W związku z tym, że „odnawialny” ma już pół roku przejrzałem statystyki „Google analytics”. Co prawda z przyczyn technicznych była w sumie ponadmiesięczna techniczna przerwa w rejestracji „ruchu” na odnawialnym, ale myślę, że mimo tego statystki dają jednak rzeczywisty obraz.
W tym czasie statystyki zanotowały: ok. 7700 osłon, 5100 odwiedzin, 2500 "niepowtarzalnych" (miłe to, że statystyki tak sympatycznie Państwa tu nazywają) czytelników. Najwięcej odsłon dziennie – 120 miało miejsce 18 lutego, a najwięcej odwiedzin – 65 odnotowano 31 marca. Najczęściej czytane wpisy (oczywiście starsze mają tu większe szanse) to: styczniowe: „Skąd Polska ma wziąć 15%”, „Lokalne prawo na rzecz energetyki słonecznej” , „Odnawialne źródła energii a efektywność energetyczna”, oraz grudniowe: „Rozmyślania przy ocenia wielkości odnawialnych zasobów energii” i „Pismo >odnawialne< od sprzedawcy energii dostałem”.
Kilka słów o Szanownych Czytelnikach. Średni czas spędzony na witrynie to prawie 2 minuty. W ciągu doby najwiecej, bo 8,1% wszystkich odsłon miało miejsce w godzinach 22:00-23:00, ale tutaj może ja sam podwyższyłem statystykę bo pewnie wtedy najczęściej robiłem wpisy czy czytałem komentarze). Dodam że aż 3,5 % wejść miało miejsce pomiędzy godzinami 0:00 i 1:00. Tak to wygląda to nasze życie w internecie, ale czy to się aby Proszę Państwa nie odbywa kosztem czegoś innego?
Ale przez wirtualne „życie blogowe” mogą się zdarzyć jeszcze inne zaniedbania. Prawie połowa odwiedzin była pomiędzy 8:00 a 16:00. Czy my aby nie zaniedbujemy pracy i czy nasi szefowie nie mają nam tego za złe? Jedyne co w tej potencjalnej deprawacji :) Państwa autorzy wpisów i komentarzy mogą mieć na obronę, to fakt że Google Analytics wskazały że rekordzista w długości czytania „odnawialnego” w godzinach pracy korzystal z domeny Deliotte Advisory sp. z o. o. (49 minut i 9 przeczytanych postów jednego dnia), a jak wiadomo w Deloitte się rzeczywiście ciężko i intensywnie pracuje... Dziękuje i przesylam serdeczne pozdrowienia dla kolegów z Deloitte!
Ale nie byłoby sprawiedliwie gdybym tylko o innych pisał a o sobie nie. Zrobiłem w tym czasie 33 wpisy. Ktoś kiedyś mówił że „prawdziwym bloger” powinien mieć przynajmniej 2 wpisy na tydzień. Widać że ledwie przekraczam 1 wpis na tydzień, czyli daleko mi jeszcze do wejścia na salony blogerskie (jak oni to robią ??). Na usprawiedliwienie mogę mieć tylko to, że wpisy blogowe stały się zaczynem na Forum Dyskusyjnym OZE i od lutego trochę tam „czasu wytracam” oraz tym, że chyba te wpisy są jednak dłuższe niż jakaś średnia czy norma. Zresztą paru czytelników zwróciło mi uwagę, że chyba nie do końca rozumiem ideę i zasadę bloga i zamiast fachowo blogować wydaję … elektroniczny tygodnik :). Były też zarzuty „braku lekkości” z czego też już próbowałem się tłumaczyć ale pomimo złożonej obietnicy, poprawy nie ma :(.
Poza brakiem wymiernych efektów powinny się liczyć jednak (dobre) intencje, ale nawet i tu nie tak dawno trochę mnie zdemaskowała prof. Hanna Swida-Ziemba pisząc ze "tyle żyjemy ile pokażemy przed innymi" i tym tez tłumaczyła fenomen naszej obecności (w szczególności blogerow :) w internecie, wskazując też na takie elementy jak autoreklamę i chęć pokazania się. Jeszcze większy cień na mnie jako blogera rzucił artykuł z “Dziennika” (po raz pierwszy zwróciłem na jego uwagę czytając kiedys wpis na zaprzyjaźnionym blogu „Energooszczednosć Głupcze”), pt. “Co robi mężczyzna po czterdziestce? Zakłada bloga i przynudza”. Zdaniem autora artykułu: „Polski bloger płci męskiej to facet w wieku dojrzałym rozliczający się ze swoją młodością i przeszłością, starający się przekazać kilka fascynujących prawd w rodzaju: "Nie ma kobiet idealnych" albo "Życie jest ciężkie”. (…) Jest w istocie istotą żałosną, a jedyne, co może tę żałość uszlachetnić, to dystans i literacki talent. A jak wszyscy wiemy doskonale, znalezienie blogera posiadającego obie te cechy jest jak odkrycie złoża ropy”. …
Chyba korzystając z szansy jaką daje mi nieoczekiwana puenta powyższego cytatu, będzie lepiej jak na tym skończę okresowy remanent (i rachunek sumienia...) i znowu wrócę do spraw związanych z energią…
Jako jeden z wiernych czytelnikow i sporadycznych komentatorow zycze wytrwalosci w dalszym blogowaniu.
OdpowiedzUsuńprzylączam się do życzeń i gratuluję półmetku pierwszego roku! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia przesłane pocztą komputerową, a w szczególności za te powyższe. Czytając jeden po drugim tak mile komentarze, akronimy Szanownych Komentatorów ułożyły mi się, trochę grafomańsko ale samorzutne, w życzenia „[1%] Gross Domestic Product [for] National Development [of] Renewables”.
OdpowiedzUsuńW powyższym sloganie 1% (ok. 10 mld zł/rok), choć nie całkiem nierealny, jest oczywiście parametrem o którym możemy dyskutować :), ale czy aby na pewno hasło („cząstka GDP na NDR”) nie może mieć swojej wielkiej politycznej przyszłość? :).
Drodzy DGP i NDR, dziękując za życzenia chciałbym powyższą spontaniczną słowną zabawą podkreślić że stanowicie na „odnawialnym” niezwykle cenne źródło informacji i inspiracji dla wszystkich. Pozdrawiam.