sobota, maja 02, 2009

Rozmyślania o roli zielonego ciepła i zasadach jego wsparcia w planie działań na rzecz OZE do 2020 r. – na przykładzie energetyki słonecznej

Choć nowa dyrektywa o promocji OZE wprowadza zasadę optymalizacji wsparcia wszystkich nośników zielonej energii to wszyscy, zwłaszcza na kongresach, konferencjach i seminariach dalej mówią o tym co było do tej pory ważne, np. o wsparciu energii elektrycznej ew. biopaliw. Zaopatrzenie w ciepło jako zjawisko loklane nie stało się jeszcze atrakcyjnym tematem dla biznesu i nauki.

Choć to około pierwszomajowe swiętowanie barku obowiązku pracy, a długich wywodów o potrzebach grzewczych ani nawet chłodniczych nikt o tej porze pewnie nie chce sluchać, zaczac musze nawet nie od zielonego (majowego) ciepła, ale od ciepła (jego znaczenia na rynku potrzeb energetycznych i kosztów) po prostu. Trudno jest policzyć udział ciepła (ze wszystkich paliw i źródeł) w końcowym zużyciu energii. Próbę wykonania takich szacunków podjąłem w ubiegłym roku przy okazji pracy nad „Długookresowym scenariuszem zaopatrzenia Polski w czyste nośniki energii” (4 MB). Dane za 2005 r. (rok bazowy do liczenia wg nowej dyrektywy celu OZE na 2020 r.) wskazywały, że w postaci ciepła zużyliśmy wtedy ok. 1400 PJ (po doliczeniu zużycia ciepła w przemyśle, gdzie trudno o szerokie wykorzystania OZE i tak pozostaje 800 PJ), czyli 57% całkowitego zużycia energii finalnej. Czyli teoretycznie (pomijając niektóre aspekty dyrektywy związane ze sztucznym wymuszaniem rozwoju biopaliw i zakładając podobną jak obecnie strukturę rynków końcowych: ciepła, energii elektrycznej i paliw transportowych), aby wypełnić 15% cel dla Polski w 2020 r., wystarczyłoby aby w zużyciu ciepła (pomijając chłód), jego zielony składnik stawił ok. 26% i sprawa wdrożenia dyrektywy byłaby załatwiona. Powiem więcej, byłaby załatwiona najtaniej!

Nie tak dawno, na podstawie danych GUS i URE dokonałem przeliczeń relacji cen detalicznych ciepła (sieciowego), energii elektrycznej (dla gospodarstw domowych) i paliw transportowych (beznyna Euro Super) w przeliczeniu na 1 GJ energii zużytej. Relacje cen energii i paliw dla odbiorców końcowych w 2007 r. wyglądały następująco: 38 zł/GJ: 125 zł/GJ: 110 zł/GJ, czyli 1,0 (ciepło): 3,3 (energia elektryczna) : 2,9 (benzyna).
W przypadku energii i paliw OZE, relacje cenowe tych trzech nośników energii przemawiają jeszcze bardziej na korzyść (tu zielonego) ciepła, gdyż wszystkie rynki są wspierana dotacjami, na wszystkie docelowo podobnie będą działać koszty nabycia uprawnień do emisji CO2, ale zielona energia elektryczna i biopaliwa są wspierane poprzez kary za niewypełnienie obowiązków i zachęty eksploatacyjne w postaci cielonych certyfikatów i ulg podatku akcyzowym. Trudno tu o precyzyjną kalkulacje ale np. prof. Piotr Kowalik wyszacował ww. relacje dla nośników energii z OZE jako 1 (zielone ciepło) : 3 (energią elektryczna): 6 (biopaliwa). Czyli teoretycznie, przy takich założeniach, gdybyśmy chcieli wypełnić 15% cel tylko biopaliwami (musiałyby stanowić prawie 70% całości paliw transportowych, co np. z uwzględnieniem importu można sobie wyobrazić) koszty realizacji celu były 6-krotnie wyższe niż w przypadku skoncentrowania się na produkcji zielonego ciepła. Jeżeli przyjąć za PEP2030, że wymagana podaż energii z OZE w 2020 r. to "tylko" 431,5 PJ, to wyprodukowanie takiej ilosci energii "w tradycyjnym cieple" kosztowaloby odbiorce energii wg obecnych cen 16,2 mld zł, w "w tradycyjnej energii elektrycznej" - 54 mld zł. Uwzględnienie cen dla zielonej energii zwielokrotnia te rachunki (n.b. zbliżając je np do skali budżetu państwa - ok. 300 mld zl) na niekorzyć energii elektrycznej, o biopaliwach nie wspominając (mnożnik "6"). Przyjmując, że nakłady inwestycyjne na osiągnięcie 15% mogą wynosić 50-70 mld zł oraz biorąc pod uwagę, że nakłady na jednostkę mocy w ciepłownictwie są 3 niższe niż w elektroenergetyce, to uwzględniając nawet trochę dłuższe srednie okresy wykorzystania urządzen elektrycznych w ciągu roku (produkcja chłodu poprawi pod tym względem sytuację "zielonego ciepla"), to także tu dodatkowy "mnożnik 3" przekłada się na kolosalne różnice dla gospodarki i częciowo dla końcowych konsumentów energii.

Oczywiście w rzeczywistości rachunek nie jest tak prosty. Koszty dla odbiorców końcowych energii są silnie zniekształcone podatkami z których korzysta państwo i choć to trudno sobie wyobrazić to chyba my wszyscy też. Tu podatki najwyższe nakładane są na paliwa transportowe, ale ciepło i energią elektryczna są opodatkowane podobnie. Po drugie energetyką odnawialną nie załatwiamy tylko spraw realizacji 15% celu, ale także kwestie związane z redukcją emisji CO2 (tu rzeczywiście zielone ciepło w ramach „non ETS” daje najniższe koszty redukcji, ale zobowiązania w ramach ETS nałożone są "sektorowo", w szczególności na sektor elektroenergetyczny i musimy się z nich także oddzielnie wywiązać, niezależnie od całości ujętej w protokole z Kioto) czy choćby kwestiami bezpieczeństwa energetycznego. Przy całej złożoności problemu, który musi być rozwiązany na etapie tworzenia przez rząd „Action plan” wraz z zaoponowaniem zoptymalizowanego systemu wsparcia, ww. przewagi ekonomicznej zielonego ciepła nad innymi zielonymi rynkami nośników energii nie sposób pominąć. Właśnie dlatego, że tu chodzi o koszty, wysokie koszty. Podkreślałem to już na „odnawialnym” kilkukrotnie, że strategia wyrwania z budżetu na poszczególne podsektory OZE „ile się da”, bez trudu liczenia i porównywania kosztów oraz samoograniczenia w roszczeniach, jest strategią zgubną dla całego sektora OZE.

Obecnie największy negatywny lobbing przeciw OZE dotyczy zielonej energii elektrycznej i jest uprawiany zarówno przez sektor energetyki węglowej jak i lobbystów energetyki jądrowej. Koronnym argumentem (nie bacząc oczywiście na własne koszty i monopolistyczne ceny energii) są oczywiście koszty dla odbiorców energii, które w znacznej części wynikają z przyjętych przez rząd zasad wsparcia. Na „odnawialnym” wielokrotnie krytykowane były argumenty i założenia przyjmowane w takich lobbystycznych opracowaniach jak np. Raport 2030. „Czarna kampania” robi swoje, ale na razie chyba nie jest tak źle. CBOS opublikował właśnie raport „Polacy wobec zmian klimatu” z którego wynika, że 88% Polaków popiera wprowadzenie ulg podatkowych na rozwój OZE, a 83,4% oczekuje od rządu zwiększonego zaangażowania rządu we wsparcie OZE. Ale jednocześnie z badań daje się zauważyć, ze Polacy przeciwstawiają się wprowadzaniu kar i nakazów administracyjnych oraz że czynnik ekonomiczny decyduje o ich postawach. To dowód, ze stosunkowo szybko poparcie dla OZE może spaść, a za tym jeszcze trudniej będzie o poparcie polityczne.

