Minęło już dwa
lata i tydzień od wymaganego prawem UE wdrożenia dyrektywą 2009/28/WE o
promocji odnawialnych źródeł energii (OZE). Nic nie wskazuje na to, że po opracowaniu w Ministerstwie Gospodarki (MG) projektu ustawy o OZE, która ma wdrożyć dyrektywę i po skierowaniu projektu regulacji na komitet Rady Ministrów (RM), sprawy posuwają się
szybko do przodu, ani nawet że idą w dobrym kierunku. Nie widać też woli politycznej aby sytuację zmienić.
26-go listopada w Sejmie miało miejsce wysłuchanie poselskie w sprawie wdrożenia dyrektywy o promocji OZE w Polsce. Znamienne było to, że spośród parlamentarzystów na sali, za wyjątkiem posła Kalisza z SLD, byli w zasadzie tylko członkowie Klubu Poselskiego Ruchu Palikota (RP). Mała zatem część parlamentarzystów jest tematem zainteresowana i pewnie jeszcze mniejsza część jest tym autentycznie zatroskana. Tematyka i samo wydarzenie nie odbiły się większym echem w mediach. Wsparcie dla szybkiego wdrożenia projektu ustawy o OZE nie było też duże. Najbardziej jednoznacznie zostało wyartykułowane niezawodnie przez prof. Macieja Nowickiego, Krajową Izbę Elektroniki i Telekomunikacji KIGEiT (warto aby środowiska OZE zwróciły większa uwagę na ten fakt) oraz Związek Pracodawców Forum Energetyki Odnawianej ZP FEO (tu nie ma zaskoczenia).
Nie jest
tajemnicą, że generalnie zgadzam się z wieloma elementami aktualnej wersji projektu ustawy o OZE
przygotowanej w Ministerstwie Gospodarki. Za najbardziej cenne uważam, to, że projekt obniża koszy wsparcia OZE i jednoczenie wprowadza mikroźródła i energetykę prosumencką i próbuje skończyć z najwierniejszą korupcjogenną patologią w energetyce odnawialnej jaką jest współspalanie - rys. ponizej pokazuje że proponowany w regulacji system wsparcia jest zbilansowany i daje szanse na zrównoważony rozwój OZE.
Jestem świadom niedociągnięć, ale uważam, że jako całość, jest to obecnie najlepsza, kompleksowa (choć za wąsko ujmuje kwestię zielonego ciepła) propozycja wdrożenia w Polsce dyrektywy 2009/28/WE. Uważam też, że już dawno powinna być wyłączona z tzw. trójpaku energetycznego”, gdzie chodzi też o nowelizację Prawa energetycznego i Prawa gazowego. Gdzie „pod dywanem” buldogi korporacyjne walczą o swoje interesy, nie oszczędzając przy tym obywatelsko pomyślanego projektu ustawy o OZE. Prace nad ustawą o OZE zamiast przyspieszać – zwalniają. Obawiam się też, że obecny wzbierający na sile lobbing bardziej wpływowych i bogatszych grup interesu (oddziaływających, poza świadomością i kontrolą społeczną - metodą „korytarzową” bezpośrednio na ministerstwa i posłów) bardziej popsuje niż poprawi projekt regulacji i bardziej go zablokuje niż popchnie do przodu. Za potwierdzeniem tej tezy posłużyć mogą stanowiska niektórych ministerstw zgłoszonych już na pierwszym etapie prac RM nad projektem ustawy o OZE – na Komitecie ds. Europejskich RM.
Jestem świadom niedociągnięć, ale uważam, że jako całość, jest to obecnie najlepsza, kompleksowa (choć za wąsko ujmuje kwestię zielonego ciepła) propozycja wdrożenia w Polsce dyrektywy 2009/28/WE. Uważam też, że już dawno powinna być wyłączona z tzw. trójpaku energetycznego”, gdzie chodzi też o nowelizację Prawa energetycznego i Prawa gazowego. Gdzie „pod dywanem” buldogi korporacyjne walczą o swoje interesy, nie oszczędzając przy tym obywatelsko pomyślanego projektu ustawy o OZE. Prace nad ustawą o OZE zamiast przyspieszać – zwalniają. Obawiam się też, że obecny wzbierający na sile lobbing bardziej wpływowych i bogatszych grup interesu (oddziaływających, poza świadomością i kontrolą społeczną - metodą „korytarzową” bezpośrednio na ministerstwa i posłów) bardziej popsuje niż poprawi projekt regulacji i bardziej go zablokuje niż popchnie do przodu. Za potwierdzeniem tej tezy posłużyć mogą stanowiska niektórych ministerstw zgłoszonych już na pierwszym etapie prac RM nad projektem ustawy o OZE – na Komitecie ds. Europejskich RM.
Za wysoce niemerytorycznie, wręcz skandaliczne uważam uwagi do projektu ustawy zgłoszone przez Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP). MSP pisze cynicznie, że są to uwagi o charakterze „europejskim” , że bez współspalnia Polska nie osiąganie 15% udziału OZE jako krajowego celu dyrektywy 2009/28/WE, podczas gdy jest dokładnie odwrotnie – utrzymani współspalania blokuje inwestycje w OZE i oddala nas każdego dnia od celu. Wszystkie z 47 instalacji elektorownianego złomu, które obecnie uprawiają współspalanie wyniszczające stare kotły i które w większości nie spełniają wymogów ekologicznych, wypadną w ciągu kilku lat z eksploatacji zostawiając dziurę, którą coraz trudniej będzie zasypać (brak czasu i zmarnowane środki na wsparcie współspalania).
Wielkim rozczarowaniem jest stanowisko Ministerstwa Finansów (MF), zwłaszcza, że od strony ekonomicznej projekt ustawy ma dobrą OSR, znacznie lepsza niż szereg propozycji zgłaszanych przez MF. Zamiast zobaczyć w ustawie o OZE szanse na inwestycje prywatne, w tym obywateli- prosumentów (wtedy gdy spadają publiczne i gdy grozi widmo kryzysu) i zamiast stać za budową rynku zielonej energii ( a nie niszczącego gospodarkę monopolu), MF jest przeciwne np. instalacji inteligentnych liczników (aby prosument miał wiedzę i mógł racjonalizować swoje działania a operator działać w sposób planowy) oraz opowiada się za wyeliminowaniem wsparcia mikroinstalacji zaproponowanych przez MG systemem stałych taryf typu FiT (choć bez tego skarb państwa będzie musiał dopłacać do odbiorców wrażliwych i spółki dystrybucyjne ponosić nakłady na rozwój sieci pod większe źródła i na balansowanie mocy). To właśnie bez mikroinstalacji OZE trudno wyobrazić sobie wdrożenie dyrektywy 2009/28/WE i sensowną modernizację i unowocześnienie sektora energetycznego. MF powinno na tym zależeć, tak samo jak MPiPS na miejscach pracy a MG na zielonej gospodarce i eksporcie. Stanowiska MSP i MF, nie tylko że są nieracjonalne i motywowane bieżącymi interesami korporacji. Odbiegają zdecydowanie od oczekiwań społecznych w sprawach związanych z rozwojem energetyki. W swojej większości Polacy świadomie lub choćby intuicyjnie popierają bowiem OZE – tego dowodzą wszelkie badania opinii publicznej, a rząd działa tak jakby nie baczył ani na interes społeczny ani racjonalizm gospodarczy, a niezrozumiałą obstrukcją wobec projektu ustawy o OZE i niefrasobliwością wobec dyrektywy 2009/28/WE tworzy olbrzymi problem dla swojego następcy.
Niestety Sejm RP nie mobilizuje rządu do racjonalnego, zdecydowanego i szybkiego działania. Wprowadza jeszcze większe zmieszanie i niejednoznaczność. Grupa posłów koalicji zgłosiła projekt tzw. „małego trójpaku” , który ma „technicznie” wdrożyć dyrektywy „ gazową” i elektryczną” i właśnie przy okazji tę o promocji OZE. „Techniczne” wdrożenie dyrektywy 2009/28/WE o promocji OZE oznacza wdrożenie formalne (bez systemu wsparcia) poprzez nowelizację Prawa energetycznego (Pe). W uzasadnieniu do swojej inicjatywy wnioskodawcy piszą: Komisja Europejska (KE)wszczęła wobec Rzeczypospolitej Polskiej dwa postępowania formalne w sprawie braku [wdrożenia] Dyrektywy 2009/72/WE [„elektrycznej”] oraz Dyrektywy 2009/73/WE [„gazowej”], (…) w związku z powyższym wydaje się zasadne szybkie procedowanie nad projektem ustawy [nowelizacji Pe] w celu uniknięcia negatywnych konsekwencji finansowych. Stwierdzenie to jest prawdziwe i opóźnienie naganne, ale nie ma jeszcze postępowania wobec braku wdrożenia dyrektywy 2009/28/WE, a skala negatywnych konsekwencji ze strony UE jest nieporównywalnie mniejsza niż konsekwencje jakie spowoduje pozostawienie w Pe niezmienionego systemu wsparcia OZE (o czym dalej). KE zaproponowała (domagać się może w Europejskim Trybunale Stanu ETS) kary w wysokości 88 919 EUR (364 tys. zł] dziennie licząc dopiero od ogłoszenia wyroku przez ETS w przypadku dyrektywy gazowej i 84500 EUR/dzień (346 tys. zł/dzień) w przypadku dyrektywy elektrycznej. Tymczasem system nadmiarowego i zbędnego, a nawet szkodliwego dla bilansu handlowego (import biomasy) i środowiska (podwyższona emisyjność jednostkowa) wsparcia dla współspalania już obecnie kosztuje ponad 1,5 mld zł rocznie (4 110 tys. zł/dzień), czyli o co najmniej rząd wielkości więcej niż hipotetyczna, wyznaczona w stosunku do ww. dyrektyw kara ze ew. niewdrożenie dyrektywy dot. OZE. Ilustruje to poniższa tabela. Samo współspalanie kosztuje nas (więcej na stronie IEO oraz na blogu odnawialnym ) ponad 4 mln zł dziennie, tj. 10-krotnie więcej niż jakakolwiek kara ze strony UE za niewdrożenie jakiekolwiek dyrektywy energetycznej.
Powyższy rachunek nie obejmuje niczym nie uzasadnionych kosztów wsparcia
zamortyzowanych dużych elektrowni wodnych (roczny koszt tego wsparcia jest rzędu
0,5 mld zł). Inicjatywa jest z pewnością na rękę koncernom
energetycznym, bo odwraca uwagę od procedowania ustawy o OZE, a w sytuacji gdy „mały
trójpak” zostałby uchwalony, nie będzie już argumentu „europejskiego” aby uchwalić
ustawę o OZE, która racjonalizuje koszty wsparcia. Uchwalenie małego trójpaku spowoduje, że pojawi się wiele
„polskich” argumentów aby zaniechać prace nad ustawą o OZE. Trafi do kosza, a
system wsparcia nie ulegnie zmianie (obciążając coraz bardziej konsumentów, bez
szans na spadek kosztów w przyszłości), eliminując z rynku resztę niezależnych producentów
energii i blokując skutecznie rozwój energetyki prosumenckiej. Okazuje się że za takim bardzo prawdopodobnym rozwojem
sytuacji głosowało wczoraj 259 posłów odrzucając wniosek Ruchu Palikota o
odrzucenie „małego trójpaku” i skierowując go do dalszych prac sejmowych.
