W ub. piątek, w czasie spotkania w Pałacu z przedstawicielami Kancelarii i zaproszonych organizacji pozarządowych, Prezydent podpisał inicjatywę ustawodawczą „Tani prąd –33%”. Tzw. „komentariat” generalnie dobrze przyjął propozycję przeniesienia z rachunku za prąd do budżetu państwa większości tzw. „parapodatków” (wrzutek taryfowych) podnoszących koszty opłat za dystrybucję energii elektrycznej, które zrównały się, a czasami przekraczają cenę za samą energię (tzw. energię czynną). Czy nie za szybko?
Kancelaria Prezydenta zaproponowała (przypomnę):
1. Przeniesienie finansowania systemów wsparcia OZE i kogeneracji oraz rynku mocy z rachunków odbiorców do środków z ETS.
2. Wygaszenie systemu wsparcia w formie zielonych certyfikatów (świadectw pochodzenia)
3. Obniżenie opłat dystrybucyjnych - ograniczenie nadmiernych zysków operatorów sieci poprzez obniżenie regulowanej stopy zwrotu (WACC).
4. Stałą obniżkę VAT do 5% zamiast 23%
Za najmniej kontrowersyjną uważam propozycje nr 3, ale tylko w pierwszej części, gdyż manipulowanie przy WACC to temat bardziej złożony. Lepszy efekt można byłoby uzyskać w tańszej i bardziej efektywnej formule tzw. unbundling (o czym dalej).
Pozostałe „instrumenty” powinny budzić pytania o zgodność z prawem (np. podważanie zasady, że prawo nie działa wstecz, ignorowanie zasad wydatkowania środków z ETS) i z zasadami racjonalności gospodarczej (jednym ze skutków ubocznych, poza utratą zaufania do ustawodawcy, może być wzrost podatków, w szczególności przed odbiorców), a nie być popierane a’priori, („ideologicznie”), przynajmniej do czasu przedstawienia przez samego wnioskodawcę analizy oceny skutków regulacji (OSR), która póki co nie jest znana.
Nie znając OSR nie chcę deprecjonować propozycji, ale wobec entuzjazmu, w szczególności znacznej części zielonych NGO - co zdumiewa, chciałbym podzielić się kilkoma wątpliwościami. Nie widzą ich bowiem zbyt wiele, bodajże tylko Andrzej Sikora z Instytutu Studiów Energetycznych wyraził rozczarowanie w komentarzu dla Rzeczpospolitej, a reszta tzw. think-tanków najpierw propozycję poparła, a potem zaczęła się dopiero zastanawiać i szukać uzasadnienia.
Populizm to nic nowego, ale w energetyce nie rozwiąże żadnego problemu
Propozycja jest populistyczna, ale bynajmniej nie odbiega od innych wychodzących z Pałacu Prezydenckiego, zapoczątkowanych już trzy dekady temu słynnym hasłem „100 milionów dla każdego”, czy – też słowami klasyka - „Zbij pan termometr, a nie będziesz pan miał temperatury” oraz wieloma następcami w kraju i zagranicą. Pomysł nie jest wcale oryginalny także w przypadku cen energii. W PRL, jeszcze cztery dekady temu mieliśmy Państwową Komisję Cen (działała przez trzy dekady dzielnie walcząc z drożyzną ręcznie ustalając ceny).
Ale idea ustalania cen dobrze się trzyma. Przypomnę, 7 lat temu w Sejmie (link do artykułów na blogu) podjęto takie ustalenia (nie patrząc na źródła problemu, tylko na słupki poparcie):
· Zmniejszenie stawki podatku akcyzowego na energię elektryczną z 20 do 5 zł/MWh (koszt 1,85 mld zł
· Manewry wokół stawki opłaty przejściowej (koszt dopłat do inwestycji węglowych w formule tzw. KDT na rachunkach za prąd skutkujące jej zmniejszeniem o 91-96% (koszt 2,24 mld zł), ale jednocześnie wydłużenie okresu jej obowiązywania
· Utworzenie, celem zamrożenia cen energii i kosztów dystrybucji z 2018 roku, Funduszu Wypłaty Różnicy Cen (o niejasnych źródłach przychodów (koszt 4 mld zł).
I co one dały? -Jest jeszcze drożej. Największy populista na świecie prezydent Wenezueli Nicolasie Maduro próbował zwalczać inflację (i „burżuazyjnych pasożytów”) wysyłając żołnierzy do sklepów RTV/AGD, by przyklejali etykiety z niższymi cenami na produktach. Dyktator Maduro wprowadził (odsyłam do innego artykułu na blogu) też piątki wolne od pracy w sektorze publicznym (parę tygodni później powiększył pulę dni wolnych również o środę i czwartki, itp.). W efekcie jego kraj zaczął się mierzyć z największym kryzysem ekonomicznym. Później sfałszował wybory prezydenckie i zacieśnił dyktaturę. W kraju zasobnym w paliwa kopalne (ropę, ale też węgiel),mający jeszcze siłę Wenezuelczycy wyemigrowali aby móc normalnie żyć, kraj zbankrutował.
