czwartek, stycznia 03, 2008

Odnawialne źródła energii a efektywność energetyczna, czyli o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy

Chciałbym dzisiaj zacząć od krótkiego przedstawienia dwu innych blogów, tym razem związanych z efektywnością energetyczną. Czynię to z pewnym zakłopotaniem bo jakoś zbyt słabo wcześniej zaakcentowałem istnienie na stronie „odnawialnego” blogu linków do innych blogów o podobnym charakterze (w tym miejscu specjalne ukłony dla Panów Bartkowicza, Neterowicza oraz Pani Magdy Zowsik). Także i w przypadku nowych linków związanych z efektywnością energetyczną (o czym za chwilę), reflektuję się zbyt późno, a dodatkowa pewna nieśmiałość przy prezentacji „tych nowych” wynika też z faktu, że znowu chodzi o znane nazwiska i niezwykle ważne przesłanie jakie za nimi stoi.

Pierwszy z nich to blog Pana Henryka Kwapisza o oszczędzaniu energii i ochronie środowiska z mobilizującym mottem „energooszczedność głupcze!” www.energooszczednosc.pl. Jak można przeczytać w notce biograficznej autor jest członkiem EURIMA (European Association of Insulation Manufacturers), a od 2006 roku reprezentuje polski przemysł producentów materiałów budowlanych będąc członkiem Executive Board of CEPMC (Council of European Producers of Materials for Construction).
Drugi to autorski blog prof. Krzysztofa Żmijewskiego www.wnp.pl/blog/2.html . Autor znany jest szeroko z działalności na kilku polach, w tym jako analityk rynku energii, ekspert w zakresie budownictwa i efektywności energetycznej, piastujący w przeszłości szereg prominentnych funkcji w administracji państwowej i przedsiębiorstwach związanych z energetyką. Dla mnie osobiście największe znaczenie w działalności Krzysztofa przywiązuję do utworzenia i kierowania przez niego Krajową Agencją Poszanowania Energii S.A. (KAPE). Jest to bowiem instytucja tworzona prawie że równolegle z - uznawanym za krajową agencję ds. OZE - Europejskim Centrum Energii Odnawialnej, którym z kolei sam przez prawie 10 lat kierowałem i w tych historycznych już (czasami zresztą trudnych) dążeniach KAPE i EC BREC zobaczyć można jak w zwierciadle relacje pomiędzy efektywnością energetyczną i odnawialnymi źródłami energii. Tym relacjom właśnie (nie tyle osobistym czy instytucjonalnym ale systemowym), dzisiaj chcę poświęcić parę ogólnych na razie refleksji.

W sensie politycznym, zarówno idea efektywności energetycznej jak i odnawialnych źródeł energii przyszły do Polski z UE, ale efektywność energetyczna „była zawsze o kroczek szybsza”, zarówno jeśli chodzi o powołanie krajowej agencji jak i przyjęcie „spec ustawy” (o wspieraniu przedsięwzięć termomodernizacyjnych). Duża w tym oczywiście zasługa Krzysztofa. Dylemat jaki niekiedy miałem polegał na tym, czy w uwarunkowaniach polskiej transformacji gospodarczej, „odnawialne” mają być pół kroczka za „efektywnością”, czy iść w tym samym rytmie. Nie miałem wtedy ambicji aby odnawialne pognały do przodu bez efektywności, ale w sensie systemowym denerwowały mnie demagogiczne analogie (pewnie słuszne na poziomie konkretu) typu: „najpierw w domu trzeba uszczelnić dziury a potem instalować w nim (drogie) kotły na biomasę i kolektory słoneczne”, przypominające mi debaty o wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia” i wykorzystywanie ich do lobowania na rzecz takich a nie innych priorytetów i harmonogramów w polityce lub jako uzasadnienie że silniejszy ma koordynować słabszego. Widząc (w przerysowaniu oczywiście) analogię z wilkiem pilnującym stada owieczek, obawiałem się też, że bez specjalnej atencji, a może nawet odrobiny szaleństwa (pewnie wtedy byłem ich większym niż obecnie ortodoksem), odnawialne zamiast się rozwijać, będą się relatywnie w stosunku do innych opcji energetycznych cofać, a gdy przyjdzie pora/konieczność „wzięcia odpowiedzialności” za pokrycie potrzeb energetycznych nawet najmniejszej wsi, nie będą do tego przygotowane. Przepraszam, za skrótowość i może niepotrzebną personifikację czy idealizację.

Powyższe dylematy, pogłębiały się wraz z rozwojem technologii energetyki odnawialnej, a w szczególności wraz ze wzrostem ich skali. Jeszcze w drugiej połowie lat 90-tych OZE równały się w zasadzie małym technologiom funkcjonującym rzeczywiście w systemie „DSM” (po stronie zmniejszania lokalnego zapotrzebowania na energię konwencjonalną), bez ambicji wpływania na system energetyczny. Zresztą, kto wie czy to nie jest dla nich najwłaściwsze miejsce, rzeczywiście bardzo związane z efektywnością energetyczną. Potem ich skala zaczynała rosnąć, tak że niektóre z nich nawet przestały się mieścić w definicji „generacji rozproszonej” (duże farmy wiatrowe, elektrownie węglowe współpalajace biomasę z węglem, wielkoskalowe wytwórnie biopaliw, nie wspominając o tradycyjnych dużych elektrowniach wodnych). Takie technologie działają już tylko po stronie podaży energii i w zasadzie ani od strony technicznej, ani biznesowej nie mają nic wspólnego z efektywnością energetyczną. W takiej sytuacji ujawnia się inny podział interesów, nie tyle „odnawialne” a „efektywność”, ile tzw. „niezależni producenci energii” (ang. IPP – Independent Power Producers, słowo które trudno ma w języku polskim w pełni zafunkcjonować) a tradycyjne przedsiębiorstwa energetyczne.

Tu konkurencja tych odnawialnych z tymi nieodnawialnymi jest nie tylko pozorna i z tej perspektywy z pewnością lepiej widać zasadność łączenia działań na rzecz efektywności energetycznej z odnawialnymi źródłami energii. Wspólnym mianownikiem wydaje się być nie tyle efektywność ekonomiczna (z większą opłacalnością, często na zasadzie „niósł ślepy kulawego”, mamy kłopoty i nie zawsze, jak to w życiu, starcza na dwa „luksusy” jednocześnie), ale ograniczenie emisji produktów spalania paliw kopalnych do atmosfery i poprawa bezpieczeństwa energetycznego (rozumianego tu najprościej jako zależność od importu paliw) oraz stwarzanie większych szans na rozwój lokalny. Obydwie opcje też „współpracują” ze sobą dobrze, gdy chodzi o wykazanie większego udziału OZE w bilansach energetycznych (na różnych szczeblach zresztą). Tu dzięki „efektywności”, odnawialne zyskują na znaczeniu i atencji politycznej i społecznej.

Nie zamierzam wchodzić głębiej w sprawy efektywności energetycznej, ale mając uzupełniające i tak ciekawe linki na blogu (wszystkie!), będę miał większą pewność że nie popadnę w zbytni partykularyzm, a zamieszczane tu treści (nie przeceniając oczywiście znaczenia i ich ew. wpływu na kogokolwiek i cokolwiek) będą mogły być szybciej i lepiej skonfrontowane z drugą strona medalu i wprost zweryfikowane przez samych czytelników, poprzez najprostszą rzecz na świecie – kliknięcie myszką w linki. Szczerze zachęcam i polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz