Panująca nam nie(miłosiernie) w tzw. polityce i w mediach energetyka jądrowa i jej finansowe i kosztowe przypadki całkowicie zdominowała sprawy OZE. Przyznam, że i odnawialny uległ nastrojom w okresie wakacyjnym zerkał w kierunku Atomu, marząc o takim samym zaangażowaniu rządu w OZE i czekając na KPD. Rządowe dokumenty dotyczące Atomu schodzą zgodnie z planem, a polskiego KPD dalej nie widać. Na początku wakacji, po pierwszych reakcjach krajowych na projekt KPD, zapowiedziałem, że we wrześniu wrócimy do tematu. Nie zakładałem w ogóle, że do końca września ten dokument w Polsce (i 5 innych krajach UE) może jeszcze nie być znanym. Zapowiedziałem też, że poproszę o gościnny wpis ujawnionego wtedy autora komentarzy „Andrew”, który dał się poznać jako osoba patrząca na nasz zaścianek z nieco dalszej perspektywy, w tym osoby pracującej podówczas w Brukseli. Prawie 3 lata temu "odnawialny blog" zamieścił wpis Chrisa, także patrzącego szeroko i z daleka, i zwyczajnie czytającego zagraniczną literaturę, który śledząc zagranicą nowinki prasowe z tak dużym wyprzedzeniem zarysował kłopoty jakie może przynieść nazbyt intensywne wykorzystanie biomasy na cele energetyczne. Poniżej spostrzeżenia p. Andrzeja Ancygiera (Andrew) – obecnie doktoranta Freie Universität w Berlinie, który przemierzając Europę i miejsca gdzie albo się mówi, bada, planuje albo decyduje o OZE w UE, ma swoją ocenę sytuacji w Polsce. Poniżej jego kartka z podróży… Dodam jeszcze, że widząc jak przepojone troską ale miejscami krytyczne spojrzenie Czesława Miłosza na Polskę przeszkadza teraz godnemu uczczeniu w ojczyźnie 100-lecia jego urodzin (Pani poslanka Sobecka, nie moze darować "narodowej obelgi" Milosza w "Zniewolonym umysle" "jakoby w Polsce panowal analfabetyz"...), publikuje felieton p. Andrzeja z pewną obawą :), czy aby nie zakłóci to dobrze zapowiadajacej się kariery? O siebie się nie boję, bo myślę, że już utrwalił się mój wizerunek jako „zdrajcy, schlebiającego UE,w tym (o zgrozo!) nawet Pakietowi klimatycznemu"...(?) i już mi nic chyba nie grozi :).
Jako osoba, która znaczną część dorosłego życia spędziła na "Zachodzie", za każdym razem, kiedy przekraczam polsko-niemiecką granicę mam to nieodparte wrażenie podróżowania w czasie. I to w dwóch kierunkach jednocześnie….
Z jednej strony polski rząd decyduje się na budowę elektrowni atomowej. Już zdążyłem się pogubić w liczbach. Słyszałem o dwóch, trzech, ale na konferencji poświęconej odnawialnym źródłom energii (jak mnie jeden z uczestników próbował przekonywać: węgiel i uran to też "odnawialne" źródła energii, tylko na nieco dłuższą metę…) w ambasadzie RP w Brukseli w marcu tego roku, osoba prezentująca plany polskiego rządu dotyczące budowy elektrowni atomowej powiedziała mi w prywatnej rozmowie, że biorąc pod uwagę "jak się rzeczy mają" do 2030 może będzie ich nawet 10… Widząc entuzjazm wielu moich rodaków w tej kwestii taki scenariusz może się nawet wydawać realny. Może dlatego, że jeszcze żadnej elektrowni atomowej, z jej awariami i kosztami, nie mamy….
Patrząc na Zachód, zwłaszcza Niemcy, chciałoby się zaśpiewać "Ale to już było… i nie wróci więcej…. " W ostatnią niedzielę ponad 100 000 osób demonstrowało w Berlinie przeciwko przedłużeniu działania istniejących elektrowni atomowych. Według wcześniejszych ustaleń ostatnia taka elektrownia w Niemczech miała zostać wyłączona w 2022 roku. Obecny rząd chce przedłużyć działanie tych elektrowni o 10-15 lat. Opozycja przeciwko tym działaniom jest miażdżąca. Kwestia tego, czy wyłączenie niektórych z 17 elektrowni, które nadal są stosunkowo sprawne, ma sens może być dyskutowana. Ale w Niemczech NIKT nie mów o budowie nowych elektrowni.
Ale polski rząd wie lepiej. Polska potrzebuje energii atomowej, bo inaczej zabraknie prądu… Strach to świetnie narzędzie. Może wtedy nikt (a przynajmniej niewielu) wpadnie na pomysł, że istnieje jeszcze kilka innych możliwości pozyskania energii. Ale wiatraki czy panele nie wyglądają tak dumnie… Prawie wszyscy wokół mają "atomówki", dlaczego my nie?! Ach, ta duma narodowa…. Zastanawia mnie tylko czy to faktycznie duma, czy głupota… Ale to już kwestia drugorzędna. Pieniądze zostaną tak czy inaczej zmarnowane. Ale, jak wspomniałem powyżej, przekraczając granicę polsko-niemiecką można również odnieść wrażenie, że się podróżuje do przyszłości. W czasie, kiedy w całej Europie zachodniej coraz silniej inwestuje się w energię wiatrową, Polacy wypowiadają się na ten temat z pewnością siebie, która mogłaby świadczyć o dziesięcioleciach doświadczenia. "Wiatraki zabijają ptaki i inne gatunki migrujące", "emitują szkodliwe infradźwięki" i stanowią ogromne zagrożenie jako…źródło pożarów etc.. Więcej na temat zagrożeń tutaj. Takie argumenty można było usłyszeć w czasie dyskusji dotyczącej stawiania wiatraków w jednej z gmin na Dolnym Śląsku. Organizatorzy spotkania przyjechali specjalnie z innej gminy (w której nomen omen nie ma wiatraków….) żeby przestrzec mieszkańców gminy Nowogrodziec przed tymi "wrednymi wiatrakami"…. Możliwe jednak, że cała historia ma coś wspólnego z projektowaną kopalnią odkrywkową (ta jest całkowicie bezpieczna i nieszkodliwa dla ptaków i w związku z tym nie ma też protestów…) i elektrownią budowaną kilka miejscowości dalej. Fakt, że spotkanie było zorganizowane bardzo profesjonalnie (policja i drogowskazy nie pozwalały długo szukać miejsca w którym miał o się ono odbyć) jak również niektóre argumenty, w które nawet najbardziej gorliwi ekolodzy nie byliby w stanie uwierzyć, pozwalają sądzić, że w organizację całego spotkania popłynęło sporo kasy….
Suma Sumarum, projekt upadł. Wiatraki "out", kopalnia odkrywkowa "in". Ptaszki mogą się czuć bezpieczne…. O ile mi wiadomo, cała historia powtarza się wielokrotnie w Polsce. To może albo świadczyć o ogromnym doświadczeniu Polaków w kwestii energii wiatrowej (chociaż śmiem sądzić, że wielu z nich w życiu nie widziało wiatraka: w Polsce to nie jest widok zbyt częsty) albo podatności na różnego rodzaju lobbystów, którzy najbardziej na świecie obawiają się utraty monopolu na produkcję prądu. Ale jak w ciągu ostatnich tygodniach udowodnił polski rząd, mogą oni spać spokojnie.
Autor: Andrzej Ancygier.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz