Ustawa
o odnawialnych źródłach energii (OZE) wg rządu miała być panaceum na wysokie
koszty wsparcia OZE i instrumentem do zapewnienia zrównoważonego rozwoju OZE. Nikt
jednak nie wyjaśnił na czym „równoważność” ma w tym przypadku polegać. Nikt też z przedstawicieli rządu, poza przyjętym
założeniem co do spadku cen energii w systemie aukcyjnym, tej tezy nie
potwierdził. Nadszedł czas weryfikacji
nie tylko tych tez.
Minister
Gospodarki (MG), zgodnie z delegacją z ustawy o OZE przekazał do konsultacji projekt
rozporządzenia o cenach referencyjnych dla instalacji OZE, w dwu segmentach
mocy: do 1 MW i powyżej 1 MW, oddzielnie dla nowych instalacji i dla instalacji
modernizowanych. Ceny referencyjne będą wykorzystane do ogłoszenia w 2016 roku
pierwszej aukcji na zakup energii z OZE w okresie kolejnych 15 lat od daty
uruchomienia instalacji, po cenie która będzie niższa od podanej w
rozporządzeniu.
Warto
zwrócić uwagę o jaką kwotę toczy się gra przy pierwszej aukcji. Kwota maksymalna
wynika z cen o wolumenu energii jaki będzie zakupiony w pierwszej aukcji. Wolumeny
energii do zakontraktowania w pierwszej aukcji zostały określone we
wcześniejszym rozporządzeniu Rady Ministrów (RM) z czerwca 2015 roku (Dz.U z 13
lipca 2015, poz. 975.). Uzasadnienie do tego rozporządzenia, które tez
zawierało założenia co do cen (referencyjnych) pozwala wyszacować wartość planowanego
do zakupienia wolumenu energii na ok. 1,4 mld zł/rok (20,4 mld zł na 15 lat). Są to kwoty znikome
przy ogólnych rocznych obrotach na rynku energii elektrycznej (produkcja, dostawa, podatki) sięgających 100
mld zł/rok, ale znaczące dla aktywnych uczestników rynku OZE.
W
uzasadnieniu do rozporządzenia wolumenowego rząd wskazał na możliwość wygrania aukcji tylko
przez część stosowanych w Polsce technologii OZE (wykluczając konsekwentnie np.
fotowoltaikę), nie zajmując się głębszą analizą tego co uchwala i tym czy przyjęte
założenia przestają do rzeczywistości
(rynku). Mechanicznie przyjął ceny referencyjne, inne niż w obecnie przesalanym
do konsultacji projekcie rozporządzenia w tej właśnie sprawie.
Rozporządzenie
o wysokości cen referencyjnych jest dla rynku OZE bodajże najważniejszym aktem
wykonawczym do ustawy o OZE, wprowadzającym system aukcyjny w Polsce. Przy
braku w polskim systemie aukcyjnym tzw. „koszyków technologicznych” (podział
ogólnego wolumenu energii z OZE i ogłaszanie aukcji na odrębne rodzaje i
wielkości instalacji), wysokości ogłoszonych cen referencyjnych zadecydują o
szansach (możliwościach) poszczególnych projektów inwestycyjnych na udział w aukcji oraz o
kształcie tzw. „miksu” technologii energetycznych w energetyce
odnawialnej w Polsce do 2030 roku.
Zwykła
logika wskazuje jednak na to, że najpierw powinny być ustalone w rozporządzeniu
ceny referencyjne, w oparciu o fakty, a potem wydane rozporządzenie bardziej „polityczne”
o wolumenach. Najpierw trzeba mieć dane
rzeczywiste i najbardziej zobiektywizowane o kosztach, a dopiero potem
podejmować decyzje polityczne o wielkości i technologicznym rozkładzie
wolumenów. Inaczej „evidence based policy” zostaje zastąpione przez „policy based
evidence”.
