20 lutego Sejm uchwalił ustawę o OZE z tzw. poprawką prosumencką posła Bramory wprowadzającą taryf gwarantowane dla mikroprosumentów, a 11 marca Prezydent Komorowski podpisał ustawę. Ale już 16 kwietnia w wykazie prac legislacyjnych rządu zostało zapowiedziane przedłożenie przez Ministra Gospodarki (MG) projektu nowelizacji ustawy. W lakonicznej informacji Ministerstwo twierdzi, że „stosownie do uwag UOKiK” chodzi o dostosowanie przepisów do wytycznych w sprawie pomocy publicznej, ale zapowiada m.in., że nowelizacja „umożliwi skorzystanie przez obywateli z rozwiązań pro-obywatelskich zawartych w przepisach ustawy” oraz „(…) pozwoli w zrozumiały dla adresatów norm prawnych sposób podejmować decyzje inwestycyjne”.
W wypowiedziach
prasowych przedstawiciele MG i urzędów państwowych nie są już tak lakoniczni i wyjaśniają
w czym może przejawić się troska o obywateli. Z wypowiedzi przedstawicieli MG dla
dziennika Rzeczpospolita z 22 i z 23 kwietnia wynika, że nowelizacja przepisów ma
przede wszystkim … zmniejszyć stawki taryf gwarantowanych dla mikroinstalacji. Ponadto przedstawiciel UOKiK stwierdził (za PAP z 22 kwietnia , że poprawka o taryfach gwarantowanych nie spowoduje „konieczności” dokonania
notyfikacji ustawy o OZE. Oznacza to, że UOKiK zamierza uzyskać zgodę Komisji
Europejskiej (KE) na wejście przepisów dotyczących pomocy publicznej drogą zgłoszenia
„planu ewaluacyjnego” oraz że nie planuje wszczęcia procedury notyfikacji
przepisów i liczy na akceptację przez KE planu ewaluacyjnego. Jest to możliwe tylko
wtedy, gdy wprowadzane przepisy mieszczę się w ramach tzw. wyłączeń
blokowych spod ogólnych zasad pomocy publicznej (ang. GBER). Warto zauważyć, że rząd niemalże
do ostatniej chwili przed skierowaniem w 2014 roku projektu ustawy o OZE do Sejmu,
na początku stanowczo, potem poprzez kluczowe ministerstwa (MIR i MS) opowiadał się za notyfikacją przepisów, czyli obecnie notyfikacja wątpliwych
jego zdaniem przepisów ustawy powinna być
czymś naturalnym.
Nie ma zalecanych
przez Ministerstwo Sprawiedliwości założeń do nowelizacji. Ale nie trzeba być specjalistą
aby zauważyć, że zmniejszenie wysokości i tak niskich taryf początkowych nie ułatwi
„skorzystania przez obywatelki z rozwiązań pro-obywatelskich”, a brak notyfikacji
z uwagi na ryzyko prawne dodatkowo „nie ułatwi podejmowania decyzji
inwestycyjnych”. Można mieć wątpliwości czy te działania są rzeczywiście powodowane
interesem adresatów regulacji, szerokiej rzeszy obywateli – przyszłych prosumentów.
Nie wiemy co UOKiK
napisał w planie ewaluacyjnym wysłanym do KE. Czy napisał tak aby bronić uchwalonych
przepisów, czy tak aby dać asumpt Komisji Europejskiej do ich podważenia? Bo
jak można bronić poprawności formalnej krajowych przepisów przesłanych do KE i jednocześnie
występować do rządu o ich zmianę? Dlaczego
rząd z własnej inicjatywy nie podejmuje się notyfikowania przepisów wprowadzających
taryfy gwarantowane choć sam zgłasza wątpliwości tylko do tego punktu?
Być może powodów dyskredytowania rozwiązań pro-prosumenckich można szukać w emocjach (odreagowanie po przegranej w głosowaniu sejmowym nad poprawką Bramory) kilku polityków i decydentów zaangażowanych przeforsowanie anty-obywatelskiej wersji rządowego projektu ustawy. Niechęć UOKiK do notyfikacji może być też zwykłym zaniechaniem urzędniczym (błędem), ale może też być wyrazem świadomej polityki wspierania przez rząd monopolu państwowego w energetyce oraz próbą zablokowania jakiejkolwiek ... konkurencji i oddania całego rynku OZE w ręce korporacji.
Aktualne przepisy unijne o pomocy publicznej dla systemów wsparcia OZE, o ile wdrażane są bez notyfikacji, pozwalają na uzyskiwanie bardzo wysokiej stopy zysku z traf FiT w systemie aukcyjnym dla dużych źródeł OZE, ale niezwykle ograniczają – praktycznie uniemożliwiają – realne wsparcie mikroinstalacji. To ograniczenie wynika z powodu określenia dopuszczalnej stopy zwrotu przyjętej przez KE dla Polski na niskim poziomie ok. 3%. Jest to stopa minimum czterokrotnie (!) niższa, niż wymagana przez dużych inwestorów, przyjęta także w rządowym OSR do ustawy o OZE, stopa zwrotu z inwestycji dużych OZE (głównie korporacyjnych) w systemie aukcyjnym. Ewentualne ustalenie wysokości wsparcia przy tej stopie zwrotu proponowanej przez rząd, zarówno w systemie FiT, jak i w bazowym systemie wsparcia prosumentów w formie tzw. rozliczeń netto, spowoduje drenaż ich kieszeni (por. marcowy wpis na blogu). M.in. z tych powodów UE przewidziała możliwość przyznawania taryf FiT dla źródeł małych (poniżej 1 MW) bez aukcji oraz procedurę zgłoszenia przepisów o wsparciu OZE do notyfikacji, aby nie tylko dyrektywa UE promowała generacje rozproszoną OZE i prosumeryzm, ale też przepisy o pomocy publicznej umożliwiały rządom krajów członkowskich UE skorzystanie z tej procedury. Tak właśnie postępują wszystkie kraje UE wprowadzajcie wcześniej FiT. Ostatnio np. Wielka Brytania w 2010 roku bez problemu uzyskała zgodę na stopę zwrotu z instalacji prosumenckich do 12% , a nawet 20%, a Dania w 2014 roku dostała zgodę na 10% stopę zwrotu z instalacji prosumenckich (nb. dla 800 MW domowych instalacji fotowoltaicznych). W efekcie tamtejsze taryfy prosumenckie FiT były początkowo znacznie wyższe od polskich, ale spadają wraz z rozwojem rynków krajowych.
