Jakie OŹE w Polsce mają największy potencjał, najniższe koszty, największe szanse rozwojowe do 2020 r. i szansę na to aby stać się narodową chlubą i perłą w koronie II dekady XXI wieku? Byłoby to dobre pytanie maturalne, ale nie dla rządu i parlamentu bo te już znają odpowiedź i swoje priorytety. Krotko je streszczę, choć uprzedzam, że przesądzenia decydentów mogą się różnić nieco od wiedzy podręcznikowej, o naukowej tu nie wspominając.
Z uwagi na potencjalnie znaczący (?) potencjalny wkład energetyki wodnej w realizację celów OZE, 27 października 2009 r. została (jako pierwsza z cyklu, o którym będzie dzisiaj) podpisana deklaracja o współpracy na rzecz energetyki wodnej promowana przez ministra gospodarki i właściciela państwowych (tylko!) elektrowni wodnych – ministra skarbu. Leszek Karwowski, prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej po jej podpisaniu zapewnił, że podjęte zostały prace nad uproszczeniem warunków udostępniania terenów pod inwestycje w tego typu źródła energii.
Na marginesie polityka energetyczna (PEP2030) została przyjęta 10 listopada 2009 r., ale w zakresie energetyki wodnej zaczęto ją wdrażać 2 tygodnie wcześniej. Wygląda zatem na to, że niepotrzebnie się nieraz czepiam o detale i biję na alarm o rzekomych opóźnieniach w pracy rządu nad rozwojem OZE.
Inne porozumienie, przekute nawet niezwykle sprawnie (znowu dowód że się nieraz bez uzasadnienia czepiam braku determinacji i skuteczności inicjatyw rządowych i bez czekania na uzgodniony "Action plan"), bez oglądania się na malkontentów w regulację prawną dotyczącą współspalania zbóż z węglem, miało miejsce pomiędzy ministrem gospodarki, rolnictwa, Krajową Federacją Producentów Zbóż i elektrowniami o czym było juz wspomniane na odnawialnym i przeciwko czemu (znowu) nieśmiało i nieskutecznie zająłem także oficjalne stanowisko.
Zmilczę okoliczności wcześniejszego powstawania tzw. „programu biogazowego” o dziwnej oryginalnej nazwie IERE czy ustawy biopaliwowej i takowoż programu rozwoju, tworzonych i zawieszonych w systemowej próżni politycznej i legislacyjnej i pozbawionych elementów szerszej analizy, ba refleksji. Po co analizy i jakieś tam rzeczywiste potencjały, koszty, straty w innych sektorach gospodarki, kiedy każdego za kim stoi jakaś grupa (większe grupy zawodowe naturalnie ciążą ku bezpiecznej przeszłości) możemy czymś obdzielić, a ten ostatni też będzie się nawet z drobiazgu cieszył jak dziecko.
Zwrócić chce tylko uwagę na ostatnią kontynuację procederu uszczęśliwiania, w postaci wczorajszej deklaracji pomiędzy ministerstwem środowiska i ministerstwem gospodarki a Polską Asocjacją Geotermalną (tu mam wątpliwości czy rzeczywiście chodziło o PAG – bardziej wyrazistą „toruńską”, czy Polskie Stowarzyszenie Geotermalne PSG – bardziej umiarkowane, nazwijmy to „łagiewnickie”) na konferencji organizowanej przez stała Podkomisję ds. Energetyki Sejmowej Komisji Gospodarki. Tu Pani Minister powołała się z kolei na PEP2030 i zapowiedziała, że „w tym roku Polska musi wdrożyć unijną dyrektywę o odnawialnych źródłach energii, co skłoniła do weryfikacji systemu wsparcia stosowanego aktualnie dla energii odnawialnej, (...)zmiany dotyczyć będą zróżnicowania pomocy dla poszczególnych rodzajów energii zielonej", co jako żywo przypomina skteczną skadinąd zasadę "dziel i rządź". Pani Minister odysyła do PO IiŚ i NFOŚiGW, tak jakby uczestnicy konferencji o tym nie wiedzieli że tam póki co na wiele w sprawie geotermii nie można liczyć. Na stole pojawia się jednak konkret - propozycja zmiany w nowym projekcie ustawy Prawo geologiczne i górnicze, gdzie zrezygnowano z koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż wód termalnych, opłaty za poszukiwanie, czy wykazania się środkami na prowadzenie działalności.
