Nikt w zasadzie nie wie o co chodzi w umowie gazowej z Rosją, poza tym, że przedłużona została do 2022 roku i że gaz będzie (ilość wzrośnie z 9 do 11 mld m3) ale nie stanieje (płacimy 350 $/1000m3). To generalnie dobre informacje dla OZE, bo w okresie przejściowym (zanim sieci zmądrzeją i będą inteligentne i zanim lepiej potrafimy zbilansować podaż energii z OZE z potrzebami) gaz jest dobrym uzupełnieniem dla niestabilnych źródeł - por. scenariusz Energy Revolution dla Polski. Gaz jest też dobry dla mało elastycznych atom czy węgiel.
Ale opinia publiczna, a nawet ponoć KE (asystująca w negocjacjach), nie wie za dużo o szczegółach technicznych samej umowy ani tym bardziej o dodatkowych ustaleniach wychodzących poza umowę. Przypomina to trochę też tajne negocjacje premierów Tuska i Sarkoziego przez ostateczną akceptacją Pakietu klimatycznego z których jak z kapelusza wyskoczyła energetyka jądrowa w Polsce. Można zatem domniemywać także i tym razem, że z gazem wpłynie do Polski energia elektryczna z budowanej w Kaliningradzie elektrowni jądrowej. Jak donosi Wyborcza: wicepremier Sieczin powiedział też, że zaproponował Pawlakowi budowę sieci elektroenergetycznych do importu prądu z elektrowni atomowej, którą Rosja chce zbudować w Kaliningradzie...
Powstaje zatem pytanie co z Polski wypłynie, poza strumieniem pieniędzy i co dodatkowo wplynie poza ew. rosyjskim „know-how” atomowym. W sieci zauważyłem spekulacje że wypłyną być może odpady radioaktywne jeżeli elektrownie jądrowe rzeczywiście miałyby powstać w Polsce. Rosja pozostanie poza UE i wprost nie dosięgną jej restrykcyjne przepisy unijne w tym zakresie. Pewnie z takiego rozwiązania z p. biznesowego można by się cieszyć, ale z p. widzenia odpowiedzialności społecznej trudno takie ew. gangsterskie biznesy zaakceptować. Ale gdzie mnie maluczkiemu się na "odnawialnym" o tym wypowiadać, wszak to wielka polityka a zabawa w piaskownicy, za jaką strony umowy (z zachowaniem proporcji) zapewne uważają OZE.
Sądzę jednak, że jeżeli umowa zasadnicza i dodatkowe porozumienia miałaby w jakiekolwiek sposób poprawić bilans handlowy w szeroko rozumianej energetyce z wielomiliardowych kontraktów (to chyba coś odpowiedniego na offset?) to właśnie w energetyce odnawialnej. Rosja nie ma technologii w tym zakresie. Zgoda, że w Polsce też z tym nie jest najlepiej, ale tu też chodzi o proporcje. Rosja, pomimo olbrzymich odnawialnych zasobów jest technologiczną pustynią. Ocenia się, że na koniec 2010 r. pomimo rzek syberyjskich (jedyna stosowana technologia OZE) udział zielonej energii w konsumpcji energii elektrycznej w Rosji nie przekroczy 1,5% (w Polsce będzie to 5 x więcej). Czyli Rosja jest w zielonej energetyce 20 lat za Polską, a Polska w energetyce jądrowej 50 lat za Rosją; ot możliwa synergia na zasadzie niósł ślepy kulawego :), ale lepsze to niż brak synergii.
Prawie 2 lata temu (zaraz po przyjęciu Pakietu klimatycznego UE) Putin podpisał dokument (po raz pierwszy w Rosji) dotyczący rozwoju OZE z planem zwiększenia udzialu tych ostatnich do 2,5% w 2015 r. i do –4,5% w 2020 r. Choc to malo, ale nieuchronne i dlatego Rosja to też dobre potencjalne miejsce to eksportu takich wyrobów naszego rosnącego zielonego przemysłu jak kolektory słoneczne, kotły na biomasę, brykieciarki do biomasy itp. Są to technologie wyselekcjonowane przez ministerstwo środowiska w ramach programu GreenEvo do wsparcia eksportu.
I tu moje drugie pytanie, czy sektor energetyki odnawialnej był brany pod uwagę w dyskusjach o umowie gazowej z Rosją? Jestem przekonany, że Rosja sama na taki pomysł by nigdy nie wpadła ale może dlatego że do OZE nie przywiązuje aż wiekszej wagi, mogłaby pójść łatwo na dodatkowe koncesje dla Polski otwierając bardziej skromny rynek dla polskich technologii OZE ale też obecnie tanio (wręcz za darmo) otwierając furtkę do dalszej współpracy ? Po komentarzach sądząc taka myśl nawet naszym negocjatorom umowy nie przyszła do głowy czyli stali się przy okazji rozmów o gazie ambasadorem jedynie interesów energetyki jądrowej a nie odnawialnej, dodam - ambasadorem wirtualnego jedynie sektora, a nie sektora z obrotami na rynku urzadzen i biomasy juz rzedu 5 mld zl rocznie i zatrudnieniem 20 tys osob...