Aktualne przepisy unijne o pomocy publicznej dla systemów wsparcia OZE, o ile wdrażane są bez notyfikacji, pozwalają na uzyskiwanie bardzo wysokiej stopy zysku z traf FiT w systemie aukcyjnym dla dużych źródeł OZE, ale niezwykle ograniczają – praktycznie uniemożliwiają – realne wsparcie mikroinstalacji. To ograniczenie wynika z powodu określenia dopuszczalnej stopy zwrotu przyjętej przez KE dla Polski na niskim poziomie ok. 3%. Jest to stopa minimum czterokrotnie (!) niższa, niż wymagana przez dużych inwestorów, przyjęta także w rządowym OSR do ustawy o OZE, stopa zwrotu z inwestycji dużych OZE (głównie korporacyjnych) w systemie aukcyjnym. Ewentualne ustalenie wysokości wsparcia przy tej stopie zwrotu proponowanej przez rząd, zarówno w systemie FiT, jak i w bazowym systemie wsparcia prosumentów w formie tzw. rozliczeń netto, spowoduje drenaż ich kieszeni (por. marcowy wpis na blogu). M.in. z tych powodów UE przewidziała możliwość przyznawania taryf FiT dla źródeł małych (poniżej 1 MW) bez aukcji oraz procedurę zgłoszenia przepisów o wsparciu OZE do notyfikacji, aby nie tylko dyrektywa UE promowała generacje rozproszoną OZE i prosumeryzm, ale też przepisy o pomocy publicznej umożliwiały rządom krajów członkowskich UE skorzystanie z tej procedury. Tak właśnie postępują wszystkie kraje UE wprowadzajcie wcześniej FiT. Ostatnio np. Wielka Brytania w 2010 roku bez problemu uzyskała zgodę na stopę zwrotu z instalacji prosumenckich do 12% , a nawet 20%, a Dania w 2014 roku dostała zgodę na 10% stopę zwrotu z instalacji prosumenckich (nb. dla 800 MW domowych instalacji fotowoltaicznych). W efekcie tamtejsze taryfy prosumenckie FiT były początkowo znacznie wyższe od polskich, ale spadają wraz z rozwojem rynków krajowych.
Polacy przyzwyczaili
się do żarliwej walki rządu w UE o derogacje (indywidualne wyłączenia) w
przypadku dyrektyw zasadniczo adresowanych do koncernów energetycznych, np.
dyrektywa o handlu emisjami (ETS). Dlaczego zatem w przypadku dyrektywy o OZE Polska poszłaby w zupełnie innym kierunku
i nie mogła skorzystać z przepisów unijnych w odniesieniu do setek tysięcy
prosumentów i setek firm? Czy nie chodzi o dalszą dyskryminację energetyki
prosumenckiej i zamykania rynku OZE w obrębie wielkoskalowej energetyki korporacyjnej?
Jeżeli rządowi zależy na
prosumentach to czy nie można przygotować konstruktywną wykładnię (bez małostkowych
złośliwości, jak to ma miejsce do tej pory) i z ew. nowelizacją poczekać do przeszłego
roku, a tymczasem przygotowywać się do wdrożenia przepisów w duchu uchwalonym
przez ustawodawcę? I jednocześnie pilnie rozpocząć procedurę notyfikacji uchwalonych przepisów prosumenckich, tak aby taryf
gwarantowane mogły wejść bezpiecznie w życie zgodnie z planem - 1 stycznia 2016
roku.
Wątpliwości jest za dużo.
Sprawy są skomplikowane i trudne do zrozumienia przez obywateli, którzy jednak w
efekcie takiego podejścia rządu mogą zostać pozbawieni możliwości działania; działania dla kraju, bo państwo potrzebuje energii z rozproszonych OZE i innowacji
w tym zakresie; oba dobra są bowiem w Polsce coraz bardziej deficytowe. Opinia
publiczna powinna zatem poznać szczere zamierzenia i intencje działań administracji,
i móc ocenić czy rząd idzie dobrą drogą.
Myśląc o mitrędze zawiedzionych i być możne zwodzonych polskich prosumentów, warto dać im jakąś nadzieję, a rządowi pomóc odnaleźć drogę. Dla jednych i drugich odrobina poezji. Niezwykle wrażliwy na
fałsz Marek Grechuta pisał i przejmująco śpiewał tak:
Spokój jest potrzebny ludziomBy czegoś dokonaćRząd ma znaleźć dobrą drogęNaród ją pokonaćLecz jeżeli taka drogaBędzie jednak zmorąLudzie pójdą inną drogąNowy rząd wybiorą.