W
efekcie, rozporządzenia wolumenowe i cenowe są niespójne zarówno z uwagi na wysokość
cen referencyjnych jak i z uwagi na
zakres uwzględnionych technologii kwalifikowanych do wsparcia. W
rozporządzeniu „cenowym” pojawiły się np.
technologie spalania odpadów – ważny gracz z niskim kosztami.
Powstała
sytuacja powoduje ze ceny staja się „polityczne” (jak za czasów dawno i słusznie
minionych) i następuje dobieranie ich
metodą „konia do bata” (czyli rączego ustalania wysokości koszów, tak aby
pasowały do „tabeli”, czyli np. kwoty 20 mld zł do podziału), a nie odwrotnie. Prawo może być tak tworzone (bez zwracania
uwagi na realne koszty i rynek) bez ryzyka politycznego i gospodarczego oraz
biznesowego dopóki pozostają na papierze,
jako przepis martwy.
Kilkuletnia
dyskusja o abstrakcyjnej ustawie OZE i brak rzeczywistego rozwoju i
monitorowania rynku w tym czasie, oderwały decydentów od świata realnego.
Jednak tym razem, gdy wartość rynku jaka ma być uruchomiona (odblokowana po latach)
w przyszłym roku, z pewnością już konkretnie
zainteresuje silne grupy wpływów, które przy dowolnym traktowaniu liczb przez
decydentów i ich coraz większym oderwaniu od realiów rynkowych, z pewnością znowu zaznaczyć zechcą swoje
miejsce i interesy w procesie stanowienia prawa na poziomie rozporządzeń. Tym
bardziej, że w trakcie długiego procedowania ustawy o OZE następował proces
atomizowania niektórych delegacji ustawowych i biurokratyzowania regulacji
(najpierw było tylko kilka rozporządzeń, potem – gdy ustawa wychodziła z Rady Ministró 12, a teraz jest ok. 30
delegacji. To istna dżungla niepowywarzanych regulacji. Taka sytuacja wymaga aby autorzy rozporządzeń
mieli szerszy ogląd sytuacji i pełne informacje
z rynku. Inaczej ustawa wywoła demony zaopatrzone w miliardowe kwoty i, z czasem,
cała nielogiczna konstrukcja ustawy i rozporządzeń załamie się pod własnym ciężarem.
Jak
powyższa teza sprawdza się na okoliczność propozycji cen referencyjnych na energie
z OZE w najnowszym rozporządzeniu MG. Propozycja – tabela (z podziałem na technologie
poniżej i powyżej 1 MW), już na pierwszy rzut oka budzi wątpliwości.
Poziomy
cen referencyjnych dla technologii OZE znajdujących się na różnych etapach krzywej
uczenia i rozwoju rynkowego, są zaskakująco niskie. Koszty te są na bardzo podobnym
poziomie, zbliżonym do średniej – 425 zł/MWh. Co więcej, w projekcie
rozporządzenia, nie ma też istotnej różnicy w przypadku źródeł dużych i małych
w danej technologii (małe źródła, zwłaszcza na początku mają znacząco wyższe
koszty jednostkowe i wyższe LCOE), nowych czy modernizowanych (modernizacja
jest tańsza na jednostkę przyrostu mocy).
Instytut Energetyki Odnawialnej dokonał zestawienia cen referencyjnych zaproponowanychw najnowszym rozporządzeniu z kosztami LCOE obliczonymi przez IEO i
wykorzystanymi m.in. w ocenie skutków ustawy o OZE. Wyniki porównania (względnego
odchylenia w [%], cen referencyjnych podanych przez MG w projekcie
rozporządzenia oraz kosztów LCOE energii wg IEO) ilustruje wykres.