W tym upatrywalem niewykorzystaną szansę na rodzaj offsetu i współprace z Rosją w takich obszarach gdzie jednak mamy przewagę i cokolwiek więcej poza pieniędzmi do zaoferowania.
Ale ze współpracy energetycznej z Rosją mogą też wyniknąć poważne zagrożenia dla OZE, trochę na zasadzie „trafił swój na swego”.
W rozmowach z Rosją Putina w każdej sprawie trzeba oczywiscie (trywializm) uważać, bo co innego podpsuje, co innego mówi a jeszcze co innego robi i nie zrobi nic co poważnie zagroziłoby interesom Gazpromu i Rosnieftu (dlatego ew. współpracę warto zacząć drobnymi kroczkami i ofertą małych technologii). Poglądy Putina są niestety w wielu przypadkach zbieżne z poglądami polskich polityków, bo oni też nie zdradzą interesów państwowych monopoli PGE, PGNiGE czy Orlenu, czego nie można zawsze powiedzieć o interesach niezależnych dostawców energii czy jej konsumentach. Wielokrotnie od wysokich urzedników rządu RP i prezesow polskich panstwowych championow energetycznych słyszałem wypowiedzi niezbyt daleko odbiegające od tego co ostatnio Putin mówił dziennikarzom o OZE , w tym np. o energetyce wiatrowej (przepraszam za brak tłumaczenia): You must also know that global energy experts predict a steady growth in consumption. However, the structure of consumption will remain practically unchanged. There may be a very insignificant change despite all the efforts to develop alternative fuels. You can't convert large power plants to wind generators, although the idea is certainly tempting. You won't be able to do that for several decades because it's impossible. Impossible! …. German government has decided against closing nuclear power plants. Why? Because there is no alternative, that's why, because nuclear power generation is the only available alternative to oil and gas today. These projects exist. They are viable alternatives. All other ideas are just for fun now.
Słownictwo Putina zwlaszcza wtedy gdy sprzedaje gaz, ropę i reaktory jądrowe jest wręcz przykładem perfekcyjnego denializmu jeśli chodzi o OZE: Russia’s Prime Minister Vladimir Putin again insists that nuclear energy is the only alternative to fossil fuels – and calls renewable energy trifling business.
Wobec tej siły argumentów i głębi analizy muszę chyba uznać że reprezentuję "blachy i śmieszny" biznes :).
Przy całej śmieszności i zagrożeniem że współpraca z Rosją odciągnie Polskę od innowacyjności i wesprze atom, sądzę jednak że przy negocjacji umowy gazowej przegapiliśmy szansę aby wyjść z przemysłem energetyki odnawialnej na zewnątrz, tam gdzie jeszcze możemy spróbować. Byłoby bowiem chichotem historii jakbyśmy za 20 lat importowali z Rosji także zieloną energię i tu także się uzależnili…. Na razie powoli ale systematycznie, dzieki polityce rządu, rzekomo walczącego o bezpieczenstwo energetyczne, od rosyjskiej biomasy uzależniają sie nasze energetyczne championy wspolpalajce ją z weglem.
PS. Szersza analiza sektorów OZE (i atomu) w Rosji przedstawiona jest na stronie Bellony (polecam)
odnawialne źródła energii - aktualne komentarze i doniesienia na temat polityki, prawa, nowych technologii i rynku energetyki odnawialnej. historia oze w Polsce współtworzona i opisywana nieprzerwanie od 2007 roku, już w ponad 200 artykułach
sobota, października 30, 2010
niedziela, października 10, 2010
Prezydent Obama i Prezes Rączka budują kolektory słoneczne czyli o przetargach i zielonych zamówieniach publicznych w Polsce i w USA
Zanim przejdę do bohaterów wspisu, parę ogólnych refleksji.
W oczekiwaniu na polski KPD (projekt opuścił Ministerstwo Gospodarki MG i trafił na Komitet ds. Europejskich Rady Ministrów) czepiam się też przygotowywanego w MG programu energetyki jądrowej (PEJ). Ew. domniemana makiaweliczność tej strategii zasadza się na odpowiadającym mojej wrodznej megalomamii założeniu, że MG zdecyduje się na szybsze ujawnienie KPD, aby w końcu dać mi zajęcie i oderwać od krytyki PEJ :). W każdym bądź razie może wybierać :). Zanim KPD pojawi się jako jeden z ostatnich na platformie przejrzystości KE i zanim stanie sie przedmiotem zapowiadanej od Nowego Roku analizy na „odnawialnym”, zainteresowanym syntetyczną ilościową analizą porównawczą KPD zgłoszonych dotychczas przez 21 kraje odsyłam do strony projektu EEA/ECN temu właśnie poświeconemu (baza danych zawiera dotychczas zestawienie danych zawartych w KPD z 19 krajów). Polecam analizę jako wprawkę do zajęcia się już (mam nadzieje wkrótce) problemem „UE a sprawa polska”.