Czy w kryzysie, wtedy gdy coraz większa rzesza konsumentów energii staje się
„odbiorcami wrażliwymi” wymagającymi dopłat
i taryf socjalnych takie zachowanie Rządu i Sejmu można uznać za racjonalne gospodarczo
i społecznie pożądane? Czy wprowadzenie niemożliwego
do oceny ryzyka na rynku OZE i bałaganu legislacyjnego który wymiata kapitał z
krajowej zielonej energetyki może być dobrą odpowiedzią na spadek inwestycji i
kryzys? Czy rosnące bezrobocie, zwłaszcza w województwach
nieuprzemysłowionych o największych odnawialnych zasobach OZE ,ma być wrzucone
w koszty wsparcia socjalnego, które rozsadza budżet państwa? Czy w końcu polskim problemom na polu narastających
kosztów w energetyce i braku impulsów do zmiany winna jest UE i dyrektywa o OZE
czy sami sobie wbrew UE gotujmy gorszy los?
Trudno znaleźć racjonalne
wytłumaczenie zarówno działań (tych destrukcyjnych, blokujących i kontr-produktywnych) jak i bierności w sprawach prorozwojowych i
obywatelskich. Trudno usprawiedliwić utrzymywanie zabójczego dla krajowej energetyki
status quo. Czy obywatele i tak potrzebne firmy zielonej gospodarki
mają być manipulowani i karani przez własne państwo i
jego przedstawicieli reprezentujących destrukcyjny sojusz administracji i
korporacji?
Panie Grzegorzu a co Pan sądzi o nowym projekcie SLD dla ustawy o OZE, o którym mówili na konferencji 4 grudnia w Gdyni a który mieli w tym tygodniu złożyć?
OdpowiedzUsuńPanie Jakubie,
OdpowiedzUsuńPosłowie SLD zgłosili w ub. czwartek do Marszałka, czy lepiej - Marszałkini Kopacz zapowiedziany projekt ustawy.
Co do zasady: sprawa jest na tyle skomplikowana i obowiązek wynikający z dyrektywy jest po stronie rządu, że uważam iż kompleksowy projekt ustawy już dawno powinien zaproponować rząd i twardo go forsować. Ale jeżeli Premier pozwala na ostentacyjną wręcz blokadę prac nad ustawą o OZE przez silne ministerstwa i grupy interesu, jeżeli pozwala aby w toku prac legislacyjnych miały miejsca bałamutne i de facto korupcjogenne (współspalanie) i idące przeciw interesowi obywateli propozycje i wymuszenia Ministerstwo Skarbu oraz aby prace nad ustawą uniemożliwiały wielce wątpliwe ekonomicznie i gospodarczo stwierdzenia Ministra Finansów zgłaszana "z marszu", bez rzetelnej analizy, wynikające o części z lenistwa i arogancji (od pewnego czasu nikt MF nie sprawdza, a to uwierzyło w swoją nieomylność), to sądzę że wniesienie projektu ustawy przez posłów SLD jest uzasadnione.
W sensie merytorycznym nie jest to zła propozycja, bo bazuje w 99% na rozwiązaniu wypracowanym przez Departament Energii Odnawialnej w MG. Specjalnie wyżej wkleiłem w bloknotkę schemat z systemem wsparcia. W sensie formalnym, jest to próba wyjęcia ustawy o OZE z "trójpaku rządowego" nad którym odbywają się w tej chwili gorszące harce jastrzębi reprezentowanych formalnie przez Departament Energetyki w MG. Jest to też raczej dobre posunięcie polityczne, bo wywiera presję na koalicję rządową, gotową inaczej przehandlować OZE za bieżące interesy.
Ale oczywiście w Sejmie decyduje arytmetyka. Bez wsparcia koalicji lub choćby PSL nic się nie da zrobić. Obawiam się też, że SLD będzie w stanie obronić swojej propozycji od strony ekonomicznej i elastycznie ją negocjować bo nie ma wystarczająco silnego zaplecza analitycznego, a procedowanie może być wyniszczające. Może powstać taka sytuacja jaka istniała w Sejmie od 2003 do 2010 r., kiedy posłów i rząd absorbował projekt ustawy o OZE (fakt, znacznie gorzej przygotowany) zgłoszony przez LPR, a potem jeszcze raz przez PiS.
Mimo wszystko jednak uważam, że zaniechania, a wydaje mi się także ze nadmierne kombinatorstwo i mataczenia rządu w tej sprawie, uzasadniają taki ruch ze strony opozycji.
Bardzo pomocne zestawienie. Dziękuję również za link do nowej ustawy. Nie przeczytałem jej jeszcze w całości ale skupiając się na kilku głównych punktach to ona raczej nie jest rewolucją w stosunku do ustawy MG, na szczęście. Ale tak jak Pan słusznie zauważa, wszystko się oprze na arytmetyce. Czyli nadzieja w Ministrze Piechocińskim? Tylko, że on teraz zajęty jest bo z tego, co słyszałem, to dzwoni po firmach. Ciekawe na ile ta inicjatywa (mówię o ustawie SLD) ruszy coś prace bo jest to faktycznie skandal, który się niechybnie odbije czkawką. Również biorąc pod uwagę, że potencjalny deficyt mocy krajowych od 2016 powinien być troską obecnego rządu, obojętnie jakie wybory mamy po drodze.
OdpowiedzUsuńA czy mógłbym prosić o oświecenie mnie jeszcze w dwóch obszarach:
1. W obu projektach ustaw "maksymalny limit wydatków budżetu państwa będący skutkiem finansowym wejścia w życie niniejszej ustawy wynosi" do roku 2020 wynosi ok. 6 mld (choć w projekcie MG jest to mniej jasno sformułowane jako "maksymalny limit wydatków z budżetu państwa przeznaczonych na wykonywanie zadań przejętych przez urząd obsługujący Prezesa URE"). Jak to się ma do 50 mld zł o których wspomina MG? Na pewno coś ważnego pomijam, tylko co to jest?
2. Czy to wsparcie dla wielkoskalowej energetyki wodnej, które bez zmian pozostaje we wszystkich propozycjach, to pusty ukłon w stronę MF? Czy to ma szansę w ogóle przejść na szczeblu europejskim?
Znam tylko pobieżnie projekt SLD. Sądzę że owe 6 mld zł jest zaokrąglanym kosztem jaki w kolejnych budżetach państwa aż do 2020 roku trzeba byłoby zarezerwować w celu pokrycia kosztów tzw. państwowych osób prawnych" które muszą być zaangażowane w obsługę ustawy i mechanizmy kontroli. Nie rożni się to znacząco w stosunku do projektu ustawy wg MG (być może dodatkowo uwęglenia inflację).
OdpowiedzUsuńnatomiast kwota rzędu 50-60 mld zł wysteruję w projekcie ustawy wg MG jako łączny koszt systemu wsparcia OZE do 2020 r. Nie jest to koszt budżetowy, bo to nie podatnik tylko konsument energii byłby płatnikiem. Celem MG było jednak zmniejszenie kosztów obecnego systemu wsparcia i z tego co widzę, MG potraktowało tę sprawę poważnie w ocenie skutków regulacji (OSR) swojego projektu. Brak profesjonalnej OSR projektu ustawy o OZE "autorstwa" SLD, to obecnie poważny mankament, ale można to uzupełnić.
Co do proponowanego wsparcia dla dużej energetyki wodnej to uważam je za zdecydowanie nadmiarowe. Nie spotykane w UE. Co do niezwykle konkretnie zaadresowanego w projektach obu ustaw wsparcia dla jednej elektrowni wodnej Nieszawa, to uważam że jest to typowa próba udzielenia niedozwolonej pomocy publiczna dla jednego podmiotu i nie sądzę aby ta propozycja w obecnej formie przeszła zapowiedziany proces notyfikacji w Komisji Europejskiej. Z pewnością jednak może proces ten w odniesieniu do całej ustawy znacząco wydłużyć i opóźnić wejście w życie także innych przepisów dotyczących wsparcia OZE.