Jakimi argumentami przekonali za wsparciem? Mam nadzieję, że mi wybaczą, bo także w ich imieniu piszę. Argumenty moich przyjaciół geotermików trafiają one do wyobraźni bo PSG przytacza przykład Podhala, gdzie „działa taka ciepłownia geotermalna z której energia jest tańsza niż energia z Elektrowni Wodnej w Nieszawie i Farmy Wiatrowej w Kisielicach”. Kiedyś przyglądałem się kosztom tego obiektu i udzielonej mu skali pomocy publicznej i nigdy nie użyłbym tego przykładu jako broniącego geotermii od strony ekonomicznej, to niezwykle kosztowna dla podatnika instalacja demonstracyjna, która zdecywanie mogłaby być mniejsza i mniej kosztować. Nigdy bym nie porównywał wprost technologii produkcji ciepła do technologii wytwarzania energii elektrycznej (na rynku i w przeliczeniu na te samą jednostkę ciepła jest 3 x droższa) ani czegoś zamortyzowanego w ubieglym wieku z czymś nowym albo planowanym. Ale widać, że cel uświęcił środki.
Co będzie dalej z roszczeniami i argumentacją innych sektorów? Co dostaną od polityków i urzędników i dlaczego? Czy ktoś popatrzy na potencjały do wykorzystani i rzeczywiste koszty jakie za tym stoją w układzie komparatywnym? Czy ktoś zwróci uwagę na to, że 15% cel całościowo pomyślanej dyrektywy 2009/28/WE na 2020 r. odnosi się do wszystkich OZE, a ich przyjęta struktura określi szansę na jego osiągnięcie i koszty po stronie podatników i konsumentów energii, w tym kosztów redukcji emisji o wdrożenia w Polsce całego Pakietu klimatycznego UE? Czy ktos patrzy na sprawy w calym systemie i z wymagnej dyrektywą perspektywy optymalizacji udzialow koncowych nosnikow zielonej energii: elektrycznej, ciepla i napędów w transporcie?
Ta analiza potencjałów i kosztów wydaje się nie tylko zbędna politykom, ale nawet mogą taką wiedzę uznać za szkodliwą dla ich suwerennych decyzji, no bo jak wiedza może w czymkolwiek ograniczać demokratycznie wybranych przedstawicieli narodu i państwowych urzędników. Jak długo można podejmować decyzję na podstawie ogólnikowej i pozbawionej pod w tym względem głębszej w stosunku do OZE analizy PEP2030 czy, skrzętnie skrywanego przed widokiem osób postronnych, największej i w istocie przypadkowej kompilacji internetowej ubiegłego roku jakim było opracowanie ”Action Plan (Plan Wykonawczy): Ścieżki rozwoju wykorzystania odnawialnych źródeł energii do 2020 roku”. Na podstawie tego ostatniego opracowania można bowiem jak z kapelusza wyjąc dowolną liczbę, bo żadna do pozostałych nie pasuje i z nich nie wynika i nie burzy struktury owego zdumiewającego od strony metodycznej dokumentu. Nie można tylko wyjąc kosztów, bo ich tam ich jako żywo nie ma, czyli nie ma żadnej kotwicy blokującej swobodę decydenta. Może on zacząć realizować dowolny scenariusz oraz podjąć dowolną decyzję i zawsze da się to uzasadnić tak „inteligentnie” jak przepowiednie Sybilli (albo metodą „na Telimenę” która wszystko miała w biurku) pomyślanym materiałem źródłowym.
Kiedy merytorycznie wzmocnimy instytucje państwa tak, aby decyzje mogły zapadać na podstawie rzetelnej i wszechstronnej analizy ex post i ex ante, na wzór np. US Energy Administration z której jawnych i publicznie dostępnych opracowań korzysta i mały inwestor z Nebraski i Biały Dom?