Oczekiwanie na dokumenty z MG, to także dobra okazja na zajecie się branżą energetyki słonecznej termicznej, która rozwija się dobrze, pomimo tego (?) że MG dotychczas jej rozwoju nie wspierało instrumentami Prawa energetycznego, a minister finansow instrumentami podatkowymi. W polskim KPD branża ta oczekuje m.in. na ulgi podatkowe, a nawet zielone certyfikaty i ile zastępowana jest energia elektryczna, ale do tej pory w Polsce dla energetyki słonecznej termicznej liczyło się wsparcie dotacjami UE (PO IiŚ, RPO) oraz dotacjami i kredytami krajowych funduszy ekologicznych będących w gestii Ministerstwa Środowiska. W krajowych funduszach ekologicznych (to jest wyjątek, z którego w UE możemy być naprawdę dumni), po tym jak środki z UE już w praktyce wydaliśmy, dostrzegam obecnie jedyny jasny punkt, jeśli chodzi o dostępne (w warunkach spowolnia gospodarczego, wzrostu cen energii i problemów z deficytem budżetowym) instrumenty wsparcia wdrożenia nowej dyrektywy o promocji OZE. Chodzi jednak o to, aby te istotne, ale ograniczone środki dobrze wykorzystać.
Obecny czas to okres zwiekszonego na swiecie interwencjonizmu panstwowego, glownie wlasnie poprzez dotacje albo na rozwoj infrastruktury albo zielonych technolologii. Na środki publiczne ma apetety wielka energetyka systemowa i dążenia te nazywa to w nomenklaturze prezydenta Trumana - nowym Planem Marshalla. Ale słowem kluczowym jest „dekapitalizacja” infrastruktury i nie jest to słowo kluczowe obecnie typowe dla OZE. Ten sposób myślenia, a nawet alarm uważam za zasadny, ale sektor OZE, a w zasadzie zieloni próbują nazwać ten sam problem inaczej – w języku innego prezydent Roosvelta – Nowym Zielonym Ładem (w Polsce NZŁ, w UE ang. GND). Obecnie Ameryka prezydenta Obamy wraca do NZŁ, Europa w swojej nowej strategii ‘2020 próbuje łączyć NZŁ, np. ELENA z koncepcją planu Marshalla dla energetyki. Prace nad połączeniem tych koncepcji trwają w KE i mowa jest o mld Euro srodkow publicznych na infrastrukture sluzacą OZE. Jeżeli przymniemy, że ma tu zastosowanie nie podział polityczny, ale resorowy, to koncepcję Planu Marshalla może wdrażać MG, a koncepcję NZŁ – MS, w gestii którego są właśnie fundusze ekologiczne, w tym w szczególności NFOŚiGW. Fundusze te są w szczególności niezwykle ważne dla energetyki słonecznej i innych małoskalowych technologii OZE. Są one ważne dla instytucji publicznych, MSP oraz osób fizycznych inwestujących w OZE w kierunku których swoim nowym programem na dotację z kredytem dla kolektorów słonecznych pochylił się NFOŚiGW. Problemowi efektywnego wykorzystania tego program, w tym sposobowi organizacji przetargów w tym kryteriów technicznych mechanicznie i często bezrefleksyjnie stawianych, poświęciłem jeden z ostatnich wpisów. Inny problem związany częsciowo także z dotacajmi to przetargi instytucji publicznych jako tzw. „zielone zamówienia” (z własnej inicjatywy wspieranej też dyrektywami UE oraz w Polsce) lub jako ubieganie się o środki z funduszy publicznych.