Nie wiem z jakiego powodu chcemy iść tą samą drogą sprzed lat jak wiemy że to nie działa, tylko pogarsza naszą, i tak trudną, sytuację i zaprzepaszcza możliwość reformy. Pomysły reformy i trwałych rozwiązań zostały niedawno zgłoszone np. w raporcie „Zielona elektryfikacja ciepłownictwa”, gdzie w propozycji legislacyjnej umożliwia się obniżenie kosztów dystrybucji, ale tylko dla tych, którzy wykorzystają własne zdolności do elastyczności i swoim zachowaniem poprawiają stabilność systemu energetycznego oraz, ponosząc pewien wysiłek, przejmują nadwyżki energii z OZE, dzięki czemu obniżają lokalnie ceny ciepła oraz ceny energii elektrycznej dla wszystkich.
Do sztambucha zielonym NGO
Od pewnego czasu nie rozumiem zielonych NGO jeśli chodzi o elektryfikację. Przecież sprawą oczywistą jest konieczność wydawania środków z ETS na inwestycje służące transformacji energetycznej, czyli w OZE i efektywność energetyczną. Rozdanie ich na dopłaty do taryf dystrybucyjnych „jak leci”, bez wymogów takich jak dystrybucyjne taryfy dynamiczne oznacza, że przychody z ETS zostaną "wyprzedzająco" skierowane na kompensowanie odbiorcom skutków zaniechania transformacji oraz na dopłaty do paliw kopalnych a nie prowadzenia transformacji. Jeszcze więcej chińskich samochodów i pomp ciepła na węgiel i gaz? Wóz przed koniem?
Co więcej, wysokość stawki opłaty mocowej wynika z kwoty zobowiązań zaciągniętych przez PSE S.A. względem beneficjentów aukcji rynku mocy i ta kwota się nie zmieni w najbliższych 2-3 latach (prawa nabyte przez koncerny węglowe). A to oznacza, że – jeżeli finansowanie z ETS nie uzyska notyfikacji lub okaże się niewystarczające (przy wszystkich wadach takiego rozwiązania wskazanych powyżej) - niedobór będzie musiał być pokryty alternatywnie z podatków (w tym celu zwiększonych) lub opłat mocowych (odpowiednio zwiększonych ) pobieranych od odbiorców nie objętych mechanizmem proponowanego wyłączenia. Każdorazowo będzie to korzyść pozorna, także dla wskazanych przez Prezydenta beneficjentów proponowanego rozwiązania.
Obniżone, „płaskie” ceny energii nie będą zachęcać ani do DSR ani do efektywności energetycznej i bardziej pomogą bogatym niż potrzebującym biednym, którzy powinni dostać celowane wsparcie z budżetu w systemie pomocy społecznej, którego nie dostaną bo środki zostaną przejedzone nieuzasadnione cele.
Zamiast walczyć o rynek energii, który najbardziej efektywnie obniża ceny energii i zmniejszyłby presję na dynamikę dalszego wzrostu kosztów, w tym wysokości kluczowej na rachunkach i napompowanej (bynajmniej nie przez OZE, tylko przez węgiel i strukturę rynku) opłaty mocowej, propozycja wzmacnia siłę monopolu. Monopol w odbiorze społecznym pozbędzie się bowiem części kosztów, wykaże w statystykach UE, że polska ma niskie ceny energii i zacznie podnosić marże.
Ograniczeniem średnioważonej stopy zwroty z kapitału WACC dla spółek przesyłowych i dystrybucyjnych z ok. 12% do np. 7%, to może być też pułapka, bo bez celowanych inwestycji w sieci (7% nie wystarczy) możemy doprowadzić do jeszcze większej katastrofy. 12% nie spadło z nieba. Gorzej, bo wbrew celowi PURE jest to, poprzez dywidendę koncernów, ukryty rachunek za dofinnasowanie państwowego monopolu wytwórczego.
Nowa rola Prezydenta RP?
Najprostszym sposobem zmniejszenia właścicielskiej roli państwa w elektroenergetyce jest wydzielenie OSD poza struktury koncernów energetycznych.
Nie jest to operacja zbytnio skomplikowana, poza przeszkodami czysto politycznymi. I tu dostrzegam wielką rolę Prezydenta RP, bo każdy nowy rząd, po obsadzeniu zarządów „swoimi”, przed kolejnymi wyborami może nie mieć interesu i nierzadko zapomina o swoich wcześniejszych obietnicach. Wydzielenie OSD pozwoliłoby na zmniejszenie kosztów dystrybucji obciążanych daniną na koncerny, przy zachowaniu zdolności do inwestycji w bezpieczeństwo KSE.
Przyczyną choroby, która konsekwentnie od niemal dwu dekad niszczy konkurencyjność polskiego przemysłu i całej energetyki są praktyki monopolistycznie i postępująca centralizacja (w jakimś sensie historycznie uzasadniana) oraz niedostatek generacji rozproszonej i niezależnych producentów energii (prosumenci niestety nie stanowią przeciwwagi, bo bezpośrednio nie są zainteresowani rynkiem). Żaden z rządów i prezydentów nie miał siły lub woli walki z przyczynami. Prezydent Karol Nawrocki, zderzając się z problem już na początku swojej kadencji, zanim zostanie wkręcony w zastały system, ma duże możliwości aby podjąć walkę z przyczynami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz