Omówiony w poprzednim wpisie raport IEO „Analiza porównawcza kosztów morskiej energetyki wiatrowej i energetyki jądrowej oraz ich potencjału tworzenia miejsc pracy”, zwany jako „Morski wiatr kontra atom” (MWKA), doczekał się nie tylko polemiki ze środowiskiem SEP i „Stowarzyszenia na rzecz Elektrowni Jądrowej w Województwie Pomorskim” (polemika), ale także poselskiej interpelacji i odpowiedzi ministerstwa gospodarki.
Interpelacje to prawo posłów (zwłaszcza opozycji) i jest zapewne zmora urzędników ministerialnych, którzy musza na nie odpowiadać. Patrząc na „aktywność” posłów w tym zakresie widać, że tą bronią posługuje się głównie opozycja, a np. posłanka Anna Sobecka użyła jej w obecnej kadencji 1326 razy... Ale interpelacja jest to też cenne źródło informacji, do którego nie ma dostępu tzw. „zwyczajny obywatel”. Aż dziw bierze, że tak mało jest interpelacji poświęconych OZE, a w szczególności zastanowić może fakt, dlaczego wobec już niemalże 9-miesiecznego opóźnienia we wdrożeniu dyrektywy 2009/28/WE i upływu ponad roku o zapowiedzi „rychłego” przekazania do Laski Marszałkowskiej rządowego projektu ustawy o OZE , żaden poseł nie zapytał o opóźnienia i konkrety. Czy to ignorancja, niedocenianie, lekceważenie, słabość czekających na gotowe („ktoś” to w końcu załatwi) środowisk OZE, a może wstydliwe przeświadczenie że „wszyscy są winni” (choć to ostatnie akurat sprzyja niekończącym się interpelacjom "smoleńskim")?
Interpelacji indywidualnej, na wzór dziesiątek poświęconych atomowi i gazowi łupkowemu doczekała się jednak morska energetyka wiatrowa. W sprawie morskich farm wiatrowych (MFW) i raportu (MWKA) interpelację zgłosił ostatnio - ok. 10 dni po prezentacji wyników raportu - poseł John Godson.
Poseł Godson (PO) pyta Ministra Gospodarki (MG) m in.: 1) czy ministerstwo gospodarki (MG) ma w planach wytwarzanie energii za pomocą MFW, 2) jakie jest stanowisko MG w sprawie konkurencyjności energii pozyskiwanej przez MFW w stosunku do elektrowni jądrowych, 3) i na koniec – czy zna i jaka jest opinia MG o raporcie instytutu Energetyki Odnawialnej dot. MWKA.
W odpowiedziach na pierwsze dwa pytania (powyżej tylko początek odpowiedzi) MG odpowiada jak zwykle, ogólnie, odwołując się tam gdzie może do polityki energetycznej PEP2030 i Krajowego Planu Działań (KPD), ale też jeśli chodzi o potencjał energetyczny na najbliższe 15-20 lat (7 GW), potencjał tworzenia miejsc pracy (8000 etatów) pośrednio potwierdza dane przyjęte do analiz w raporcie MWKA, a w przypadku wysokości nakładów inwestycyjnych na MFW nawet je zaniża w stosunku do tych przyjętych w raporcie. I tak na 2020 rok nakłady te oceniono na ok. 2,25 mld EUR/GW , podczas gdy w raporcie MWKA przyjęto ok. 2,6 mld EUR; MG w swojej odpowiedzi na interpelację przyjęło też znacznie szybsze tempo spadku kosztów MFW do 2030 r. – do 1,25 mld EUR/GW niż w raporcie MKWA). Niezwykle pozytywnie (ale i optymistycznie i, -wobec wcześniejszych niespełnionych - coraz mniej wiarygodnie brzmi zapowiedź MG o tym, że do rozwoju MFW przyczyni się ustawa OZE, która wprowadzi „korzystny i stabilny system wsparcia dla MFW”. Mimo wszystko to ważna zapowiedź, bo w dotychczasowych prezentacjach koncepcji (tylko) ustawy, odrębna regulacja dot. MFW nie była tak jednoznacznie zapowiadana.
Jeżeli chodzi o odpowiedź na 3 pytanie w interpelacji posla Godsona, to zaczyna się też pozytywnie i konstruktywnie; MG potwierdzilo że zna raport MWKA i go szczegółowo analizuje. Nie można zatem mowić o lekceważeniu, ku czemu sklaniają sie niektore srodowiska energetyki jądrowej.
Zgłasza jednak kilka „wstępnych” uwag dot. a) zawyżonego (45%) współczynnika wykorzystania mocy, b) pominiętych kosztów dotacji i wsparcia produkcji energii z MFW na koszt produkcji energii elektrycznej w kraju, c) braku ujęcia kosztów przyłączenia MFW do sieci.
I tu, czekając na pełniejszą analizę w MG wyników raportu MWKA chciałem, krótko tylko wyjaśnić, że:
Ad a) przyjęcie produktywności MFW na Bałtyku na poziomie 45% jest poparte w raporcie MWKA szerszą analizą teoretyczną i uzasadnione prezentacją danych empirycznych (str. 23 raporty MWKA) , w świetle których 45% (wobec podawanych w literaturze 45-55%) to wartość konserwatywna. Aby odwołać się do innych danych wywodzących się z grupy PGE, która jako całość nieporównywalnie silniej dotychczas angażowała się w budowę EJ niż MFW, przyjmując pierwsze założenia dotyczące budowy do 2020 r. pierwsze 1 GW farmy wiatrowej na Bałtyku, przyjmuje jej produktywność na poziomie 46-51% (obliczone na podstawie zał. produkcji energii 4000-4500 GWh/rok).
Ad b) analizy w raporcie MWKA zakładają że ani EJ Żarnowiec ani klaster MFW nie uzyskają żadnych dotacji, gwarancji bakowych ani wsparcia eksploatacyjnego i na krótką metę rzeczywiście koszty obu źródeł (jako koszty krańcowe w nowym energy mix) są niekonkurencyjne wobec energii z dotychczasowych, zamortyzowanych źródeł. W MWkA chodzi jednak o PORÓWANIE dwu technologii, bez zakłóceń metodycznych wynikających z ew. mniej lub bardziej jawnego systemu wsparcia.
Ad c) koszty przyłączenia do sieci MFW i wyprowadzenia mocy zostały wstępnie (na obecnym etapie) wyszacowane i ujęte , ale w modelu porównawczych analiz ekonomicznych do nakładów inwestycyjnych overnight - w raporcie str. 26 - została dodana tylko różnica (25 mln zł) w przyłączeniu do sieci MFW i EJ.
Mam nadzieję, że ta dyskusja będzie dalej trwała i że m.in. wzmocni to plany PGE w zakresie MFW kosztem EJ, które nie bazują moim zdaniem na rzetelnych i aktualnych analizach ekonomicznych. Jeżeli taka rzeczywista korekta w strategii tej spółki giełdowej sie nie pojawi (dywersyfikacji i alterntywa do kosztownej i ryzykownej energetyki jądrowej), PGE zacznie moim zdaniem tracić to co ma najceniejszego - zaufanie inwestorów.
W odpowiedzi na interpelację posła Godsona MG odwoło się do dwu dokumentów, z których pierwszy dotyczy nieznanego szerszemu kręgu raportowi ARE pt. „Analiza porównawcza kosztów wytwarzania energii elektrycznej w elektrowniach jądrowych, węglowych gazowych i w odnawialnych źródłach energii”, który chyba (najwyższa pora) trzeba ujawnić, zwłaszcza że był on i ponoć dalej jest bazą ekonomiczną do decyzji w sprawie realizacji programu PPEJ. Ale nie mniej interesuje mnie, a powinno zainteresować też inwestorów i banki, inny raport ARE z tego roku pt. „Aktualizacja prognozy zapotrzebowania na paliwa i energię do 2030 roku”, zapowiadający ... 43% wzrost - jeszcze wyższe niż w PEP2030 - zapotrzebowanie na finalną energię elektryczną.
Choć o tejemniczym raporcie niewiele wiadomo, a już prawie nic o przyjętych zalozeniach i metodyce, to stawiam tezę, o możliwym przeszacowaniu zapotrzebowania (zwłaszcza po 2020 roku) i nie uwzględnieniu także w tej prognozie pewnej adaptacji rynku do wyższych cen energii elektrycznej. Dziwić może to, że tak ważne i pewnie kontrowersyjne opracowanie, wpływające na decyzje MG i rządu jeśli chodzi o wsparcie (do pewnego poziomu) nowych inwestycji w energetyce nie jest znane i nie było konsultowane. Brak jest rzetelnej i powszechnie dostępnej (weryfikacja i jednakowe poinformowanie uczestników rynku) informacji na temat prognoz zapotrzebowania na energię.
Tak więc, pomimo banalnosci odpowiedzi, przynajmniej niektóre interpelacje poselskie prowadzą do pozyskania ciekawych danych/faktów, szkoda tylko że niedostępnych w systemie zwyczajnego dostępu do informacji publicznej.
Panie Grzegorzu,
OdpowiedzUsuńCzy dokument "Aktualizacja prognozy zapotrzebowania na paliwa i energię do 2030 roku" jest gdzieś dostępny? Czy uważa Pan, że MG zakłada zbyt wysoki wzrost zużycia energii elektrycznej?
Co myśli Pan o roku 2010, w którym zużycie energii elektrycznej było najwyższe w historii (156TWh), podczas gdy prognoza z PEP2030 mówi o 152 TWh w roku 2015?
To bardzo ważne, bo przecież na danych z PEP2030 oparto wyliczenia w KPD - gdzie prognozuje się zapotrzebowanie na energię z OZE wymagane dla osiągnięcia celów dyrektywy OZE. Przecież, jeżeli okaże się, że zużycie energii elektrycznej jest niedoszacowane, to aby osiągnąć wymagany udział procentowy, produkcja energii z OZE będzie musiała być proporcjonalnie wyższa.
Nie chcę się wypowiadać o perspektywie 2020-2030, ale jeżeli okaże się, że prognozy do roku 2020 są błędne, to mamy spory problem, o którym w ogóle się nie mówi!
Pozdrawiam,
Paweł Kosiński
Prognoza wzrostu zapotrzebowania na energię elektryczną aż o 43% jest dość odważna. Nie da się ukryć, że przybywa nam coraz więcej gadżetów. Choć może porównanie Polski z USA byłoby trochę na wyrost to jednak warto wspomnieć kilka statystyk. Obecnie typowy amerykański dom ma 24 urządzenia eletroniczne (badanie zawierało min. komputery, konsole do gier, telewizory, nawigację satelitarną, odtwarzacze DVD i wieże stereo). 20 lat temu było to średnio 9.7 urządzeń na dom a w roku 1980 zaledwie 2.8.
OdpowiedzUsuń(When it comes to energy waste, tech is hero and villain - http://edition.cnn.com/2011/09/03/tech/innovation/energy-efficiency-technology/index.html?hpt=hp_c1)
Z drugiej jednak strony urządzenia, które wykorzystujemy są coraz bardziej energooszczędne czego dobrym przykładem są choćby żarówki typu LED, których ceny zapewne spadną w nabliżyszch latach.
Jednak to co czasem umyka naszej uwadze to wpływ zmian demograficznych na zużycie energii. Doskonałym tego przykładem była Japonia, która zaczęła się starzeć nieco wcześniej niż pańtwa zachodnie (On the down escalator - http://www.economist.com/node/17492790?story_id=17492790&fsrc=rss). Starsi ludzie nie siedzą do północy przy X-boxie czy laptopie. Wcześniej chodzą spać, nie kupują wielu gadżetów elektronicznych ani 40 calowych TV. Ponieważ nie dojeżdżają do pracy nie kupują już tyle paliwa, preferują małe I tanie w utrzymaniu samochody. Wszystko to przekłada się na niższe zapotrzebowanie na energię. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę coraz większe kłopoty z utrzymaniem systemu emerytalnego a co za tym idzie niższych wypłat dla emerytów I większych składek dla pracujących to wspomniany przez pana zwrost cen energii będzie zapewne silnym bodzcem do oszczędzania. Trudno powiedzeć co faktycznie się wydarzy ale można się spodziawać, że te 2 trendy będą się do pewnego stopnia równoważyć.
@Paweł Kosiński
OdpowiedzUsuńTajemnicza "Aktualizacja prognozy ..." nie jest dostepna..." Troche o kierunkach aktualizacji mozna się dowiedzieć z tzw.
sprawozdania MG o dostawach energii. Wynika z niego, że w stosunku do PEP'2030 z 2009 r. zapotrzebowanie na energię eletryczną wzroścnie o 9% w 2015 i o 5% w 2020 r. I to włansie wydaje mi sie malo prawdopodbne.
Raczej dostrzegam inny problem dla OZE; w przyszlym roku nawet przy tej podwyzszonej ścieżce zapotrzebowania na energię grozi nam (biorąc pod uwagę nowe moce, głównie na biomasę) jaki teraz są właczane do sieci) przekroczenie prawnie wymaganego 10,4% udziału energii z OZE w bilamsie sprzedaży energii. A to oznacza trudne do wyobrażenia zawirowania na rynku śiwadectw pochodzenia i wśród inwestorów. Dlatego m.in. tak ważne jest to aby prognozy były wiarygodne i powszechnie znane.
@Chris
Zgadzam się z tym, że gospodarstwa domowe zaczną zmniejszac zapotrzebowanie na energię w efekcie zmian zachowań ludności z uwagi na 1) rosnące ceny eenrgii (to w Polsce najważniejszyhe czynnik ew. zmian), 2) zmiany modelu życia (wiecej w pracy i w pubie), 3) energooszczedne i etykietowane AGD itp. Trochę trudniej bedzie z przmysłem i uslugami, ale skoro efektywność energetyczna stała się sztandarowym hasłem naszego rządu i obecnej prezydencji i przełożyła się na stosowaną ustawę o efektywnosci energetycznej, to dlaczego w "aktualizacji zapotrzebowania na energię elektryczną" skutków polityki efektywności i zbaiwnnych skutków ustawy nie widać?
A swoją drogą czy te prykłady z USA nie pachną trochę konsumeryzmem? Moj 20-letni telewizor dalej działa (inna sprawa, że mało go uzywam), 15-letnia pralka działa (nie wyrzucam na bruk dopoki pierze) :). Chyba bliżej mi juz do Japonii: "starsi ludzie nie siedzą do północy przy laptopie" :).
Dobrej nocy życzę
@Grzegorz Wiśniewski
OdpowiedzUsuńTemu problemowi można było łatwo zapobiec wyłączając możliwość uzyskania świadectw pochodzenia zamortyzowanym instalacjom. Według mnie jest to jedyne sensowne wytłumaczenie dla ustalenia obowiązku na takim samym poziomie (wspomniane 10,4%) w kolejnych latach i mam nadzieję, że takie było założenie twórców rozporządzenia.
Niestety wygląda na to, że na ustawę o OZE i zmianę/modyfikację systemu wsparcia przyjedzie nam jeszcze trochę poczekać.
Ale czy sytuacja, że na rynku będzie za dużo certyfikatów naprawdę jest realna? Patrząc na problemy inwestorów OZE wydawałoby się, że nie. Chyba, że wzrost produkcji energii będzie osiągnięty za pomocą współspalania..
Panie Pawle, zboczyliśmy z tematu poświeconego perspektywie 2020 (perspektywą energetyki wiatrowej na morzu i końca konieczności rozszczepiania atomu do podgrzewania wody :) i przeszliśmy do celów krótkookresowych, ale muszę potwierdzić, ze ma Pan rację!.
OdpowiedzUsuńWygranymi na "rynku" zielonych certyfikatów będą "współspalacze" (zawsze mogą sprzedać "jeszcze" taniej), ale też elektrownie na "czystą" biomasę np. w Połańcu, czy Dolnej Odrze. W chwilach łatwych wszyscy "są za", ale w trudnych trzeba szukać rozwiązań wśród pionierów.... W chwilach gdy mamy "socjalistyczne doświadczenia" i teorię rynku "niedoborów" łatwiej o przełomy gdy jest niedobór, ale nie wiemy co robić gdy jest nadmiar czegoś na rynku.
Co do groźby przekroczenia celu na zieloną energię (10,4% w sprzedaży energii) i konsekwencji tego "sukcesu") - w gazecie Giełdy Parkiet - pojawił się tekst znamienny tym, że pomimo generalnie optymistycznego tytułu („Zielona energią może zacząć tanieć”) jest sceptyczny co do najbliższych miesięcy, a przytoczona w nim wypowiedź optymistyczna sprowadza się tylko do tego, że dla inwestorów sytuacja pogorszyć się może nieco później niż w ciągu kilku miesięcy. Także w świetle prognoz zapotrzebowania na energię elektryczną, mimo wszystko, po 2020 r. perspektywy inwestorów w morskie farmy wiatrowe wyglądają dużo lepiej niż tych co obecnie inwestują w farmy lądowe i inne OZE ….
Yes i agree with u.Most intresting post 4 u.i like ur post. Thankq
OdpowiedzUsuńUnlimited Web Hosting