Temu, przy okazji ogłoszonego przetargu na budowę kolektorów słonecznych na budynku NFOSiGW oraz właśnie zapowiedzianego przetargu na instalacje kolektorów słonecznych na budynkach Białego Domu chciałbym poświęcić dalszą część tego wpisu (przepraszam za długi rozbieg :). Choć prezes NFOSIGW to (jeszcze ?) nie kolejny ziolony prezydent USA to porównanie okoliczności tych przetargów i zielonych zamówień wydaje się być jak najbardziej na miejscu, bo poza bezposrednimi efektami rzeczowymi mają one zarówno wielką rolę promocyjną jak i edukacyjną oraz okreslają standardy. Przyjęte procedury będą miały duży potencjał replikacyjny i mogą służyć jako tzw. dobre praktyki, których zwłaszcza w Polsce nam bardzo brakuje (por. poprzedni wpis)
Przetarg organizowany przez NFOSiGW sprawia wrażenie przemyślanego i dobrze przygotowanego. NFOŚiGW wykonał projekt techniczny i stawia wymogi przyszłemu wyk owcy oraz technologii zarówno w SIWZ jak i w ramowej umowie jaką zawrze z wykonawcą. Polecam lekturę tych dokumentów. Wobec braku (wymaganego nową dyrektywą 2009/28/WE) krajowego systemu licencjonowania i certyfikacji instalatorów, NFOŚiGW zebrał różne wymagania. Podoba mi się postawienie nacisku na doświadczenie (wykonane w okresie ostatnich 5 lat co najmniej 2 podobnych robót). W stosunku do nieracjonalnej, żeby nie powiedzieć korupcjogennej praktyki dotychczasowych przetargów skupiających się na tzw. sprawności optycznej, odejściu od obowiązkowego certyfikatu Solar Keymark (spelnienie norm jest wystrczajace)oraz takiego np. kuriozum jak wymagane konkretne wymiary pojedynczego kolektora słonecznego, dostrzegam duży postęp. Ale nie mogę się powstrzymać (w szczególności patrząc na otrzymywane pytania w sprawach drugorzędnych dla instalacji, od potencjalnych dostawców technologii i wykonawców, ww. link) od uwagi, że wymogi co do współczynników absorpcji i emisji kolektora słonecznego, czy taki a nie inny kształt absorbera to już niepotrzebne przesztywnienie. Takie warunki przetargów utrudnią bieżącą konkurencję, a w przyszłości rozwój technologii, wprowadzanie na rynek nowych, lepszych rozwiązań. Wszak NFOSiGW powinno zależeć glownie na tym, aby zamontowany system pozwalał na gwarantowane w dłuższym czasie, określone faktyczne uzyski energii słonecznej w postaci zmniejszenia zużycia cieplej wody z dotychczasowego, konwencjonalnego systemu grzewczego, bo tylko to sie przekada na efekty finansowe i ekologiczne, a np. wymiary kolektora slonecznego, wsplczynniki emisji itp. oraz oferta cenowa to problem dostawcy. W budynku biurowym nie można oczekiwać cudów, ale (po prostych symulacjach) można postawić oczekiwanie dotyczące minimalnej wydajności końcowej (po stronie odbioru) systemu rzędu 300 kWh/m2*rok. Dać szansę na samodzielną pracę instalatora i dostawcy technologii. Przy tej wielkości instalacji, rzędu 40 m2, można też wymagać aby oferent zaproponował sam system monitorowania i sprawdzania ww. uzysków, a w SIWZ nic takiego nie dostrzegłem. Te wymogi można przenieść do umowy. Proponowana przez NFOsiGW umowa jako ogólny model nie jest zła, jeśli chodzi np. wymogi dotyczące trwałości – okresu gwarancyjnego, ale kryterium wydajności i jej monitorowania/sprawdzania nie ma. Nie ma też próby wprowadzenia elementów gwarantowania wydajności (tzw. guaranteed solar results), co byłoby nowością, ale jeżeli zakładamy, że przetarg może stanowić model na następne lata, to warto było to rozważyć.
Podsumowując stwierdzam, że dobrze się stało, że NFOSiGW uruchamiając w tym roku program wsparcia kolektorów słonecznych podjął b. dobrą decyzję aby pojawiły się one na jego siedzibie. Zielonym (Greenpeace), sektorowi energetyki słonecznej nie udało się do tego symbolicznego ruchu dotychczas przekonać ani MG (tu może z biogazownią lub wytwórnia biopaliw byłoby łatwiej rozpocząć rozmowę) ani nawet MS. Znając problemy z przetargami ogłaszanymi teraz choćby w ramach RPO sądzę, że omawiany przetarg jest krokiem naprzód, dobrym materiałem referencyjnym, ale nie tworzy jeszcze nowej jakości w kontekście dyrektywy 2009/28/WE bo za mało wybiega w przyszłość i ciągle zbyt silnie odwołuje się do tego co było do tej pory.
A jak do tego samego wyzwania podchodzi prezydent Obama, oczywiście pamiętając o proporcjach. Sprawę uroczystego obwieszczenia na jednej z ostatnich amerykańskich konferencji nt NGD i zamiaru budowy kolektorów słonecznych w rezydencji Obamy w East Wing szeroko opisują i komentują media, np., razem z przytaczaną historią kolektorów słonecznych na Białym Domu i spekulacjami co do opłacalności. Od szerszej strony biznesowej opisuje to Bloomberg. Chodzi głównie o kolektory słoneczne, ale w ramach przemyślanej zielonej akcji u Obamy pojawi się także niewielki system fotowoltaiczny. Blomberg pisze: The Energy Department said in a statement that it will hold competitive bidding to choose the company that will install the solar systems (prowadopodobnie bedzie chodziło o typowy w USA model “zaprojektuj i zbuduj”). I dalej ...Stephanie Mueller, an Energy Department spokeswoman, said in an e-mail that the criteria for the winning bidder will include “how well it showcases American technology, products and know-how.” The U.S. has fallen behind China and European countries such as Germany in renewable energy. Asia makes more than half the world’s wind and solar energy equipment and is widening its lead. China invested $34.5 billion in low-carbon energy technologies last year, according to Bloomberg New Energy Finance. The U.S. spent $18.6 billion. Czyli nie chodzi tu tylko o ekologię ale i o promocję amerykańskiej technologii, co nie jest oczywiście sprzeczne z narodową ideą GND, choc w praktyce może być sprzeczne ukladem o wolnym handlu GATT...
Ważne jest to, że ten mały ale znamienny i przemyslany, przewidziany na przyszły rok przetarg to element większej całości. Na stronie Białego Domu pojawiła się oficjalna informacja z linkami do ciekawych materiałow dla innych instytucji publicznych ogłaszających przetargi na kolektory słoneczne i systemu fotowoltaiczne (te przeważają). Jest tu bardzo dużo o wymaganiach stawianym instalatorom , a mniej wybranej przez nich technice solarnej.
W ww. przewodniku dla organizujacych przetargi wiele uwagi poświęca się kwestiom wymagań w trakcie eksploatacji (post commissioning performance, str. 41) związanych z potwierdzeniem wydajności np. w odnisieniu do PV: Performance verification should extend for a specified period after commissioning, and the verified performance should meet a predetermined threshold. An example of this is a PV system that requires quarterly performance verification for the first year of service, and a contractual mandate that system output must be at least 80% of calculated output based on actual solar insolation for the period. If desired, the project team and solar expert can develop a reasonable agreement with the developer for a guarantee of this nature. Long-term monitoring of the system to understand reliability and operations and maintenance costs also is an important part of continued performance and economic benefits. The DOE SETP can track performance and reliability of system installations…. Na stronach 90-95 są gotowe praktyczne formularze do wstępnej o końcowej oceny instalacji i wiele innych praktycznych wskazowek.
Amerykanie słyną z tego, że wiele spraw zostawiają wolnemu rynkowi i inwencji obywateli i firm. Ale tam gdzie chodzi o pieniądze publiczne, która mają by dobrze, modelowo wydane w ramach szerszej Koncepcji wsparcia zielonych technologii, nie zostawia się sprawy pojedynczym, co bardziej sprytnym firmom które „nauczą” samorządy i administratorów obiektów publicznych jak się ogłasza przetarg. Jak to się stało, że w Polsce instytucje pośredniczące i wdrażające fundusze UE, zanim ogłosiły przetargi nie opracowały takich przewodników? Dlaczego w przetargach RPO urzędnik przygotowując SIWZ musi posługiwać się niezrozumiałymi dla niego (znanymi oferentom) i nie mającymi większego znaczenia parametrami technicznymi i nie ma jasnych wytycznych na czym polega tworzenia wartości dla jego instytucji publicznej, dla przemysłu i dla kraju?
I tu móje sugestie w postaci pytan których adresatem w obecnej sytuacji może byc personalnie Prezes Jan Rączka, który obecnie jako jedyny dysponuje w ramach delegacji Ministra Srodowiska konkretnymi - nawet jak są skromne i gotowymi do użycia instrumentami. Czy na bazie dotychczasowych doświadczeń i na przykładzie ogłoszonego przetargu, możemy jako kraj dopracować się takich przewodników i przemyślanych wytycznych jak w USA, dla wszystkich inwestorów, w tym publicznych? Czy w tym momencie nie potrzebna jest poważna kampania informacyjna, nastawiona na budowanie trwałej wartości u odbiorców końcowych i w szczególności na aspekty techniczne i ekonomiczne? Nie chodzi tu już tylko o promocję czy wąsko rozumianą edukację ekologiczną, bo badania pokazują, że ludzie wysoko sobie cenią walory ekologiczne energii słonecznej. Chodzi o szybkie (zanim uporamy się z przygotowaniem sensownego KPD minie niestety kilka bezproduktywnych lat) i strategiczne wykorzystanie funduszy ekologicznych w obszarach gdzie dobrze się sprawdzają i gdzie mogą pracować jeszcze lepiej.
W oczekiwaniu na polski KPD (projekt opuścił Ministerstwo Gospodarki MG i trafił na Komitet ds. Europejskich Rady Ministrów) czepiam się też przygotowywanego w MG programu energetyki jądrowej (PEJ). Ew. domniemana makiaweliczność tej strategii zasadza się na odpowiadającym mojej wrodznej megalomamii założeniu, że MG zdecyduje się na szybsze ujawnienie KPD, aby w końcu dać mi zajęcie i oderwać od krytyki PEJ :). W każdym bądź razie może wybierać :). Zanim KPD pojawi się jako jeden z ostatnich na platformie przejrzystości KE i zanim stanie sie przedmiotem zapowiadanej od Nowego Roku analizy na „odnawialnym”, zainteresowanym syntetyczną ilościową analizą porównawczą KPD zgłoszonych dotychczas przez 21 kraje odsyłam do strony projektu EEA/ECN temu właśnie poświeconemu (baza danych zawiera dotychczas zestawienie danych zawartych w KPD z 19 krajów). Polecam analizę jako wprawkę do zajęcia się już (mam nadzieje wkrótce) problemem „UE a sprawa polska”.
Oczekiwanie na dokumenty z MG, to także dobra okazja na zajecie się branżą energetyki słonecznej termicznej, która rozwija się dobrze, pomimo tego (?) że MG dotychczas jej rozwoju nie wspierało instrumentami Prawa energetycznego, a minister finansow instrumentami podatkowymi. W polskim KPD branża ta oczekuje m.in. na ulgi podatkowe, a nawet zielone certyfikaty i ile zastępowana jest energia elektryczna, ale do tej pory w Polsce dla energetyki słonecznej termicznej liczyło się wsparcie dotacjami UE (PO IiŚ, RPO) oraz dotacjami i kredytami krajowych funduszy ekologicznych będących w gestii Ministerstwa Środowiska. W krajowych funduszach ekologicznych (to jest wyjątek, z którego w UE możemy być naprawdę dumni), po tym jak środki z UE już w praktyce wydaliśmy, dostrzegam obecnie jedyny jasny punkt, jeśli chodzi o dostępne (w warunkach spowolnia gospodarczego, wzrostu cen energii i problemów z deficytem budżetowym) instrumenty wsparcia wdrożenia nowej dyrektywy o promocji OZE. Chodzi jednak o to, aby te istotne, ale ograniczone środki dobrze wykorzystać.
Obecny czas to okres zwiekszonego na swiecie interwencjonizmu panstwowego, glownie wlasnie poprzez dotacje albo na rozwoj infrastruktury albo zielonych technolologii. Na środki publiczne ma apetety wielka energetyka systemowa i dążenia te nazywa to w nomenklaturze prezydenta Trumana - nowym Planem Marshalla. Ale słowem kluczowym jest „dekapitalizacja” infrastruktury i nie jest to słowo kluczowe obecnie typowe dla OZE. Ten sposób myślenia, a nawet alarm uważam za zasadny, ale sektor OZE, a w zasadzie zieloni próbują nazwać ten sam problem inaczej – w języku innego prezydent Roosvelta – Nowym Zielonym Ładem (w Polsce NZŁ, w UE ang. GND). Obecnie Ameryka prezydenta Obamy wraca do NZŁ, Europa w swojej nowej strategii ‘2020 próbuje łączyć NZŁ, np. ELENA z koncepcją planu Marshalla dla energetyki. Prace nad połączeniem tych koncepcji trwają w KE i mowa jest o mld Euro srodkow publicznych na infrastrukture sluzacą OZE. Jeżeli przymniemy, że ma tu zastosowanie nie podział polityczny, ale resorowy, to koncepcję Planu Marshalla może wdrażać MG, a koncepcję NZŁ – MS, w gestii którego są właśnie fundusze ekologiczne, w tym w szczególności NFOŚiGW. Fundusze te są w szczególności niezwykle ważne dla energetyki słonecznej i innych małoskalowych technologii OZE. Są one ważne dla instytucji publicznych, MSP oraz osób fizycznych inwestujących w OZE w kierunku których swoim nowym programem na dotację z kredytem dla kolektorów słonecznych pochylił się NFOŚiGW. Problemowi efektywnego wykorzystania tego program, w tym sposobowi organizacji przetargów w tym kryteriów technicznych mechanicznie i często bezrefleksyjnie stawianych, poświęciłem jeden z ostatnich wpisów. Inny problem związany częsciowo także z dotacajmi to przetargi instytucji publicznych jako tzw. „zielone zamówienia” (z własnej inicjatywy wspieranej też dyrektywami UE oraz w Polsce) lub jako ubieganie się o środki z funduszy publicznych.