Ale do społeczeństwa krytyka dociera także z innych stron, niekoniecznie zaangażowanych w czerwonym od krwi ocenia walki o podział rynków energetycznych. Przywołam dwa prowokacyjne cytaty.
W Gazecie na Majówkę, bardzo poważny publicysta Wyborczej – Witold Gadomski, opublikował pod niesymptycznym :( tytułem artykuł „Ciemna strona zielonej energii” . Choć moim zdaniem w wielu punkach tezy Gadomskiego są ryzykowne, a nawet wątpliwe (np. jako obrońca rynku nie dostrzega skutków monopolizacji rynków przez tradycyjną energetykę i jej niechęci do zmian i zakłada że monopole działają bardziej w interesie odbiorców energii niż inwestujące w innowacje rządy) to trudno się z nim niezgodzić, gdy pisze, że w stosunku do limitów emisji CO2 i handlu emisjami oraz olbrzymich (na przykładzie USA) dotacji do OZE, skuteczniejszy i mniej biurokratyczny mógłby być jednolity (na wszystkich rynkach paliw i energii) podatek energetyczny. Oczywiście zaraz pewnie nasiliłyby się opisane w jednym z poprzednich wpisów ruchy typu „Tax Enough Already" , ale nie mogę sobie wyobrazić, że przy takiej skali kosztów i wymaganej pomocy publicznej wszyscy będą zadowoleni.
Gadomski skupia się głównie na krytyce, jego zdaniem, zbyt obfitego czy wręcz nieuzasadnionego wsparcia biopaliw (do czego prą farmerzy) i zielonej energii elektrycznej (w szczególności na przykładzie USA: wiatrowej i PV), ale wątpliwości natury ekonomicznej i kosztowej pojawiają się także w przypadku ciepła. Opublikowana nakładem brytyjskiego, wywodzącego się ze stowarzyszenia geodetów Building Cost Information Service poradnik The Greener Homes Price Guide podaje prosty okres zwrotu nakładów na instalacje kolektorów słonecznych do podgrzewania cwu w domu jednorodzinnym wynosi 40 lat (w książce pojawia się nawet PBT >100 lat!), podczas gdy np. ocieplenie ścian i dachu odpowiednio 2 i 5 lat, a wymiana kotła gazowego na kondensacyjny – 18 lat. Mam wątpliwości co do metodyki tych rachunków (sądze, że nie uwzględnione zostały prognozy wzrostu paliw kopalnych), ale z pewnością w przypadku wspierania zielonego ciepła trzeba patrzeć też na kosztowo alternatywne rozwiązania, po stronie zmniejszenia popytu, aby cel 15% było łatwiej i taniej zrealizować.

Wobec ww. uwarunkowań, sądzę że warto przyjrzeć się w szerszym kontekście każdemu z rodzajów OZE na każdym z końcowych rynków energii. Kontynuując problem kosztów oraz zasad wsparcia energii słonecznej, moim zdaniem perspektywicznie bardzo ważnej i cieszącej się najsilniejszym wsparciem społecznym i mając w perspektywie kolejną (po wiatrowej)konferencję poświęconą systemom wsparcia OZE, chciałbym zaprosić do dalszej dyskusji na ten temat na Forum Dyskusyjnym OZE, na którym pojawił się już syntetyczny materiał do dyskusji dot. systemów wsparcia. Temat nie jest prosty i banalny, bo poza dotacjami (do kiedy je bedziemy stosować) dochodzą możliwosci wykorzystania instrumentów podatkowych i zielonych certyfikatów, czy (dyskutowanych na odnawialnym wczesniej prawnych). Może nie wszyscy zainteresowani będą w stanie przyjechać do Poznania i podyskutować na Forum energetyki słonecznej (21 maja) m.in. z przedstawicielami rządu i przy okazji odwiedzić Targi Green Power, ale po pierwszo- i trzeciomajowym wypoczynku otwarte i krytyczne głowy mogą w tej sprowadzającej się w gruncie rzeczy do (naszych) pieniędzy sprawie wiele wnieść i przygotować rzeczową dyskusje, zanim zacznie w tej sprawie działać rząd pod wpływem innych, znacznie silniejszych grup nacisku zarówno spoza OZE jak i z naszego piekiełka :)

1 komentarz:

  1. kontynuację rozważań nt implementacji nowej dyrektywy OZE można znalesć na "odnawialnym" we wpisie z 12 czwerwca http://odnawialny.blogspot.com/2009/06/dyrektywa-ue-w-sprawie-promowania.html

    OdpowiedzUsuń