez Komisje pomocy publicznej na rynek mocy. Chcący dalej dociekać mogą zadać pytanie o to jakie inne interesy innych grup mogły zostać poświęcone w Brukseli (tam też odbywa się handel) przy staraniu się o iluzoryczną dla OZE ale konkretną dla koncernów pomoc publiczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz