W tym roku nie zacznę od prognoz. Przyjmę z pokorą to co mówił jeden z prześmiewców Mark Twain lub bardziej wspolczesny Woody Allen, lub być może inny przedstawiciel show bussinesu Samuel Goldwyn czy nawet bejsbolista Yogi Berra (nie udało mi się nigdy ustalić kto byl pierwszy ponad wszelką wątpliwość), że „Prognozowanie jest zawsze trudne, zwłaszcza, gdy dotyczy przyszłości”. Sektor OZE w Polsce i polityka w tym zakresie, pomimo przyjęcia 7-go grudnia przez rząd Krajowego planu działania w zakresie energii ze źródeł odnawialnych (KPD), są bowiem wyjątkowo trudno przewidywalne. "Trudna przewidywalność" w języku bankowców oznacza ryzyko. Ryzyko - "zawsze, a zwłaszcza" (używając ww. slów klasyka:)w kryzysie-to drogi pieniądz lub jego brak lub przesunięcia strumienia pieniędzy do innych obszarów (np. razem z rządowym programem rozwoju energetyki jądrowej – osobiście nie polecam, ew. do innych krajów, które w zakresie OZE są bardziej przewidywalne - szkoda). Niedobór pieniędzy "z rynku" na inwestycje jest groźny w szczególności dlatego, że kończą się środki UE (2007-2014) na ochronę środowiska i explicite na OZE.
Na Nowy Rok zatem i na kolejne należałoby życzyć sektorowi OZE inwestorów potrafiących pozyskać kapitał, mimo braku ustawy czy innych instrumentów prawnych wdrożenia KPD. Ale na to aby pozyskać grosz na taki zbożny cel trzeba ciężko pracować i same życzenia nigdy nie są wystarczające. Na początek warto jednak pokazać perspektywę finansową.
Cały ubiegły rok to licytacja kosztów wdrożenia Pakietu klimatycznego UE jakie energetyka chce wystawić do pokrycia w znacznej mierze podatnikom i konsumentom energii. To dobrze że ta dyskusja się odbyła i tu ukłon w stronę prof. Krzysztofa Żmijewskiego, z którym dwa lata temu przyszło mi polemizować na odnawialnym i z wzajemnością :) na jego blogu, a który w ub. roku stał się jedynym moderatorem (animatorem) szerszej krajowej dyskusji na ten temat. I tu, pomimo wczesnieszych kontrowersji związanych z nadmierną moim zdaniem "troską" o energetykę korporacyjną, trzeba prof. Zmijewskiemu oddać chwałę i za konsekwencję, i za umiejętność stąpania po terenie pełnym sprzecznych interesów i pułapek. Wiem, że w podbarwionej nutą patriotyczną dyskusji nt. kosztów wdrożenia Pakietu klimatycznego chodzi o roszczenie finansowo-prawne energetyki korporacyjnej wobec rządu (pomoc publiczna i polityczne zabiegi w UE aby Pakiet rozmyć), a nie aby go wdrożyć efektywnie. Ale efektem tej histerii jest oszacowanie pełnych kosztów realizacji Pakietu w sposób „tradycyjny” (liczenie energetyki korporacyjnej), prowadzące do absurdalnie wręcz wysokich kwot. To z kolei zmuszają do refleksji, do poszukiwania alternatyw i otwierają drogę dla OZE, które też kosztują ale mniej na początku i znacznie mniejszy rachunek wystawiają "per saldo".
Efekty ogólnokrajowej dyskusji moderowanej w 2010 r. przez Prof. Zmijewskiego w ramach działań Społecznej Rady Narodowego Programu Redukcji Emisji SRNPRE (i innych jego inicjatyw – polecam materiały z debat i konferencji z jego udziałem) doprowadziły do sformułowania „Plan Marshalla” dla energetyki. Plan ten ma kosztować 320 mld Euro do 2030 roku (w tym elektroenergetyka 100 mld Euro, z 26 mld Euro na OZE-Elektryczne), co oznacza wydatki (inwestycje?) rzędu 15 mld Euro/rok.
Można mieć wątpliwości czy Polsce w tym momencie powinno zależeć na Planie Marshalla (pieniądze na infrastrukturę - teraz to chyba juz tylko od „wujka z Ameryki”) czy bardziej na „nowym ładzie” prezydenta Trumana, a w szczególności obecnie nawiązującym do niego koncepcjom europejskich zielonych, a nawet krajowym inicjatywom nazywanym „Zielonym Nowym Ładem" mających oparcie w zielonych pakietach stymulujacych. Świat finansów patrzy na te kwoty raczej chłodno i z dystansem (por. wystąpienie Prezesa Krzysztofa Pietraszkiewicza ze Związku Banków Polskich), z zainteresowaniem (interes do zrobienia) ale i sceptycznie z uwagi na skalę ew. srodków i ryzyko rynkowe i polityczne).
Ale bez tego typu zgrubnych ale szerokich analiz byłoby mi też dzisiaj trudno pisać o inwestycjach w OZE i środkach na ten cel. Moja nieśmiałość :) w prezentacji skali inwestycji w OZE wynika z tego, że KPD, być może z powodu "nieśmiałości" ministerstwa gospodarki (MG) wobec ministra finansów (MF), nie zawiera kosztów ani konkretnych instrumentów. Uważam to za poważny błąd i bynajmniej nie mam tu dużych pretensji do MF, bo to rolą MG jako autora było pokazanie wprost i obronienie zoptymalizowanych (!) kosztów wdrożenia KPD jako szansy (koszty i korzyci alternatywne) dla budżetu państwa.
Sądzę jednak, że obecnie trzeba uznać, że KPD, przy wszystkich jego mankamentach, którymi „odnawialny blog” zajmował się w ub. r.) jest dokumentem przyjętym przez rząd i trzeba go wdrażać w obecnej wersji i potem korygować. To też przy okazji moja odpowiedź na zapytania niektórych czytelników "odnawialnego", czy teraz dzialać jeszcze na rzecz zmiany KPD czy próbować skuteczne oddziaływać już na rzecz ustawy dot. OZE, która ma służyć właśnie jego wdrożeniu, także z perspektywy pozyskania niezbędnego kapitału. Bazując na „technologicznej ścieżce rozwoju OZE” (planie) podanej w KPD dokonałem oceny wstępnej skali potencjału inwestycyjnego w tym sektorze do 2020 r.
Rysunek poniżej podaje wysokość nakładów inwestycyjnych (bazowałem na prognozach DLR i KE) dla technologii OZE przewidzianych w polskim KPD.
Rysunek kolejny podaje skalę inwestycji w poszczególne technologie OZE do 2020 r.
Na największe inwestycje może liczyć energetyka wiatrowa (na trzech rynkach; farm wiatrowych lądowych, morskich i małych elektrowni wiatrowych), termiczna energetyka słoneczna (razem kolektory słoneczne płaskie i próżniowe) oraz biogaz i CHP na biomasę stalą (o ile wspolpalanie - tu w sensie inwestytcjnym nie uwzglednione -jej nie pochlonie). Wynik tej analizy (przy pewnych założeniach upraszczających) to w sumie ok. 24 mld Euro na inwestycje w OZE (energia elektryczna i ciepło) do 2020 r. plus ok. 3 mld na biopaliwa. Jest to o ok. 30% wiecej niż zakladalem na "odnawialnym" dwa lata temu, w momencie publikacji projektu dyrektywy 2009/28/WE (ostatecznie inna jest struktura "energy mix", z większym udzialem droszej energii elektrycznej i "najdroższego" biodiesla). Ale nie ulega watpliwosci ze jest to olbrzymi rynek zielonych technologii(!) i trzeba nim zainteresować świat finansów i biznesu, też malego. Ale nie jako "kosztem do poniesienia" (tak to próbuje przedstawić energetyka korporacyjna zarowno w przypadku ETS jak i OZE), ale jako jednym z bardziej perspektywicznych obszarów do inwestowania w obecnej dekadzie.
Wobec braku większych środków UE aż (praktycznie) do 2016-2017 roku, niezwykle ważna będzie tu rola instrumentów rynku bankowego i kredytowanie długookresowe (zabezpieczenia). Dobrze jakby te inwestycje dało się realizować w przejrzystej formule „project finance” , a nie formie nieprzejrzystych „inwestycji korporacyjnych”. Będziemy musieli nauczyć się korzystać z instrumentów rynku kapitałowego (pierwsze firmy „biogazowe, słonecze, wiatrowe i biomasowe” trafiły już na giełdę, w tym na NewConnect i skutecznie pozyskały środki na rozwój). Przyciągnięcie inwestorów strategicznych i finansowych to poważne zadanie do realizacji którego nie wystarczy „zwyczajowa aktywność PAIiIZ”, tu jest wymagana aktywna postawa rządu, przynamniej tak samo jak w zakresie szukania środków na inwestycje w energetykę jądrową. Jeżeli chodzi o instrumenty krajowe, to olbrzymią, wręcz nie do przeceniania, rolę ma do odegrania NFOŚiGW (zwraca też na to uwagę cytowany wcześniej Prezes Pietraszkiewicz). Jest to obecnie jedyne źródło finansowania, które może być użyte "strategicznie" i samodzielnie, bez oglądania się już na środki UE (częściowo zmarnowane lub nieefektywnie wykorzystane, np. dotacje w wys. do 70% nakladów inwestycyjnych) i bez czekania na ciagle mityczną ustawę dot. OZE. W tym celu NFOSiGW potrzebuje jednak wieloletniej strategii inwestycyjnej zbieżnej z KPD. NFOSiGW nie dźwignie sam problemu, ale (z wkladem siegającym 10%) może inspirować i być „języczkiem u wagi”.
Skończył się zatem łatwy ale "niezdrowy" czas w którym o powodzeniu w inwestowaniu w OZE decydowała umiejętność zdobycia (wcześniej alokowanych) dotacji, czasami na co najmniej wątpliwe projekty. W dobie spowolnienia gospodarczego i deficytu budżetowego liczyć się będzie jakość „deweloperki” i umiejętność współpracy sektora OZE ze światem finansów i przekonanie świata finansów (najlepiej dobrymi projektami), że nie warto ryzykować i tracić środków na takie „niby technologie” jak CCS i tak przestarzałe niezwykle drogie koncepcje XX wieczne jak energetyka jądrowa. Wobec zaniedbań legislacyjnych po stronie OZE i mimo wszystko przyspieszeń ustawodawczych po stronie energetyki jądrowej, czasu na przyciągniecie kapitału na OZE mamy niewiele.
PS. po przeczytaniu komentarza Pana Pawła Kosińskiego, ktory slusznie zauwazyl, ze nic nam po zielonych iinwestycjach jezeli wszystko co innowacyjne trzebaby (tak jak w przypadku energetyki jadrowej) trzebaby kupić zagranicą, zdecydowalem sie dolozyc jeszcze jeden wykres pokazujacy, ze na inwestycjach w OZE moze zarobic kilkaset firm produkujaych urzadzenia dla OZE w Polsce (specjalnie nie pisze "polskich").
Powyższy rysunek bazujacy na wstępnych wynikach jednej z ostatnich prac Instytutu Energetyki Odnawialnej przedstawia liczbę firm produkujących urządzenia dla poszczególnych technologii OZE. Jak widać, na szczęcie :) w znacznej mierze struktura zielonych tehcnologii produkowanych w kraju pokrywa sie w znacznym zakresie z zielonym "energy mix" w KPD. Dodam, że nie są to np. firmy zarabiajace ogolnie na realizacji inwestycji w calej gospodarce, ale silnie ukierunkowane na OZE, o dużym potencjale eksportowym. Potrafią zwielokronic każdą zarobioną dzięki inwestycjom w OZE zlotowkę i w czasie i w przestrzeni.