Temu, przy okazji ogłoszonego przetargu na budowę kolektorów słonecznych na budynku NFOSiGW oraz właśnie zapowiedzianego przetargu na instalacje kolektorów słonecznych na budynkach Białego Domu chciałbym poświęcić dalszą część tego wpisu (przepraszam za długi rozbieg :). Choć prezes NFOSIGW to (jeszcze ?) nie kolejny ziolony prezydent USA to porównanie okoliczności tych przetargów i zielonych zamówień wydaje się być jak najbardziej na miejscu, bo poza bezposrednimi efektami rzeczowymi mają one zarówno wielką rolę promocyjną jak i edukacyjną oraz okreslają standardy. Przyjęte procedury będą miały duży potencjał replikacyjny i mogą służyć jako tzw. dobre praktyki, których zwłaszcza w Polsce nam bardzo brakuje (por. poprzedni wpis)
Przetarg organizowany przez NFOSiGW sprawia wrażenie przemyślanego i dobrze przygotowanego. NFOŚiGW wykonał projekt techniczny i stawia wymogi przyszłemu wyk owcy oraz technologii zarówno w SIWZ jak i w ramowej umowie jaką zawrze z wykonawcą. Polecam lekturę tych dokumentów. Wobec braku (wymaganego nową dyrektywą 2009/28/WE) krajowego systemu licencjonowania i certyfikacji instalatorów, NFOŚiGW zebrał różne wymagania. Podoba mi się postawienie nacisku na doświadczenie (wykonane w okresie ostatnich 5 lat co najmniej 2 podobnych robót). W stosunku do nieracjonalnej, żeby nie powiedzieć korupcjogennej praktyki dotychczasowych przetargów skupiających się na tzw. sprawności optycznej, odejściu od obowiązkowego certyfikatu Solar Keymark (spelnienie norm jest wystrczajace)oraz takiego np. kuriozum jak wymagane konkretne wymiary pojedynczego kolektora słonecznego, dostrzegam duży postęp. Ale nie mogę się powstrzymać (w szczególności patrząc na otrzymywane pytania w sprawach drugorzędnych dla instalacji, od potencjalnych dostawców technologii i wykonawców, ww. link) od uwagi, że wymogi co do współczynników absorpcji i emisji kolektora słonecznego, czy taki a nie inny kształt absorbera to już niepotrzebne przesztywnienie. Takie warunki przetargów utrudnią bieżącą konkurencję, a w przyszłości rozwój technologii, wprowadzanie na rynek nowych, lepszych rozwiązań. Wszak NFOSiGW powinno zależeć glownie na tym, aby zamontowany system pozwalał na gwarantowane w dłuższym czasie, określone faktyczne uzyski energii słonecznej w postaci zmniejszenia zużycia cieplej wody z dotychczasowego, konwencjonalnego systemu grzewczego, bo tylko to sie przekada na efekty finansowe i ekologiczne, a np. wymiary kolektora slonecznego, wsplczynniki emisji itp. oraz oferta cenowa to problem dostawcy. W budynku biurowym nie można oczekiwać cudów, ale (po prostych symulacjach) można postawić oczekiwanie dotyczące minimalnej wydajności końcowej (po stronie odbioru) systemu rzędu 300 kWh/m2*rok. Dać szansę na samodzielną pracę instalatora i dostawcy technologii. Przy tej wielkości instalacji, rzędu 40 m2, można też wymagać aby oferent zaproponował sam system monitorowania i sprawdzania ww. uzysków, a w SIWZ nic takiego nie dostrzegłem. Te wymogi można przenieść do umowy. Proponowana przez NFOsiGW umowa jako ogólny model nie jest zła, jeśli chodzi np. wymogi dotyczące trwałości – okresu gwarancyjnego, ale kryterium wydajności i jej monitorowania/sprawdzania nie ma. Nie ma też próby wprowadzenia elementów gwarantowania wydajności (tzw. guaranteed solar results), co byłoby nowością, ale jeżeli zakładamy, że przetarg może stanowić model na następne lata, to warto było to rozważyć.
Podsumowując stwierdzam, że dobrze się stało, że NFOSiGW uruchamiając w tym roku program wsparcia kolektorów słonecznych podjął b. dobrą decyzję aby pojawiły się one na jego siedzibie. Zielonym (Greenpeace), sektorowi energetyki słonecznej nie udało się do tego symbolicznego ruchu dotychczas przekonać ani MG (tu może z biogazownią lub wytwórnia biopaliw byłoby łatwiej rozpocząć rozmowę) ani nawet MS. Znając problemy z przetargami ogłaszanymi teraz choćby w ramach RPO sądzę, że omawiany przetarg jest krokiem naprzód, dobrym materiałem referencyjnym, ale nie tworzy jeszcze nowej jakości w kontekście dyrektywy 2009/28/WE bo za mało wybiega w przyszłość i ciągle zbyt silnie odwołuje się do tego co było do tej pory.
A jak do tego samego wyzwania podchodzi prezydent Obama, oczywiście pamiętając o proporcjach. Sprawę uroczystego obwieszczenia na jednej z ostatnich amerykańskich konferencji nt NGD i zamiaru budowy kolektorów słonecznych w rezydencji Obamy w East Wing szeroko opisują i komentują media, np., razem z przytaczaną historią kolektorów słonecznych na Białym Domu i spekulacjami co do opłacalności. Od szerszej strony biznesowej opisuje to Bloomberg. Chodzi głównie o kolektory słoneczne, ale w ramach przemyślanej zielonej akcji u Obamy pojawi się także niewielki system fotowoltaiczny. Blomberg pisze: The Energy Department said in a statement that it will hold competitive bidding to choose the company that will install the solar systems (prowadopodobnie bedzie chodziło o typowy w USA model “zaprojektuj i zbuduj”). I dalej ...Stephanie Mueller, an Energy Department spokeswoman, said in an e-mail that the criteria for the winning bidder will include “how well it showcases American technology, products and know-how.” The U.S. has fallen behind China and European countries such as Germany in renewable energy. Asia makes more than half the world’s wind and solar energy equipment and is widening its lead. China invested $34.5 billion in low-carbon energy technologies last year, according to Bloomberg New Energy Finance. The U.S. spent $18.6 billion. Czyli nie chodzi tu tylko o ekologię ale i o promocję amerykańskiej technologii, co nie jest oczywiście sprzeczne z narodową ideą GND, choc w praktyce może być sprzeczne ukladem o wolnym handlu GATT...
Ważne jest to, że ten mały ale znamienny i przemyslany, przewidziany na przyszły rok przetarg to element większej całości. Na stronie Białego Domu pojawiła się oficjalna informacja z linkami do ciekawych materiałow dla innych instytucji publicznych ogłaszających przetargi na kolektory słoneczne i systemu fotowoltaiczne (te przeważają). Jest tu bardzo dużo o wymaganiach stawianym instalatorom , a mniej wybranej przez nich technice solarnej.
W ww. przewodniku dla organizujacych przetargi wiele uwagi poświęca się kwestiom wymagań w trakcie eksploatacji (post commissioning performance, str. 41) związanych z potwierdzeniem wydajności np. w odnisieniu do PV: Performance verification should extend for a specified period after commissioning, and the verified performance should meet a predetermined threshold. An example of this is a PV system that requires quarterly performance verification for the first year of service, and a contractual mandate that system output must be at least 80% of calculated output based on actual solar insolation for the period. If desired, the project team and solar expert can develop a reasonable agreement with the developer for a guarantee of this nature. Long-term monitoring of the system to understand reliability and operations and maintenance costs also is an important part of continued performance and economic benefits. The DOE SETP can track performance and reliability of system installations…. Na stronach 90-95 są gotowe praktyczne formularze do wstępnej o końcowej oceny instalacji i wiele innych praktycznych wskazowek.
Amerykanie słyną z tego, że wiele spraw zostawiają wolnemu rynkowi i inwencji obywateli i firm. Ale tam gdzie chodzi o pieniądze publiczne, która mają by dobrze, modelowo wydane w ramach szerszej Koncepcji wsparcia zielonych technologii, nie zostawia się sprawy pojedynczym, co bardziej sprytnym firmom które „nauczą” samorządy i administratorów obiektów publicznych jak się ogłasza przetarg. Jak to się stało, że w Polsce instytucje pośredniczące i wdrażające fundusze UE, zanim ogłosiły przetargi nie opracowały takich przewodników? Dlaczego w przetargach RPO urzędnik przygotowując SIWZ musi posługiwać się niezrozumiałymi dla niego (znanymi oferentom) i nie mającymi większego znaczenia parametrami technicznymi i nie ma jasnych wytycznych na czym polega tworzenia wartości dla jego instytucji publicznej, dla przemysłu i dla kraju?
I tu móje sugestie w postaci pytan których adresatem w obecnej sytuacji może byc personalnie Prezes Jan Rączka, który obecnie jako jedyny dysponuje w ramach delegacji Ministra Srodowiska konkretnymi - nawet jak są skromne i gotowymi do użycia instrumentami. Czy na bazie dotychczasowych doświadczeń i na przykładzie ogłoszonego przetargu, możemy jako kraj dopracować się takich przewodników i przemyślanych wytycznych jak w USA, dla wszystkich inwestorów, w tym publicznych? Czy w tym momencie nie potrzebna jest poważna kampania informacyjna, nastawiona na budowanie trwałej wartości u odbiorców końcowych i w szczególności na aspekty techniczne i ekonomiczne? Nie chodzi tu już tylko o promocję czy wąsko rozumianą edukację ekologiczną, bo badania pokazują, że ludzie wysoko sobie cenią walory ekologiczne energii słonecznej. Chodzi o szybkie (zanim uporamy się z przygotowaniem sensownego KPD minie niestety kilka bezproduktywnych lat) i strategiczne wykorzystanie funduszy ekologicznych w obszarach gdzie dobrze się sprawdzają i gdzie mogą pracować jeszcze lepiej.