Co i kto dalej? W kolejce czekają cierpliwie energetyka słoneczna i wiatrowa. Zawsze staram się stać po stronie pomijanych, ale teraz już chyba rzeczywiście nie ma innego wyjścia, one też powinny cos razem z rządem "zadeklarować", bo bezstronność i konkurencyjność (pomijam racjonalność) zostały poważnie zakłócone. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że energetyka wiatrowa lądowa już dostała - wraz z ostatnią nowelizacją Prawa energetycznego - wsparcie ... odwrotne od tego oferowanego PSG, czyli obowiązkowe dodatkowe (bezzwrotne) kaucje za przyłączenie do sieci.... A kto się upomni o "nienarodzonych" które mają wszak swoje propaństwowe agrumenty, ale brak lobbies: morskie farmy wiatrowe, PV, itd.?
Ale czy z tego powstanie jakas calosć? I jak długo jeszcze potrwa ten niczym nie zmącony (z pewnością nie szeroką wiedzą i cywilizacyjną perspektywą) polityczny klientelizm?
Witam,
OdpowiedzUsuńto prawda, instytucje państwa, jak i sami politycy nie sprzyjają w Polsce rozwojowi energetyki odnawialnej - podobnie zresztą jak innych innowacyjnych rozwiązań. W końcu jednak, wraz ze wzrostem poziomu życia i płac, Polska przestanie być rajem dla zagranicznych producentów pralek i telewizorów, a wtedy nasza gospodarka boleśnie to odczuje. Cała nadzieja w rozwoju oddolnym, generowanym przez przedsiębiorców i coraz częściej samorządowców.
Pozdrawiam i zapraszam na Gramwzielone.pl - portal poświęcony energii odnawialnej i rozwiązaniom energooszczędnym.Piotr Pająk
Powtórzę fragment komentarza: „Cała nadzieja w rozwoju oddolnym, generowanym przez przedsiębiorców i coraz częściej samorządowców”, aby podkreślić że jest to w obecnej sytuacji w Polsce jak najbardziej właściwy sposób i kierunek myślenia . Dodam tylko, że z uwagi na „reguły naszego biznesu” w ramach których póki co przegrywają ci bardziej postępowi, najpierw co do zasady, widzę wiodącą rolę samorządów do których dołączać będą bardziej innowacyjni, często na początku lokalni, przedsiębiorcy. Ci mniej innowacyjni będą „kryci” i chronieni przez krótkowzroczne myślenie na szczeblu centralnym.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak się u nas przyjemnie w praktyce dalszych postępów w decentralizacji władzy i odpowiedzialności Traktat Lizboński, wspominałem o nim na odnawialnym. Została w nim rozszerzona zasada subsydiarności. I zaznaczona rola regionów i gmin oraz konieczności współdziałania wszystkich szczebli. To, np. zdaniem Danuty Huber (obecnie szefowa Komisji Rozwoju Regionalnego w PE) nieodzowne do poprawy efektywności energetycznej, bo 50 - 70 proc. Inwestycji będzie realizowana właśnie na szczeblu regionów i gmin, a redukcja emisji CO2 odbędzie się głównie na poziomie miast.
Mam pewien przykład na potwierdzeni tej tezy. Dostałem zaproszenie na XI Dolnośląskie Forum Samorządu Terytorialnego, organizowane z okazji 20 lat samorządu dolnośląskiego (podobne wydarzenia pewnie będą w innych regionach i podobne priorytety i dokonania samorządowców będą podkreślane). Działacze samorządowi Dolnego Śląska, patrząc 20 lat wstecz i 20 lat do przodu wybrali sobie z całej palety problemów i spraw do omówienia trzy: bezpieczeństwo publiczne, finansowanie samorządów i … OZE. Czyż to nie budzi nadziei ?
Witam, jestem autorem bloga nowtech.blox.pl. Chciałbym zaproponować wymianę linków pomiędzy naszymi blogami. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCiekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem cała gospodarka wodna jest bardzo ważna i ja staram się ją utrzymywać w jak najlepszej kondycji u mnie w domu. Nawet wstawiłem specjalne zbiorniki hydroforowe https://www.dostudni.pl/zbiorniki-1000l,c68.html aby mieć pewność, że wody pitnej na pewno nie zabraknie.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń