Z „zakręconego” tytułu wytłumaczę się na końcu artykułu.
Minister Krzysztof Tchórzewski w
jednym z ostatnich wywiadów przyznał,
że koszt wybudowania elektrowni jądrowej (EJ) o mocy 3000 MW jest szacowany na
nawet 60 miliardów złotych. Zapowiedź ministra Tchórzewskiego mogła ożywczo wpłynąć na notowania giełdowe politycznie w atom uwikłanych spółek energetycznych, zmniejszając
ryzyko konieczności inwestowania przez nie z woli właściciela w nierentowne projekty (o czym dalej). Pozytywne jest to, ze kolejne rządy bardzo powoli
ale konsekwentnie zbliżają się do realnej oceny sytuacji jeśli chodzi i
wysokość nakładów inwestycyjnych i koszt energii z atomu. Minister Tchórzewski
zapowiada, że ostateczna decyzja w sprawie projektu budowy EJ w Polsce
ma zapaść pod koniec 2017 roku.
Może się okazać, że 60 mld zł to
ciągle za mało, ale jest to zdecydowanie więcej niż huraoptymistycznie
szacowały poprzednie rządy na podstawie zamawianych analiz. Nowożytna historia szacowania
kosztów atomu w Polsce (i szafowania nimi) ma już niemal 10 lat i jest to
historia w pełni „odnawialna plus” (znana zasada leniwych naukowców: „never solve a good problem”) tzn.
niezmiennie powraca z
coraz większym rachunkiem do zapłacenia. A miało być tak pięknie i … tanio.
Energoprojekt Katowice w 2007
roku wyliczył, że koszt energii z nowych
EJ na 2020 będą wynosił 132 zł/MWh (zaledwie ok 30 Euro/MWh), czyli nawet z uwzględnieniem
inflacji byłaby to energia tańsza od dostępnej obecnie ze zamortyzowanego parku
elektrowni węglowych. Ten nieoprawny optymizm dał sygnał do prac rządowo-parlamentarnych
nad Polskim Programem Energetyki Jądrowej (PPEJ) przedstawionym do konsultacji
w 2010 roku. W towarzyszącym PPEJ programie
odziaływania PPEJ na środowisko stwierdzono, że energia z pierwszej EJ
będzie dostępna po 35 Euro/MWh. Ostatecznie w PPEJ określono koszt energii z EJ
na 57 Euro/MWh i choć już wtedy była mowa o tym, że bez wsparcie publicznego
się nie obędzie. Ze świadomością takiej ceny PPEJ został entuzjastycznie przyjęty przez
Sejm, który w 2011 roku przegłosował ustawy stwarzające ramy prawne do
inwestycje w EJ. W PPEJ ówczesne
Ministerstwo Gospodarki zapisało w budżecie do wydania (nie wiadomo na co, z
pewnością na kampanię informacyjna i
lobbing branżowy) kwotę 700 mln zł do 2020 niesprecyzowanych wydatków na to aby
pierwszy projekt EJ zrealizować do 2020 roku.
W 2011 roku IEO przygotował raport
"Analiza
porównawcza kosztów morskiej energetyki wiatrowej i energetyki jądrowej oraz
ich potencjału tworzenia miejsc pracy” w którym porównał koszty EJ (3000
MW) i równoważnego pod względem produkcji energii klastra morskich elektrowni
wiatrowych- Morskiej Famy Wiatrowej MFW – o mocy 5400 MW. Wyniki wskazywały, że koszt budowy EJ w 2020
roku wyniesie 70 mld zł, a kosz energii ponad 480 zł/MWh (110 Euro/MWh) i są to koszty wyższe niż w przypadku MFW.
Początkowo, nie uznając ze przy
budowie pierwszej elektrowni koszty podatnika muszą rosnąć oraz że po
katastrofie w Fukushimie muszą rosnąc także po stronie inwestora (PGE et consortes) ze względu na nowe
przepisy dot. bezpieczeństwa, nie zgodziła się z tymi wynikami Pani minister Hanna
Trojanowska (odpowiedzialna wówczas w ministerstwie gospodarki za energetykę jądrową), stawiając w raportowi taki zarzut (pismo z 30 sierpnia 2011r.):
Poważna refleksja nad kosztami
energii jądrowej poparta już konkretną decyzją inwestycyjną (ang. FID) przyszła w 2013 roku,
kiedy rząd brytyjski uzgodnił z
koncernem EDF wsparcie dla dwóch nowych
bloków jądrowych w elektrowni Hinkley Point C. Chodzi o budowę dwu reaktorów III
generacji EPR o mocy 1600 MW każdy (razem 3,2 GW). Koszty inwestycyjne (inwestycja
„tania” bo planowana na terenie już istniejącej
EJ z infrastrukturą techniczną, w kraju mającym doświadczenie) szacowane są na 16 mld GBP, a wsparcie ma polegać na zawarciu tzw.
„długoterminowego kontraktu różnicowego” - quasi stałej, zatwierdzonej przez Komisję Europejską taryfy na sprzedaż
energii po cenie 92,5 GBP/MWh (ok. 465 PLN/MWh).
Tak jak w tabeli poniżej wygląda
zestawienie kosztów po zrównaniu mocy obu EJ (do 3,2 GW) dla analiz IEO dla Żarnowca (podniesienie z 3 GW do 3,2 GW wraz proporcjonalnym podniesieniem kosztów) i decyzji inwestycyjnej dla Hinkley
Point:
Najnowszy raport z monitoringu
kosztów morskich farm wiatrowych w Wielkiej Brytami pokazał, że także pod
względem kosztów energii z MFW ówczesne analizy prognostyczne IEO zgadzają się z obecną sytuacją na
rynku brytyjskim, gdzie wg najnowszych danych z prestiżowej grupy monitorowania kosztów morskiej energetyki wiatrowej CRMF koszty energii z MFW (LCOE) w momencie
podejmowania FID (bezpośrednio przed uruchomieniem środków) spadły w 2016 roku
do £97/MWh (495 zł/MWh), w porównaniu do £142/MWh
(724 zł/MWh) w latach 2010/11. Ilustruje to rysunek:
Dodatkowo IEO wykazał też, że
większość nowych instalacji OZE oddawanych do użytku w latach 2018-2020 będzie
produkować energię po koszcie niższym niż energia z EJ (która, jak już wiemy,
do 2020 roku nie powstanie, apotem może jeszcze tylko droższa):
Z analiz
tych wynikało że większość OZE w 2020 roku będzie wytwarzać energię po kosztach
znacznie niższych niż koszty energii z EJ i przy tej samej produkcji energii
nie narazi odbiorców energii i podatników (ew. gwarancje rządowe) na
długotrwałe zobowiązania finansowe, tak jak w przypadku budowy elektrowni jądrowej. Obserwując
niewzruszenie rządu na koszty, skuteczność lobbingu atomowego i ostateczne
przyjęcie przez Ministerstwo Gospodarki PPEJ, już w 2013 roku IEO komentował sarkastycznie (doceniając jednak skuteczność lobbingu atomowego) „OZE
tańsze ale atom szybszy i skuteczniejszy w ubieganiu się o wsparcie”.
Odporność na koszty i podatność
na lobbing są, zwłaszcza w przypadku miliardowych inwestycji i zamówień państwowych
nieprzemijające, a sam temat budowy pierwszej EJ jest niezmiennie aktualny. Już w poniedziałek należy się
spodziewać kumulacji „promieniującego” lobbingu
na konferencji środowisk związanych z energetyką jądrową na konferencji
pod prowokującym tytułem gwarantującym szerokie dotarcie do mediów „Promieniujemy na cała gospodarkę” (radioterapia
czy skażenie radioaktywne?) organizowanej przez wiceministra energii Andrzeja
Piotrowskiego, odpowiedzialnego też m.in. za promocję odnawialnych źródeł energii.
Konferencja o jeszcze
nieistniejącym przemyśle – za który odpowiada ministerstwo ds. rozwoju i
ministerstwo ds. nauki jest
organizowanego przez wiceministra ministra ds. energii odpowiedzialnego za OZE i
za ceny energii, w momencie gdy minister ds. energii odpowiedzialny za całokształt
i bezpieczeństwo energetyczne mówi o konieczności
wstrzymania niezwykle drogiego programu jądrowego do czasu znalezienia
finansowania, co z kolei żywo obchodzi
ministra finansów, który obecnie odpowiada też za przemysł i strategię gospodarczą ... Dodatkowo wiadomo, że energetyka jądrowa dla
polski oznacza import know-how, technologii i paliwa oraz uzależnienie się od
dostawców i skazanie się na bycie podwykonawcą, a to z kolei oznacza
pogorszenie bezpieczeństwa energetycznego i bilansu płatniczego. Trudno się oprzeć wrażeniu, że konferencja z udziałem najwyższych rangą przedstawili administracji organizowana właśnie teraz ma pomóc
wprowadzić ad hoc (czy boczną furtką) temat energetyki jądrowej do „Strategii na rzecz Zrównoważonego
Rozwoju” (SOR), zanim jeszcze powstanie nowa „Polityka energetyczna Polski” (PEP) z pełnym, zbilansowanym miksem z zeroemisyjnymi OZE i kosztami. Polskim firmom szukającym szans w
energetyce jądrowej trzeba oczywiście życzyć jak najlepiej, ale też trudno wyobrazić sobie
że akurat w technologii jądrowej, której gwiazda gaśnie, Polska stanie się światowym
liderom.
Mam nadzieję, że to niepozbawione sprzecznosci zapętlenie wyjaśnia skąd
bierze się zagadkowy tytuł artykułu. Jak dotychczas oczywisty jest
tylko niezmienny trend - koszt energii z EJ rośnie
i nie zatrzyma się na 100 Euro/MWh, koszty energii z OZE zeszły poniżej 100
Euro/MWh i dążą do 50 Euro/MWh, a koszy bilansowania nawet najbardziej pogodowo
zależnych OZE nie przekraczają 5 Euro/MWh. Ani w 2020 roku, a z pewnością w 2030 roku koszty energii z EJ, z uwzględnieniem wszystkich składników "systemowych", w tym kosztów bilansowania mocy w systemie, nie będą niższe niż koszty energii z OZE, a w szczególności niż referencyjne dla atomu w Polsce koszty energii z MFW.
Jestem ciekawy przez ile jeszcze lat będziemy żyć w 'błędnym kole' polegającym na schemacie 'zbudujemy atom w polsce > wydajemy pieniadze > nic nie robimy'.
OdpowiedzUsuń