Szczegółowa
analiza różnic pomiędzy cenami referencyjnymi i kosztami energii z OZE pozwoliła
IEO wyprowadzać pewne prawidłowości:
- średnie ceny referencyjne dla wszystkich zestawionych instalacji są o 27% niższe niż koszty LCOE wg wyliczeń IEO
- w projekcie rozporządzenia średnie ceny referencyjne dla dużych źródeł (powyżej 1 MW) są o 6% wyższe niż średnie ceny dla małych źródeł (poniżej 1 MW). Średnie ceny referencyjne dla małych źródeł (poniżej 1 MW) są o 21% niższe niż koszty LCOE wg IEO, podczas gdy średnie ceny dla dużych źródeł (powyżej 1 MW) w projekcie rozporządzenia są tylko o 2% niższe od wyników analiz IEO,
- relatywnie, w stosunku do wyników badań IEO, najwyższy wzrost cen referencyjnych daje się zauważyć w wielkoskalowych technologiach energetycznego wykorzystania biomasy (zwłaszcza w elektrowniach dedykowanych i współspalających biomasę w układach hybrydowych – wzrost o 18%), w mniejszym zakresie w energetyce wiatrowej.
Obserwacje
te potwierdzają niestety rozejście się cen w rozporządzeniu z realnymi kosztami.
Pokazują też, że na korzystniejsze traktowanie
(wyższe ceny) zasłużyły duże źródła.
Jest to zjawisko niecodzienne. Relatywnie
najbardziej w stosunku do wyników analiz IEO straciły na wysokości cen
referencyjnych: elektrownie geotermalne
i układy kogeneracyjne na
biopłyny (oleje roślinne), ale także
małe biogazownie (41%) i małe systemy
fotowoltaiczne (32%). Kto zyskał? Przede wszystkim biomasa wielkoskalowa, włączając
w to także specjalne odmiany współspalania
biomasy i odpadów z węglem. Wygląda na to, że dokonuje się powrót do nieodległej
przeszłości zarabiania w dużych instalacjach elektrowni węglowych (w systemie zielonych
certyfikatów) na niskich kosztach inwestycji
i przerzucania kosztów eksploatacyjnych na odbiorców energii.
Skąd
takie dziwne ceny? Czy nie udała się kwadratura koła z dopasowaniem do siebie
dwu słabo przygotowanych rozporządzeń w ramach nielogicznie skonstruowanej
ustawy? Warto zauważyć, że brakuje jeszcze 20 rozporządzeń wykonawczych do przejęcia rynku przez polityków i administrację.
A może do polityków i przedstawiciel administracji dotarły już odpowiednie grupy
zainteresowane podziałem pomiędzy siebie, a może i zawłaszczeniem rynku, którego
jeszcze nie ma?
Gdyby
tak było, skutki będą opłakane. Zaniżanie cen referencyjnych doprowadzić może
do rezygnacji z inwestycji (wykluczenia) mniejszych inwestorów i obniżenia
poziomu konkurencji na rynku, co otwiera drogę do wzrostu cen i kosztów systemu
aukcyjnego w przyszłości z powodu monopolizacji rynku (nadzwyczajne zyski w
formie windfall profits, łatwość
zmowy - czego nawet na rozwiniętym i przejrzystym
rynku nie uniknęli Niemcy przy pilotażu aukcji na fotowoltaikę). Brak
dywersyfikacji technologicznej i preferowanie
dużych źródeł prowadzić też może
m.in. do wzrostu kosztów bezpośrednich przyłączenia do sieci i kosztów bilansowania
mocy. Blokowanie a priori nierzeczywistymi, niskimi cenami referencyjnymi, rozwoju
małych źródeł na rzecz wielkich, już
obecnych na rynku, doprowadzi nieuchronnie do wysokich cen energii z aukcji.
Jak
to by się miało do zapewnień autorów ustawy ze nieuchronnie doprowadzi on do „zrównoważonego
rozwoju OZE” i spadku cen energii w systemie aukcyjnym? Moim zdaniem projekt
rozporządzenia o cenach referencyjnych, zbyt pośpiesznie skierowany został do
uzgodnień międzyresortowych. Projekt powinien być podany szerokiej konsultacji społecznej,
w oparciu o przejrzyście przygotowane i zrozumiałe uzasadnienie. To jedyny sposób aby odpędzić
demony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz