Proces uchwalania ustawy o OZE trwał 5 lat. Zanim na dobre wszedł w życie jej rozdział o
mechanizmach wsparcia inwestorów, trzykrotnie podejmowany był proces jej nowelizacji, który trwał ponad rok. Wczoraj
wieczorem się zakończył głosowaniem sejmowym. Podpisanie ustawy to kolejne
wyzwanie dla Prezydenta, który musi wziąć odpowiedzialność (bo tu już chodzi o
powagę państwa) za ostatnie półroczne wysiłki Ministerstwa Energii i
ustawodawcy oraz za tzw. całokształt. Ustawa wejdzie w życie 1 lipca. Co z tego
wszystkiego będą mieć inwestorzy?
Inwestorów interesują trzy kwestie: czy prawo jest dla nich zrozumiałe, czy nie ma nadmiernego ryzyka i kwestia kluczowa – czy się będzie opłacać inwestować. Instytut Energetyki Odnawialnej przez 6 lat monitorował kolejne projekty ustawy, publikując kilkanaście opinii. Zazwyczaj, poza jej wersją projektu ustawy z lipca 2012 roku, twierdził, że ustawodawca tworzy prawo, z którego dla nowych inwestorów (i dla rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce) niewiele wynika. Dzisiaj IEO publikuje opinię koncentrującą się na ekonomice i ryzkach, zaznaczając jednak, że dotyczy ona tylko tych elementów rozdziału 4-go uchwalonej ustawy (system wsparcia), w stosunku do których można dzisiaj przeprowadzić jakiekolwiek ilościowe analizy ekonomiczne. Zaznacza, że takich analiz nie można jeszcze przeprowadzić w stosunku do „systemu aukcyjnego”, który ma zastąpić dotychczasowy system wsparcia produkcji energii elektrycznie zielonymi certyfikatami, z uwagi na brak szeregu rozporządzeń wykonawczych (a nawet ich projektów).
Dzisiaj, bez rozporządzeń o wolumenach zamawianej energii, o cenach
referencyjnych i bez ogłoszenia
zamówienia na energię z OZE w konkretnych koszykach aukcyjnych, w sprawie systemu aukcyjnego można tylko tyle
powiedzieć, że w centrum tego nowego mechanizmu wsparcia znalazła się uznana w
Polsce jako OZE technologię współspalania biomasy z węglem. Polska jest jednym
z ostatnich krajów na świcie, gdzie taka technologia jest uznana za OZE i jest
wspierana. Jest jedynym krajem na świecie który wsparcie dla tej technologii
wydłuża, wzmacnia i wprowadza je systemie aukcyjnym. Polska podporządkowuje wręcz
cały system aukcyjny technologii współspalania z zamiarem zwalniania jej (jako najbardziej
nieprzewidywalnej i w dłuższych okresach „niestabilnej”) z obowiązku
dostarczania energii przez 15 lat.
Trudno tu też pisać o wsparciu inwestycji OZE. Po pierwsze
trudno mianem inwestycji budowlano-montażowej nazwać dobudowanie linii
dosypywania biomasy do węgla transportowanego do kotła, a po drugie 44 elektrownie węglowe, które będą mogły
skorzystać z systemu aukcyjnego bez żadnych nowych tego typu „inwestycji
modernizacyjnych” bo już to zrobiły dawno
i uzyskały stosowne koncesje. Teraz dosypią tylko biomasy, zabierając ją z
innych branż energetyki (z ciepłownictwa rozproszonego i systemowego) oraz z
innych działów gospodarki (przemysł drzewny). Elektrownie węglowe nie są
inwestorami w OZE, są tylko głównymi beneficjantami ustawy.
Jeśli chodzi o inwestorów - zarówno osób fizycznych jak i
firm, to już od 1 lipca, przynajmniej teoretycznie, mogą oni skorzystać z
ustawowych instrumentów wsparcia dla mikroinstalacji o mocy do 40 kW. To że mogą skorzystać, wcale nie znaczy ze
powinni się spieszyć i robić to bez namysłu i w całej rozciągłości.
Zdaniem IEO, choć tym razem w swoich analizach przyjął
optymistyczne założenia, w warunkach
stworzonych przepisami ustawy o OZE, nie powinni inwestować prosumenci
indywidulani – gospodarstwa domowe. Inwestycje tego typu, pod rządami
uchwalonej ustawy o OZE są nieopłacalne i obarczone olbrzymim, niekontrolowanym
przez prosumenta ryzykiem. IEO nie dopowiedział, że jeżeli ekonomicznie nie
dopina się pojedyncza instalacja OZE, to
niestety nie będzie dopinała się także inwestycja w systemie klastrowym, bo
(bez dotacji, a te nie maja sensu w systemie aukcyjnym) nie będzie generowała
nadwyżki finansowej do podziału pomiędzy uczestników klastra. Można też dodać, że osoby o dużej wrażliwości
ekologicznej powinny też przemyśleć swoje ew. decyzje inwestycyjne motywowane
innymi niż ekonomika względami. Oddawanie ustawowej (20-30%) nadwyżki energii
(w praktyce może to być znacząco więcej) za darmo węglowym koncernom energetycznym nie musi bowiem
służyć nowym proekologicznym inwestycjom. Osoby wspierające sektor węglowy,
mające świadomość ekonomiczną inwestycji prosumenckich i zdolności ekonomiczne
do ponoszenia znaczących osobistych wyrzeczeń z tego tytułu, mogą inwestować w mikroinstalacje OZE z
przekonaniem, że zainwestowane środki wrócą do sektora węglowego. Z uchwalonych przepisów mogą skorzystać też osoby
bogate, które stać na kosztowne hobby lub które są zainteresowane osobiście nowinkami
technicznymi lub które pragną wesprzeć
światowy postęp technologiczny. IEO nie badał opłacalności budowy
mikroinstalacji OZE tam, gdzie nie ma dostępu do sieci elektroenergetycznej lub
tam gdzie przerwy w dostawach energii zmuszają do tego typu inwestycji. Być może w tych niszach jest miejsce na
domykający się model biznesowy, ale póki co jest to margines rynku.
Są też informacje pozytywne w sensie rachunku ekonomicznego. IEO wskazał, że ustawa umożliwia opłacalne
ekonomiczne inwestycje w mikroinstalacje realizowane w formule „prosumenta
biznesowego” (tu na szczęście ustawa wykluczyła firmy pokrywające z OZE
potrzeby energetyczne wynikające z własnej podstawowej działalności z definicji
„prosumenta”) przez przedsiębiorstwa
korzystające z najdroższych taryf „C”. Ustawodawca nie zlikwidował całkowicie
przepisu uchwalonego 20 lutego 2015 roku i w nieco zmienionej formie wejdzie od
lipca w życie. Jest zatem szczelina, jeszcze
niewielki ale atrakcyjny obszar do inwestycji mających prawdziwy sens
ekonomiczny.
Uchwalona ustawa wiele dobrego może zrobić dla OZE poprzez
jej wpływ na wzrost cen energii. IEO twierdzi co prawda, że ten wpływ może być
w praktyce iluzoryczny dla gospodarstw domowych korzystających z taryf „G”, z
uwagi na trwały trend do wzrostu cen energii poprzez wzrost składnika stałego w
taryfach. Taki trend powoduje, że z
czasem, czym
bardziej prosument oszczędzać będzie na zużyciu energii tym mniej zyska
finansowo, czyli tym więcej straci na inwestycji. Bardzo niekorzystnie na wzmocnienie tego
trendu wpłynie wprowadzenie ustawą o OZE
(od 1 stycznia 2017 r.) do rachunków za
energię dla gospodarstw domowych tzw.
opłaty przejściowej, która właśnie windować
będzie dodatkowo składnik stały na taryfie. Jednak ta sama opłata jest
naliczana w inny sposób na trafach „C” i „B” dla przedsiębiorców, w sposób
który sprzyjał będzie opłacalności w „autoproducenckie” inwestycje w OZE.
Wprowadzana już od 1 lipca tzw. „Oplata OZE” działać będzie stymulująco na autoproducenckie
inwestycje w OZE oraz na cała energetykę przemysłową, bo będzie zależała od
zużycia energii, a przewidywana znacząca
skala współspalania biomasy z węglem już wkrótce (współspalanie może bardzo
szybko wygenerować koszty, nawet jeżeli nie służy to jeszcze realizacji celu
OZE na 2020 roku) może znacząco podnieść
jej wartość początkową („jedynie” 2,5 zł/MWh). Generalnie, planowane nowe
kapitałochłonne inwestycje w bloki węglowe, w Kaskadę Dolnej Wisły i być może w
bloki jądrowe, będą przenoszone głównie w taryfach dla małych i średnich
przedsiębiorstw i poprawią warunki inwestowania w OZE. Korzystnie na wszelkie
inwestycje prosumenckie wpłynie też wdrożenie zapowiadanego rynku mocy.
Ustawa nie wspiera wytwarzania ciepła rozproszonego z OZE,
ale także w tym zakresie stwarza przestrzeń do poprawienia sytuacji dla
producentów rozproszonych źródeł ciepła z OZE: kolektorów słonecznych, pomp
ciepła, automatycznych kotłów na biomasę ( o ile będzie dosyp do peletów lub
ich cena nie zostanie wywindowana przez współspalanie). Sejm przyjął bowiem
poprawkę Senatu umożliwiająca wsparcia dla spalana i współspalania odpadów w
źródłach kogeneracyjnych w systemach ciepłowniczych – wprowadzono obowiązek
zakupu ciepła z takich źródeł. Prezes Urzędu
Regulacji Energetyki Maciej Bando zwrócił uwagę, że rozporządzenie jakie będzie
wydane na mocy uchwalanego przepisu,
który wejdzie w życie od 1 września br., może doprowadzić do wzrostu cen
energii cieplnej powyżej poziomu inflacji. Jeżeli ten scenariusz będzie realizowany,
to może się okazać, że cześć odbiorców ciepła zdecyduje się na przejdzie na
indywidulane ogrzewanie z OZE.
Nikt się nie cieszy ze wzrostu cen energii, ale koszt każdej inwestycji w scentralizowany system energetyczny musi być przeniesiony w taryfach. Paradoksem jest w tej niecodziennej sytuacji fakt, że najbardziej na rozwój inwestycji prosumenckich w źródła bezemisyjne wpłyną stymulowane ustawą o OZE inwestycje w energetykę konwencjonalna i w procesy spalania. Nie wiadomo na ile jest to efekt zamierzony przez ustawodawcą i uwzględniony w niepublikowanej ocenie skutków regulacji, a na ile jest to przypadek. W tej chwili to już nie ma znaczenia. Ustawa o OZE stwarza możliwości realizowania opłacanych inwestycji w OZE już od 1 lipca br.
Jest też pokaźna przestrzeń do inwestowania w OZE całkowicie poza
uchwalonymi przepisami ustawy o OZE. Nie korzystając z przepisów ustawy o OZE
można bez ograniczeń w zakresie pomocy publicznej określonej w artykule 39 ustawy, korzystać z
instrumentów dotacyjnych.
Opinia i wyniki analiz ekonomicznych IEO są dostępne w aktualnościach na stronie instytutu pod tym linkiem.